Margit Sandemo - Głód Życia

Здесь есть возможность читать онлайн «Margit Sandemo - Głód Życia» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Głód Życia: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Głód Życia»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Berengaria jest pełną radości dziewczyną o nienasyconym apetycie na wszystko, co życie może jej zaproponować. Ów głód życia zastąpił jednak ostatnio cichy smutek. Przyjaciele z jej kręgu znaleźli już swoje drugie połowy, ona natomiast czuła się samotna i opuszczona. Na szczęście wyznaczono ją do udziału w ostatniej ważnej wyprawie w Góry Czarne, mającej na celu rozprawieniem się z groźnymi ptaszyskami…

Głód Życia — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Głód Życia», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

– Ale gdzie my teraz jesteśmy?

To Tsi wypowiedział na głos pytanie, które w duchu zadali sobie wszyscy.

Tu nie było już mgły, a jedynie fantastyczne, niezwykłe piękno, bez względu na to, w którą stronę się spojrzało. Można mówić o Obcych, co się chce, lecz ich poczuciu estetyki nie dawało się nic zarzucić. Różnili się przy tym od tyranów z Nowej Atlantydy, którzy urządzili swoją krainę z symetrią co do milimetra. Tutaj sporo do powiedzenia miał pierwiastek artystyczny, każdy najdrobniejszy nawet detal był niezwykle wyszukany, choć symetrii w nim nie było. Otoczenie stanowiło więc odpoczynek dla oczu i rozkosz dla duszy.

Podstawowym kolorem, jaki tu obowiązywał, wciąż była biel, lecz wykorzystano także inne barwy, zarówno pastelowe, jak i ostre. Berengaria westchnęła z uniesieniem, usłyszała też głębokie, przeciągłe westchnienie innych. Wszystko tutaj było takie piękne, że wprost bolało w piersiach. Takie wspaniałości wprost pragnie się pokazać swoim przyjaciołom. Na szczęście oni również je widzieli. Szkoda tylko, że rodzice i babcia Theresa nie mogli tego zobaczyć,. zwłaszcza ojciec, delikatny poeta Rafael. Przede wszystkim jednak uwagę przybyłych zwrócili gospodarze. Ci, którzy znajdowali się w tej sali, nie mieli wcale takich sztywnych dziwacznych twarzy, wyglądali niemal jak ludzie, a raczej jak Lemuryjczycy. Berengarii przypomniała się prastara saga opowiadająca o tym, jak to Obcy pojawili się w świecie na powierzchni Ziemi przed wieloma tysiącami lat i połączyli się z prymitywnym, lecz stosunkowo inteligentnym plemieniem, będącym pośrednim gatunkiem między małpami a ludźmi. Efektem ich związków byli Lemuryjczycy. Nowa rasa znacznie przewyższała ówczesne naczelne zarówno pod względem inteligencji i urody, jak i charakteru. Rasa ta na Ziemi wyginęła, tu jednak istniała nadal.

Tu również byli jej przodkowie, Obcy.

– Ale przystojniacy – stwierdził Tsi-Tsungga, może nie elegancko, lecz szczerze. – Człowiek czuje się przy nich jak śmieć.

I rzeczywiście, ci Obcy byli naprawdę piękni. Znaj- dowali się wśród nich zarówno mężczyźni, jak i kobiety, o wzroście co najmniej dwu i pół metra, mieli wielkie, całkowicie czarne oczy, które przekazali w spadku Lemuryjczykom i wszystkim, w których żyłach płynęła lemuryjska krew, na przykład Dolgowi. Ale oczy Tsi iskrzyły zielenią oczu elfów. Obcy mieli długie czarne włosy i cery tak świeże jak rosa o poranku. Uśmiechali się przyjaźnie do oniemiałych gości i zaprosili ich do ogromnego okrągłego audytorium. Tam przybysze zajęli miejsca w rzędach ławek, na wyszukanych miękkich fotelach obciągniętych jasnobłękitnym puszystym welurem, doskonale harmonizującym z kremowymi, równie puszystymi dywanami na podłodze.

Kata mało nie ukręciła sobie głowy, żeby zajrzeć w kopułę na sklepieniu, ozdobioną drobnym połyskliwym wzorem.

– To gwiazdy – wyjaśniła Misa. Córeczka popatrzyła na nią zdumiona.

– Jak Wiazecka?

– Tak, Gwiazdeczka właśnie od nich wzięła swoje imię. Dlatego, że jej oczy błyszczą jak gwiazdki.

Mała Gwiazdeczka słuchała tego z wielkim zadowoleniem, ona też odchyliła głowę i podziwiała pięknie zdobione sklepienie.

Jakaś kobieta z rodu Obcych wyjaśniła życzliwie:

– Umieściliśmy je tam, by przypominały nam o gwiaździstym niebie ponad światem na zewnątrz.

– Tak, tak – pokiwała głową Misa. – Doskonale to rozumiem.

Potem w sali zapadła cisza.

Większość nowo przybyłych przeczuwała, że już niedługo otrzymają wyjaśnienie bardzo wielu zagadek, które od dawna nie dawały im spokoju.

