– No właśnie! – zawołała Vesla z ożywieniem, uniosła się i wsparła na łokciu. – Jeszcze tak wiele niezwykłych spraw znajduje się w ukryciu i czeka.
O rany! Spłoszona opadła na poduszki. Czy on się domyśla, o co jej szło? Ufała, że nie. Bo oczywiście myślała o owym napięciu, które powstaje między nimi. I które nieustannie przybiera na sile.
I żeby Antonio nie miał czasu zastanawiać się nad jej słowami, zmieniła temat:
– Tak, jestem kimś innym, nowym. Kupno luksusowych butów, to ostatni mój wyskok w starym stylu. Potem już widziałam wszystko w innym, można powiedzieć jaśniejszym, świetle. Nie ma znaczenia to, jak się ludzie ubierają.
– To prawda. Nie możesz jednak całkiem się wyzbyć swego dawnego stylu. On przecież wyrażał twoją osobowość.
Vesla prychnęła.
– Osobowość budowana w oparciu o to, co myślą i mówią koledzy z paczki lub w pracy? Nie, jeśli mam powiedzieć prawdę, to byłam niewolnicą stylu, narzucanego przez innych. Teraz się tego wstydzę. I wiesz co, również jeśli chodzi o seks i te sprawy, to też postępowałam zgodnie z tym, co myślą moi znajomi.
Tym razem Antonio podskoczył.
– Co masz na myśli, mówiąc „seks i te sprawy”? Co to są „te sprawy”?
Vesla była skrępowana.
– Głupio się wyraziłam, zapomnij o tym!
– Nie, chcę wiedzieć. Powiedziałaś, że postępowałaś zgodnie z tym, co myślą znajomi?
– Och, naprawdę nie ma o czym mówić – bąkała. – Zdała sobie sprawę, że wkroczyła na grząski grunt.
– Vesla, to mnie naprawdę bardzo interesuje, przecież tak mało o tobie wiem.
– O mnie? O tej, która siedziała w samochodzie jadącym na zachodnie wybrzeże i rozczulała się nad swoim żałosnym życiem?
– Ale o życiu uczuciowym nie mówiłaś nic.
– Nie, ponieważ ono nie istniało.
– Co chcesz przez to powiedzieć? O ile wiem, nie jesteś zupełną nowicjuszką?
Aha, więc to zapamiętał. Niech to licho!
Odpowiedziała niecierpliwie:
– No więc właśnie to miałam na myśli, mówiąc, że postępuję zgodnie z poglądami moich koleżanek z pracy. One bezustannie gadają o chłopakach, a ja ulegam wpływom. Myślałam, że tak powinno być.
– Powiedz mi… ile ty właściwie masz lat?
– Ja? Mniej więcej tyle, co Unni. Skończyłam dwadzieścia dwa.
– Tylko? A ja myślałem, że więcej, dwadzieścia sześć albo coś koło tego.
– Dziękuję za komplement – rzekła Vesla cierpko. – Teraz jednak sądzę, że spróbuję zasnąć.
Antonio położył rękę na jej kołdrze, na wysokości piersi Vesli.
– Nie, to niesprawiedliwe. Zmuszasz mnie w ten sposób, bym leżał, nie śpiąc, i zastanawiał się, co właściwie miałaś na myśli.
Vesla zesztywniała.
– Ciii! – syknęła.
Antonio nasłuchiwał. Po chwili dźwięk dotarł też do niego.
Vesla wzięła go za rękę i mocno ścisnęła.
– Za drzwiami ktoś stoi – szepnęła ledwo dosłyszalnie.
Mnóstwo różnych myśli przelatywało obojgu przez głowy, wszystkie tak samo paranoidalne.
Unni? Jordi?
Nie, oni by się nie skradali po kryjomu. Nie skrobali w drzwi…
Antonio szedł już, by zobaczyć, co się dzieje, gdy nagle szerokie uśmiechy rozjaśniły ich twarze: za drzwiami skomlał pies.
– Pies hotelowy! – zawołała Vesla. – To ten poczciwiec, który leżał w recepcji. Wpuść go!
Antonio wahał się nie dłużej niż sekundę. Uchylił drzwi.
– Wejdź, ty stary draniu – zapraszał półgłosem. – Bo chyba o to ci chodzi?
Uszczęśliwiony pies nieokreślonej rasy wskoczył na łóżko i ułożył się w nogach.
– Nie wiem, czy słusznie postępujemy – śmiał się Antonio. – Pchły i w ogóle. Ale ten wygląda, że czuje się tu jak w domu. To widocznie nie pierwszy raz.
