Robert Silverberg - Kroniki Majipooru

Здесь есть возможность читать онлайн «Robert Silverberg - Kroniki Majipooru» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Warszawa, Год выпуска: 1996, ISBN: 1996, Издательство: Prószyński i S-ka, Жанр: Фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Kroniki Majipooru: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Kroniki Majipooru»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Czternastoletni Hissume, towarzysz lorda Valentine'a z czasów wyprawy, która miała na celu odzyskanie tronu koronala władającego ogromnym światem Majipooru, urozmaica sobie monotoną pracę w archiwach Labityntu nielegalnymi wyprawami do Rejestru Dusz.
Dzięki specjalnym urządzeniom do odtwarzania myslowych zapisów można tam przeżyć to, czego kiedyś doświadczały miliony rozumnych istot zamieszkujacych planetęprzez kilkanaście tysięcy lat. Wcielająca się na krótko w rozmaite postacie — władców, bohaterów, a także zwykłych mężczyzn i kobiet — Hissume w ciągu czterech lat zdobyła doswiadczenie, które pozwoli mu zrozumieć Majipoor…

Kroniki Majipooru — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Kroniki Majipooru», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Kiedy podeszła bliżej, stwierdziła, że przerażony bilantoon złamał jedną z delikatnych nóg. Przez chwilę pragnęła wyleczyć ją i zatrzymać go przy sobie, lecz ten pomysł wydał się jej jeszcze bardziej nonsensowny. Nie może przecież adoptować każdego biednego kaleki, którego znajdzie w dżungli. Bilantoon nigdy nie uspokoi się, na czas wystarczająco długi, by mogła obejrzeć mu nogę, a jeśli nawet jakimś cudem udałoby się jej go wyleczyć, to i tak uciekłby z pewnością przy pierwszej okazji. Wstrzymując oddech podeszła więc do niego od tyłu, chwyciła za miękki pysk i skręciła mu długą, pełną wdzięku szyję.

Oprawienie go okazało się pracą trudniejszą i bardziej krwawą, niż oczekiwała. Zaciskając zęby patroszyła go, jak się jej zdawało, całymi godzinami. Vismaan zawołał wreszcie z chaty pytając, co właściwie robi.

— Przygotowuję kolację! — odkrzyknęła.

— Niespodzianka! Królewskie danie, pieczony bilantoon!

Zachichotała cicho. Gdy tak klęczała, naga, od stóp do głów wysmarowana krwią, tnąc żebra i wnętrzności, pomyślała, że do leżącego w jej łóżku, czekającego na kolację gada odezwała się jak dobra, posłuszna żona.

W końcu było już po wszystkim, obrzydliwa praca została zakończona, mięso piekło się nad dymiącym ogniskiem; wykąpała się więc w jeziorku i zajęła zbieraniem thokki, gotowaniem korzeni ghumba i otwieraniem butelek młodego narabalskiego wina, które jej jeszcze zostały. Kolacja była gotowa o zmroku, a Thesma czuła wyjątkową dumę z powodu swych osiągnięć.

Spodziewała się, że Vismaan zje bez komentarzy, na swój zwykły flegmatyczny sposób, lecz nie — wydawało się jej, że po raz pierwszy rozpoznała ślad uczucia w wyrazie jego twarzy. Może oko mu zabłysło, może rozwidlony język poruszał się w innym rytmie? Pomyślała, że pewnie ż czasem coraz łatwiej potrafi dostrzec takie zmiany. W każdym razie Ghayrog łapczywie pożerał bilantoona, chwalił delikatność mięsa i jego smak, raz po raz prosząc o dokładkę. Ilekroć dokładała mu, dokładała i sobie, aż nic już nie mogła zmieścić; otępiała z przejedzenia jadła dalej, tłumacząc sobie że to, czego nie zjedzą, i tak zepsuje się do rana.

— Do mięsa najlepsza jest thokka — stwierdziła, wrzucając do ust kolejny biało-niebieski owoc.

— Tak. Ja też poproszę.

Spokojnie i powoli jadł wszystko, co przed nim postawiła. Thesma dotarła w końcu do kresu swych możliwości, nie potrafiła już nawet patrzeć na jedzącego Vismaana. Przysunęła mu wszystko, co pozostało, wypiła resztkę wina i roześmiała się, kiedy kilka kropel ściekło jej po brodzie na piersi. Padła na swe posłanie z liści. Kręciło się jej w głowie. Leżała na brzuchu, z palcami wbitymi w ziemię, słuchając odgłosów gryzienia i żucia wciąż dobiegających z bliska. W końcu nawet Ghayrog się najadł i wszystko ucichło. Thesma czekała na sen, ale sen nie nadchodził, tylko coraz bardziej wirowało jej w głowie, aż zaczęła się obawiać, że w końcu potężna siła odśrodkowa przez ścianę chaty wyrzuci ją w dżunglę. Jej ciało wydawało się płonąć, sutki miała twarde, nadwrażliwe. O wiele za dużo wypiłam, pomyślała, i zjadłam za wiele thokki razem z nasionami, wtedy działają najmocniej. Było tego przynajmniej kilkanaście owoców, ich sok rozpalał krew krążącą w jej żyłach.

Nie chciała spać sama, na podłodze.

Z przesadną ostrożnością uklękła, złapała równowagę i z wolna popełzła do łóżka. Spojrzała w kierunku Ghayroga, ale obraz był zamazany, widziała tylko niewyraźny zarys jego ciała.

