Terry Pratchett - Ruchome obrazki

Здесь есть возможность читать онлайн «Terry Pratchett - Ruchome obrazki» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Warszawa, Год выпуска: 2000, ISBN: 2000, Издательство: Prószyński i S-ka, Жанр: Фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Ruchome obrazki: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Ruchome obrazki»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Ukryte we wnętrzu kamer chochliki błyskawicznie malują kolejne klatki na celuloidowej taśmie. Świat Dysku odkrywa magię Srebrnego Ekranu! Nie wystarczy jednak usiąść w kinowym fotelu i z przejęciem śledzić losy bohaterów Porwanego wiatrem, najdziwniejszego filmu o Wojnie Domowej, jaki kiedykolwiek powstał. Przede wszystkim trzeba wyjaśnić, jaką tajemnicę skrywa wzgórze Świętego Gaju (czyli Holy Woodu), nie przejmując się tym, że Gaspode, Cudowny Pies, ma wielką ochotę na to, by uratować świat…

Ruchome obrazki — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Ruchome obrazki», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Ginger szła dość szybko. Gaspode wywiesił język, próbując dotrzymać jej kroku. Głowa go bolała.

Zaryzykował kilka spojrzeń na boki, by sprawdzić, czy nie widzą go inne psy. Gdyfy tak, pomyślał, zawsze mogę udawać, że ją gonię.

Zresztą to właśnie robił. Kłopot w tym, że nigdy nie był zbyt sprawny, nawet w najlepszych czasach, i coraz trudniej mu było nadążyć. Powinna mieć odrobinę przyzwoitości i zwolnić trochę.

Ginger zaczęła się wspinać na zbocze.

Gaspode pomyślał, czyby głośno nie zaszczekać. Gdyby potem ktoś się zainteresował, zawsze mógłby tłumaczyć, że chciał ją przestraszyć. Ale powietrza w płucach pozostało mu najwyżej na groźne rzężenie.

Ginger pokonała grzbiet i zniknęła w zagłębieniu między drzewami.

Gaspode powlókł się za nią, wyprostował się, otworzył pysk, żeby zaskomleć ostrzegawczo, i niemal połknął własny język.

Wrota otworzyły się na kilka cali. Na jego oczach z niewielkiej wydmy spłynęła strużka piasku.

I słyszał głosy. Miał uczucie, że nie wymawiają słów, ale kości słów, znaczenia bez żadnej osłony. Brzęczały wokół jego spłaszczonej głowy niczym żebrzące moskity, proszące, kuszące i…

…był najsławniejszym psem na świecie. Sierść wygładziła mu się, wytarte miejsca wypuściły lśniące włosy, futro porosło zwinną nagle postać i przestało wchodzić w zęby. Przed nim pojawiały się półmiski, pełne nie wielobarwnych i tajemniczych organów, jakie zwykle mu dawano do jedzenia, ale ciemnoczerwonych steków. Była też słodka woda, nie, to piwo w misce z wypisanym jego imieniem. Kuszące zapachy w powietrzu sugerowały, że kilka psich dam chętnie się z nim zapozna, kiedy już zje i wypije do syta. Tysiące ludzi uważało, że jest wspaniały. Miał obrożę ze swoim imieniem i…

Nie, to się nie zgadza. Nie obrożę. Jeśli nie wyznaczy się granicy przy obrożach, następnym razem to będzie piszcząca gumowa zabawka.

Wizja rozwiała się w chaosie i teraz…

…stado pędziło między ciemnymi, zasypanymi śniegiem drzewami, pędziło za nim, rozdziawiając czerwone paszcze. Długie łapy pożerały dystans. Uciekający saniami ludzie nie mieli żadnych szans; jeden wypadł, kiedy płoza podskoczyła na gałęzi, i leżał teraz na drodze; wrzeszczał, kiedy dopadł go Gaspode i wilki…

Nie, tutaj też coś jest nie tak, myślał ogłupiały. Przecież naprawdę nie je się ludzi. Owszem, ma się ich po uszy, to prawda, bogowie świadkami, ale żeby ich zjadać…

Zamęt instynktów groził spięciem w jego schizofrenicznym psim umyśle.

Głosy z niesmakiem zrezygnowały z ataku i skupiły się na Ginger, która próbowała metodycznie odgarniać jak najwięcej piasku.

Pchła ukąsiła mocno Gaspode. Pewnie śniła, że jest największą pchłą na świecie. Odruchowo podniósł łapę, żeby się podrapać… i zaklęcie opadło.

Zamrugał.

— Niech to demony… — jęknął.

Coś takiego dzieje się z ludźmi? Ciekawe, jakie sny zsyłają na nią…

Włosy stanęły mu dęba na grzbiecie.

Nie potrzebował żadnych tajemniczych zwierzęcych instynktów. Całkiem zwyczajne, ogólne instynkty zupełnie wystarczały, by go przerazić.

Za wrotami czaiło się coś potwornego. A ona próbowała to wypuścić.

Musiał ją obudzić.

