Margit Sandemo - Bezbronni
Здесь есть возможность читать онлайн «Margit Sandemo - Bezbronni» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.
- Название:Bezbronni
- Автор:
- Жанр:
- Год:неизвестен
- ISBN:нет данных
- Рейтинг книги:4 / 5. Голосов: 1
-
Избранное:Добавить в избранное
- Отзывы:
-
Ваша оценка:
- 80
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
Bezbronni: краткое содержание, описание и аннотация
Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Bezbronni»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.
Bezbronni — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком
Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Bezbronni», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.
Интервал:
Закладка:
Nic się nie wydarzyło.
– Widocznie jesteśmy na właściwej drodze. Cóż za niewiarygodnie wymyślne urządzenie – rzekł Erling z podziwem. – Pański ojciec musiał pracować nad tym bardzo długo.
Etan zachichotał, aż mu się zatrzęsła długa broda.
– On uwielbiał takie zabawki. Po jego śmierci znaleźliśmy mnóstwo najzupełniej fantastycznych wynalazków. Aparaty i instrumenty, niektóre całkiem rozsądne, inne zupełnie pozbawione sensu.
Teraz, kiedy już raz odważyli się zacząć, posuwali się szybko naprzód. Imiona: Dalia, Ika, Doluth, Auet i tak dalej były wypowiadane przez chłopców, Etan zaś naciskał po kolei właściwe klawisze.
– Świetna współpraca, chłopcy – powtarzał, a Villemann i Rafael uśmiechali się do siebie z dumą.
Kiedy uporali się już z ostatnim imieniem ducha, Eloij, zaczęło się coś dziać. W skrzynce szczęknęło, potem rozległ się jakiś warczący przeciągły dźwięk, wreszcie wszystko ucichło. Zebrani czekali, ale wciąż trwała cisza.
Wtedy Taran uznała, że przewaga mężczyzn jest zbyt wielka, i teraz ona zaczęła recytować, a Villemann i Rafael przyłączyli się do niej, bo tekst Pierwszej Tablicy Świata Duchów Atmosfery wszyscy umieli na pamięć. Mówił on, że ten, kto nosi przy sobie tablicę, otrzyma pomoc duchów natychmiast, gdy o nią poprosi, i zostanie wyratowany z każdej opresji. Wystarczy, że pomyśli o duchach.
Dzieci, recytując, myślały o nich tak intensywnie, jak tylko mogły. Głęboki głos Etana mieszał się z chórem dziecięcym.
– „Jehowo, Ojcze, Deus Adonay. Elohe, wzywam cię przez Jehowę. Deus Schadday, Eead. Zaklinam cię przez Adonaya”.
Czy sprawiła to moc zaklęcia, czy też czas po prostu dojrzał, nigdy się już nie mieli dowiedzieć. Prawdopodobnie jednak to drugie, w każdym razie płyta metalowa, ciężko i z oporem co prawda, ale w końcu ustąpiła. I chyba otworzyłaby się wcześniej, ale czas i rdza zrobiły swoje.
Nikt jednak nie odważył się zbliżyć do szkatułki w obawie przed kolejnym podstępnym atakiem.
Tym razem nic się nie stało i Rafael, do którego przecież zwracał się duch dziadka, mógł zajrzeć do wnętrza.
– Leżą tam jakieś papiery – oznajmił.
– Wyjmij je swoją drobną rączką – polecił prefekt. – Weź je, przecież nie gryzą.
Okazało się, że jedna z kopert jest zaadresowana właśnie do prefekta, on jednak zostawił w domu swoje okulary, tak więc pismo musiał przeczytać zastępca, jako osoba absolutnie bezstronna.
Do prefekta w Feldkirch, brzmiał nagłówek. Niniejszym przedstawiam moją ostatnią wolę i proszę Pana, aby sprawiedliwości stało się zadość.
Mój wnuk, Rupert von Virneburg, syn mego młodszego syna, Etana, zostaje wyznaczony przeze mnie na dziedzica posiadłości Virneburg. Pragnę w tym liście wyjaśnić przyczyny mojej decyzji.
Otóż żywię poważne podejrzenia wobec Alberta, jedynego syna Ernsta. Majątek nie powinien nigdy znaleźć się w jego rękach, niniejszym więc wyłączam go z mojego testamentu, a także pozbawiam go wszelkich praw do spadku, na które z pewnością będzie się powoływał.
Proszę Pana o zbadanie okoliczności śmierci małżonki Etana…
– Co takiego? – wykrzyknął wstrząśnięty Etan.
…która odważyła się skrytykować zachowanie Alberta.
Dalej proszę Pana o zbadanie kilku innych przypadków śmierci w Feldkirch, na przykład dwóch rówieśników Alberta, którzy nazwali go zadufkiem i stopą węgorza.
– Stopą węgorza? – zdziwiła się Taran. – Przecież węgorze nie mają stóp.