— Śpisz? — szepnęła.

— Przecież wiesz, że nie mogę spać.

— Oczywiście. Jestem taka głupia.

— Czy stało się coś złego, Thesmo?

— Złego? Nie, nic złego się nie stało. No… tylko… — zawahała się — upiłam się, rozumiesz? Czy wiesz, co to znaczy upić się?

— Tak.

— Nie chcę spać na podłodze. Czy mogę położyć się obok ciebie? — Jeśli tego chcesz?

— Muszę być bardzo ostrożna. Nie chcę urazić twojej złamanej nogi. Pokaż mi, która to.

— Już niemal się zrosła, Thesmo. Nie obawiaj się. No, już. Możesz się położyć.

Dłoń zamknęła się na jej nadgarstku; Vismaan pociągnął ją mocno. Pozwoliła się unieść i ułożyć u jego boku. Na ciele, od piersi do bioder, poczuła nacisk jego dziwnej, sztywnej jak skorupa skóry, chłodnej i gładkiej. Nieśmiało przesunęła po niej dłonią. Jak jakaś ekskluzywna torebka, pomyślała naciskając ją palcami; pod twardą powierzchnią wyczuła mocne mięśnie. Jego zapach zmienił się na ostry, przenikliwy.

— Lubię, kiedy tak pachniesz — powiedziała.

Położyła mu głowę na piersi, przylgnęła do niego mocno. Nie miała nikogo w łóżku od miesięcy, niemal od roku; dobrze było czuć go tak blisko. Dobrze jest czuć kogoś tak blisko, pomyślała, nawet Ghayroga. Wystarczy kontakt, bliskość. To takie miłe.

Dotknął jej.

Tego się nie spodziewała. Stałą cechą ich wzajemnych stosunków było przecież to, że ona o niego dba, a on obojętnie przyjmuje jej troskę. A tu nagle jego dłoń — chłodna, twarda, gładka — przesunęła się po jej ciele. Delikatnie dotknęła piersi, posunęła się w dół po brzuchu, zatrzymała na udach. Czy to właśnie to? Czy będzie się z nią kochać? Pomyślała o jego gładkim ciele, przypominającym maszynę. Nadal ją gładził. Jakie to dziwne, pomyślała. Nawet biorąc pod uwagę, że przytrafiło się to Thesmie — powiedziała do siebie — to jednak bardzo dziwna rzecz. Nie jest człowiekiem. A ja… Jestem tak samotna… Jestem tak pijana…

— Tak, proszę — szepnęła. — Proszę.

Myślała, że nadal będzie ją tylko gładził. Ale on objął ją pod ramiona i podniósł; łagodnie, bez wysiłku, umieścił na sobie, opuścił delikatnie; na udzie poczuła dotyk twardej męskości. Co? Czyżby gdzieś, pod łuskami ukrywał członek i wysuwał go w miarę potrzeby? Czyżby miał zamiar…

Tak!

Najwyraźniej wiedział, co robić. Może i był przedstawicielem obcej rasy, niepewnym przy pierwszym spotkaniu, czy ma do czynienia z mężczyzną czy z kobietą, ale mimo to najwyraźniej pojmował teorię ludzkich kontaktów seksualnych. Na moment, gdy już w nią wchodził, Thesma przestraszyła się, poczuła szok i obrzydzenie, pomyślała, że ją zaboli, że to coś groteskowego, coś potwornego, stosunek człowieka z Ghayrogiem — coś, co pewnie nie zdarzyło się jeszcze w historii wszechświata. Zapragnęła uwolnić się, uciec w noc, lecz była zbyt pijana, zbytnio kręciło się jej w głowie, nie mogła się nawet poruszyć… i nagle zdała sobie sprawę, że to wcale nie boli, że Vismaan wślizguje się w nią i wyślizguje z niej jak jakaś potężna, niezmordowana maszyna; poczuła, jak całe jej ciało ogarnia narodzona pomiędzy udami rozkosz, a ona drży, szlocha, jęczy, przytula się do jego gładkiego, twardego ciała…

Pozwoliła, by to się stało, krzyknęła ostro w chwili największej rozkoszy, a potem leżała skulona, z głową na jego piersi, drżąc, jęcząc cichutko, uspokajając się powoli. Wytrzeźwiała. Wiedziała, co się przed chwilą zdarzyło; zdumiewało ją to, ale jeszcze bardziej bawiło. I co na to powiesz, Narabalu! Mam kochanka Ghayroga. Sprawił mi tak wielką, tak niedościgłą rozkosz. A czy on miał z tego jakąś przyjemność? Nie ośmieliła się zapytać. Jak stwierdzić, czy Ghayrog miał orgazm? Czy oni w ogóle mają orgazmy? Czy zrozumiałby to pojęcie? Zastanawiała się, czy kochał się kiedyś z ludzką kobietą. O to także nie ośmieliła się zapytać. Zrobił to tak dobrze — nie to, że szczególnie wymyślnie, ale nie miał wątpliwości, co należy uczynić i wykonał to pewniej od wielu mężczyzn, których znała. Czy jednak udało mu się to dlatego, że miał już do czynienia z ludźmi, czy też dlatego, że jego chłodny, analityczny umysł z łatwością przeanalizował konieczności natury anatomicznej, nie wiedziała — i wątpiła, czy dowie się kiedykolwiek.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Kroniki Majipooru»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Kroniki Majipooru» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Kroniki Majipooru»

Обсуждение, отзывы о книге «Kroniki Majipooru» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x