Margit Sandemo - Noc Świętojańska
Здесь есть возможность читать онлайн «Margit Sandemo - Noc Świętojańska» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.
- Название:Noc Świętojańska
- Автор:
- Жанр:
- Год:неизвестен
- ISBN:нет данных
- Рейтинг книги:3 / 5. Голосов: 1
-
Избранное:Добавить в избранное
- Отзывы:
-
Ваша оценка:
- 60
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
Noc Świętojańska: краткое содержание, описание и аннотация
Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Noc Świętojańska»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.
Noc Świętojańska — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком
Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Noc Świętojańska», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.
Интервал:
Закладка:
Ram odnosił wrażenie, że słyszał to już wielokrotnie, zwłaszcza od Mirandy. Uporczywie jednak trwał przy swoim: żadnych gondoli do Królestwa Ciemności nie wyśle, one nie znoszą tamtejszego powietrza, zawsze znikały wszystkie razem z załogami i w ogóle. Owszem, może wysłać na poszukiwania swoich ludzi, w tej sprawie nie ma żadnych przeszkód, ale musi się to dokonać bez użycia gondoli, tyle wiadomo na pewno. Wygląda na to, że pojazdy stanowią śmiertelną pułapkę, kiedy znajdą się w Królestwie Ciemności. Czyha tam na nie jakieś szczególne niebezpieczeństwo.
Nie chciał przez to powiedzieć, że łatwo jest oddziałom Strażników posuwać się na własnych nogach, ale wtedy przynajmniej mogą się bronić. Gondola zaś wiedzie wprost do nieszczęścia.
Nie, nie potrafi wyjaśnić dlaczego. Wie tylko, że nigdy żadna gondola nie wróciła do Królestwa Światła, nie ma też nikogo, kto mógłby powiedzieć, co się stało z pojazdami.
Taran nie ustępowała. Próbowała nawet ukraść gondolę, by wyruszyć na własną rękę, na szczęście jednak w porę ją odkryto. Zadręczała Uriela swoim lękiem o życie syna.
Uriel jako ojciec Joriego też się przecież niepokoił, ale próbował tego nie okazywać, co nie było łatwe.
Tymczasem Strażnicy, Lemurowie i Madragowie pracowali nieprzerwanie nad przygotowaniem nowego, zakodowanego i absolutnie pewnego otworu w murze. Rodzina czarnoksiężnika zaoferowała swoją pomoc, lecz ją odrzucono. Jeśli brama ma być tajemnicą, to nikt nie może o niej wiedzieć! Zdobyto już bardzo złe doświadczenia z innymi…
Tak jak na przykład z wyjściem Mirandy.
Jori. Wszyscy chcieli odnaleźć Joriego.
Ale kto pytał o Tsi-Tsunggę? Czy tylko Miranda niepokoiła się losem niezwykłego elfa ziemi?
5
Kilka mrocznych dni wcześniej Gondagil był gotów do drogi.
Wyjął swoją broń i dokładnie przejrzał. Czik najadł się do syta, a teraz siedział, lizał łapy i czyścił sobie uszka. Ponieważ Gondagil miał tym razem aparacik językowy Madragów, mógł się bez problemu komunikować z wiewiórką, dokładnie tak, jak robił to Tsi.
Rozumieli się nawzajem znakomicie. Gondagil pojmował lęk zwierzątka, pozostawionego samemu sobie w ciemnym i obcym, niebezpiecznym świecie, w którym zniknął jego właściciel i w którym wszystko było takie nieprzyjemne. Teraz wiewiórcze serce Czika biło spokojniej. Spotkał życzliwą duszę, kogoś, kto dawał mu jedzenie i potrafił z nim rozmawiać.
Gondagil obiecał, że odnajdą Tsi-Tsunggę, i pytał, jak doszło do tego, że Czik się tutaj znalazł. Mężczyzna przejmował obrazy z mózgu wiewiórki, w jego głowie pojawiło się najpierw oślepiająco silne światło, potem wjazd do Królestwa Ciemności. Gondagil odczuwał przerażenie Czika, później usłyszał rozmowę chłopców, a w każdym razie jej fragmenty.
Najpierw byli zdumieni, szybko jednak zaczęli się martwić. Gondola najwyraźniej nie chciała ich słuchać, wytracała szybkość. Coś w maszynerii funkcjonowało nie tak jak trzeba. Gondagil nie pojmował słowa „maszyneria”, ale przecież sam widział, jak gondola zwalniała i opadała, obserwował różne dziwne manewry. W pamięci odcisnęło mu się zderzenie pojazdu z górską ścianą, właśnie podczas tego uderzenia Czik został wyrzucony na zewnątrz. Słyszał krzyk Tsi, wywołany rozpaczą nad utratą przyjaciela i lękiem o niego.
Upadek… Wiewiórka jest zwinna i przywykła do długich skoków z wysokości, ale oczywiście Czik się potłukł. Tak jest, Gondagil już wcześniej zwrócił uwagę, że zwierzątko utyka na przednią nogę, i dokładnie ją obejrzał.
