I rzeczywiście. Wkrótce zobaczył wysoką sylwetkę Uriela, jego blond włosy ociekające wodą szczelnie oblepiały głowę.
Pomachali sobie na powitanie.
Dolg wiedział, że obca kobieta mimo wszystko nie zamierza się poddać. Prędzej czy później pojawi się znowu i wtedy to nie on stanie się obiektem jej ataku, lecz ktoś z jego bliskich. Jedno z najsłabszych. Był bowiem pewien, że zamierza ona teraz szukać niebieskiego kamienia.
Danielle usiłowała nadążyć za Villemannem, który trzymał ją za rękę, gdy biegli przez zalane deszczem ulice. Za nic na świecie nie zgodziłaby się puścić jego ręki.
Podziwiała go bezgranicznie. Villemann był taki męski, taki silny. W tym strasznym domu, z którego dopiero co wyszli, to on przejął przywództwo, nie Dolg. Dolg nie zrobił niczego. Villemann był, jej zdaniem, niczym wódz. Był bohaterem!
Próbowała mu o tym powiedzieć. Uriel zatrzymał się, by poczekać na Dolga, który nie znal drogi, natomiast Taran z Rafaelem biegli na samym przedzie. I Nero także. Nero nienawidził deszczu i próbował chronić się gdzieś na suchszym terenie pod dachami domów, ale nieustannie ktoś go przywoływał.
Villemann zwolnił nieco biegu, za co Danielle była mu szczerze wdzięczna. Z trudem łapała powietrze, nogi się pod nią uginały.
– Czy ty zawsze musisz mieć bohatera, Danielle? – wykrztusił zdyszany. – Czy nie mogłabyś kiedyś lubić po prostu normalnego człowieka?
Zastanawiała się nad jego słowami, gdy podążali teraz już nieco wolniej w ulewnym deszczu, oboje tak samo przemoczeni.
– Byłam głupia, Villemannie.
– Skąd? Wcale nie!
– Owszem, przez tyle lat byłam zakochana w Dogu.
Chociaż sama nie wiem, czy to miłość. To chyba raczej uwielbienie dla kogoś, kogo się podziwia.
– Bardzo dobrze to rozumiem. Ja także go podziwiam. Nie ma na ziemi drugiego takiego człowieka jak on. Ojciec mógłby być taki, ale ojciec nie ma tej wyjątkowej dobroci Dolga. Ojciec też jest sympatyczny, ale dużo bardziej surowy.
Skinęła głową.
– Villemann… Czy ty się naprawdę zakochałeś w tej dziwnej dziewczynie? Ja nie bardzo zrozumiałam, co ona takiego zrobiła, ale to było coś strasznego, prawda?
– Nic straszniejszego niż to już nie mogło się stać – rzekł z drżeniem. – Pamiętaj, że ona próbowała zamordować pięcioro ludzi i że w dwóch przypadkach jej się to udało!
– Ale zrobiła coś jeszcze, prawda?
– Tak, o to jednak nie powinnaś pytać. Jeszcze nie teraz, może za parę lat.
Danielle była urażona. Czy on musi traktować ją jak dziecko?
Ale Villemann miał rację, Danielle zachowywała się przecież bardzo dziecinnie.
Tylko tym razem nie chciała ustąpić.
– Nie odpowiedziałeś na moje pytanie.
– Jakie pytanie? Aha! Nie, oczywiście, że nie zakochałem się w niej. Uważałem tylko, że jest bardzo ładna.
Danielle okazała się na tyle dorosła, by nie spytać:,Ładniejsza ode mnie?”
On jednak zrozumiał, dlaczego umilkła, i uśmiechnął się, jakby chciał jej dodać odwagi.
– Ale nikt nie jest taki ładny jak ty, Danielle. Zawsze miałem do ciebie słabość, choć nie zdawałaś sobie z tego sprawy.
– Owszem, w ostatnim czasie wiele zrozumiałam. A kiedy myślałam, że jesteś zajęty tą, co to wiesz, było mi bardzo przykro.
– To dobry znak, Danielle – powiedział z uśmiechem. – Przemyśl to sobie przy sposobności, a potem zobaczymy, co z tego wyniknie.
Uśmiechnęła się za plecami Villemanna uszczęśliwiona. Mocno uścisnęła jego dłoń, a on odpowiedział tym samym. Dobrze, że miała trochę czasu na zastanowienie. Nie była jeszcze na tyle dojrzała, by wiedzieć już teraz, czego tak naprawdę chce, ale widziała, jaki ten Villemann jest przystojny! Te szerokie ramiona i szczupłe biodra. Że też ona wcześniej tego nie zauważała! Twarz też miał bardzo ładną, a ona także tego dotychczas nie dostrzegała!
