— Pozwoliłem sobie spakować twoje rzeczy — wyjaśnił Silas, gdy dotarli na dół. Na pudle spleśniałych psałterzy czekała niewielka skórzana walizka, miniaturowa bliźniaczka torby Silasa. — W środku znajdziesz cały swój dobytek.
— Opowiedz mi o Gwardii Honorowej, Silasie — poprosił Nik. — Ty w niej jesteś, panna Lupescu w niej była. Kto jeszcze? Czy jest was wielu? Co robicie?
— Nie dość wielu — odparł Silas. — Zazwyczaj strzeżemy ziem granicznych. Pilnujemy granic.
— Jakich granic?
Silas milczał.
— Masz na myśli powstrzymywanie takich jak Jack i jego ludzie?
— Robimy to, co musimy — odrzekł Silas. W jego głosie dźwięczało znużenie.
— Ale postąpiliście jak należy, no wiesz, powstrzymując Jacków. Oni byli straszni. Byli potworami.
Silas zrobił krok w stronę Nika, który musiał unieść głowę, by spojrzeć w bladą twarz wysokiego mężczyzny.
— Nie zawsze postępowałem słusznie — rzekł Silas. — Kiedy byłem młodszy… robiłem gorsze rzeczy niż Jack. Gorsze niż ktokolwiek z nich. Byłem wtedy potworem, Niku, kimś gorszym od potwora.
Nikowi nie przyszło nawet do głowy zastanawiać się, czy opiekun nie kłamie bądź żartuje. Wiedział, że słyszy prawdę.
— Ale już nim nie jesteś. Zgadza się?
— Ludzie się zmieniają. — Silas umilkł. Nik zastanawiał się, czy jego opiekun coś wspomina. Po chwili mężczyzna dodał: — Opiekowanie się tobą było dla mnie zaszczytem, młodzieńcze. — Jego dłoń zniknęła pod płaszczem i gdy się pojawiła, trzymała stary sfatygowany portfel. — To dla ciebie, weź go.
Nik wziął portfel, lecz go nie otworzył.
— W środku są pieniądze. Dość, byś mógł zacząć nowe życie, ale nie więcej.
— Poszedłem dziś pomówić z Alonso Jonesem, ale go tam nie było. Albo jeśli był, to ja go nie widziałem. Chciałem, żeby mi opowiedział o odległych miejscach, które odwiedził, wyspach i delfinach, lodowcach i górach, miejscach gdzie ludzie ubierają się i jedzą najdziwniejsze rzeczy. — Nik się zawahał. — Te miejsca wciąż tam są, prawda? Poza cmentarzem jest cały wielki świat. Czy mogę go zobaczyć? Mogę tam pojechać?
— Silas przytaknął.
— Owszem, jest tam cały wielki świat. W wewnętrznej kieszeni walizki znajdziesz paszport, wystawiony na nazwisko Nikt Owens. Niełatwo go było zdobyć.
— A gdybym zmienił zdanie, mogę tutaj wrócić? — spytał Nik, po czym sam sobie odpowiedział: — Jeśli wrócę, to będzie miejsce, ale już nie dom.
— Chcesz, żebym cię odprowadził do bramy? — spytał Silas.
Nik pokręcił głową.
— Lepiej, żebym zrobił to sam. Uhm. Silasie. Gdybyś kiedyś miał kłopoty, wezwij mnie. Zjawię się i pomogę.
— Ja — odrzekł Silas — nie miewam kłopotów.
— No tak, pewnie nie. Ale jednak.
Krypta była ciemna, pachniało w niej pleśnią, wilgocią i starymi kamieniami. Po raz pierwszy wydała mu się bardzo mała.
— Chcę poznać życie — oznajmił Nik. — Chcę ująć je w dłonie. Chcę zostawić ślad stopy na piasku bezludnej wyspy, chcę grać z ludźmi w piłkę. Chcę… — Zastanawiał się chwilę. — Chcę wszystkiego.
— To dobrze. — Silas uniósł dłoń, jakby odgarniał włosy z oczu, niezwykle nietypowym gestem. — Jeśli kiedykolwiek zdarzy się, że będę miał kłopoty, faktycznie poślę po ciebie.
— Chociaż nie miewasz kłopotów?
— Jak powiedziałeś.
Na ustach Silasa pojawił się wyraz, który mógł być uśmiechem, może grymasem żalu, a może jedynie grą cieni.
— A zatem żegnaj, Silasie. — Nik wyciągnął rękę, jak wtedy, gdy był mały.