Ugryzienie nie było najlepszym pomysłem. Zęby miał już nie takie jak kiedyś. Wątpił też, czy szczekanie odniesie lepszy skutek. Pozostała więc tylko jedna możliwość.

Piasek poruszał się dziwnie pod łapami — może śnił, że jest kamieniami? Karłowate drzewa wokół zagłębienia spowijały fantazje sekwoi. Nawet powietrze owiewające spłaszczoną głowę Gaspode płynęło leniwie, choć trudno zgadnąć, o czym może śnić powietrze.

Gaspode podbiegł do Ginger i przycisnął nos do jej łydki.

* * *

Wszechświat dopuszcza liczne sposoby straszliwego przebudzenia, na przykład ryk tłumu wyłamującego drzwi frontowe, wycie syren straży pożarnej czy nagła świadomość, że dziś jest właśnie poniedziałek, który jeszcze w piątek wieczorem wydawał się przyjemnie odległy. Wilgotny psi nos nie jest — ściśle rzecz ujmując — najgorszą możliwością; posiada jednak własną, niezwykłą straszność, którą koneserzy koszmarów oraz właściciele psów dobrze poznali i nauczyli się jej lękać. To jakby ktoś przycisnął człowiekowi do skóry kawałek zamrożonej i tającej powoli wątróbki.

* * *

Ginger zamrugała. Lśnienie w jej oczach przygasło. Spojrzała w dół i wyraz grozy na jej twarzy zmienił się w zdumienie, a potem, kiedy dostrzegła Gaspode, w zwykły, przyziemny strach.

— Dzień dofry — powiedział przymilnie Gaspode.

Cofnęła się, w obronnym geście wznosząc ręce. Piasek spływał jej między palcami. Zerknęła zdumiona na swe dłonie i znowu spojrzała na Gaspode.

— Bogowie, to potworne — szepnęła. — Co się dzieje? Skąd się tu wzięłam? — Zasłoniła dłonią usta. — O nie! — jęknęła. — Znowu…

Przyglądała mu się przez chwilę, obejrzała się na wrota, po czym odwróciła się, uniosła nocną koszulę i pobiegła do miasta spowitego w poranne mgły.

Gaspode pospieszył za nią; wyczuwał gniew w powietrzu i rozpaczliwie usiłował jak najbardziej oddalić się od wrót.

Jest tu coś paskudnego, myślał. Pewnie jakieś Stwory z mackami, które zdzierają twarz aż do kości. Przecież kiedy znajduje się tajemnicze wrota w starym wzgórzu, to chyba jasne, że to, co przez nie wylezie, nie ucieszy się na widok znalazcy. Złe Stwory, których nie powinien znać Człowiek, a pewien pies też woli nie wiedzieć. Dlaczego ona…

Narzekał przez całą drogę.

Za nim wrota przesunęły się o maleńki ułamek cala.

* * *

Święty Gaj przebudził się jeszcze przed Victorem i stuk młotków w wytwórni Wieku Nietoperza wznosił się pod samo niebo. Wozy z drewnem czekały w kolejce przed bramą. Victor przepychał się między zaaferowanymi malarzami i stolarzami. Wewnątrz robotnicy krzątali się wokół pogrążonych w dyskusji Silverfisha i G.S.P. Dibblera.

Victor dotarł do nich i usłyszał zdumiony głos Silverfisha.

— Całe miasto?

— Możesz opuścić te kawałki na obrzeżach — odparł Dibbler. — Ale chcę mieć całe centrum. Pałac, Uniwersytet, gildie… wszystko, co tworzy prawdziwe miasto. Rozumiesz? I musi być podobne.

Miał zaczerwienioną twarz. Za nim stał troll Detrytus i jedną ręką cierpliwie trzymał nad głową coś, co przypominało łóżko; wyglądał jak kelner z tacą. Dibbler przewiesił sobie przez ramię pościel. Dopiero teraz Victor zauważył, że nie tylko pościel, lecz całe łóżko pokryte jest pismem.

— Ale koszty… — protestował Silverfish.

— Jakoś zdobędziemy pieniądze — przerwał mu spokojnie Dibbler. Silverfish nie byłby chyba bardziej przerażony, gdyby Dibbler przyszedł do wytwórni w sukience. Próbował dyskutować.

— Jeśli tak się upierasz, Gardło…

— Tak jest!

— …możemy chyba jakoś to zorganizować. Spróbujemy rozłożyć koszt na kilka migawek, albo nawet wynajmować je później…

— O czym ty gadasz? — zirytował się Dibbler. — Budujemy przecież do Porwanego wiatrem!

— No tak, naturalnie — uspokajał go Silverfish. — Ale potem możemy…

— Potem? Nie będzie żadnego potem! Nie czytałeś scenariusza? Detrytus, pokaż mu scenariusz!

Detrytus posłusznie opuścił między nimi łóżko.

— To twoje łóżko, Gardło.

— Łóżko czy scenariusz, co za różnica. Popatrz… o, tutaj… Nad rzeźbieniem.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Ruchome obrazki»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Ruchome obrazki» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Ruchome obrazki»

Обсуждение, отзывы о книге «Ruchome obrazki» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x