Magrit Sandemo - Echo
Здесь есть возможность читать онлайн «Magrit Sandemo - Echo» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.
- Название:Echo
- Автор:
- Жанр:
- Год:неизвестен
- ISBN:нет данных
- Рейтинг книги:4 / 5. Голосов: 1
-
Избранное:Добавить в избранное
- Отзывы:
-
Ваша оценка:
- 80
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
Echo: краткое содержание, описание и аннотация
Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Echo»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.
Echo — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком
Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Echo», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.
Интервал:
Закладка:
– Co do tego nie mam wątpliwości – cierpko odparł Villemann. – Nie, Nero, biegnij za nimi!
Patrzyli, gdzie ma zamiar się skryć: w ziemiance wyjętego spod prawa.
– Przecież oni widzą, dokąd on zmierza – przestraszyła się Tiril.
– Owszem, znają kierunek – przyznał Móri. – Ale spójrz tylko na obłoki mgły! Nadciągają tutaj. Duchy już przystąpiły do dzieła.
– Dzięki – szepnęła Tiril. – Ach, mój biedny chłopczyk!
– Oni nie wiedzą o istnieniu ziemianki – doszedł do wniosku Móri. – Przypuszczam, że nigdy nie słyszeli o wyjętym spod prawa.
– Dobrze, że Villemann będzie mógł się czymś wykazać – stwierdził Dolg.” – Obaj cierpieliśmy z tego powodu, że on zawsze stoi z boku.
– No cóż, mimo wszystko… – westchnęła Tiril.
Co koń wyskoczy i ile wytrzymają strzemiona pędzili na południe.
Gdy zobaczyła, w jakim tempie nadciągają gęste zwały mgły, nieco się uspokoiła.
Ale nie do końca. Villemann, który skręcił w prawo od drogi, wciąż pozostawał widoczny.
A prześladowcy dotarli już do Hveravellir, wzgórz gorących źródeł.
– Mamy ich! – syknął przez zęby Falco. – Nareszcie ich dopadniemy.
Rycerzy nie opuszczał zły humor, ponieważ musieli dzień po dniu w siąpiącym deszczu przemierzać wzgórza Islandii. Nie mogli natrafić na ślad tych, których ścigali, od czasu spotkania pewnego człowieka między Hljödhaklettar a Reykjahlidh nad Myvatn.
Od tamtej pory wszelkie ślady się urywały. Nie, nie było obcych w Reykjahlidh ani w okolicach Akureyri, ani też w żadnej innej miejscowości po drodze.
Rycerze bliscy już byli rezygnacji, kiedy przypadkiem usłyszeli rozmowę dwóch wieśniaków w Silfrastadhir. Nibbio, rozumiejący co nieco po islandzku, wyłapał komentarz: “Okropnie wielu obcych ostatnio tędy przejeżdża!”
Zmusił ich, by wytłumaczyli się ze swych słów, i dowiedział się, że niedawno pewna rodzina, której towarzyszył pies, pytała o drogę na Kjólur. Obcy wyjaśniali, że przybyli zza wzgórz, ale musieli przejechać kawałek główną drogą, by dotrzeć do traktu prowadzącego do Kjólur.
Czy było to dawno? dopytywał się Nibbio.
Zaledwie dzień wcześniej.
Rycerze, otrzymawszy dokładne wskazówki, w jaki sposób mogą dostać się do Kjólur, ruszyli w drogę.
– Spójrzcie! – zawołał Serpente. – Jeden się odłączył!
– Spostrzegli nas – doszedł do wniosku Lupo. – To musi być on, syn czarnoksiężnika, ten który ma szafir.
– Bez wątpienia – mruknął Falco. – Wydaje mu się, że nam ujdzie? Tutaj? Na otwartej tundrze?
No cóż, tundry w okolicach Kjólur nie było, ale Falco lubił używać obcych słów.
– Gonimy go? – spytał Sciacallo z lodowatym uśmiechem.
– Oczywiście! Tamci się nie liczą, zajmiemy się nimi później. Ruszamy na wzgórza!
Wszyscy skierowali się na porośnięte trawą pole lawy w pościg za zbiegiem.
Nie zwrócili uwagi na nadciągającą mgłę, tak byli podekscytowani. Rekin, Hiszpan Tiburon, poczuł, jak w ciele budzi się żądza na samą myśl o zabijaniu, podbrzusze przeszył prąd. Ghiottone, Rosomak, nie był do tego stopnia ograniczony. Dla niego liczyło się przede wszystkim przechytrzenie wroga, pojmanie go w jak najbardziej wyrafinowany sposób. Wolałby być teraz sam, nie dzielić się ściganą zwierzyną z sześcioma innymi.
– Patrzcie! – zawołał Sciacallo. – On zeskakuje z konia! Czy można być aż takim durniem?
Zobaczyli, że domniemany Dolg odsyła konia jak najdalej od prześladowców i biegnie w kierunku wzniesienia, nad które nasuwały się obłoki mgły.
