Może i dodał coś jeszcze, coś „historycznego” — może coś jak owo słynne, wygłoszone w podobnych okolicznościach nad piaszczystymi barchanami jednego z sąsiednich Światów: „Osły i uczeni — do środka!” Ale, jakkolwiek tam było, słowa te nie trafiły już do szkolnych podręczników Sródziemia. Do nadciągającego szeregu elfów było zbyt daleko, więc nic nie usłyszały, a z tych, którzy zajmowali obronę obok Geparda, żaden nie dożył świtu pierwszego sierpnia.
Tak stały sprawy.
Las Lorien, Karas Galadon
l sierpnia 3019 roku
Zebrali się w Sali Błękitnej galadońskiego pałacu o bladym świcie — po naleganiach klofoeli Gwiazd. Ranek tego dnia był wybitnie jesienny — szklisty i zimny, jak woda w leśnym źródle, tak więc dreszcze, jakie wstrząsały milady Eornis, dla postronnego oka niewidoczne, mogły być wywołane właśnie przez pogodę. W każdym razie, tak wolała je interpretować. „Co to nagle wpadło do głowy tej Władczyni Gwiazd? Wielki Eru, czyżby jej tancerki znalazły jednak ukryty przeze mnie palantir? No, może nie znalazły, ponieważ to niemożliwe, a wyczuły, gdzie jest… Ja i tak mam większy problem: jak w południe przedostać się do Zwierciadła, nieustannie strzeżonego przez ludzi klofoela Mocy. Nie rozwiąże się sam, a pomysłów nadal nie mam”.
Już od tygodnia wszyscy wiedzieli, że należy szukać właśnie przedmiotu materialnego — wersja o błotnym ogniu, podrzucona przez klofoelę Świata, została uczciwie sprawdzona i naturalnie nie potwierdziła się. Zaczęły się więc metodyczne poszukiwania. Kiedy mówi się, że tancerki klofoeli Gwiazd „wywąchują źródła magii”, to jest to dość dokładny opis: naprawdę pracują na podobieństwo psów, idących górnym tropem. Przez wszystkie te dni pogrążone w transie dziewczyny krążyły po Karas Galadon, przenikając przestrzeń między wystawionymi przed siebie dłońmi — ni to poszukiwanie przyczajonej w opadłych liściach słomki, ni to dziecinna zabawa w „ciepło zimno”. Na razie ciągle było „zimno”. Magiczny przedmiot wyraźnie był gdzieś w pobliżu, ale nie dawał się odnaleźć. Jak przewidziała Eornis: od samego początku obawiała się nie tyle magii tancerek, co Strażników klofoela Pokoju z ich banalną policyjną metodą. Zresztą, ich śledztwo również utknęło w martwym punkcie.
Niebezpieczeństwo podkradło się do klofoeli Świata od zupełnie niespodziewanej strony. Klofoel Mocy, którego Władczyni zostawiła „na gospodarstwie” w czasie swojej ekspedycji karnej do Mrocznej Puszczy (a mogła tak naprawdę polegać tylko właśnie na tym zupaku, który nigdy nie bawił się we własne gry), przejawił „gorliwość ponad własny rozum”. Jego podwładni zastąpili ochronę Pałacu Galadon, i pewnego pięknego dnia oszołomione klofoele i klofoelowie odkryli, że po prostu nie dopuszcza się ich do Sali Błękitnej na posiedzenie Rady, a wszystkie usiłowania osiągnięcia porozumienia z tymi bęcwałami rozbijały się o żeliwne: „Nie było rozkazu!” Nieporozumienie — wiadomo — zostało wyjaśnione, jednakże stało się jasne, że od tej chwili, aż do powrotu Władczyni, porządki w pałacu ustanawiać będzie klofoel Mocy — według własnego widzimisię. A ponieważ Władczyni wprost zakazała podczas swej nieobecności dostępu do Zwierciadła klofoeli Gwiazd, co było dość rozumnym środkiem ostrożności, to po prostu zamknął wejście do Księżycowej Wieży, gdzie przechowywany był magiczny kryształ, przed wszystkimi klofoelami. „Może to mała przesada, ale kaszy masłem się nie zepsuje…” Tak więc jeśli w ciągu kilku dzielących ją od południa godzin nie znajdzie sposobu pokonania tej przeszkody, to cały, szczegółowo opracowany plan na nic się nie zda, a wtedy Eloara nic już nie uratuje…
— Jak tam wasze poszukiwania, wielce czcigodna klofoelo Gwiazd? — z uprzejmą obojętnością doinformowywała się Eornis, póki zajmowali miejsca dokoła stołu Rady.