10

W Małym Madrycie, mieście nieprzystosowanych, luksusowa prostytutka Zenda wróciła do domu, spędziwszy tę noc u przyjaciółki, oczywiście po części na zabawie z mężczyznami. Nocleg poza domem był rzeczą jak najbardziej naturalną, często tak robiła, nikt więc nie mógł postawić znaku zapytania przy tak sformułowanym alibi.

Bała się wracać do domu. Ponieważ noc bardzo się przeciągnęła, spóźnił się też poranek i Zenda dopiero około południa była gotowa, by opuścić dom przyjaciółki.

Czy powinna kogoś z sobą zabrać? Nie, to mogłoby wydawać się dziwne. Będzie musiała zebrać całą odwagę i zmobilizować cały swój talent aktorski, by przyjąć na siebie ten wstrząs.

Sąsiadka z domu po drugiej stronie ulicy była u siebie. Grabiła liście w ogrodzie. Doskonale, Zenda zadbała o to, by kobieta ją zobaczyła. Powitała ją wesołym „Dzień dobry, jaki miły ranek, to znaczy południe, wczorajszy wieczór troszkę mi się przeciągnął”. Chichotała przy tym przepraszająco. Tak, tak, sąsiadka widziała ją i kręciła głową.

Zenda weszła do swego domu. Udał jej się bardzo naturalny okrzyk przerażenia, zaraz wybiegła na ulicę, wołając histerycznie, że na podłodze w jej przedpokoju leży martwy Strażnik. Co robić? Ktoś go zabił, u niej w domu!

Wezwano innych Strażników. Zendzie pozwolono odpocząć chwilę u sąsiadki, nie miała sił wracać do domu, dopóki on tam był.

Żądała stanowczo, by go stamtąd usunąć, inaczej ona tego nie wytrzyma.

Wreszcie nadjechał ambulans i zabrał ciało, na szczęście.

A zaraz potem zjawił się wysoko postawiony Strażnik, żeby przesłuchać Zendę. Liczyła się z tym i miała przygotowaną obronę.

A jak wiadomo, najlepszą formą obrony jest atak:

– Co to za jeden? Dlaczego wszedł do mojego domu? Nic z tego nie rozumiem!

Strażnik odpowiedział:

– Jego imię brzmi Sardor, roznosił po domach eliksir Madragów. Nie było cię, gdy się zjawił?

– Ach, nie, oczywiście, że nie. Byłam…

Nie, nie, uważaj, nie wolno ci mówić za dużo, Zendo! Nie mów, że siedziałaś w tym barze, bo przecież nie wiesz nawet, kiedy on przyszedł!

– Nie było mnie w domu od wczorajszego popołudnia, nie mam więc pojęcia, co się stało.

Nagle twarz jej się rozjaśniła. Długo już ćwiczyła tę minę.

– Ach, chwileczkę! Spodziewałam się wczoraj pewnej wizyty, całkiem o tym zapomniałam. Jakaż ja jestem bezmyślna! Biedna dziewczyna, przyszła tu na próżno.

– Jaka dziewczyna?

Zenda beztrosko machnęła ręką.

– Ach, to poprzednia lokatorka, mieszkała w tym domu przede mną. Była już raz wcześniej wczoraj, żeby coś stąd zabrać, zdaje się, że maszynę do szycia, a kiedy wyszła, zorientowałam się, że zostawiła kurtkę przewieszoną przez oparcie krzesła. Zadzwoniłam do jej matki, która przyrzekła, że córka przyjedzie po nią po południu, ale potem całkiem o tym zapomniałam. Okropna ze mnie gapa!

Doskonale, nie mogę wyjść na zanadto bystrą, zawsze dobrze jest przyznać się do słabości, to budzi zaufanie.

Strażnik popatrzył na nią i zawahał się przez moment.

– Jakiego koloru była ta kurtka?

– Ojej, tego nie pamiętam. Może niebieska, w dwóch różnych odcieniach? Tak, chyba tak.

– Jak nazywa się ta dziewczyna?

Zenda długo szukała w pamięci, choć przecież odpowiedź znała doskonale.

– Czy ci poprzedni właściciele nie noszą przypadkiem nazwiska Anderson? A na imię miała… jakoś tak niezwykle. Lilja, tak, właśnie tak.

Zadrżała.

Strażnik natychmiast to zauważył i zainteresował się powodem.

– Nie, to nic takiego.

– W sprawie takiej jak ta ważne są wszystkie szczegóły.

– No cóż, nie lubię źle mówić o ludziach, ale… A więc ta dziewczyna… Pamiętam, że poczułam się nieswojo, kiedy okazała bardzo wielkie zainteresowanie moim diamentowym naszyjnikiem, który zdjęłam i później schowałam do szkatułki.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Głód Życia»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Głód Życia» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Margit Sandemo - Gdzie Jest Turbinella?
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Przeklęty Skarb
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Kobieta Na Brzegu
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Cisza Przed Burzą
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Zbłąkane Serca
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Lód I Ogień
Margit Sandemo
libcat.ru: книга без обложки
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Milczące Kolosy
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Skarga Wiatru
Margit Sandemo
Отзывы о книге «Głód Życia»

Обсуждение, отзывы о книге «Głód Życia» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x