– Do stu… – zaczął Falco. – Brać go, prędko!
– Skąd się wzięła ta mgła? – pytał zdenerwowany Nibbio. – Jeszcze przed chwilą widoczność był doskonała!
– Nad horyzontem już się kłębiło – przypomniał Lupo. – Ale że nadciągnie tak szybko… Nigdy bym nie przypuszczał.
Zmusili wierzchowce do przyspieszenia kroku.
– Nie mógł dotrzeć daleko – zawołał Ghiottone.
Właśnie wjechali we mgłę.
– Rozdzielmy się! – krzyknął Falco. – Jeśli któryś go zobaczy, niech zabija, natychmiast, bez wahania. Nie dawajcie mu czasu na nic!
– Nie ma szansy na ucieczkę – z niezachwianą pewnością oświadczył Rekin. – Pokaż no się, szatański pomiocie!
Ale we mgle słychać było jedynie tętent końskich kopyt.
Villemann, ukryty w ziemiance, słyszał prześladowców. Zejście do kryjówki było bardzo ciasne, prawie niewidoczne, po części ukryte pod kamieniem.
Rozmawiają po włosku? No, czemu nie, skądś przecież członkowie strasznego zakonu musieli pochodzić. Rekrutowali się zwykle z różnych krajów, nic więc dziwnego, że nie porozumiewali się w żadnym z języków skandynawskich.
Ale aż tylu z tego samego kraju? Nigdy dotąd o czymś podobnym nie słyszał.
Oddalili się, zapadła cisza. Ale Villemann wietrzył w tym podstęp.
Na plecach czuł wilgoć bijącą od ścian ziemianki. A więc tutaj mieszkał ów człowiek wyjęty spod prawa.
Villemanna ogromnie wzruszył jego los. Ów człowiek został skazany na wygnanie, a dziewczynie, którą pokochał, ojciec nie pozwolił go poślubić. Mimo to jednak ona wyruszyła za ukochanym w góry, udało im się też znaleźć księdza, który ich połączył.
Żyli ścigani, przenosili się z miejsca na miejsce. Kiedy na świat przyszedł ich synek, osiedlili się w tej ziemiance.
W mroźną zimę kobieta zachorowała. Wyjęty spod prawa wśród śnieżnej zamieci wyprawił się do zagrody jej ojca, by prosić o trochę jedzenia dla żony i dla dziecka. Po czterech czy pięciu dniach musiał jednak zawrócić, burza śnieżna i dojmujące zimno nie pozwoliły mu dotrzeć do ludzi.
Powróciwszy do ziemianki i on się rozchorował, a kiedy leżał trawiony gorączką, żona ze strachu o niego i dziecko postradała zmysły. Postanowiła szukać pomocy.
Mężczyzna, odzyskawszy przytomność, wyruszył na poszukiwania. Znalazł ją w pobliżu ziemianki, zamarzniętą.
Gdy tylko zawieja się uspokoiła, zarzucił na plecy worek ze wszystkim, co posiadał, ciało zmarłej żony założył na barki, a dziecko wziął na ręce. Razem z psem zszedł do zagrody teścia, tam zostawił chłopca i poprosił o godny pogrzeb dla kobiety. Sam wyruszył przez pustkowia na nie kończącą się wędrówkę bez celu, mając u boku tylko psa i niosąc swoje rzeczy w węzełku na plecach.
Villemann znów poczuł ściskanie w gardle, a przecież nie miał czasu na wzruszenia. Musiał zachować czujność, otaczali go rycerze wrogiego zakonu!
Usłyszał, że znów się zbliżają.
Niemożliwe, aby mnie nie znaleźli, pomyślał.
W tej samej chwili uświadomił sobie, że nie jest w ziemiance sam.
Ale przecież nikt tu nie wchodził, gotów był przysiąc.
Ciarki przeszły mu po plecach.
Wyjęty spod prawa?
Duchy nie były mu obce, lecz nie bardzo wiedział, jak powinien się odnieść do upiorów. Zwykle chadzały własnymi drogami, nie zajmując się żywymi, lecz takie, które miały wiele na sumieniu, mogły okazać się kłopotliwe.
Ojciec i Dolg potrafili uwolnić nieszczęsne zatracone dusze od ich przepojonego rozpaczą istnienia. Villemann tego nie umiał.
– Spokojnie – rozległ się głęboki głos tuż przy nim. – Wyjęty spod prawa wciąż żyje.
– Co takiego? – szepnął Villemann. – Jeszcze żyje?
– Tak, ale nie tutaj. Prawie się z nim spotkaliście, gdy przejeżdżaliście przez wzgórza północno – wschodniej Islandii. Mieszka w jednej z tamtejszych dolin.
– Kim więc… jesteście wy?
Читать дальшеИнтервал:
Закладка:
Похожие книги на «Echo»
Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Echo» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.
Обсуждение, отзывы о книге «Echo» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.