Terry Pratchett - Zimistrz

Здесь есть возможность читать онлайн «Terry Pratchett - Zimistrz» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Warszawa, Год выпуска: 2007, ISBN: 2007, Издательство: Prószyński i S-ka, Жанр: Фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Zimistrz: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Zimistrz»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Tiffany zrobiła jeden niewłaściwy krok, popełniła jeden drobny błąd… A teraz duch zimy się w niej zakochał. Daje róże i góry lodowe, wyznaje uczucie lawinami i obsypuje płatkami śniegu. Trudno to znosić, kiedy ma się trzynaście lat, ale jest to również trochę no… miłe. „Łojzicku!” A tak, klan Nac Mac Feeglów jest na miejscu, by pomagać i się wtrącać. Ale jeśli Tiffany nie znajdzie rozwiązania, może już nigdy nie przyjdzie wiosna…

Zimistrz — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Zimistrz», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Miecz zatoczył łuk, ale Roland odbił go jednym szybkim ruchem, odstąpił na bok, zamachnął się własnym mieczem i przerąbał zbroję na połowy. Brzęk rozległ się w całym zamku.

Górna część uderzyła o ścianę. Dolna zakołysała się tylko, ale stała nadal.

Po kilku sekundach ponad krawędzią żelaznych spodni wyjrzały liczne małe głowy.

— Czy coś takiego powinno się zdarzyć? — spytał Roland. — Wszyscy są… eee… cali?

Szybkie odliczenie wykazało, że istotnie nie ma żadnych połówek Feeglów, choć jest sporo siniaków, a Tępak Wullie stracił swój spog. Jednak wielu Feeglów chodziło w kółko i klepało się dłońmi w uszy — ten brzęk był naprawdę bardzo głośny.

— Niezły atak — pochwalił Rob Rozbój. — Chyba nabieras wiedzenia o walce.

— Rzeczywiście, poszło mi lepiej — zgodził się Roland z dumną miną. — Próbujemy jeszcze?

— Nie! Znacy… nie. Tak se myślę, ze na dziś już wystarcy. Roland spojrzał na małe zakratowane okienko wysoko w murze.

— Dobrze, teraz pójdę do ojca — rzekł i jego radość przygasła. — Już po obiedzie… Jeśli nie odwiedzam go codziennie, zapomina, kim jestem.

Kiedy wyszedł, Feeglowie spojrzeli po sobie.

— Chłopocek ni ma teroz łatwego życia — uznał Rob Rozbój.

— Ale musis psyznać, że idzie mu lepiej — rzekł Billy Brodacz.

— Ano, ni je z niego taki borok, jak zem myślał, ale ten mieć je dla niego dużo za cienzki. I tseba mi tygodni nauki — oświadczył Duży Jan. — Momy te tygodnie, Rob?

Rob Rozbój wzruszył ramionami.

— Kto może widzieć? Ale będzie bohaterem, choćby nie wim co. Wielko ciut wiedźma juz niedługo spotka zimistsa. Nie może z tym walcyć. Je tak, jak mówiła wiedźma wiedźm: Nie mozes walcyć z łopowieściom tak starom. Znajdzie sposób. — Złożył dłonie przy ustach. — Dalej, chłopocki, wrocamy do kopca! Psyjdziemy tu wiecorem! Może nie da sie tak łod razu zrobić bohatera.

* * *

Młodszy brat Tiffany był dostatecznie duży, by chcieć uchodzić za jeszcze większego. To niebezpieczna ambicja na pracowitej fermie — są tam konie o wielkich kopytach, wodopoje dla owiec i sto jeden innych miejsc, gdzie mała osoba może pozostać niezauważona, dopóki nie będzie za późno. Ale najbardziej ze wszystkiego lubił wodę. Kiedy nie można było go znaleźć, zwykle siedział nad rzeką i łowił ryby. Kochał rzekę, co mogło dziwić, gdyż kiedyś wyskoczył z niej wielki zielony potwór i chciał go pożreć. Jednakże Tiffany trafiła potwora w paszczę wielką żelazną patelnią. Ponieważ Wentworth jadł wtedy cukierki, jego jedyny komentarz brzmiał „Tiffy walnęła rybę, aż bangnęło”. Mimo to wyrastał na utalentowanego wędkarza. Dzisiaj po południu także łowił. Odkrył, jak zgadywać, gdzie się przyczaiły potwory. Naprawdę duże szczupaki kryły się w głębokich czarnych dołach, snując swe powolne, głodne myśli, aż przynęta Wentwortha opadała im niemal wprost do paszczy.

Kiedy Tiffany poszła po niego, wracał już ścieżką do domu. Zataczał się, mokry i brudny, i dźwigał rybę, która wyglądała, jakby ważyła połowę tego co on.

— Załapałem takiego wielkiego! — krzyknął, gdy tylko ją zobaczył.

— Abe wymyślił, że wpłyną pod przewróconą wierzbę, wiesz? Mówił, że o tej porze roku będą łapać na wszystko. Widzisz, jaki wielki? Przewrócił mnie, ale go utrzymałem! Waży co najmniej trzydzieści funtów!

