Marina i Siergiej Diaczenko - Armaged-dom
Здесь есть возможность читать онлайн «Marina i Siergiej Diaczenko - Armaged-dom» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.
- Название:Armaged-dom
- Автор:
- Жанр:
- Год:неизвестен
- ISBN:нет данных
- Рейтинг книги:3 / 5. Голосов: 1
-
Избранное:Добавить в избранное
- Отзывы:
-
Ваша оценка:
- 60
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
Armaged-dom: краткое содержание, описание и аннотация
Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Armaged-dom»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.
Armaged-dom — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком
Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Armaged-dom», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.
Интервал:
Закладка:
- Andriej... W jakich stosunkach zostajecie z Saszą?
Spojrzał na nią tak, jakby nie rozumiał pytania, a potem z urazą.
- Nie o to chciałam zapytać - poprawiła się pospiesznie Lidka.
Przez kilka minut panowało jeszcze milczenie, aż wreszcie matka zrozumiała, co znaczy to „teraz”.
- Pokaż ręce.
Andriej przez chwilę się wahał.
Potem rozpiął skuwkę prawego ochraniacza, zdjął skórzaną bransoletę i Lidka zobaczyła szeroką, różową bliznę, prawie już zagojoną i pokrytą nową skórą.
- Mamusiu... to wcale nie boli.
- Na lewej ręce tak samo?
- Tak... to nic strasznego, słowo honoru!
- Na kamieniu? Od zmierzchu do świtu?
- Tak...
Lidka uciekła spojrzeniem w bok:
- Masz jeszcze jakieś lekcje do odrobienia?
- Ależ nie... Biologię powtarzam sam dla siebie. Chcę... No, wiesz, dowiadywałem się już, kiedy będą egzaminy na Akademią Medyczną.
- Co takiego?!
- Postanowiłem, że nie pójdę na historię... chcę zostać lekarzem. Chyba nie będziesz się sprzeciwiała?
Po żółtych stronicach podręcznika pełzła, nie dbając o wzory i formuły, maleńka boża krówka.
Rozdział 14
Pod koniec maja nagle się ochłodziło, a potem równie nagle zrobiło się ciepło. Lidce pękała z bólu głowa - przed samym Nowym Rokiem, który w tym cyklu przypadał drugiego czerwca, na miasto zwaliły się upały.
W szkole przebrzmiał ostatni dzwonek. W ogóle ostatni - ostatni w tym cyklu. Było to wydarzenie jednocześnie radosne i smutne; aktualni maturzyści i absolwenci z lat poprzednich, ich rodzice, bracia i siostry wyrażali współczucie nauczycielom, którzy znów będą musieli się przekwalifikowywać. Kilku pewnie uda się zaczepić jako wykładowcom w jakiejś szkole wyższej albo w technikum, inni będą zapełniać sobie czas korepetycjami albo pracami, które można wykonywać w domu, żeby potem, już w nowym cyklu zacząć od pracy w żłobku...
O zbliżającej się apokalipsie mówiono niewiele. Zakładano milcząco, że wszystkich maturzystów czeka dorosłe życie; Lidka stała w tłumie, przysłuchiwała się przemówieniom i przyglądała ludziom.
Skrócone rękawy szkolnych sukienek. Spódnice, obcięte nożycami do bardzo ryzykownej i niepraktycznej długości. Białe wstążki na krótko podciętych fryzurach dziewczyn, w całej młodszej grupie nie znalazłoby się i dziesięciu dziewcząt z długimi, nie obciętymi włosami. Podobno tak jest modnie...
Najbardziej zuchwali z chłopaków poobcinali szkolne spodnie, zamieniając je w bermudy i teraz świecą kolanami w oczy dyrowi i nauczycielom. Zostanie im to wybaczone - upał... a zresztą to ostatni dzwonek w tym cyklu...
Spodnie Andrieja zachowały normalną długość. Nie chciał nawet wdziać letniej bluzy - przeciwnie, wybrał koszulę z długimi rękawami i mankietami. W całej grupie kolegów mocno się wyróżniał - i nie tylko wyglądem.
- Andriuszka jest taki przystojny - stwierdziła mama Wadika i uroniła łzę. Nie z powodu urody młodzieńca, ale ot tak... moment był wzruszający.
Lidka milczała.
Należało jej się miejsce raczej wśród babuń, niż pomiędzy matkami. Prawie każda ze wzruszonych matron mogłaby być jej córką; słoneczny dzień był bezlitosny i ujawniał światu siwe odrosty barwionych przez Lidkę włosów, zamaskowane kremem zmarszczki, nabrzmiałe powieki i cienie pod oczami.
Ludzie ją rozpoznawali. Uprzejmie pozdrawiali. Niedawno jeszcze była w szkole dość popularną osobą; zapraszano ją na otwarte lekcje muzyki, a jej imieniem nazwano nawet szkolny zespół muzyczny.
