Margit Sandemo - Noc Świętojańska

Здесь есть возможность читать онлайн «Margit Sandemo - Noc Świętojańska» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Noc Świętojańska: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Noc Świętojańska»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Miranda dwa razy odwiedziła Królestwo Ciemności i w mrocznym kraju Timona zakochała się w dumnym Waregu, Gondagilu. Bezgranicznie i nieszczęśliwie – on bowiem nie mógł jej towarzyszyć do Królestwa Światła. Teraz mór został zamknięty na stałe, a Miranda wie, że czas nie sprzyja jej miłości. Kiedy on przeżyje miesiąc bez Gondagila, w Królestwie Ciemności minie cały rok…

Noc Świętojańska — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Noc Świętojańska», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Gondagil niecierpliwie potrząsnął głową. Myśli tej nocy miał niespokojne. Gdzie ja jestem? Ach, tak, to dziwne zjawisko w górze…

Światła nie były większe niż blask jego latarki. Kiedy jednak to coś nieznanego zbliżyło się, mimo woli ukrył się za dużym kamieniem. Wtedy coś usłyszał. Głosy? Nie, jeden głos. To drugie to było… Jakby to określić? Coś jakby cichy trzask? Gondagil przypominał sobie, że był zły sam na siebie za to, iż nie użył aparatu, dzięki któremu mógłby zrozumieć, co ci na górze mówią. Ale pojazd, bo to był jakiś pojazd, przeleciał nad nim w oszałamiającym pędzie i zanim Gondagil zdążył cokolwiek zrobić, był już daleko. Jedyne co słyszał, to pełen przejęcia śmiech. Przypominał, zdaniem Gondagila, śmiech młodego chłopca.

Odwrócił głowę i przerażony patrzył w ślad za nimi. Nie, nie, powtarzał w myślach. Uważajcie, lecicie prosto na górską ścianę!

W następnym momencie doszło do nieszczęścia. Zderzyli się ze skałą, ale nie tak gwałtownie, jak Gondagil się obawiał. Najwyraźniej zdołali w ostatnim momencie skierować pojazd nieco w bok, tak że tylko otarli się bokiem o wysoką, jasną górę, dzielącą na dwoje Królestwo Ciemności. Potem w tym samym tempie pomknęli dalej na prawo od górskich zboczy. Pędzili jak uskrzydleni.

Gondagil podniósł się i zamyślony patrzył, co się dzieje.

Tamci znaleźli się teraz na niebezpiecznym terenie! To się nigdy nie kończy dobrze. Jeśli dalej będą się posuwać w tym samym kierunku, wkrótce znajdą się w Górach Czarnych. Zdawało mu się, że słyszy spłoszone okrzyki.

Chociaż to ostatnie musiało być przywidzeniem, znajdowali się już za daleko.

Przepytywał w osadzie, kiedy przechodził obok, czy inni również dostrzegli owo niezwykłe zjawisko. Ale nie, nocny stróż opowiadał, że wszyscy spali, on sam zresztą także nie zwrócił na nic szczególnego uwagi.

Nie, pojazd nie przelatywał nad osadą. Widział go więc tylko Gondagil ze swojego samotnego domostwa.

Ale kiedy tej nocy wspiął się wysoko na swoje skały, znowu przeżył chwile grozy.

Wołania z Gór Umarłych przenikały Królestwo Ciemności ze straszną siłą. Gondagil usłyszał wrzask radości najgorszego rodzaju, tak przepełniony złem i triumfem, że musiał zatkać sobie uszy.

Nie miał już najmniejszych wątpliwości: tamci biedacy znaleźli się w Górach Czarnych. Teraz, po kilku dniach, był o tym przekonany.

Kim oni są i skąd się tutaj wzięli?

Miranda opowiadała mu o pojazdach, unoszących się w powietrzu. Jak to ona je nazywała? Gondole, czy jakoś tak. Przypomniał sobie to słowo, ponieważ było podobne do jego imienia. Ale co takie urządzenie robiło tutaj? Zgodnie z tym, co mówiła Miranda, gondola nie może się przedostać przez bramy w murze.

Chwileczkę, te jakieś dziwne dźwięki…

Czy Miranda nie wspominała o swoim najlepszym przyjacielu, o którego zresztą Gondagil był trochę zazdrosny, i o tym, że nie posiada on zdolności mowy? Że wydaje tylko jakieś przypominające mlaskanie dźwięki. Czy to możliwe, że właśnie jej przyjaciel, Tsi-Tsungga, znajduje się tutaj? I że to on został teraz uwięziony w złych górach?

Wstrząśnięty i bezradny Gondagil wrócił do swojego domostwa na zboczu, które teraz oczyścił i pięknie przyozdobił, żeby ładnie wyglądało, kiedy Miranda wróci.

Jeśli wróci. Najwyraźniej wszystko sprzysięgło się przeciwko nim.

Usiadł przygnębiony przed chatą na pieńku, który służył mu jako stołek. Nie miał pojęcia, co dalej, nie wiedział, co począć ani do kogo mógłby się zwrócić. Mur do Królestwa Światła został nieodwracalnie zamknięty, jakim sposobem więc mógłby przesłać wiadomość do środka? Musiałby mieć pomoc, ale przecież żadnej nie miał.

