Marina i Siergiej Diaczenko - Armaged-dom
Здесь есть возможность читать онлайн «Marina i Siergiej Diaczenko - Armaged-dom» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.
- Название:Armaged-dom
- Автор:
- Жанр:
- Год:неизвестен
- ISBN:нет данных
- Рейтинг книги:3 / 5. Голосов: 1
-
Избранное:Добавить в избранное
- Отзывы:
-
Ваша оценка:
- 60
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
Armaged-dom: краткое содержание, описание и аннотация
Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Armaged-dom»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.
Armaged-dom — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком
Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Armaged-dom», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.
Интервал:
Закладка:
Za oknem lał deszcz. Lidka stała przed otwartym lufciku i rzadkie, zimne krople cięły ją niczym lodowe iskry.
- Lido... zostało naprawdę niewiele czasu. Weź się w garść.
- Jestem absolutnie spokojna - Lidka odwróciła się do wnętrza pokoju. - Rozmawiałeś z nim o tych wygłupach na brzegu?
Wielikow kiwnął głową:
- Nic wielkiego. To swojego rodzaju próba, przechodzą przez nią wszyscy chłopcy. Chodzi o udowodnienie, że jesteś godny i potrafisz zdobyć się na wielką ofiarę...
Lidka milczała. Podczas kilku ostatnich dni zdążyła się już przyzwyczaić do smaku nitrogliceryny.
- Przysięgają, że w razie potrzeby będą zdolni do złożenia z siebie ofiary na ołtarzu powszechnego dobra, w imię całej ludzkości. I trenują - ochotnika podwieszają na skale. W samych tylko slipkach. Naprawdę ofiara powinna być naga, ale chłopaki trochę się wstydzą...
Wielikow uśmiechnął się lekko i Lidka poczuła nagle, jak zalewa ją fala wściekłości i rozdrażnienia. I nienawiści do tego pozera, który przed kilku laty napisał idiotyczną książkę.
- Stul pysk! Czego szczerzysz zęby?!
Wielikow skamieniał. Po chwili uśmiech spłynął z jego twarzy, a w wytrzeszczonych oczach pisarza Lidka ujrzała swoje odbicie - stukniętej baby z twarzą wykrzywioną grymasem nienawiści.
- Witalik... wybacz... Wybacz mi, bardzo proszę... Wyrwało mi się. Nie chciałam... naprawdę nie chciałam...
- Ale palnęłaś... - stwierdził Wielikow szeptem. - Lido... może na razie wrócę do siebie, do domu.
- Nie, nie - żachnęła się natychmiast. - Już nie będę. Obiecuję. Już się wzięłam w garść. Mów dalej.
Wielikow milczał długo i Lidka pomyślała, że pisarz jednak wyjdzie z przeprosinami i obietnicą, że zadzwoni wieczorem.
Wielikow zawahał się, a potem spojrzał na Lidkę z powagą w oczach:
- Ty myślisz... że to wszystko moja wina? Że to przez moją książkę?
Drgnęła - i tym samym się zdradziła.
- Nie... no, co za głupoty... Czemu akurat ty...
Ale słowa były już niepotrzebne.
- Wiesz... ja sam, niekiedy... - pisarz uśmiechnął się dziwnie. - Zresztą, masz racje, to głupoty. Gdyby nie było mojej książki, znaleźliby inną... Wracając do sprawy... ochotnik wisi na skale od zachodu słońca do świtu, ale jego towarzysze gotowi są do uwolnienia go z pęt na jego pierwszą prośbę. Wszyscy siedzą obok, rozmawiają o ludzkiej naturze, o tajemnicy miłości i śmierci, o tym, czy jest Bóg, a jeżeli jest, to jaki - mówiąc krótko, rozprawiają o tym samym, o czym cała „oświecona” młodzież rozmawia obecnie przy stołach albo na biwakach podczas wycieczek... W ten sposób odwracają uwagę „ofiary” od niewygód, a sami siebie utwierdzają w słuszności obranej drogi. Z dziesięciu chłopaków jak na razie wytrzymało próbę czterech, w tym i Andriej...
Wielikow otworzył jeszcze usta, jakby chciał coś dodać, ale umilkł, przypomniawszy sobie o niedawnym wybuchu Lidki.
- To wszystko? - zapytała Lidka głuchym głosem.
- Tak, w zasadzie wszystko. Nic poważnego. Takie tam... dziecięce zabawy...
Lidka przypomniała sobie, jak wyglądała twarz Andrieja, kiedy syn wrócił po nocnej próbie. Przypomniała sobie bandaże na nadgarstkach; teraz nosi sportowe ochraniacze, mówi, że to modne. Ona zaś ani razu nie spróbowała zdjąć mu tych ochraniaczy i zobaczyć, co się pod nimi kryje...
Dziecięce zabawy, akurat...
- Witalik... a ty byś zgodził się tak powisieć? Całą noc? Na łańcuchach?
- Nawet bym nie próbował - przyznał się szczerze pisarz. - Do tego mam w sobie za mało...
Znów umilkł.
- Czego? - zapytała Lidka zwodniczo łagodnym głosem. - Fanatyzmu?
