Terry Pratchett - Ruchome obrazki

Здесь есть возможность читать онлайн «Terry Pratchett - Ruchome obrazki» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Warszawa, Год выпуска: 2000, ISBN: 2000, Издательство: Prószyński i S-ka, Жанр: Фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Ruchome obrazki: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Ruchome obrazki»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Ukryte we wnętrzu kamer chochliki błyskawicznie malują kolejne klatki na celuloidowej taśmie. Świat Dysku odkrywa magię Srebrnego Ekranu! Nie wystarczy jednak usiąść w kinowym fotelu i z przejęciem śledzić losy bohaterów Porwanego wiatrem, najdziwniejszego filmu o Wojnie Domowej, jaki kiedykolwiek powstał. Przede wszystkim trzeba wyjaśnić, jaką tajemnicę skrywa wzgórze Świętego Gaju (czyli Holy Woodu), nie przejmując się tym, że Gaspode, Cudowny Pies, ma wielką ochotę na to, by uratować świat…

Ruchome obrazki — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Ruchome obrazki», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Potrząsnął głową.

— Nie — zaprzeczył głośno. — Ona po prostu lubi plakaty. To zwykła próżność.

Nawet w jego własnych uszach nie zabrzmiało to wiarygodnie. Pokoik aż brzęczał od…

…czego? Nigdy jeszcze czegoś takiego nie odczuwał. Jakaś moc, to oczywiste. Coś muskało kusząco jego zmysły… Nie całkiem magia, a przynajmniej nie taka, do jakiej był przyzwyczajony. Ale to coś wydawało się całkiem podobne, choć nie takie samo — jak cukier w porównaniu z solą: ten sam kształt, ten sam kolor, a jednak…

Ambicja nie jest magiczna. Potężna, owszem, ale nie magiczna… Na pewno?

Magia nie jest trudna. To największa tajemnica, jaką miała ukrywać wzniesiona przez magów barokowa hierarchia. Kto tylko posiadał choć odrobinę inteligencji i dostateczny upór, mógł dokonywać czarów; właśnie dlatego magowie przesłaniali ten fakt rytuałami i całą tą zabawą ze szpiczastymi kapeluszami.

Sztuka polegała na tym, żeby czarować i wyjść z tego cało.

Całkiem tak jakby rasa ludzka była polem kukurydzy, a magia pomagała jej użytkownikom wyrosnąć nieco wyżej, tak że wystawali ponad resztę. A to ściągało na nich uwagę bogów i… Victor zawahał się… i różnych Stworów spoza tego świata. Ludzie, którzy zajmowali się magią, nie wiedząc, co robią, kończyli zwykle lepko.

Czasem nawet rozmazani po całym pokoju.

Wyobraził sobie Ginger, wtedy na plaży. „Zamierzam być najsłynniejszą osobą na świecie”. Jeśli się dobrze zastanowić, może w tym tkwił nowy element. Ktoś pragnął nie złota, władzy, ziemi ani żadnej z tych rzeczy, które stanowiły znajome elementy świata ludzi. Nie, pragnął po prostu być sobą, tak wielkim, jak to tylko możliwe. Nie mieć, ale być…

Pokręcił głową. Przecież to zwykły wynajęty pokoik w tanim domku, w jakimś miasteczku mniej więcej tak rzeczywistym, jak… jak… powiedzmy, jak grubość migawki. Nie miejsce, żeby snuć takie myśli.

Najważniejsze to pamiętać, że Święty Gaj w ogóle nie jest rzeczywistym miejscem.

Raz jeszcze spojrzał na plakaty. Ma się tylko jedną szansę, mówiła. Człowiek może przeżyć siedemdziesiąt lat i jeśli ma szczęście, dostanie jedną szansę. Wystarczy pomyśleć o utalentowanych narciarzach, którzy przyszli na świat na pustyni. O genialnych kowalach, którzy urodzili się setki lat przed wynalezieniem konia. Nigdy nie wykorzystane zdolności, zmarnowane szansę…

Mam szczęście, pomyślał smętnie, że przypadkiem żyję akurat w tych czasach.

Ginger odwróciła się na bok. Jej oddech stał się bardziej regularny.

— Chodźmy — ponaglał Gaspode. — Nie wypada, żefyś przerywał sam w fuduarze damy.

— Nie jestem sam — zauważył Victor. — Ona jest ze mną.

— O to właśnie chodzi.

— Hau — dodał lojalnie Laddie.

— A wiesz — odezwał się Victor, schodząc za psami po schodach — zaczynam wyczuwać, że coś tu jest nie w porządku. Coś się dzieje, a ja nie wiem co. Po co próbowała dostać się pod wzgórze?

— Pewnie jest w zmowie z mrocznymi Potęgami — domyślił się Gaspode.

— Miasto, wzgórze, ta stara książka i w ogóle… — Victor nie zwracał na niego uwagi. — Wszystko to miałoby sens, gdybym tylko wiedział, co je łączy.

Wyszedł na ulicę, we wczesny wieczór, w światła i gwar Świętego Gaju.

— Jutro pójdziemy tam za dnia i sprawdzimy, co to za wrota — oświadczył.