Jakieś dwadzieścia, pomyślała Tiffany, ale ryby zawsze są o wiele cięższe dla kogoś, kto je złowił.

— Brawo. Ale idźmy prędzej, nadchodzi mróz.

— Mogę go zjeść na kolację? Strasznie się męczyłem, żeby go podebrać! Co najmniej trzydzieści pięć funtów! — opowiadał Wentworth, uginając się pod ciężarem ryby.

Tiffany wiedziała, że nie warto mu proponować pomocy. To by była obraza.

— Nie, trzeba go oczyścić i namoczyć przez jeden dzień, a mama zrobiła dzisiaj potrawkę. Ale jutro ugotuję ci go w sosie imbirowym.

— I wystarczy dla wszystkich — dodał szczęśliwy Wentworth. — Bo waży co najmniej czterdzieści funtów!

Tej nocy, kiedy zdobycz zyskała należny podziw wszystkich i okazało się, że waży dwadzieścia trzy funty (z ręką Tiffany na wadze, żeby trochę pomóc), Tiffany w komórce oczyściła rybę. To takie ładne określenie na wyrwanie albo wycięcie wszystkiego, czego nie powinno się zjadać — a gdyby ona mogła decydować, oznaczałoby całą rybę. Niezbyt lubiła szczupaka, ale czarownica nie powinna kręcić nosem na darmową żywność, a w dobrym sosie nie będzie smakował szczupakiem.

Potem, kiedy zgarniała wnętrzności do wiadra dla świń, dostrzegła błysk srebra. Cóż, trudno mieć pretensje do Wentwortha, że był zbyt podniecony, by wyciągnąć przynętę.

Sięgnęła w głąb wiadra i wyjęła pokrytego śluzem i łuskami, ale łatwo rozpoznawalnego srebrnego konika.

Powinien teraz zahuczeć grom. A tylko Wentworth w sąsiednim pomieszczeniu po raz dziesiąty opowiadał o heroicznym schwytaniu straszliwej ryby. Powinna zerwać się wichura, ale jedynie lekki przeciąg poruszał płomykami świec.

Lecz zimistrz wiedział, że dotknęła tego konika. Wyczuła jego wstrząs.

Podeszła do drzwi. Kiedy je otworzyła, spadło kilka płatków śniegu. Jakby zadowolone, że mają publiczność, posypały się gęsto następne, aż w końcu — bez żadnego dźwięku prócz cichego syku — noc stała się biała. Tiffany wyciągnęła rękę, złapała kilka płatków i przyjrzała się uważnie. Małe lodowe Tiffany topniały jej na skórze.

O tak. Odnalazł ją.

Umysł jej ostygł, ale kryształowe tryby myśli wirowały szybko.

Mogłaby wziąć konia… Nie, w taką noc nie dojedzie na nim daleko. Powinna zatrzymać tę miotłę.

Powinna nie tańczyć.

Nie miała dokąd uciekać. Musi znowu się z nim zmierzyć, spotkać go tutaj i powstrzymać ostatecznie. W górach, z ich czarnymi lasami, trudniej było sobie wyobrazić wieczną zimę. Tutaj było łatwiej, a że było łatwiej, to było i gorzej. Przyprowadzał zimę do jej serca. Czuła, jak z każdą chwilą robi się zimniejsze.

Ale śnieg leżał już głęboki na kilka cali — po tak krótkim czasie. Zanim jeszcze została czarownicą, była córką pasterza, więc teraz miała pilniejsze sprawy.

Wróciła do złocistego ciepła i światła kuchni.

— Tato — powiedziała. — Musimy zadbać o stado.

Rozdział trzynasty

Lodowa korona

To było wtedy. A to jest teraz.

— Ech, łojzicku! — jęknął Ciut Groźny Szpic na dachu wozowni.

Ogień zgasł. Przesłaniający niebo śnieg zaczął rzednąć. W górze rozległ się piskliwy krzyk. Ciut Groźny Szpic wiedział, co ma robić. Uniósł ręce i zamknął oczy, a myszołów zanurkował z białego nieba i porwał go w górę.

Lubił to. Kiedy otworzył oczy, świat kołysał się w dole.

— Wiązuj na górę, ino sybko, młodziaku! — usłyszał głos nad sobą.

Chwycił cienką skórzaną uprząż i pociągnął, a szpony myszołowa delikatnie zwolniły chwyt. Potem, ręka za ręką, szarpany wiatrem, wspiął się po ptasich piórach, aż mógł złapać pas lotnika Hamisha.

— Rob mówi, ześ je dość duży, coby cie zabrać do Zaświatów — rzucił Hamish przez ramię. — Rob posed po Bohatera. Mas scenście, mały.

Ptak skręcił.

W dole śnieg… odchodził. Nie topniał już, ale po prostu się odsuwał od zagrody, jak cofa się fala albo jakby ktoś nabierał tchu, bez żadnego dźwięku głośniejszego niż tchnienie.

Morąg przefrunęła wokół zagrody. Ludzie rozglądali się dookoła ze zdziwieniem.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Zimistrz»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Zimistrz» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Zimistrz»

Обсуждение, отзывы о книге «Zimistrz» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x