- Wiary - odpowiedział cicho Wielikow. - Jeżeli prawdziwie i głęboko wierzysz, że twoje cierpienia mogą komuś pomóc, kogoś uratować...
Ulewa za oknem powoli przechodziła. Lidka zamknęła lufcik; bardzo głośno tykał ścienny zegar, w kształcie pięknego, błyszczącego czajnika. Tykanie było wprost ogłuszające.
- W ciągu pary najbliższych dni mam otrzymać miejsce na liście dla Andrieja - stwierdziła Lidka, mówiąc przez zaciśnięte zęby. - I wtedy... niech już jak najszybciej przychodzi mryga. Niech się to wszystko skończy.
- Nie skończy się - ledwo słyszalnie stwierdził Wielikow.
Lidka uniosła brwi:
- Mówiłeś coś?
- Nie, nie - zaprzeczył pisarz, podkreślając przeczenie ruchem głowy. - Nie...
* * *
Na szafie gniotły się jedna na drugiej dziecięce zabawki. Osobliwość godna uwagi. Nostalgiczne wspomnienia. Jeżeli wszystko pójdzie dobrze i Lidka doczeka się wnuków, wszystkie te zajączki i myszki czeka drugie życie...
Na stole Andruszki leżał stosik książek. Głównie podręczniki chemii, biologii i anatomii - i nie wiadomo po co, broszura dotycząca udzielania pierwszej pomocy.
- Zdajecie z pomocy medycznej? - zapytała Lidka, przerzucając pożółkłe kartki z budzącymi strach rysunkami.
- Nie... Sam wziąłem z biblioteki. Walik spadł z kamienia, rozdarł sobie skórę na ręce, a ja nie potrafiłem mu jej nawet przewiązać jak należy...
- Walik? - odruchowo zapytała Lidka. - Z jakiego kamienia?
Andriej milczał.
- Wiem - stwierdziła Lidka głuchym głosem. - Twoje slipki z kotwicami... są jeszcze całe? Czy na lato trzeba ci kupić nowe?
Andriej odsunął gruby zeszyt, w którym obwiedzione ramkami, niczym napisy na klepsydrach, leżały martwe chemiczne wzory i formuły.
- Mamo... wybacz...
Lidka milczała.
- Wybacz... myśleliśmy... chcieliśmy. Chcieliśmy coś zrobić. Uwierzyliśmy... Ale okazało się to zwykłą dziecinadą.
Andriej się uśmiechnął i Lidka nie bez zdziwienia stwierdziła, że jej syn jest podobny do Wielikowa. W każdym razie uśmiech mają niemal taki sam...
Patrzył na nią, oczekując odpowiedzi, ona jednak milczała i nie spuszczała zeń badawczego spojrzenia.
- Rozumiesz... swego czasu uparliśmy się na tę mistykę... jakby niczego nas nie nauczono w szkole. Mistyczna natura Wrót - wszystko proste i jasne, nie trzeba sobie łamać głowy pytaniem, skąd się wzięły...
Umilkł. Lidka nadal patrzyła.
- ...a przecież jeżeli Wrota są podporządkowane jakimś prawom przyrody, to gwiżdżą koncertowo na wszelkie ludzkie rytuały. W takim przypadku wychodzi na to, że niczym się nie różnimy od dzikusów, którzy biją pokłony błyskawicom.
Lidka nadal patrzyła - i nawet nie mrugnęła okiem.
- No, mamo... A jeżeli Wrota stwarza Bóg, wtedy te całe rozważania są jeszcze bardziej śmieszne. Bóg przecież nigdy nie będzie żądał ludzkich ofiar? Sama myśl o tym jest grzechem i herezją...
- No, wiesz... różni są bogowie... - stwierdziła Lidka przez zęby.
Andriej zmarszczył brwi:
- Nie. Ten prawdziwy - nie będzie. My z Witkiem... no, krótko mówiąc, poróżniliśmy się na tym tle. Posprzeczaliśmy się i jeden nie może przekonać drugiego. Witek chce władzy. Przyprowadził trzech nowych chłopaków, obcych. Chce stworzyć swoją grupę, z odrębnymi regułami i rytuałem przyjęcia... Takie tam... inne zabawy.
- Zabawy?!
- Zabawy, mamo, przecież tak naprawdę nikogo tam nie zabijają i nie kaleczą - Andriej urwał nagle; najwyraźniej nie do końca był przekonany o niewinności tego, o czym mówił. - Jak im się to podoba - niech robią, co chcą. Ja już tam nie pójdę. I Saszkę przekonam, ona teraz już mnie słucha...
Znów się uśmiechnął; Lidce wydało się nagle, że słówko „teraz” nabrało w ustach syna szczególnego znaczenia.
- Teraz?
Przez długą chwilę patrzyli na siebie i milczeli. Sasza. Dziewczyna. Co tam pomiędzy nimi zaszło, jeżeli ta agresywna pannica go słucha?
Читать дальшеИнтервал:
Закладка:
Похожие книги на «Armaged-dom»
Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Armaged-dom» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.
Обсуждение, отзывы о книге «Armaged-dom» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.