A kiedy wydział Lidki przeniósł się pod daszek OP, szum wokół „uzdolnień muzycznych” stracił podtrzymujące go źródło. Przeciwnie - wszelkie uwagi na temat tego, że muzykalnie uzdolnione dzieci mają przewagę nad pozbawionymi tymi talentów, stały się niepożądane i nawet niebezpieczne. Zainteresowanie muzyką stopniowo malało i spadało zainteresowanie Lidią Sotową - do niedawna jeszcze uznawaną za wyrocznię pedagogiki muzykalnej.
Teraz Lidka stała w tłumie i patrzyła.
W jej oddziale założono specjalne dossier każdemu z młodych ludzi, stojących teraz w szyku na szkolnym placu. Wszystkich w swoim czasie przetestowano na okoliczność posiadania lub braku muzycznych uzdolnień. Niektórym z nich sądzone było zginąć podczas apokalipsy - nikt na razie nie wiedział, którzy to będą. Wszyscy uśmiechają się jednakowo. Wszyscy mają nadzieję na długie życie.
Andriej też.
A tymczasem Szary Kurdupel zwleka, przeciąga zabawę i wodzi Lidkę za nos. Apokalipsa może gruchnąć za pół roku, za rok albo za miesiąc, a Andriej do tej pory nie został wpisany na listę uprzywilejowanych do ewakuacji poza kolejnością.
Lidka zmrużyła oczy i uniosła dłoń do czoła, tworząc przeciwsłoneczny daszek. Trudno jej było długo stać - piekły ją stopy obute w modne, odświętne pantofle, bolały kolana... powinna gdzieś usiąść.
- Prawo do ostatniego dzwonka przyznano wzorowym uczniom - dumie naszej szkoły, uczennicy klasy dziesiątej „G”, Aleksandrze Szepitko i uczniowi klasy dziesiątej „B”, Andriejowi Sotowemu!
Lidka drgnęła zaskoczona. Andriej o niczym takim nie uprzedzał.
A, zaszeptały stojące za plecami Lidki mamy rówieśników jej syna, dlatego ubrał się tak oficjalnie.
Andriej szedł już ku podium, obok spieszyła Sasza, dość dziwacznie wyglądająca w króciutkiej spódniczce i z wielką kokardą we włosach.
Rozległ się trzask migawek aparatów fotograficznych. Wzorowi uczniowie szli, potrząsając dzwonkiem i dręcząc okolicę natarczywym, metalicznym jękiem; otaczający Lidkę ludzie znacząco trącali ją w łokcie, co oznaczało gratulacje. Ach, jakże udany syn!
Andriej się uśmiechał. Jego uśmiech był szeroki i tchnął spokojem; obok niego nawet Sasza wydała się bardziej sympatyczna, niż w rzeczywistości. Co prawda, zwykle dzieje się odwrotnie obok pięknego człowieka wyraźniej widać brzydotę drugiego.
Dzwonek brzęknął po raz ostatni - i ucichł. Tłum wyładował się w okrzykach entuzjazmu; Andriej podał Saszy rękę, ona zaś opierając się o nią, zeskoczyła z podium z nieoczekiwanym wdziękiem.
Słońce przygrzewało ostro, oni zaś szli, każde oddzielnie na swój koniec szyku,
* * *
- A-a-a... Lidio Anatoliewna, muszę przyznać, że się nie spodziewałem...
- Chce pan w przeddzień mrygi wylecieć ze wszystkich list i spisów? - zapytała Lidka, nawet nie próbując usiąść na podsuniętym jej krześle.
Maleńki Szary Człowieczek otworzył swoje maleńkie, szare usteczka: - A...?
- Be! - warknęła Lidka. - Jeżeli w przeciągu trzech najbliższych dni nie dostanę tego, co mi obiecano, cała historia zostanie opublikowana. Wszystkie wasze machinacje - i moje też. Wybór należy do pana.
Człowieczek milczał, patrząc na Lidkę z niedowierzaniem i prawie z rozbawieniem:
- No, Lidio Anatoliewna, przecież to niepoważne... usiłuje mnie pani, mówiąc wprost, przyprzeć do ściany. Ale przecież i pani się dostanie, dojdzie do skandalu, cała pani praca rozsypie się w proch, wyleci pani z Akademii, i z listy też...
Lidka uśmiechnęła się tak, że Szary Kurdupel umilkł:
- Ty... szczurze! Myślisz, że dla mnie ma jakiekolwiek znaczenia moja praca czy stanowisko w Akademii? A nawet moje dobre imię? Jeżeli mój syn nie znajdzie się na liście, wszystko pozostałe straci dla mnie jakiekolwiek znaczenie! Jeżeli nie dotrzyma pan słowa, nie będę miała nic do stracenia. Za trzy dni będzie tu siedzieć komisja śledcza, która znajdzie wiele ciekawych sprawek! Dam im w ręce tylko jedną niteczkę, ale to wystarczy, by dotarli do kłębka!
Читать дальшеИнтервал:
Закладка:
Похожие книги на «Armaged-dom»
Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Armaged-dom» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.
Обсуждение, отзывы о книге «Armaged-dom» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.