Terry Pratchett - Ruchome obrazki

Здесь есть возможность читать онлайн «Terry Pratchett - Ruchome obrazki» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Warszawa, Год выпуска: 2000, ISBN: 2000, Издательство: Prószyński i S-ka, Жанр: Фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Ruchome obrazki: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Ruchome obrazki»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Ukryte we wnętrzu kamer chochliki błyskawicznie malują kolejne klatki na celuloidowej taśmie. Świat Dysku odkrywa magię Srebrnego Ekranu! Nie wystarczy jednak usiąść w kinowym fotelu i z przejęciem śledzić losy bohaterów Porwanego wiatrem, najdziwniejszego filmu o Wojnie Domowej, jaki kiedykolwiek powstał. Przede wszystkim trzeba wyjaśnić, jaką tajemnicę skrywa wzgórze Świętego Gaju (czyli Holy Woodu), nie przejmując się tym, że Gaspode, Cudowny Pies, ma wielką ochotę na to, by uratować świat…

Ruchome obrazki — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Ruchome obrazki», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

— Fył strasznie sławny.

— Był psem?

— Tak. Wiele lat temu. Żył kiedyś w Ankh-Morpork taki gość, który kopnął w kalendarz, a należał do jednej z tych starych religii, gdzie człowieka po śmierci zakopują w ziemi. Więc go zakopali, a jego pies…

— …imieniem Gaspode…

— Tak, więc ten pies fył jego jedynym towarzyszem, a kiedy już go pochowali, położył się na jego grofie i wył, i wył. Parę tygodni. Warczał, jeśli ktoś chciał podejść za flisko. A potem zdechł. Victor znieruchomiał z patykiem w ręku.

— To bardzo smutne — stwierdził.

Rzucił. Laddie pomknął pod patykiem i zniknął w kępie karłowatych drzew na zboczu.

— Owszem. Wszyscy powtarzają, że dowodzi to niewinnej i dozgonnej miłości psa do pana — stwierdził Gaspode, wypluwając słowa, jakby to był popiół.

— Ale ty w to nie wierzysz?

— Właściwie nie. Uważam, że każdy pies fy tam został i wył, gdyfy mu upuścili na ogon płytę nagrofną. Usłyszeli wściekłe ujadanie.

— Nie przejmuj się. Laddie znalazł pewnie jakieś groźne kamienie alfo coś w tym rodzaju — powiedział Gaspode. Znalazł Ginger.

* * *

Bibliotekarz przemaszerował przez labirynt Biblioteki Niewidocznego Uniwersytetu i zszedł po schodach do półek najwyższego zagrożenia.

Prawie wszystkie tomy w Bibliotece były — jako magiczne — uważane za bardziej niebezpieczne od zwykłych książek. Większość przykuto do półek łańcuchami, żeby nie trzepotały dookoła.

Ale na niższych poziomach…

Na niższych poziomach trzymano książki dzikie, książki, których zachowanie albo zawartość wymagały dla nich całej półki, nawet całego pokoju. Książki kanibale, które — zostawione obok swych słabszych kuzynów — na drugi dzień stałyby pośród dymiących popiołów, grubsze i bardziej zadowolone z siebie. Książki, których sam spis treści potrafił zmienić nieprzygotowany umysł w szary twaróg. Książki, które nie były po prostu książkami o magii, ale książkami magicznymi.

O magii krąży wiele fałszywych poglądów. Ludzie opowiadają o mistycznych harmoniach, kosmicznej równowadze i jednorożcach, które jednak wobec prawdziwej magii są tym, czym drewniana kukiełka wobec Royal Shakespeare Company.

Prawdziwa magia to dłoń na pile elektrycznej, to iskra rzucona w baryłkę z prochem, tunel podprzestrzenny łączący z sercem gwiazdy, ognisty miecz, który płonie cały, łącznie z rękojeścią. Lepiej żonglować pochodniami w smolnym dole niż zadawać się z prawdziwą magią. Lepiej położyć się na drodze tysiąca słoni.

Przynajmniej tak twierdzą magowie i dlatego właśnie żądają tak druzgocąco wysokich opłat za zajmowanie się czymś podobnym.

Ale tutaj, na dole, w mrocznych tunelach nie można się było schować za amuletami, gwiaździstymi szatami i szpiczastymi kapeluszami. Tutaj człowiek albo miał w sobie to coś, albo nie. A jeśli nie miał, mógł dostać — zwykle za swoje.

Bibliotekarz słyszał dziwne odgłosy dobiegające zza okratowanych drzwi, które mijał po drodze. Raz czy dwa coś rzuciło się na te drzwi, aż zagrzechotały.

Słyszał hałasy…

Zatrzymał się przed łukowo sklepionym przejściem, zamkniętym drzwiami nie z drewna, ale z kamienia, i tak wyważonymi, że można je było bez trudu otworzyć z zewnątrz, ale wytrzymałyby ogromny nawet nacisk od środka. Zastanowił się chwilę, po czym sięgnął do niewielkiej niszy, wyjął maskę z żelaza i okopconego szkła, którą zaraz włożył, oraz parę skórzanych rękawic wzmocnionych stalową siatką. Była tam również żagiew z nasączonych olejem szmat — zapalił ją od piecyka w korytarzu.