Gdzieś w pobliżu trzasnęła gałązka. Przywykły do obrony przed bestiami, Gondagil drgnął i błyskawicznie zwrócił się w stronę, z której mogło mu coś zagrażać.

Niczego nie widział. Wszędzie panowała cisza.

Z wyjątkiem może…

Jakiś szelest? Dość donośny, podobny do mlaskania… Ale nie taki jak ten, który docierał do niego z pojazdu, ten był inny.

Coś zeskoczyło na ziemię i cichutko siedziało kawałek od niego. Para lśniących czarnych oczek przyglądała mu się z lękiem.

To jakaś ogromna wiewiórka!

Sprawia wrażenie zupełnie zagubionej. Jakby szukała u niego pomocy. Serce Gondagila zabiło mocniej. Miranda wspomniała kiedyś, że Tsi-Tsungga ma oswojoną ogromną wiewiórkę. Jak się to zwierzątko nazywa? Czik?

Gondagil uświadomił sobie, że wypowiedział imię głośno.

Wiewiórka podeszła bliżej.

A jeśli go zaatakuje?

Nie, zwierzątko wyglądało tak żałośnie, było takie bezradne, może głodne… Gondagil wyciągnął rękę po jagody, które wyłożył do suszenia. Potem podał je wiewiórce. Wykonała parę podskoków i podeszła aż do jego dłoni. Ostrożnie zaczęła zbierać owoce.

Gondagil uśmiechał się sam do siebie, w sercu czuł dziwne ciepło. Domyślał się, że wiewiórka wypadła z gondoli, kiedy ta zderzyła się z górską ścianą. A teraz szuka ludzi.

– Chodź – szepnął głosem tak łagodnym, że Haram by go nie rozpoznał. – Chodź, zobaczymy, może w chacie znajdziemy jakieś orzechy.

Wiewiórka bez protestu weszła za nim do prymitywnego domostwa pod skalną półką.

Gondagil usiłował odegnać od siebie natrętne myśli. Czynił to nie po raz pierwszy.

A jeśli w tej gondoli znajdowała się też Miranda? Jeśli w ten sposób próbowała wydostać się z Królestwa Światła i wrócić do niego? Gondola zdawała się kierować według jego znaków…

Głosu Mirandy jednak nie słyszał. Tylko te dwa, należące do młodych chłopców, z których zresztą jeden wcale nie posługiwał się głosem, tylko jakimś bezdźwięcznym mlaskaniem. To jednak nie dowodzi, że w gondoli nie było więcej pasażerów. Ani że Miranda z nimi nie leciała.

Po prawdzie nie był tak całkiem pewien, że gondola zmierzała ku jego terytorium. Mogła się tu znaleźć zupełnie przypadkowo. Wykonywała zresztą dziwne manewry, jakby z jakiegoś powodu wytracała szybkość, a wtedy w głosie tego młodego chłopca słychać było podniecenie, mówił ostro, wyraźnie przestraszony. Jakby nie panował nad pojazdem.

I wtedy gondola wpadła na górską ścianę.

Dziwne to wszystko. Gondagil nie rozumiał, co się stało, ale też trudno tego od niego wymagać, nie miał przecież żadnego doświadczenia z pojazdami szybszymi niż zwyczajna furka.

Spojrzał w dół na wiewiórkę, która beztrosko zajadała jego zapasy. Zachowywała się teraz spokojnie, nie rzucała już nerwowych spojrzeń na wszystkie strony. Musiała być bardzo głodna, kiedy tutaj przyszła.

Gondagil należał do tych nielicznych żyjących obecnie ludzi, którzy znali drogę do Gór Czarnych. Tyle tylko że nikogo, kto się wybrał tą drogą, nigdy już potem nie widziano.

– A gdybyśmy tak spróbowali znaleźć naszych najbliższych, ty i ja? – szepnął do Czika.

Błyszczące oczka spojrzały na niego z nowym zainteresowaniem. Gondagil nie przyzwyczaił się jeszcze do myśli, że to małe stworzenie może go rozumieć.

Czik wskoczył na ramię człowieka, gotowy do drogi.

Gondagil był wzruszony okazanym mu zaufaniem i wyraźną tęsknotą zwierzątka za ukochanym właścicielem, Tsi-Tsunggą.

– No dobrze! Nie ma się nad czym dłużej zastanawiać. Ruszamy!

Była to bardzo niebezpieczna wyprawa, nigdy jeszcze nikt, kto odważył się ją podjąć, nie powrócił żywy. Ale jeśli Miranda się tam znajduje, w szponach nieznajomych mieszkańców złych gór, Gondagil niczego nie może się lękać.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Noc Świętojańska»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Noc Świętojańska» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Margit Sandemo - W Śnieżnej Pułapce
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Przeklęty Skarb
Margit Sandemo
Margit Sandemo - W Mroku Nocy
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Skandal
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Zbłąkane Serca
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Lód I Ogień
Margit Sandemo
libcat.ru: книга без обложки
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Przewoźnik
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Demon Nocy
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Milczące Kolosy
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Skarga Wiatru
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Blask twoich oczu
Margit Sandemo
Отзывы о книге «Noc Świętojańska»

Обсуждение, отзывы о книге «Noc Świętojańska» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x