Terry Pratchett - Ruchome obrazki

Здесь есть возможность читать онлайн «Terry Pratchett - Ruchome obrazki» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Warszawa, Год выпуска: 2000, ISBN: 2000, Издательство: Prószyński i S-ka, Жанр: Фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Ruchome obrazki: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Ruchome obrazki»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Ukryte we wnętrzu kamer chochliki błyskawicznie malują kolejne klatki na celuloidowej taśmie. Świat Dysku odkrywa magię Srebrnego Ekranu! Nie wystarczy jednak usiąść w kinowym fotelu i z przejęciem śledzić losy bohaterów Porwanego wiatrem, najdziwniejszego filmu o Wojnie Domowej, jaki kiedykolwiek powstał. Przede wszystkim trzeba wyjaśnić, jaką tajemnicę skrywa wzgórze Świętego Gaju (czyli Holy Woodu), nie przejmując się tym, że Gaspode, Cudowny Pies, ma wielką ochotę na to, by uratować świat…

Ruchome obrazki — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Ruchome obrazki», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Hau — odpowiedział Laddie ze współczuciem i całkowitym brakiem zrozumienia.

— Takie już moje szczęście, że wrzucili mnie do Ankh — mówił dalej Gaspode. — W każdej innej rzece fym utonął i poszedł do psiego niefa. Słyszałem, że kiedy zdychasz, przychodzi do ciebie taki wielki, czarny, widmowy pies i mówi: Nadszedł twój czas. Choć… Chodź.

Gaspode zapatrzył się na nic szczególnego.

— W Ankh nie można utonąć — stwierdził po namyśle. — Twarda rzeka z tej Ankh.

Hau.

— Nawet psu fym tego nie życzył. Metaforycznie.

Hau.

Gaspode spojrzał w bystre, czujne i nieodmiennie głupie oczy Laddiego.

— Nie zrozumiałeś ani słowa z tego, co ci mówiłem, co? — mruknął.

Hau — odpowiedział Laddie i zaczął służyć.

— Szczęściarz — westchnął Gaspode.

Przy wylocie zaułka dostrzegł jakiś ruch. Usłyszał ludzki głos.

— Tam jest! Tutaj, Laddie, do nogi! Słowa wręcz ociekały ulgą.

— To Człowiek — warknął Gaspode. — Nie musisz iść.

Dobry Laddie! Laddie dobry! — zaszczekał Laddie i posłusznie, choć trochę chwiejnie potruchtał na spotkanie ludzi.

— Wszędzie cię szukaliśmy — mruknął jeden z treserów i podniósł kij.

— Nie bij go — powstrzymał go drugi. — Wszystko popsujesz. Spojrzał w głąb zaułka i napotkał biegnący w przeciwną stronę wzrok Gaspode.

— To ten worek pcheł, który stale się kręci w pobliżu — stwierdził. — Dreszczy dostaję na jego widok.

— Rzuć w niego czymś — poradził pierwszy.

Treser schylił się po kamień, ale kiedy się wyprostował, zaułek był pusty. Pijany czy trzeźwy, w pewnych sytuacjach Gaspode reagował błyskawicznie.

— Widziałeś? — burknął treser, badając wzrokiem cienie. — Jakby czytał w myślach.

— To zwykły kundel — uspokoił go towarzysz. — Nie przejmuj się. Weźmy tego na smycz i wracajmy, zanim pan Dibbler coś odkryje.

Laddie posłusznie szedł za nimi aż do Wieku Nietoperza i pozwolił przypiąć się łańcuchem do budy. Może mu się to nie spodobało, ale trudno mieć pewność wśród tego labiryntu obowiązków, odruchów i niejasnych emocjonalnych cieni, które tworzyły coś, co z braku lepszego określenia można nazwać jego umysłem.

Na próbę raz czy dwa szarpnął łańcuch, po czym położył się i czekał na rozwój wydarzeń.

Po chwili z drugiej strony ogrodzenia odezwał się cichy, chrapliwy głos:

— Mógłfym posłać ci kość z ukrytym w środku pilnikiem, ale pewnie fyś go zjadł.

Laddie podniósł głowę.

Dobry Laddie! Dobry Gaspode!

— Cicho! Cicho! Powinni przynajmniej pozwolić ci porozmawiać z adwokatem. Przykuwanie kogoś łańcuchem stanowi złamanie przyrodzonych praw psa.

Hau!

— Zresztą odpłaciłem im. Poszedłem za tym okropnym do jego domu i ofsiusiałem mu całe drzwi.

Hau !

Gaspode westchnął i odszedł. Czasami w głębi serca rozważał, czy nie byłoby przyjemniej do kogoś należeć. Nie być czyjąś własnością, nie być uwiązanym przez kogoś na łańcuchu, ale naprawdę należeć, cieszyć się na jego widok, przynosić mu w zębach kapcie, tęsknić, kiedy umrze i tak dalej.

Laddie naprawdę lubił takie rzeczy, jeśli można to nazwać lubieniem, skoro miał te uczucia wbudowane w same kości. Gaspode myślał ponuro, czy nie tym jest prawdziwa psiowość… Zawarczał głucho. Nie, nie tym, jeśli on ma w tej sprawie coś do powiedzenia. Prawdziwa psiowość to nie żadne kapcie, spacery i tęsknoty za ludźmi; tego Gaspode był pewien. Psiowość to być twardym, niezależnym i sprytnym.

