— Co?! — Akwila nie wierzyła własnym uszom. — Po prostu pije herbatę?
Młode czarownice popatrzyły na siebie zdumione.
— No… są też i bułeczki. Jeśli to takie ważne.
— Ale ona otworzyła dla mnie drzwi. Drzwi na… do… prowadzące na pustynię! Nie można potem usiąść sobie i po prostu zajadać słodkie bułeczki.
— No… te, które widziałam, były w polewie — wyjaśniała dalej Petulia dość już zdenerwowana. — To nie były zwykłe domowe…
— Posłuchaj — odezwała się Lucy Nawjazd — my właściwie niczego nie widziałyśmy. Stałaś otoczonajakąś łuną i nikt nie mógł podejść, potem babcia… pani Weatherwax po prostu stanęła obok, łuna nagle zrobiła ziu! — i zniknęła, a ty upadłaś.
— To, czego Lucy nie dopowiedziała — odezwała się Annagram — ma — to fakt, że nie widziałyśmy, byś gdziekolwiek chodziła. Mówię ci to oczywiściejako przyjaciółka. Była tylko łuna, która może być czymkolwiek.
Annagramma będzie kiedyś bardzo dobrą wiedźmą, stwierdziła Akwila. Potrafi opowiadać sobie historie, w które naprawdę wierzy. I potrafi się podnosić jak wańka-wstańka.
— Nie zapominaj, że ja widziałam konia — dodała Harrieta DeFraud.
Annagramma przewróciła oczami.
— No tak, Harriecie się wydawało, że widzi na niebie coś na kształt konia. Tylko że jak sama mówi, on na konia nie wyglądał. Wyglądał tak, jak by wyglądał, gdyby się zabrało prawdziwego konia, a zostałaby jego kwintesencja, prawda, Harrieto?
— Wcale tak nie powiedziałam — żachnęła się dziewczynka.
— No… niektórzy ludzie mówili, że widzieli też białego konia, który pasł się na sąsiednim polu — dodała Petulia. — A wiele starych wiedźm opowiadało, że czuło niezwykłą ilość…
— Tak, pewnym ludziom się wydawało, że widzą konia na polu, tylko żejuż go nie ma — powiedziała Annagramma śpiewnie. Takiego tonu używała, gdy mówiła o czymś wjej opinii niesłychanie głupim. — W tej krainie najwidoczniej konie są bardzo rzadkie. Ajeśli był tam koń, to nie biały, tylko siwek.
Akwila przysiadła na skraju stołu, patrząc na swoje kolana. Gniew na Annagrammę pobudził ją nieco, ale teraz wracało zmęczenie.
— Pewnie żadna z was nie widziała małego błękitnego ludzika o rudych włosach, wysokiego najakieś sześć cali? — zapytała cicho.
— Pewnie żadna? — Głos Annagrammy aż ociekał złośliwością i satysfakcją.
Odpowiedziało im gremialne „nie”.
— Przykro mi, Akwilo — powiedziała Lucy.
— Nie martw się — dorzuciła Annagramma. — Pewnie wsiadł na białego konia i odjechał.
To będzie znowu takjak z Krainą Baśni, pomyślała Akwila Nawet mnie nie wydaje się to już całkiem realne. Dlaczego ktoś miałby mi uwierzyć? Ale musiała spróbować.
— Tam były ciemne drzwi — mówiła powoli — a za nimi pustynia czarnego piasku i było dość światła, mimo że świeciły tylko gwiazdy na niebie. I był Śmierć. Rozmawiałam z nim…
— Naprawdę z nim rozmawiałaś? — musiała się wtrącić Annagramma. — I co ci powiedział? Módl się?
— Nie mówił o modlitwie. Nie rozmawialiśmy aż tak wiele. Ale nie wiedział, co to jest antaba.
— Odmiana żurawia, prawda? — zapytała Harrieta. Zapanowała cisza, dochodziły tylko odgłosy z zewnątrz.
— To nie twoja wina — powiedziała Annagramma najprzyjaźniejszym w jej mniemaniu tonem. — Jest tak, jak mówiłam. Panna Weatherwax miesza ludziom w głowach.
— A co z łuną? — zapytała Lucy.
— To był najprawdopodobniej piorun kulisty — wyjaśniła Annagramma. — Rzadkie zjawisko, ale się zdarza.
— Przecież wszyscy walili w to, nawet młotkami, było twardejak lód.
— Phi, pewnie było zimne jak lód… — wyjaśniła natychmiast Annagramma — i jeszcze… oddziaływało na mięśnie ludzi. Chcę tylko pomóc — dodała. — Trzeba zachować zdrowy rozsądek. Ona tam po prostu stała. Widziałyście ją. Nie było żadnych drzwi ani pustyni. Tylko ona.