Wiedział, jak Czik się tutaj dostał, mógł się jednak tylko domyślać, co działo się z wiewiórką w czasie, zanim znalazła się w jego domostwie. Biedactwo głodowało i musiało się bać. To małe stworzenie było z pewnością okropnie smutne i samotne, nawet gruboskórny Gondagil rozumiał, jakie ciężkie chwile przeżyło.
Czik chętnie poddawał się zabiegom. Wyglądało na to, że rana wkrótce zagoi się sama. Gondagil przewiązał ją tylko opatrunkiem z długich liści, które przymocował źdźbłem wysuszonej trawy.
Postanowił, że dla pewności będzie Czika niósł przez pierwszy odcinek drogi.
Był czas snu i wiewiórka sprawiała wrażenie bardzo zmęczonej długą wędrówką i przykrymi przeżyciami, więc Gondagil zdecydował, że zaczekają do brzasku. Poinformował o tym Czika. Zwierzątko patrzyło na niego spłoszone, ale też i wdzięczne.
Gondagil obiecał Czikowi, że wyruszą na długo przed końcem czasu snu. Obok swojego legowiska urządził małe posłanie i Czik natychmiast się tam ułożył.
Nie spali długo, Gondagil obudził swego nowego przyjaciela bardzo ostrożnie. Zaskakiwało go, jak szybko wiewiórka się u niego zadomowiła, z własnej woli wspinała się na jego ramiona. Widocznie Tsi tak ją nosił.
Gondagil zabrał ze sobą wszystkie te dziwne rzeczy, jakie podarowała mu Miranda. Kiedy spotkali się po raz drugi, dała mu parę przedmiotów, ale, niestety, ich zastosowanie wyjaśniła tylko z grubsza.
Na przykład owo tajemnicze urządzenie z dwiema rurkami, czy jak to się nazywa. Nie odważył się aż do tej pory zajrzeć do przyrządu, dla wszelkiej pewności jednak zabrał go na tę pełną niebezpieczeństw wyprawę. Miranda powiedziała, że to służy do patrzenia w dal, ale że on na razie nie powinien korzystać z urządzenia. Czy teraz może się odważyć?
Znajdowali się właśnie na wzgórzach, poza Doliną Mgieł. Poprzez spotkanego po drodze młodego pasterza Gondagil przesłał do osady wiadomość, że idzie do Gór Czarnych i chyba długo go nie będzie. Tak więc lud Timona dowie się, dokąd poszedł.
Teraz był już wysoko ponad rodzinną krainą. W oddali lśniła ogromna kopuła wzniesiona nad Królestwem Światła. Gondagil zawrócił i przyglądał się dziwnemu przedmiotowi, który trzymał w ręce. Była do niego dołączona jakaś płytka. „Tego używaj w ciemności” – szepnęła mu Miranda, ale nie zdążyła niczego dokładnie wytłumaczyć, bo otaczało ich mnóstwo ludzi.
Odłożył płytkę na bok. Stwierdził teraz, że „przedmiot” pasuje do jego oczu, i trochę przestraszony popatrzył przez okrągłe otwory.
Widział bardzo niejasno. Wszystko było rozproszone. Co Miranda miała na myśli, dając mu to urządzenie, co miałby przez nie zobaczyć? „Pokręć trochę, aż będziesz widział wyraźnie” – tak mówiła. Wtedy nie zrozumiał, ale teraz…
Kierując się właściwym mężczyznom wyczuciem w obsłudze urządzeń technicznych, Gondagil postępował słusznie, chociaż przesunął pokrętło nie w tę stronę i wszystko przed jego oczyma zrobiło się szare. Natychmiast zrozumiał, że należy kręcić odwrotnie, i oto otworzył się przed nim zupełnie nowy świat! Błąd polegał jedynie na tym, że nie skierował lornetki na żaden określony punkt, wobec czego w okularze ukazało się wpatrzone w niego ogromne oko. Stłumił okrzyk przerażenia i odsunął lornetkę od Czika.
Teraz widział lepiej. Patrzył w dół na swoją rodzinną osadę, widział dach domu høvdinga z tak bliska, jakby mógł go dotknąć. Krzyknął zdumiony. Fantastyczne! Przez podwórze szła żona wodza, drapiąc się po karku. Naturalnie obraz był dość niejasny, w jego świecie panowała bowiem wieczna ciemność…
„Używaj tego w ciemności”.
Płytka!
Gondagil znalazł szparę w swoim tajemniczym aparacie i wsunął tam płytkę. Potem znowu popatrzył.
Ooo!
Teraz widział wyraźniej niż kiedykolwiek w Królestwie Ciemności Wszystko tonęło wprawdzie w niebieskozielonej poświacie, ale to nic nie szkodzi Mógł zajrzeć do izby høvdinga przez małe okienko, mógł w ten sposób oglądać wszystkie domy po kolei, w jednym stał pośrodku izby jakiś mężczyzna całkiem nagi… Nie, Gondagil nie chciał robić czegoś takiego, miał wrodzone poczucie dyskrecji. Haram cieszyłby się pewnie, że może podglądać łudzi w intymnych sytuacjach. Ale nie Gondagil.
Читать дальшеИнтервал:
Закладка:
Похожие книги на «Noc Świętojańska»
Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Noc Świętojańska» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.
Обсуждение, отзывы о книге «Noc Świętojańska» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.