— Nie, nie pójdziemy — sprzeciwił się Gaspode. — Jutro jedziemy do Ankh-Morpork. Zapomniałeś?

— My? — zdziwił się Victor. — Jedziemy Ginger i ja. O tobie pierwszy raz słyszę.

— Laddie też jedzie. A ja…

Dobry Laddie!

— Tak, tak. Słyszałem rozmowę treserów. Więc i ja muszę z nim jechać, żefy nie wpadł w jakieś kłopoty i w ogóle. Victor ziewnął.

— Wszystko jedno. Idę do łóżka. Pewnie trzeba będzie wcześnie wyjechać.

Gaspode rozejrzał się niewinnie po ulicy. Gdzieś niedaleko otworzyły się drzwi i zabrzmiał pijacki śmiech.

— Pomyślałem, że przed snem moglifyśmy się przespacerować — powiedział. — Pokażę Laddie…

Dobry Laddie!

— …widoki i różne rzeczy…

Victor przyjrzał mu się podejrzliwie.

— Tylko niech nie wraca za późno — uprzedził. — Będą się martwić.

— Pewnie, oczywiście — uspokoił go Gaspode. — Dofranoc. Patrzył za odchodzącym Victorem.

— Ha — mruknął pod nosem. — Ciekawe, czy o mnie ktoś fy się martwił. — Zerknął na Laddie, który posłusznie się poderwał. — No dofrze, szczeniaku — rzekł. — Pora na naukę. Lekcja Pierwsza: Zdofywanie Darmowych Drinków w Farach. Masz szczęście — dodał — że mnie spotkałeś.

* * *

Była północ. Dwie psie sylwetki sunęły chwiejnie środkiem.

— To my, dwa małe jagniątka… — wył Gaspode — które zgubiły drogę…

Hau! Hau! Hau!

— Jesteśmy małe owieczki, co się… co się… — Gaspode usiadł i podrapał się w ucho, a przynajmniej w miejsce, gdzie niejasno pamiętał, że powinno być ucho. Łapa pomachała niepewnie w powietrzu.

Laddie spojrzał na niego ze współczuciem.

Wieczór okazał się niezwykle udany. Gaspode zawsze zdobywał drinki, po prostu siedząc i patrząc na ludzi z naciskiem, aż poczuli zakłopotanie i nalewali mu trochę piwa na spodek, w nadziei że wypije i sobie pójdzie. Technika była powolna i nużąca, ale skuteczna. Jednak Laddie…

Laddie robił sztuczki. Laddie umiał pić z butelki. Laddie wyszczekiwał, ile palców ktoś mu pokazuje. Gaspode też to potrafił, oczywiście, ale nigdy nie przyszło mu do głowy, że takie wyczyny zasługują na nagrodę.

Laddie mógł podejść do młodej kobiety, zaproszonej na kolację przez ambitnego adoratora, położyć jej głowę na kolanach i rzucić obojgu tak wyraziste spojrzenie, że adorator kupował mu miseczkę piwa i torbę herbatników w kształcie złotych rybek, żeby tylko zrobić wrażenie na potencjalnej ukochanej. Gaspode nie mógłby osiągnąć tego efektu, ponieważ był za niski względem kolan, a zresztą gdyby nawet próbował, wywołałby jedynie zdegustowane okrzyki.

Siedział więc pod stołem z początku zakłopotany i pełen niesmaku, a później pijany, zakłopotany i pełen niesmaku, gdyż Laddie — jeśli chodziło o dzielenie się piwem — był wcieleniem wielkoduszności.

Teraz, kiedy wyrzucili ich już z baru, Gaspode uznał, że przyszła pora na wykład prawdziwej psiowości.

— Nie wolno tak się nanizać… polizać… poniżać wofec ludzi — oświadczył. — W ten sposóf kompletujesz… kompromitujesz wszystkich. Nigdy nie zrzucimy kajdan zależności od ludzi, jeśli takie psy jak ty tylko fiegają i fez przerwy się cieszą na widok człowieka. Muszę zaznaczyć, że poczułem się osofiście narażony… porażony… urażony, kiedy rofiłeś ten numer z leżeniem na grzfiecie i udawaniem trupa.

Hau.

— Jesteś psem łańcuchowym ludzkiego imperializmu — dodał oskarżycielskim tonem Gaspode.

Laddie zakrył łapami nos.

Gaspode spróbował wstać, potknął się o własne nogi i usiadł ciężko. Po chwili dwie wielkie łzy spłynęły mu po pysku.

— No tak… — powiedział. — Ja nigdy nie miałem takiej szansy, ot co. — Zdołał jakoś stanąć na wszystkich czterech łapach. — Pomyśl, jaki start miałem w życiu, Ciśnięty do rzeki w worku… W zwyczajnym worku. Śliczny mały szczeniaczek otwiera oczęta, spogląda w zachwycie na świat i w ogóle, i nagle trafia do worka. — Łzy kapały mu z nosa. — Przez dwa tygodnie myślałem, że cegła jest moją mamusią.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Ruchome obrazki»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Ruchome obrazki» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Ruchome obrazki»

Обсуждение, отзывы о книге «Ruchome obrazki» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x