Silas ujął ją chłodną dłonią barwy starej kości i uścisnął z powagą.
— Żegnaj, Nikcie Owensie.
Nik podniósł swą walizeczkę. Otworzył drzwi, przekroczył próg krypty i ruszył zboczem w stronę ścieżki, nie oglądając się za siebie.
Brama już dawno była zamknięta. Zastanawiał się, czy nadal go przepuści, czy będzie musiał wrócić do kaplicy i zabrać klucz. Gdy jednak dotarł na miejsce, odkrył, że mała boczna furtka wciąż stoi otworem, jakby na niego czekała, jakby sam cmentarz się z nim żegnał.
Przy otwartej furtce ujrzał bladą, pulchną postać. Uśmiechnęła się, gdy się zbliżył, w promieniach księżyca dostrzegł łzy w jej oczach.
— Witaj, matko — powiedział.
Pani Owens otarła oczy wierzchem dłoni, potem rąbkiem fartucha. Pokręciła głową.
— Wiesz, co teraz zrobisz? — spytała.
— Zobaczę świat — odparł Nik. — Wpadnę w tarapaty, wyzwolę się z nich. Odwiedzę dżungle, wulkany, pustynie i wyspy. I ludzi. Chcę poznać mnóstwo ludzi.
Pani Owens nie odpowiedziała od razu, przyglądała mu się. A potem zaczęła śpiewać piosenkę, którą Nik pamiętał, tę samą, którą nuciła mu, kiedy był malutki, którą usypiała go w dzieciństwie.
Śpij, maleńki, słodko śpij,
pośpij jeszcze chwile,
gdy dorośniesz, ruszysz w świat,
jeśli się nie mylę.
— Nie mylisz się — wyszeptał Nik. — I ruszę.
Poznasz miłość,
tańca krztynę,
znajdziesz skarb
i swoje imię.
I wtedy pani Owens przypomniała sobie ostatnie linijki i odśpiewała je synowi.
Radość życia,
ból i winę.
Nie zostaniesz w tyle.
— Nie zostaniesz w tyle — powtórzył Nik. — Trudne wyzwanie, ale się postaram.
Próbował objąć matkę, jak to robił, gdy był dzieckiem. Równie dobrze jednak mógłby spróbować uchwycić mgłę, bo został na ścieżce sam.
Postąpił krok naprzód, przechodząc przez furtkę prowadzącą poza cmentarz. Wydało mu się, że słyszy głos, mówiący: „Jestem z ciebie taka dumna, mój synu", ale może jedynie go sobie wyobraził.
Na wschodzie letnie niebo zaczynało już jaśnieć i tam właśnie ruszył Nik: w dół wzgórza, w stronę żywych, i miasta, i świtu.
W torbie miał paszport, w kieszeni pieniądze. Na jego wargach tańczył uśmiech, choć niepozbawiony czujności, bo świat to większe miejsce niż mały cmentarz na wzgórzu, ma w sobie tajemnice i niebezpieczeństwa, nowych przyjaciół, których może poznać, i starych, których odkryje na nowo. Błędy, które popełni, i wiele ścieżek, na które trafi, nim w końcu powróci na cmentarz bądź pojedzie z Panią na szerokim grzbiecie wielkiego siwego ogiera.
Lecz pomiędzy tą chwilą a chwilą obecną rozciągało się życie i Nik wkroczył w nie z otwartymi oczami i sercem.
Neil Gaiman
Księga cmentarna
Przełożyła Paulina Braitner
Wydawnictwo MAG
Warszawa 2009
Tytuł oryginału: The Graveyard Book
Copyright © 2008 by Neil Gaiman
Copyright for the Polish translation © 2008 by Wydawnictwo MAG
Redakcja: Joanna Figlewska
Korekta: Urszula Okrzeja
Ilustracja i opracowanie graficzne okładki: Irek Konior
Projekt typograficzny, skład i łamanie: Tomek Laisar Fruń
ISBN 978-83-7480-109-6
Wydanie I
Wydawca: Wydawnictwo MAG
ul. Krypska 21 m. 63, 04-082 Warszawa
tel. /fax (0-22) 8134743
e-mail: kurz@mag.com.pl
http://www.mag.com.pl
Wyłączny dystrybutor:
Firma Księgarska Jacek Olesiejuk Sp. z o.o.
ul. Poznańska 91, 05-850 Ożarów Maz.
tel. (22) 721-30-00
www.olesiejuk.pl
Druk i oprawa:
drukarnia@dd-w.pl