Terry Pratchett - Ruchome obrazki

Здесь есть возможность читать онлайн «Terry Pratchett - Ruchome obrazki» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Warszawa, Год выпуска: 2000, ISBN: 2000, Издательство: Prószyński i S-ka, Жанр: Фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Ruchome obrazki: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Ruchome obrazki»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Ukryte we wnętrzu kamer chochliki błyskawicznie malują kolejne klatki na celuloidowej taśmie. Świat Dysku odkrywa magię Srebrnego Ekranu! Nie wystarczy jednak usiąść w kinowym fotelu i z przejęciem śledzić losy bohaterów Porwanego wiatrem, najdziwniejszego filmu o Wojnie Domowej, jaki kiedykolwiek powstał. Przede wszystkim trzeba wyjaśnić, jaką tajemnicę skrywa wzgórze Świętego Gaju (czyli Holy Woodu), nie przejmując się tym, że Gaspode, Cudowny Pies, ma wielką ochotę na to, by uratować świat…

Ruchome obrazki — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Ruchome obrazki», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Glos… mówiono, że kto pierwszy wprowadzi głos, będzie władał Świętym Gajem. Publiczność tłoczyła się na migawkach, ale publiczność jest kapryśna. Kolor okazał się łatwiejszy — to tylko kwestia wyhodowania demonów, które potrafiły odpowiednio szybko malować. Ale głos byłby prawdziwym przełomem.

Tymczasem próbowano innych sposobów. Krasnoludzie studio zrezygnowało z powszechnej praktyki wypisywania dialogów na planszach pomiędzy kolejnymi scenami i wynalazło napisy w dole ekranu. Sprawdzały się doskonale, pod warunkiem że aktorzy pamiętali, by nie wychodzić za daleko do przodu i nie przewracać liter.

Ale jeśli nawet brakowało głosu, to ekrany od brzegu do brzegu powinna wypełniać prawdziwa uczta dla oczu. Stukanie młotków zawsze było dźwiękowym tłem Świętego Gaju, a teraz stało się dwa razy głośniejsze…

W Świętym Gaju wznoszono miasta z całego świata.

Zaczęli Unitarni Alchemicy, budując drewniano-płócienną kopię Wielkiej Piramidy Tsortu w skali jeden do dziesięciu. I wkrótce na placach wytwórni zaczęły rosnąć całe ulice Ankh-Morpork, pałace z Pseudopolis, zamki z krain osiowych. W niektórych przypadkach pałace były namalowane na tylnych powierzchniach ulic, tak że książąt od chłopów dzieliła tylko grubość farby i płótna.

Victor do końca dnia pracował przy jednoszpulowcu. Ginger prawie się do niego nie odzywała, nawet po obowiązkowym pocałunku, kiedy ocalił ją przed tym, czym miał być Morry. Jeśli Święty Gaj wywierał na nich czarodziejski wpływ, dzisiaj z tego zrezygnował. Victor ucieszył się, kiedy wreszcie skończyli.

Potem przyglądał się, jak treser ćwiczy z Laddie, Cudownym Psem.

Kiedy patrzył, jak pełne gracji zwierzę niczym strzała przelatuje nad przeszkodami i chwyta tresera za dobrze owiniętą poduszkami rękę, nie miał wątpliwości, że pies ten został właściwie przez samą Naturę stworzony do ruchomych obrazków. Nawet szczekał fotogenicznie.

— A wiesz, co on mówi? — odezwał się niechętny głos obok jego nogi. Był to Gaspode, obraz krzywonogiej żałości.

— Nie. Co? — spytał Victor.

— Ja Laddie. Ja dofry piesek. Dofry Laddie” — przetłumaczył Gaspode. — Rzygać się chce od tego, prawda?

— Niby tak, ale potrafiłbyś przeskoczyć nad sześciostopowym płotem?

— Inteligencja, nieprawdaż… Ja zawsze ofchodzę przeszkody fokiem. Co oni teraz rofią?

— Chyba dają mu obiad.

— To coś nazywają ofiadem?

Gaspode podszedł i zajrzał do psiej miski. Laddie zerknął na niego z ukosa. Gaspode szczeknął cicho. Laddie zaskomlał. Gaspode szczeknął znowu.

Nastąpiła dłuższa wymiana ujadań.

Potem Gaspode wrócił i usiadł obok Victora.

— Patrz uważnie — powiedział.

Laddie chwycił miskę w zęby i odwrócił ją dnem do góry.

— Ofrzydliwe paskudztwo — stwierdził Gaspode. — Same żyły i flaki. Psu fym tego nie dał, a przecież sam nim jestem.

— Namówiłeś go, żeby wyrzucił swój obiad? — upewnił się wstrząśnięty Victor.

— Posłuszny chłopak, muszę przyznać — odparł z satysfakcją Gaspode.

— To bardzo brzydko…

— Ależ nie. Udzieliłem mu też pewnej rady. Laddie szczeknął rozkazująco do otaczających go ludzi. Victor słyszał, jak rozmawiają między sobą.

— Pies nie je obiadu — dobiegł głos Detrytusa. — Pies będzie głodny.

— Nie bądź głupi. Pan Dibbler mówi, że jest więcej wart od nas wszystkich.