W głębi niszy znalazł mosiężny klucz.

Odetchnął głęboko.

Wszystkie Księgi Mocy przejawiały własną, specyficzną naturę. Octavo było surowe i władcze. Grimoire Skuterów lubił płatać zabójcze psikusy. Radości Seksu Tantrycznego trzeba było trzymać w lodowatej wodzie. Bibliotekarz znał je wszystkie i umiał z nimi postępować.

Ta była inna. Ludzie widywali zwykle dziesiąte czy dwunaste kopie, tak się mające do oryginału, jak rysunek wybuchu do… no, do wybuchu. Ta księga promieniowała czystym, grafitowoszarym złem swej tematyki.

Tytuł dzieła wykuto nad łukiem przejścia, na wypadek gdyby ludzie i małpy zapomnieli.

NECROTELICOMNICON.

Orangutan wsunął klucz do zamka i zmówił gorącą modlitwę do bogów.

— Uuk — powiedział żarliwie. — Uuk.

Drzwi stanęły otworem.

W ciemności usłyszał cichy brzęk łańcucha.

* * *

— Oddycha — oznajmił Victor.

Laddie skakał wokół nich i ujadał wściekle.

— Może powinieneś rozpiąć jej suknię alfo co — zaproponował Gaspode. — Tak tylko pomyślałem — dodał. — Nie musisz tak na mnie patrzeć. Jestem psem, co mogę wiedzieć?

— Chyba nic jej nie dolega, ale… Spójrz na jej ręce. Do licha, co ona tu robiła?

— Prófowała otworzyć te wrota — odparł Gaspode.

— Jakie wrota?

— Te tutaj.

Fragment zbocza osunął się i teraz z piasku wystawały wielkie kamienne bloki. Połamane starożytne kolumny sterczały jak fluorowane zęby.

Między dwoma filarami otwierało się łukowo sklepione przejście, trzy razy wyższe niż Victor i zamknięte bladoszarymi wrotami z kamienia lub z drewna, które po latach stwardniało na kamień. Jedno skrzydło było nieco uchylone, ale nie mogło się otworzyć z powodu nawianego piasku. W tym piasku ktoś gorączkowo wyrył głębokie bruzdy — to Ginger próbowała odgarnąć go gołymi rękami.

— Bez sensu tak się męczyć w upale — stwierdził ogólnikowo Victor. Spojrzał na drzwi, potem na błękitne morze i na Gaspode.

Laddie rozkopywał piasek i podniecony ujadał na szczelinę we wrotach.

— Dlaczego on się tak zachowuje? — zapytał Victor, nagle przejęty dreszczem. — Sierść mu stanęła dęba. Nie wydaje ci się, że ogarnęło go to tajemnicze zwierzęce przeczucie zła?

— Myślę, że jest głupi jak poduszka — odparł Gaspode. — Zamknij się, Laddie!

Zabrzmiał głośny skowyt. Laddie odskoczył od wrót, stracił równowagę na sypkim piasku i potoczył się po zboczu. Kiedy tylko poderwał się na nogi, znowu zaczął szczekać — ale tym razem nie było to zwykłe szczekanie głupiego psa, ale prawdziwy jazgot typu „kot na drzewie”.

Victor pochylił się i dotknął wrót. Były zimne, mimo wiecznego upału Świętego Gaju; wyczuwał leciutką sugestię wibracji.

Przesunął palcami po powierzchni. Była nierówna, jakby rzeźbiona, ale lata całkiem zatarły wizerunek.

— Takie wrota… — odezwał się za nim Gaspode. — Takie wrota, jeśli chcesz poznać moje zdanie, takie wrota, takie wrota… — Nabrał tchu. — Wróżą.

— Hm. A co wróżą?

— Nie muszą wróżyć niczego konkretnego. Możesz mi wierzyć, wystarczy sam fakt wróżenia.

— Musiały być ważne. Wyglądają trochę jak w świątyni — zauważył Victor. — Dlaczego próbowała je otworzyć?

— Osuwa się kawałek zfocza i odsłania tajemnicze wejście. — Gaspode pokręcił głową. — To fardzo wróżenie. Chodźmy gdzieś daleko stąd i zastanówmy się poważnie. Zgoda?

Ginger jęknęła cicho. Victor przykucnął.

— Co powiedziała?

— Nie wiem.

— Brzmiało jak „Postawcie mnie z mamą”.

— To głupie. Pewnie słońce tak na nią podziałało, moim zdaniem — stwierdził mądrym tonem Gaspode.

— Może masz rację. Rzeczywiście jest rozgorączkowana. — Victor podniósł Ginger i zachwiał się lekko pod jej ciężarem. — Chodźmy — wysapał. — Pójdziemy do miasta. Niedługo zrobi się ciemno.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Ruchome obrazki»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Ruchome obrazki» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Ruchome obrazki»

Обсуждение, отзывы о книге «Ruchome obrazki» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x