— Nijak. Powód zebrania jest znaczenie poważniejszy… Zdziwiona Eornis skierowała wzrok na Władczynię magicznych żywiołów Złotego Lasu: ta wyglądała na chorą, a głos jej brzmiał dziwnie martwo. Tak, wygląda, że sprawa jest najpoważniejsza z najpoważniejszych.
— Nie będę was trudziła szczegółowym opisem magicznych rytuałów, wielce czcigodni klofoełe Rady i ty, o Jasny Władco, gdyż mamy zbyt mało czasu… A, być może, nie mamy go wcale. Krótko mówiąc, i ja, i tancerki od mniej więcej tygodnia odczuwamy dziwne pulsacje tego magicznego pola, które generuje Zwierciadło. Najpierw były to lekkie drgania, potem przekształciły się w prawdziwe drgawki, a wczoraj wieczorem spazmy te ułożyły się w dość określony rytm — w najwyższym stopniu nieprzyjemny… Proszę mi powiedzieć, czy wy nic takiego nie odczuwacie?
— Ja odczuwam! — niespodziewanie przerwała wiszącą nad stolem ciszę klofoela Pamięci, i nie wiadomo co bardziej wstrząsnęło zebranymi — samo oświadczenie klofoeli Gwiazd, czy ta niesłychana niesubordynacja: formalnie niby wszyscy są tu równi, ale nigdy jeszcze „maluśkim” — wszystkim tym pałacowym bibliotekarzom, mamkom-niańkom i mistrzom ceremonii — nie przyszło do głowy wtrącić się do dyskusji Władców i „Wielkiej Czwórki”. — Dokładnie tak jak powiedziałaś, wielce czcigodna klofoelo Gwiazd! Nie miałam tylko pojęcia, że to z powodu Zwierciadła. …
„Skąd mogłaś wiedzieć, szara myszko — pomyślała rozdrażniona Eornis. — O czym ty w ogóle masz pojęcie, poza swoimi zakurzonymi rękopisami z Beleriandu i głupimi sagami… Ale ja też jestem głupia! Jak mogłam nie połączyć tych drgań ze Zwierciadłem? Oto źródło moich dreszczy… Inna sprawa, czy warto przyznawać się teraz do tego i lać w ten sposób wodę na młyn tej gwiezdnej szmaty… Chyba warto, i nawet pójdę dalej”.
— Sądzę, że wielce czcigodna klofoela Pamięci wykazała się niemałym męstwem, otwarcie mówiąc o tym, co odczuwamy my wszyscy, ale obawiamy się powiedzieć to głośno. Uczucie, jakie dominuje nad nami to silny lęk bez powodu, czy nie tak, wielce czcigodni członkowie Rady?
— Może niektóre panienki i odczuwają „silny lęk bez powodu”, ale ja osobiście ni diabła tam się nie boję, klofoelo Świata! I nie potrzebujemy tu, wiecie…
— Dziękuję, wielce czcigodny klofoelu Mocy, uwzględniliśmy wasze osobiste zdanie. Pozostali członkowie Rady, jak rozumiem, podzielają to, co powiedziała klofoela Świata. — Klofoela Gwiazd lekko skłoniła głowę w stronę Eornis. — Ale nasz strach wcale nie jest „lękiem bez powodu”. Chodzi o to, że Zwierciadło… Jak by to wyjaśnić… Jest w pewnym sensie żywe. A tworzony przez to kołyszący rytm — ten, który teraz odczuwacie — dobrze jest znany w magicznych praktykach: to jest rytm skurczy porodowych, ale na odwrót… Straszliwa rzecz. Zwierciadło przeczuwa swój koniec, a wraz z nim śmierć całego naszego świata… Przeczuwa i usiłuje tym krzykiem powiadomić nas, rozumiecie? A ciała niebieskie nad Lorien jakby zupełnie zwariowały…
— Czy nie może to być jakoś związane z owym magicznym przedmiotem, którego wciąż nie mogą odnaleźć wasze tancerki? — wychylił się do przodu klofoel Pokoju.
— Może — pochmurnie skinęła głową klofoela Gwiazd; wyraźnie nie zamierzała rozwijać tego tematu, i nawet nie wtrąciła czegoś jak: „Wasi Strażnicy, nawiasem mówiąc, również nie mają lepszych wyników”.
— Zaraz, jak mamy rozumieć: „Śmierć całego naszego świata”? — wtrącił się Władca.
„Patrzajcie! Obudził się, w końcu, nasz król-ostoja…”
— Tak właśnie mamy rozumieć, o Jasny Władco: był i nie ma. I nas wszystkich też.
Читать дальше