— Może nie do tego jest przyzwyczajony. Wiecie, taki elegancki pies i w ogóle. To żarcie wygląda dość obrzydliwie.

— To jest psie żarcie! Coś takiego jedzą psy!

— Tak, ale czy to żarcie dla cudownych psów? Czym się żywią cudowne psy?

— Pan Dibbler nakarmi go tobą, jeśli będą z nim jakieś kłopoty.

— Dobrze już, dobrze. Detrytus, skocz do Borgle’a. Zobacz, co tam mają. Ale nie to, co dają zwykłym klientom.

— Właśnie to dają zwykłym klientom.

— O to mi chodziło.

Po pięciu minutach Detrytus wrócił, niosąc ogromny surowy stek. Wrzucił go do miski. Treserzy spojrzeli na Laddiego wyczekująco.

Laddie zerknął dyskretnie na Gaspode, który prawie niedostrzegalnie skinął głową.

Wielki pies przytrzymał stek łapą, chwycił w zęby i oderwał spory kawałek. Potem przekroczył ogrodzenie i z szacunkiem złożył mięso przed Gaspode, który ocenił je wyrachowanym spojrzeniem.

— Sam nie wiem — mruknął w końcu. — Powiedz, Victor, czy to jest dziesięć procent?

— Negocjowałeś jego obiad?!

— Moim zdaniem dziesięć procent to uczciwe honorarium — wymamrotał Gaspode z pyskiem pełnym mięsa. — Fardzo skromne w tych okolicznościach.

— Wiesz, naprawdę chytry z ciebie sukinsyn — stwierdził Victor.

— I jestem z tego dumny — zapewnił niewyraźnie pies. Przełknął resztkę jedzenia. — Co fędziemy teraz rofić?

— Powinienem wcześnie iść spać. Jutro z samego rana ruszamy do Ankh.

— Nie posunąłeś się dalej z tą książką?

— Nie.

— To daj, ofejrzę ją.

— Umiesz czytać?

— Nie wiem, nigdy nie prófowałem.

Victor rozejrzał się. Nikt nie zwracał na nich uwagi. Jak zwykle — kiedy korby przestawały się kręcić, nikt nie przejmował się aktorami. Całkiem jakby chwilowo stawali się niewidzialni.

Usiadł na stosie desek, otworzył książkę na przypadkowej stronie, blisko początku, i przytrzymał przed pyskiem Gaspode.

— Jest tu mnóstwo różnych znaczków — oświadczył po chwili pies.

Victor westchnął.

— To pismo — wyjaśnił. Gaspode przyjrzał się jeszcze raz.

— Co? Te wszystkie ofrazki?

— Wczesne pismo tak właśnie wyglądało. Ludzie rysowali małe obrazki, żeby przedstawić różne idee.

— Czyli… jeśli jest dużo jakiegoś ofrazka, to przedstawia jakąś ważną ideę?

— Co? Tak, chyba tak.

— Na przykład martwy człowiek. Victor stracił wątek.

— Martwy człowiek na plaży?

— Nie. Martwy człowiek na papierze. Zofacz, wszędzie tu jest martwy człowiek.

Victor spojrzał na niego ze zdziwieniem, po czym odwrócił książkę i obejrzał pismo.

— Gdzie? Nie widzę tu żadnych martwych ludzi. Gaspode parsknął.

— Popatrz uważnie. Na całej stronie — powiedział. — Wygląda jak te grofy, co sieje spotyka w starych świątyniach i różnych takich. Nie wiesz? Kiedy rofią posąg sztywniaka, jak leży na płycie ze skrzyżowanymi rękami i trzyma miecz. Martwy władca…

— Na bogów! Masz rację! Rzeczywiście wygląda jak, no… martwy…

— I pewnie całe to pismo opowiada, jakim świetnym facetem fył za życia — stwierdził z powagą Gaspode. — Wiesz, Pogromca Tysięcy i takie różne. Na pewno zostawił kapłanom dużo pieniędzy, żefy się modlili, palili świece, zafijali kozły ofiarne i wszystko co trzefa. Dużo jest takich, co to przez całe życie piją, gwałcą i rofią co chcą, a kiedy Mroczny Żniwiarz zacznie ostrzyć kosę, nagle stają się pofożni i płacą kapłanom za szyfkie pranie i czyszczenie duszy, i w ogóle za powtarzanie fogom, jakimi to fyli przyzwoitymi ludźmi.

— Gaspode… — odezwał się Victor z kamiennym spokojem.

— Słucham?

— Byłeś psem cyrkowym. Skąd wiesz o takich sprawach?

— Fo nie fyłem tylko ładną fuzią.

— Nawet nie masz ładnej buzi, Gaspode. Pies wzruszył ramionami.

— Zawsze miałem oczy i uszy — odpowiedział. — Zdziwiłfyś się, co można zofaczyć i usłyszeć, kiedy się jest psem. Oczywiście, wtedy nie wiedziałem, co to wszystko znaczy. Teraz wiem.

Victor znowu obejrzał zapisaną stronicę. Rzeczywiście, powtarzał się na niej pewien kształt, który — oglądany spod zmrużonych powiek — był bardzo podobny do posągu rycerza z dłońmi opartymi na mieczu.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Ruchome obrazki»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Ruchome obrazki» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Ruchome obrazki»

Обсуждение, отзывы о книге «Ruchome obrazki» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x