Akwila westchnęła. Czuła się taka zmęczona. Marzyła jedynie tym, by się gdzieś schować. Tak bardzo chciałaby pójść do domu.
I poszłaby, gdyby buty nie stały się nagle strasznie niewygodne.
Podczas gdy dziewczęta się kłóciły, rozwiązała sznurowadła i wytrząsnęła jeden. Wysypał się srebrno-czarny pył. Kiedy drobinki dotknęły ziemi, odbiły się od niej i uniosły w powietrze jak mgła.
Dziewczęta patrzyły oniemiałe. Potem Petulia wyciągnęła rękę i złapała trochę pyłu. Lśniące drobiny przepłynęły przezjej palce. Opadały powolijak puch.
— Czasami idzie coś nie tak — odezwała się jakimś dalekim głosem. — Panna Czarnykaptur mówiła mi. Czy któraś z was była w takim miejscu, gdzie przebywają starzy umierający ludzie?
Odpowiedziało jej jedno lub dwa skinienia głową, ale żadna dziewczynka nie odrywała wzroku od pyłu.
— Czasami idzie coś nie tak — zaczęła Petuliajeszcze raz. — Czasami umierają, ale nie mogą odejść, ponieważ nie znają Drogi. Powiedziała mi, że wtedy potrzebują, byśmy były blisko i pomogły odnaleźć drzwi, bo inaczej pobłądzą w ciemnościach.
— Petulio, nie powinnyśmy o tym mówić, przecież wiesz — łagodnie przerwałajej Harrieta.
— Nie! — Petulia była purpurowa na twarzy. — To jest właśnie czas, byśmy o tym porozmawiały, właśnie tutaj i właśnie my! Ponieważ ona mówi, że jest to ostatnia rzecz, jaką możesz dla kogoś zrobić. Opowiadała, że znajdą tam czarną pustynię, którą muszą przejść, gdzie piasek…
— Też! Pani Skorek nazywa to czarną magią. — Głos Annagrammy wbił się wjej słowa ostro jak nóż.
— Naprawdę? — marzycielsko odpowiedziała Petulia, patrząc na unoszący się piasek. — No cóż, panna Czarnykaptur twierdzi, że niekiedy księżyc jest światłem, a kiedy indziej cieniem, ajednak musimy pamiętać, że wciążjest to ten sam księżyc. I… Annagrammo?
— Tak?
Petulia wzięła głęboki wdech.
— Żebyś już nigdy nie ośmieliła mi się przerywać. Nie waż się. I mówię to poważnie.
Rozdział trzynasty
Próby Czarownic
A potem… potem wreszcie odbywały się Próby. Ostatecznie to było głównym punktem dnia. Ale kiedy Akwila ukazała się w wianuszku dziewcząt, usłyszała wiele szeptów, które zlały się w pytanie: Czy warto je teraz przeprowadzać? Po tym co się wydarzyło?
Mimo wszystko ludzie utworzyli z lin rodzaj ringu, a co starsze wiedźmy stawiały sobie krzesełka, żeby być blisko, więc wszystko wskazywało na to, że Próby się odbędą. Akwila przeszła pod liną, znalazła miejsce i usiadła na trawie. Kapelusz babci Weatherwax postawiła przed sobą.
Zdawała sobie sprawę z ciągnącej za nią gromady dziewcząt, jak też z szeptów wymienianych w tłumie.
…Naprawdę to zrobiła… Nie mów!… Całą drogę do pustyni… Widziała pył… mówią, że miała go pełne buty…
Wśród wiedźm plotki przenoszą się szybciej niż zakaźna choroba. Dla wiedźm plotki są niczym pieniądze.
Nie było sędziów, nie było nagród. Próby nie na tym polegają, powiedziała Petulia. Chodzi o to, żeby pokazać, co się potrafi zrobić, i żeby ludzie odeszli z przekonaniem, że jest lepiej niż w zeszłym roku. Tutaj nikt nie wygrywa Ajeśli ktoś w to uwierzył, to równie dobrze mógłby uwierzyć, że księżyc posuwa się po niebie pchany przez goblina o imieniu Silny Wilber.
Prawdą było, że zazwyczaj pokazy otwierałajedna ze starszych wiedźm, pokazując skomplikowaną, ale niezaskakującą nikogo sztuczkę, którąjuż wszyscy kiedyś widzieli, ale nadal podziwiali. To przełamywało lody. W tym roku była to stara dobra Dreptacz ze swą śpiewającą i tańczącą myszą.
Читать дальше