Z powrotem zasunęli pokrywę. Stanęli nieruchomo, podczas gdy Fredlund odmawiał modlitwę. Chcieli okazać szacunek przedwcześnie zmarłej dziewczynie. Tylko Nero trochę zakłócał ceremonię nieustającym popiskiwaniem.
Fredlund podniósł głowę.
– A teraz ten drugi!
Popatrzyli po sobie. Sarkofag czarnoksiężnika, pana na zamku. Czy się odważą? Co tam znajdą?
Móri dłońmi obmacał sarkofag.
Nie wyczuwam niebezpieczeństwa – rzekł, ale w jego głosie zadźwięczała nuta niepewności, zobaczyli, że zmarszczył brwi.
Wreszcie podjęli decyzję. Nabrali powietrza w płuca i unieśli pokrywę.
Dała się przesunąć zdumiewająco lekko. Móri poprosił o więcej światła.
Musieli zebrać się na odwagę, by zajrzeć do odkrytego sarkofagu.
Odskoczyli zdumieni.
Nie zobaczyli szczątków czarnoksiężnika.
W środku spoczywała Catherine.
Leżała nieruchomo w zimnym sarkofagu z kamienia, z zamkniętymi oczami w białej twarzy, z dłońmi skrzyżowanymi na piersi. Jej zawsze czyste ubranie było brudne i podarte.
Tiril wybuchnęła płaczem. Móri zbladł, a Erling padł na kolana przy sarkofagu, głośno krzycząc: „Nie, nie!” Nawet nie próbował kryć łez.
– Wiedziałem – szepnął Móri. – I Nero wiedział. W zamku znajdowało się coś, czego powinniśmy byli szukać.
Erling szykował się do podniesienia Catherine, lecz Móri go powstrzymał.
– Nie ruszaj jej!
– Ależ ona nie może leżeć w tej strasznej trumnie! Nie żyje, biedne dziecko, musimy ją pochować w normalnym miejscu.
– Znalazła się pod wpływem magicznej mocy, nie wiem jakiej. Pozwól mi sprawdzić, czy możemy ją przenieść.
– Dobrze – zgodził się Erling. Dłonie mu drżały, twarz miał ściągniętą. – Tyle miała w sobie życia – szeptał zmienionym od łez głosem. – A teraz…
Tiril odsuwała od siebie myśl, jak do tego doszło. Zniszczone ubranie… Skupiła się na Mórim, na tym, co robił.
Fredlund i trzymający Nera Arne stali z tyłu. Obaj pobledli. Już myśleli, że złym przygodom koniec, tymczasem one dopiero się zaczynały. W dodatku straszniejsze niż można było się spodziewać. Piękna młoda kobieta straciła życie w makabryczny sposób.
Nie wiedzieli o ciemnych sprawkach baronówny, nie przypuszczali, że nie jest tak niewinna, na jaką teraz wyglądała.
Nero zwiesił łeb nad trumną i skamlał żałośnie. Popisał się odnajdując Catherine, ale nikt nie miał teraz dla niego czasu.
Móri był śmiertelnie zmęczony, Tiril, która dobrze go znała, od razu zauważyła, w jakim jest stanie. Tak wycieńczonego widziała przyjaciela tylko jeden jedyny raz – gdy znalazła go na poddaszu w szopie na Islandii.
Dopiero co dokonał niesamowitego wyczynu, największego, jakiego była świadkiem. Obrócenie w perzynę całego zamku za pomocą siły myśli! Człowiek nie zdołałby dokonać tego w pojedynkę. Bez wątpienia pomóc mu musieli jego niewidzialni towarzysze. Wśród nich było co najmniej dwóch czarnoksiężników: ojciec Móriego i jego hiszpański nauczyciel. Wspomagali go zapewne także inni, wspierali w walce przeciwko złu skupionemu w starym zamczysku.
Móri potrzebował teraz odpoczynku, bardziej niż oni,- wszyscy. Ale jeszcze raz musiał posłużyć się swą czarodziejską mocą.
Tylko on mógł sprawdzić, jak silne czary podziałały na, Catherine. Nieżywa kobieta w prastarym sarkofagu… Czy zdołają wyjąć jej martwe ciało?
Nagle rozległ się beznamiętny głos Móriego:
– Ona żyje.
– Co takiego? – W Erlingu obudziła się nowa nadzieja.
– Pozostaje pod działaniem magicznej mocy. Zauroczono ją, zaklęto, jak wolicie. Nie wiem, jaką magią posługiwali się Cymbrowie, Teutoni i inne plemiona germańskie. Od nich Tiersteinowie czerpali wiedzę tajemną.
– Nie możesz więc jej uratować?
