Terry Pratchett - Muzyka duszy

Здесь есть возможность читать онлайн «Terry Pratchett - Muzyka duszy» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Warszawa, Год выпуска: 2002, ISBN: 2002, Издательство: Prószyński i S-ka, Жанр: Фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Muzyka duszy: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Muzyka duszy»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Inne dzieci dostawały w prezencie cymbałki. Susan musiała tylko prosić dziadka, żeby zdjął kamizelkę…
Tak. Ma Śmierć w rodzinie.
Trudno jest normalnie dorastać, kiedy dziadek jeździ na białym koniu i dzierży kosę — zwłaszcza gdy trzeba przejąć rodzinny interes, a jedyny pomocnik mówi tylko po szczurzemu.
A już szczególnie wtedy, kiedy ma się do czynienia z nową, uzależniającą muzyką, która pojawiła się w Świecie Dysku.
Jest bezprawna. I zmienia ludzi.
Nazywana jest „Muzyką z wykrokiem”.
Ma rytm i można przy niej tańczyć, ale…
Jest… żywa.
I nie chce ucichnąć.

Muzyka duszy — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Muzyka duszy», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

— Może nie jest zła, ale nie jest właściwa. Nie tutaj i nie teraz.

— Możliwe, ale radzę z nią sobie.

— Nie możesz sobie z nią poradzić. To ona radzi sobie z tobą.

— A w ogóle to kim ty jesteś, żeby się rządzić? Nie muszę przyjmować pouczeń od Wróżki Zębuszki!

— Słuchaj, przecież ona cię zabije! Jestem tego pewna!

— Więc powinienem przestać grać, tak? Susan zawahała się.

— Nie, właściwie nie. Bo wtedy…

— A niby czemu mam słuchać tajemniczych okultystycznych kobiet? Ty prawdopodobnie w ogóle nie istniejesz! I możesz sobie lecieć z powrotem do swojego zaczarowanego zamku! Jasne?

Susan na moment odjęło mowę. Pogodziła się już z nieodwracalną tępotą większej części ludzkości, zwłaszcza tej połowy, która chodzi twardo i goli się rankiem, ale poczuła się też urażona. Nikt jeszcze nigdy nie rozmawiał w ten sposób ze Śmiercią. A jeśli nawet, to krótko.

— No dobrze. — Wyciągnęła rękę i dotknęła jego ramienia. — Ale spotkamy się znowu i… i wtedy ci się to nie spodoba. Ponieważ, powiem ci szczerze, tak się składa, że jestem…

Jej twarz zmieniła się nagle. Miała wrażenie, że spada w przepaść, a jednocześnie stoi nieruchomo. Pokój przepłynął obok niej i zniknął w ciemności, wirując wokół przerażonej twarzy Buddy’ego.

Ciemność eksplodowała i pojawiło się światło.

Światło cieknących świec.

* * *

Buddy pomachał ręką w pustej przestrzeni, gdzie przed chwilą stała Susan.

— Jesteś tu jeszcze? Gdzie zniknęłaś? Kim jesteś?!

* * *

Klif rozejrzał się.

— Zdawało mi się, że żem coś słyszał — wymamrotał. — Zauważył żeś pewno, że niektóre instrumenty to nie były normal…

— Wiem — przerwał mu Buog. — Żałuję, że nie spróbowałem tego szczurzego fletu. Zgłodniałem trochę.

— Znaczy, to były mity…

— Tak.

— No to jak to się stało, że trafiły do sklepu z używanym sprzętem muzycznym?

— Nigdy nie zastawiłeś swoich kamieni?

— Pewno — odparł Klif. — Każdy to robi od czasu do czasu. Bywa, że nic innego ci nie zostaje, jeżeli chcesz zobaczyć następny posiłek.

— No i masz. Sam sobie odpowiedziałeś. To coś, co każdy pracujący muzyk w końcu zrobi, wcześniej czy później.

— Niby tak… ale to coś, co Buddy… wiesz, to miało wypisany numer jeden…

— Tak.

Buog przyjrzał się tabliczce z nazwą ulicy.

— Chytrych Rzemieślników — przeczytał. — Jesteśmy na miejscu. Patrz, połowa warsztatów jest ciągle otwarta, nawet o tej porze. — Poprawił worek na ramieniu. Coś wewnątrz trzasnęło. — Ty sprawdzisz tamtą stronę, a ja tę.

— Dobra. Ale wiesz, numer jeden… Nawet ta muszla miała numer pięćdziesiąt dwa. Czyja to była gitara?

— Nie wiem — odparł Buog, pukając do pierwszych drzwi. — Ale mam nadzieję, że właściciel nigdy po nią nie wróci.

* * *

— To był właśnie rytuał AshkEnte — tłumaczył Ridcully.

— Całkiem łatwy do wykonania. Trzeba tylko pamiętać, żeby użyć świeżego jajka.

Susan zamrugała.

Na podłodze ktoś wykreślił krąg. Za nim poruszały się dziwaczne, nieziemskie kształty — chociaż, kiedy dostosowała układ postrzegania, zdała sobie sprawę, że to całkiem zwyczajni studenci.

— Kim jesteście? — zapytała. — Co to za miejsce? W tej chwili pozwólcie mi odejść!