Nie, Danielle nie dorosła jeszcze do miłości. Wciąż była zbyt dziecinna.
Życzliwy Bonifacjusz Kemp przeprowadzał ich pod osłoną nocy przez góry na austriacką stronę.
Wypoczywali w jego domu ponad dobę i teraz, pełni sil, mogli wyruszyć w drogę.
Pożegnali się z Kempem w położonym wysoko górskim wąwozie i raz jeszcze upewnili się, czy Bonifacjusz nie będzie miał ze strony zwierzchników jakichś nieprzyjemności za życzliwość, jaką okazał austriackim podróżnym. Tłumaczył, że wszystko zorganizował najlepiej jak można i że żadne podejrzenia nie powinny na niego paść. Już wcześniej zameldował, że księżna Theresa, jej córka i zięć, niestety, zmarli w więzieniu. Komendant przyjął to do wiadomości. A co Bonifacjusz robi w swoim czasie wolnym, nikogo nie powinno obchodzić.
Theresa wynagrodziła go sowicie, natomiast Móri udzielił mu rad, jak pielęgnować chorego synka, który zresztą po zabiegach czarnoksiężnika zaczynał już dochodzić do zdrowia.
W końcu nasi wędrowcy mogli odetchnąć swobodnie. Znajdowali się w Austrii i nikt już nie mógł przerwać ich drogi do domu.
Kiedy tak wszyscy stali, patrząc na górskie doliny i szczyty pokryte świeżym białym śniegiem, Dolg odszedł na bok. Widział wielką sylwetkę Cienia, który najwyraźniej na niego czekał.
Podłoże było nierówne, pokryte szronem i śliskie. Dolg musiał się poruszać bardzo ostrożnie.
Cień uśmiechnął się powściągliwie.
– Dobra robota, Dolg!
Młody człowiek odpowiedział gniewnie:
– Czy to było konieczne, żeby z powodu tej książki wplątywać nas w takie niesmaczne afery, jak w rodzinie pułkownika?
– To bardzo ważna książka!
– Możliwe. Spójrz jednak, co się stało z Rafaelem! On się nigdy po tym nie pozbiera. Powiedział mi wczoraj, że już nigdy nie zaufa żadnej kobiecie, skoro najpiękniejsza i najdelikatniejsza z nich mogła się okazać takim potworem!
– Czy on musi zwracać aż taką uwagę na urodę? Może powinien też dostrzegać duszę kobiety?
– Rafael podziwia to, co piękne. Wszyscy o tym wiedzą.
– Dusza też może być piękna. Pewnego dnia Rafael to zrozumie.
– Ale myśmy wszyscy cierpieli i wszyscy zostali w jakiś sposób okaleczeni przez to, co się stało. Uriel nie może jeść, bo zobaczył tyle ohydy, natomiast mała Danielle niczego nie rozumie i nikt nie jest w stanie jej wytłumaczyć, co to było.
– Danielle z pewnością da sobie radę.
– Nie byłbym tego taki pewien. Tylko wsparcie Villemanna może przywrócić jej równowagę ducha. Czuje się głupia i pomijana, bo nikt nie chce jej powiedzieć prawdy. A jak mamy to zrobić?
– Będzie jej lżej, jeśli o niczym się nie dowie. Może należałoby jej przedstawić jakąś bardziej złagodzoną formę wydarzeń?
– Nie uwierzy. Reagowaliśmy tak gwałtownie, że żadne ugłaskane opowiadanie jej nie zadowoli.
– W takim razie musicie wybierać. Sami zdecydujcie, co ją mniej okaleczy. Poznanie prawdy, czy też poczucie, że jest zbyt głupia, by ją poznać. I pamiętajcie, że to dziecko już się zetknęło ze złem.
– Tak jest, w dzieciństwie – skinął głową Dolg. – W Virneburg. Omówię to z Taran. W końcu to i tak ona będzie musiała Danielle wszystko wyjaśnić. Żaden z nas się tego nie podejmie. Pomyślę o tym.
– Znakomicie!
– No ale żeby zmienić temat: Jesteśmy na właściwej drodze?
– Do domu?
– Nie, nie. Do rozwiązania zagadki Świętego Słońca – rzekł Dolg z uśmiechem.
– Rozwiązanie jest coraz bliższe, tak bliskie, że i ja, i wszyscy oczekujący zaczynamy się bardzo niecierpliwić. Niestety nie możemy wam pomóc ani niczego przyspieszyć.
Читать дальше