– Nie wiem, Erlingu. Czy ona tak wiele dla ciebie znaczy?
– No cóż. Nie wolno jej tu zostawić! A gdzie podział się ten, który tu powinien leżeć?
– Czary odprawione na dziedzińcu zamkowym były niezwykle skuteczne. Pochłonęły wszystko, także czarnoksiężnika.
– Ale młoda księżniczka wciąż tu jest!
– Była niewinna.
– Móri… ratuj Catherine!
Islandczyk podniósł wzrok na Erlinga. Rzekł z niezwykłą powagą:
– To kobieta, o którą nikt nie zapyta, Erlingu. Spaliła za sobą wszystkie mosty, w swym egoizmie szła po trupach, nie wahała się zabijać. Trzeba sobie odpowiedzieć na pytanie, czy warto jest poświęcić niesamowitą siłę woli, niezbędną, aby ją uwolnić?
Erling oddychał ciężko.
– Sam powiedziałeś, że ona żyje. Przyjmiesz na swoje sumienie pozostawienie jej na pastwę losu?
– Nie wiem, czy stać mnie na to, by dokonać czegoś jeszcze.
– Rozumiem. Ale ja zostawić jej nie mogę, po prostu nie mogę. A poza tym jaki miał cel w tym, by położyć ją tu taką pół żywą, pół martwą? Możesz mi na to odpowiedzieć?
Móri odwrócił głowę. Tiril zobaczyła jego twarz. Biła z niej udręka.
– On chciał ją właśnie taką.
Cóż za straszne słowa! Tiril usłyszała, że Fredlund opuszcza grotę, sama poczuła się chora.
– Móri – poprosiła. – Zrób, co w twojej mocy!
Spojrzał jej w oczy. Dziewczyna spostrzegła, że jego rozpacz i zmęczenie dawno już przekroczyły granice ludzkiej wytrzymałości. Ale w końcu Móri skinął głową i poprosił o opuszczenie krypty wszystkich z wyjątkiem Erlinga, któremu polecił trzymać pochodnię.
Usłuchali bez zbytecznych komentarzy. Tiril tylko, kierując się do wyjścia, pochyliła się i leciutko musnęła ustami czoło Móriego. Na jego twarzy pojawił się cień uśmiechu.
Nie zdążyli jednak opuścić komory grobowej, bo nagłe Arne zawołał stłumionym głosem:
– Spójrzcie! Co to jest?
Wskazał na skalną ścianę tuż przy drzwiach.
W zamieszaniu wywołanym tragedią Catherine zapomnieli o powodach, które sprowadziły ich do Tiveden. Teraz znów im o nich przypomniano.
W skale widniały masywne drzwi z pokrytego rdzą żelaza. Nie otwierały się za pomocą magicznych zaklęć. W miejscu zamka widoczne były głębokie otwory, które kształtem odpowiadały wypustkom w małej figurce demona.
Erling się pomylił. Wcale nie musieli wyprawiać się do Tierstein gdzieś w środkowej Europie.
Erling, gdy minęło pierwsze zaskoczenie, poprosił Fredlunda, by zajął się otwarciem żelaznych drzwi. Sam wolał pomóc Móriemu w zabiegach przy Catherine. Nie chcieli próżno tracić czasu w tym piekielnym miejscu.
Tiril trzymała pochodnię, bo udało im się wcześniej podzielić gałąź, w obu miejscach mieli więc dostatecznie dużo światła. Za plecami słyszała zaklęcia Móriego. Miały one zniweczyć czarnoksięską moc, trzymającą w okowach Catherine.
Arne nie posiadał się z dumy, że to właśnie on odkrył drzwi. Nie tłumaczyli mu, że prawdopodobnie wszyscy by je zauważyli przy wyjściu, a on po prostu ruszył pierwszy. Fredlund przyznał natomiast, że uprzednio wychodząc był wzburzony i ukrył twarz w dłoniach.
Wszyscy troje, Fredlund, Arne i Tiril, starali się połączyć cząstki figurki. Nie chciały się jednak trzymać. Tiril poświęciła więc wstążkę przy dekolcie i dopiero nią udało się związać kamienne odłamki.
Zdawała sobie sprawę, że i Erling, i Móri wiele by dali, aby móc być z nimi. Musieli jednak skupić się na Catherine.
Fredlund ostrożnie próbował wsunąć wypustki do otworów w drzwiach. Okazało się jednak, że w dziurkach przez stulecia nagromadził się kurz i rdza, musieli je więc oczyścić, najpierw ostrzem noża, a później igłą, którą Tiril znalazła w swej sakiewce. Wreszcie otwory były puste.
Читать дальше