Antonio wrócił do łóżka. Pies wyciągał się, pomrukując z zadowoleniem. Pobawili się z nim jeszcze trochę, po czym Antonio podjął przerwaną rozmowę:
– Nie chciałbym się grzebać w twojej przeszłości, Vesla, bo to nigdy do niczego dobrego nie prowadzi. Chciałbym tylko wiedzieć o tobie więcej. Żebym mógł cię lepiej rozumieć. Bo bardzo tego chcę.
Jego głos brzmiał tak łagodnie i przyjaźnie, że Vesla długo i głęboko wciągała powietrze, jakby w poczuciu beznadziejności czy żalu.
– Poddaję się – oznajmiła zmęczona. – W końcu mogę ci o tym opowiedzieć i chyba lepiej wcześniej niż później. Antonio, moje tak zwane życie uczuciowe to żałosna historia. Oczywiście, zdarzało się, że żywiłam jakieś cieplejsze uczucia do tego czy innego. Ale… Nie, to nie tak. Lepiej zacznę od początku. Miałam trzech partnerów. Ostatnim był Marius, zanim pojawiła się Emma. Poprzedni to kolega z pracy, a całkiem pierwszy chodził do mojej szkoły, dwie klasy wyżej.
– No ale to nie tak dużo. Tylko trzech chłopaków? Dziewczyna, która musiała mieć wielkie powodzenie?
W głosie Vesli słychać było smutek.
– W dodatku to było tylko takie chodzenie, z miłością nie miało nic wspólnego. Może zainteresowanie. Sympatia. Ale czy to wystarczy? Jak powiedziałam, chodziłam z chłopakami, bo myślałam, że tak powinno być. Prawda jest dosyć brutalna i wcale nie wiem, czy mam ochotę ją wyjawiać.
– Chciałbym, żebyś miała do mnie zaufanie.
Vesla znowu westchnęła. Broda jej drżała, jakby się miała rozpłakać.
– Czy pamiętasz, co ci opowiadałam o moim potwornym dziadku, którego musiałam pielęgnować jako mała dziewczynka? On miał kompletną demencję, nie bardzo wiedział, co robi, ale próbował się do mnie dobierać, chciał mnie wciągać do łóżka, wygadywał paskudne słowa, obnażał się przede mną i błagał, żebym mu pomogła, no wiesz…
– Tak, pamiętam. Byłem bardzo oburzony na twoją matkę, że mogła na coś takiego pozwolić.
– Ona przymykała oczy, chodziło jej tylko o to, żeby sama nie musiała się nim zajmować. Ale, Antonio, tamten okres wypalił bolesne ślady w mojej duszy. Oczywiście, miałam potem jakichś chłopaków. Tych trzech, o których słyszałeś. Ale chodziłam z nimi tylko dlatego, że wszystkie inne dziewczyny tak robiły. Dlatego, że byłam ciekawa. Dlatego, że… wybacz mi szczerość, ale przecież sam o to prosiłeś. No więc dlatego, że lubiłam, kiedy chłopak był we mnie zakochany.
– Przecież to całkiem naturalne.
– Możliwe. Ale czułam się nie najlepiej. Bo widzisz… ten mój straszny obowiązek sprzed lat… Konieczność zajmowania się obleśnym starcem… to wszystko uczyniło mnie zimną w sprawach erotyki. Jestem zimna jak lód, Antonio.
Zauważył, że Vesla płacze, choć jej głos na to nie wskazywał. Wyczuwał to, a gdy wyciągnął rękę, by ją pogłaskać po policzku, stwierdził, że łzy spływają jej do uszu. Leżała bez ruchu.
– Więc nie byłaś zakochana w tych trzech mężczyznach?
– Chłopakach. To byli jeszcze chłopcy. Nie, nie byłam zakochana. Nie byli niesympatyczni, przeciwnie, mili i przystojni. Nigdy bym się nie zadawała z kimś, kogo nie lubię. Ale kiedy Emma odbiła mi Mariusa, nie czułam nic. Co najwyżej ulgę.
Głębokie westchnienie Antonia powiedziało jej, że również on odczul w tej chwili ulgę. Może nawet radość.
– Więc sądzę… że nie potrafię się… podniecić, Antonio. Nikt nie jest w stanie mnie rozpalić. Bardzo bym chciała, ale to niemożliwe. Czy rozumiesz, że nienawidzę swojej matki? Nie tego jej starego ojca, on po prostu zatracił wszelki rozsądek. Ale ona mnie w to wepchnęła, żeby sama mogła uniknąć nieprzyjemnej sytuacji.
– Zakochać to byś się chyba mimo wszystko mogła, prawda? – zapytał cicho.
Читать дальше