Przeszła do obwodu kręgu i odbiła się od niewidzialnej ściany.

Studenci przyglądali się jej jak ludzie, którzy wprawdzie słyszeli o gatunku „kobieta”, ale nie oczekiwali, że znajdą się tak blisko jednego z okazów.

— Żądam, żebyście mnie wypuścili! — Spojrzała gniewnie na Ridcully’ego. — Czy to nie pan jest tym magiem, którego widziałam wczoraj w nocy?

— To prawda — przyznał nadrektor. — A to jest rytuał AshkEnte. Przywołuje do kręgu Śmierć, a on… czy też ona, zależnie od sytuacji… nie może odejść, dopóki na to nie pozwolimy. Strasznie dużo o tym mówią w tej oto książce napisanej z takimi zabawnymi długimi esami. Tłumaczą różne przyzwania i zaklęcia, ale to właściwie tylko na pokaz. Jak już trafisz do środka, zostajesz tam. Muszę zauważyć, że twój poprzednik przyjmował to z większym wdziękiem.

Susan rozglądała się uważnie. Krąg wyczyniał jakieś sztuczki z jej pojęciem przestrzeni. Uznała, że to nieuczciwe.

— Mówcie więc, po co mnie wezwaliście.

— Tak już lepiej. Bardziej się trzyma scenariusza — pochwalił Ridcully. — Widzisz, mamy prawo zadawać ci pytania. A ty musisz na nie odpowiedzieć. Zgodnie z prawdą.

— Jakie pytania?

— Może usiądziesz? Napijesz się czegoś?

— Nie.

— Jak sobie życzysz. Ta nowa muzyka… Opowiedz nam o niej.

— Przywołaliście Śmierć, żeby zapytać o coś takiego?

— Nie jestem pewien, kogo przywołaliśmy — odparł Ridcully. — Czy ona jest żywa?

— Ja… Myślę, że tak.

— Czy żyje w jakimś konkretnym miejscu?

— Wydaje się, że mieszkała w jednym instrumencie, ale teraz chyba się rozprzestrzenia. Mogę już iść?

— Nie. Czy można ją zabić?

— Nie wiem.

— Czy powinna tu być?

— Co?

— Czy powinna tu być? — powtórzył cierpliwie Ridcully. — Czy to coś, co powinno się zdarzyć?

Susan nagle poczuła się ważna. Magowie byli podobno bardzo mądrzy — przecież samo to słowo pochodzi od starożytnego określenia mędrca [22] Z dawnego maigus, dosł. ktoś, kto w głębi jest bardzo sprytny. . Ale teraz ją musieli pytać o różne sprawy. Słuchali jej. Oczy błysnęły jej z dumy.

— Ja… Nie wydaje mi się. Pojawiła się tutaj wskutek jakiegoś wypadku. To nie jest dla niej właściwy świat.

Ridcully był wyraźnie zadowolony z siebie.

— Tak przypuszczałem. To niewłaściwe, powiedziałem. Ona zmusza ludzi, żeby starali się być tacy, jacy nie są. Jak możemy ją powstrzymać?

— Chyba nie możecie. Nie jest wrażliwa na magię.

— To fakt. Magia nie działa na muzykę. Żadną muzykę. Ale coś pewnie będzie w stanieją zatrzymać. Myślak, pokaż jej swoją skrzynkę.

— Eee… Już. Tu jest.

Uniósł wieko. Z wnętrza wypłynęła muzyka, trochę metaliczna, ale wciąż rozpoznawalna.

— Brzmi trochę jak pająk złapany w pudełko, prawda? — rzucił Ridcully.

— Nie można odtworzyć takiej muzyki na kawałku struny w skrzynce — stwierdziła Susan. — To wbrew naturze.

Myślak odetchnął z ulgą.

— To samo mówiłem — powiedział. — Ale ona i tak się odtwarza. Chce tego.

Susan wpatrywała się w skrzynkę. Uśmiech pojawił się na jej twarzy. Nie było w nim radości.

— Ona niepokoi ludzi — dodał Ridcully. — I jeszcze… Popatrz na to. — Wyjął spod szaty ł rozwinął rulon papieru. — Przyłapałem jakiegoś chłopaka, który usiłował to nakleić na naszej bramie. Co za bezczelność! Zabrałem mu to i kazałem uciekać w podskokach, co… — spojrzał z dumą na czubki swych palców — …okazało się wyjątkowo odpowiednią techniką. Piszą tu o jakimś festiwalu muzyki z wykrokiem. Skończy się to przedarciem tu potworów z innego wymiaru, wspomnicie moje słowa. Takie właśnie rzeczy często się zdarzają w tej okolicy.

— Przepraszam bardzo — wtrącił Wielki Wariat Adrian ciężkim od podejrzeń głosem. — Nie chciałbym sprawiać kłopotu, oczywiście, ale czy to jest Śmierć, czy nie? Widziałem obrazki i wcale nie był do niej podobny.

— Wykonaliśmy rytuał jak trzeba — odparł Ridcully. — I ona przybyła.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Muzyka duszy»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Muzyka duszy» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Muzyka duszy»

Обсуждение, отзывы о книге «Muzyka duszy» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x