– No właśnie – wyjaśnił Etan. – Innymi słowy określili go jako zero, po prostu nic.
Baron zgrzytał zębami. W jego wzroku mogli odczytać tamto pragnienie zemsty sprzed lat. „Ja wam pokażę, że jednak jestem kimś, z kim trzeba się liczyć!” A jego sposobem na pokazanie przeciwnikom, że jednak nad nimi góruje, było mordowanie.
Dosyć bezwzględna metoda, trzeba powiedzieć.
– Stopa węgorza – zachichotała Taran. – Zapamiętam to sobie. – Przechyliwszy głowę, przyjrzała się baronowi. – No, muszę powiedzieć, że w tym przypadku trafia w sedno.
Baron Albert sprawiał wrażenie, że rzuci się na dziewczynkę z wściekłością, więc Móri upomniał ją krótko:
– Opamiętaj się, Taran! – A potem zwrócił się do zastępcy prefekta: – No to idźmy dalej!
Mam też poważne podejrzenia, że Albert chciał mnie otruć. Przyszedł do mnie któregoś wieczora i przyniósł mi napój, o który nie prosiłem, a który miał bardzo dziwny smak. Wylałem go, ale przedtem spróbowałem odrobinę i już to spowodowało, że w nocy miałem silne bóle brzucha. Dlatego ukrywam ten testament tak, by mógł go wydostać tylko mały Rupert von Virneburg. Bardzo pana proszę, niech się pan opiekuje moim wnukiem Rupertem, niech go pan broni przed jego stryjecznym bratem Albertem! To moja ostatnia prośba do Pana, Panie Prefekcie.
Virneburg, 7 czerwca A.D. 1720.
Rupert von Virneburg starszy.
Zastępca złożył list i podał go prefektowi, który powiedział:
– Działo się to tamtego lata, kiedy on i mały Rupert umarli. Obaj w lipcu, najpierw chłopiec, a potem stary baron. Odprowadziliśmy dwóch Rupertów von Virneburg równocześnie. Czegoś takiego się nie zapomina. No i co, baronie Virneburg – zwrócił się do rannego gospodarza. – I co pan na to powie?
– Ale… Nikt chyba nie będzie brał poważnie tego rodzaju głupstw? Gadanie stetryczałego starca. To przecież same kłamstwa! Złośliwe, ohydne kłamstwa!
Prefekt wbił w niego wzrok.
– W takim razie niech mi będzie wolno wtrącić moje trzy grosze. Bo nie tylko śmierć pułkownika budziła nasze wątpliwości i podejrzenia. Istniało takich przypadków więcej.
– Nie, no idźcie już sobie! Zabierajcie się stąd wszyscy! Cóż to za znęcanie się nade mną?
– Nigdzie nie pójdziemy, bo jeszcze nie doprowadziliśmy sprawy do końca – oświadczył prefekt i zebrani widzieli, że wymawia każde słowo z wielką przyjemnością. – Dwoje tutejszych służących, kobieta i mężczyzna, przyszli kiedyś do nas naskarżyć, jak bardzo źle baronostwo obchodzą się z dziećmi. I on, i ona zginęli potem w dziwnych wypadkach, na niego na przykład spadła belka w stodole, nie pamięta pan? A jak to było z tym chłopem, który odważył się czerpać wodę z pańskiej studni, znajdującej się na granicy z jego polem, z której to studni pan zresztą nie korzystał. Albo z urzędnikiem w ratuszu, który wykazał, że zagarnął pan więcej lasu, niż miał pan do tego prawo? I jeszcze chłopiec stajenny, którego pan omal nie zaćwiczył na śmierć dlatego, że nie chciał pozbawić życia konia. Właśnie w tym tygodniu przyszedł do mnie na skargę.
– Nie miał do tego żadnego prawa! I pan mu uwierzył? A koń przecież żyje!
– Tak, dlatego, że chłopiec go ukrył. A z tym koniem też jest problem, bo pan go sobie po prostu wziął jakiś czas temu od ojca tego chłopca…
– Naprawdę nie muszę tu siedzieć i wysłuchiwać jakichś bzdurnych oskarżeń. Miałem pełne prawo wziąć tego konia, bo wszystko, co należy do moich poddanych, jest moje.
– Głupstwa! Pański ojciec, baron Ernst, był szlachetnym człowiekiem, który dbało dobro swoich poddanych.
– Radykalne idee mojego ojca świadczyły o jego słabości.
– Nie wydaje mi się. A wracając jeszcze do tego chłopca. On się wychował z tym koniem i pragnął uratować mu życie. Czy za to należało go karać?
– Sentymentalny smarkacz!
– I dlatego dostał baty! Mamy jeszcze jedną nie wyjaśnioną sprawę.
Читать дальшеИнтервал:
Закладка:
Похожие книги на «Bezbronni»
Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Bezbronni» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.
Обсуждение, отзывы о книге «Bezbronni» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.