Tak.

Gaspode słyszał, że wszystkie psy mogą się ze sobą krzyżować; wszystkie — aż do oryginalnych wilków. To oznacza, że gdzieś w głębi każdy pies jest wilkiem. Można wilka przemienić w psa, ale nie można psa przemienić w wilka. Kiedy łapy bolą coraz bardziej, pchły dokuczają nieznośnie, a ruchy są ociężałe, taka myśl daje pocieszenie.

Pomyślał, jak by tu skrzyżować się z wilkiem i co by go czekało, gdyby przestał.

To zresztą nieważne. Liczy się to, że prawdziwe psy nie biegają w kółko i nie wariują ze szczęścia tylko dlatego, że człowiek coś do nich powie.

Tak.

Warknął na stos śmieci, jakby wyzywał go, by spróbował się nie zgodzić.

Fragment stosu poruszył się nagle i na Gaspode spojrzała kocia mordka z martwą rybą. Pies miał właśnie zaszczekać, choć bez entuzjazmu, tak tylko dla zachowania tradycji, kiedy kot wypluł rybę.

— Cześć, Gaszpode — powiedział. Gaspode uspokoił się.

— Och… cześć, kocie. Nie chciałem cię urazić. Nie wiedziałem, że to ty.

— Nie znoszę ryb — oświadczył kot. — Ale przynajmniej nie gadają. Poruszył się kolejny fragment stosu śmieci i z ciemności wynurzyła się mysz Pip.

— Co tu roficie? — zdziwił się Gaspode. — Mówiliście przecież, że na wzgórzu jest fezpieczniej.

— Już nie — wyjaśnił kot. — Robi się za bardzo nieszamowicie. Gaspode zmarszczył brwi.

— Jesteś kotem — zauważył z dezaprobatą. — Powinieneś fyć przyzwyczajony do niesamowitości.

— Tak, ale to nie obejmuje złotych iszkierek sztrzelajączych z futra ani ziemi, która czały czasz się trzęsie. Ani dziwnych głoszów, czo to myślisz, że pewnie gadają w twojej głowie. Tam się robi sztrasznie.

— Dlatego wszyscy zeszliśmy — dokończył Pip. — Tuptuś i kaczor chowają się na wydmach…

Drugi kot zeskoczył z płotu tuż obok nich. Był duży, żółty i nie pobłogosławiony inteligencją Holy Woodu. Wytrzeszczył oczy, widząc mysz stojącą spokojnie obok kota.

Pip szturchnął kota w łapę.

— Pozbądź się go — powiedział. Kot spojrzał groźnie na przybysza.

— Szpadaj — rzucił. — No, już cię nie ma. Bogowie, to poniżającze…

— Nie tylko dla ciefie — mruknął Gaspode, kiedy drugi kot odszedł, kręcąc ze zdziwienia głową. — Gdyfy jakieś psy w tym mieście zofaczyły, że gawędzę sofie z kotem, moja opinia ległafy w gruzach.

— Pomyśleliśmy — tłumaczył kot, od czasu do czasu zerkając nerwowo na Pipa — że może trzeba jednak usztąpić i zobaczyć… zobaczyć… zobaczyć…

— On próbuje powiedzieć, że może znajdzie się dla nas zajęcie w ruchomych obrazkach — dokończył Pip. — Co o tym myślisz?

— Jako zespół? — upewnił się Gaspode. Przytaknęli.

— Nie ma szans — stwierdził. — Kto zechce płacić dofre pieniądze za oglądanie, jak kot i mysz się gonią? Ich nawet psy interesują tylko wtedy, kiedy przez cały czas podlizują się ludziom; na pewno nie zechcą patrzeć, jak kot goni mysz. Możecie mi wierzyć. Znam się na ruchomych ofrazkach.

— W takim razie najwyższa pora, żeby ci twoi ludzie wymyślili, o czo tu chodzi, i żebyśmy mogli w kończu wrócić do domu — warknął gniewnie kot. — Ten chłopak nicz nie robi.

— Jest bezużyteczny — dodał mysz.

— Jest zakochany — wyjaśnił Gaspode. — To trudna sprawa.

— Tak… Wiem, jak to jeszt — wyznał kot ze współczuciem. — Ludzie rzuczają w ciebie butami i różnymi rzeczami.

— Butami? — zdziwiła się mysz.

— We mnie zawsze rzuczali, kiedy byłem zakochany.

— U ludzi jest inaczej — powiedział niezbyt pewnym tonem Gaspode. — Nie rzucają w ciefie futami ani nie leją wody. Chodzi raczej o kwiaty, kłótnie i różne takie.

Zwierzęta spojrzały po sobie ponuro.

— Przyglądałem się im — oświadczył Pip. — Ona uważa go za idiotę.

— Tak właśnie z nimi jest — dodał Gaspode. — Nazywają to romansem.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Ruchome obrazki»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Ruchome obrazki» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Ruchome obrazki»

Обсуждение, отзывы о книге «Ruchome obrazki» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x