Margit Sandemo - Bezbronni
Здесь есть возможность читать онлайн «Margit Sandemo - Bezbronni» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.
- Название:Bezbronni
- Автор:
- Жанр:
- Год:неизвестен
- ISBN:нет данных
- Рейтинг книги:4 / 5. Голосов: 1
-
Избранное:Добавить в избранное
- Отзывы:
-
Ваша оценка:
- 80
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
Bezbronni: краткое содержание, описание и аннотация
Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Bezbronni»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.
Bezbronni — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком
Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Bezbronni», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.
Интервал:
Закладка:
Proboszcz, choć bardzo niechętnie, w końcu ustąpił. Wielu parafian rozsadzała też ciekawość i nalegali, by otworzyć trumnę.
Grabarze natychmiast przystąpili do dzieła. Ale wieko było zabite bardzo solidnymi gwoździami, bo szczerze mówiąc, ludzie się trochę bali nienaturalnego wyglądu Móriego.
Jeszcze większy niepokój ogarnął mieszkańców wsi, kiedy zobaczyli syna tego obcego.
Mimo woli większość zgromadzonych cofnęła się o kilka kroków. Coś im się w tym wszystkim nie zgadzało. Ten chłopiec nie był jednym z nich, nie przypominał nikogo, kogo kiedykolwiek znali. Nie był nawet podobny do swego ojca, chociaż obaj mieli skórę koloru kości słoniowej i takie same czarne włosy, jakie widziano u Móriego.
Przy wszystkim był to bardzo ładny chłopiec. A te jego oczy! Takie wielkie, czarne, skośne, takie… kompletnie obce!
Skąd on się wziął?
Dolg zauważył ich rezerwę i zdumienie, czuł się bardzo niepewnie.
Elivevo, prosił swego ducha opiekuńczego. Elivevo, bądź teraz przy mnie! To wielkie przedsięwzięcie próbować przywrócić kogoś do życia. Ja się boję, tak strasznie się boję i taki jestem niepewny, tak bardzo bym chciał, żeby tata był teraz przy mnie. Ale to przecież jego mam ratować.
Cień. Teraz potrzebował jego wsparcia. Ale Cień po prostu zniknął bez słowa wyjaśnienia.
Delikatne dotknięcie w ramię uzmysłowiło mu, że Eliveva jest przy nim.
– Dziękuję ci szepnął niemal niedosłyszalnie.
Grabarze zdołali wreszcie otworzyć trumnę. Zgromadzenie zdecydowało się podejść bliżej, ciekawość zwyciężyła.
– Och! – wzdychały raz po raz kobiety.
Leżał oto przed nimi, bez ruchu, piękny niczym bóg. Dolg miał łzy w oczach, chciał przypaść do trumny i szukać pociechy u ojca.
Nero, którego Dolg wciąż trzymał za obrożę, warknął krótko, podniecony.
Dolg spojrzał na Erlinga, który skinął głową. Wszystko w porządku.
– Weź Nera – szepnął chłopiec.
Erling natychmiast przejął. od niego psa.
Dolg głęboko wciągał powietrze. Spiesz się, spiesz się, ponaglała Pustka. Bo teraz to już nie minuty decydują, ale ułamki sekund.
– Bądźcie tak uprzejmi i cofnijcie się trochę – zwrócił się chłopiec do zgromadzonych.
Posłuchali, choć niektórzy bardziej niechętnie niż inni.
– Jeszcze trochę – poprosił Dolg głośno, a w duchu powtarzał: – Bądź przy mnie, Elivevo.
Wyjął kamień, ogromny, kulisty szafir. Zdecydowanie podszedł do trumny, stanął przy głowie Móriego i patrzył na jego twarz.
– Chcę, żeby mój tata się ocknął – szeptał unosząc kulę, słońce skrzyło się w niej wspaniale. – Spraw, by mój ojciec się ocknął!
Od strony widzów doszedł jęk zdumienia. Dolg opuścił kamień i umieścił go ostrożnie na piersi Móriego, tak że złożone ręce ojca obejmowały teraz szafir.
Dolg wyprostował się.
Kamień leżał jak lśniące niebiesko słońce na tle ciemnego ubrania Móriego.
Dolg z napięcia zapominał oddychać. Czuł, że drży na całym ciele.
W grocie zimnych cieni Móri nieustannie walczył z atakującymi go potworkami, czy jak to diabelstwo nazwać. Nie, diabły to chyba nie są, one przybywają z jakiegoś nie znanego wymiaru i bardzo chcą dostać się do wymiaru ludzkiego, a bezbronny Móri może im w tym pomóc.
Z góry, od centrum sztormu, zstępował Anioł Śmierci. Och, nie, jeszcze nie teraz, jęknął Móri.
Jednym jedynym gestem anioł odepchnął całą złośliwą czeredę pod ściany, tak że rozleciała się na wszystkie strony.
Anioł zwrócił się do Móriego:
– Nigdy by mi do głowy nie przyszło, że jeszcze cię tu zastanę. Jesteś dużo bardziej wytrzymały, niż można by przypuszczać. Ale jakżesz ty wyglądasz po atakach tych małych paskudztw?
Anioł miał rację. Móri był wyczerpany i miał poszarpane ubranie, co było widać nawet w panującym tu mroku. Anioł ruchem ręki przywrócił mu poprzedni wygląd, Móri natomiast próbował przekonać anioła, żeby dał mu jeszcze chwilę, jeszcze go nie sprowadzał do najgłębszych grot śmierci ani do Wielkiego Światła.
– Dostałeś już wiele czasu, Móri – powiedział anioł potrząsając głową.
– Ale coś się dzieje w świecie ludzi, czuję to. Jeden z moich towarzyszy prosił mnie, bym jeszcze trochę wytrzymał, bo właśnie mój syn przyszedł do grobu, który przeznaczyli dla mnie ludzie. Nie wiem, co powinienem robić, ale daj szansę memu synowi! On ma zaledwie dwanaście lat i czy miałby przybyć za późno, kiedy znajduje się już tak blisko celu? Proszę cię, piękny aniele, ze względu na mego syna! Jeśli mu się nie powiedzie, pójdę za tobą.
– Jemu nie może się powieść – odparł anioł. – Ale jak chcesz, zaczekam tu jeszcze trochę, zadbam jednak, byś poszedł za mną kiedy czas nadejdzie.
– Zgoda. Dziękuję, wasza wysokość. Tam coś się dzieje – szepnął nagle Móri. – Ktoś dotyka moich rąk!
– Ja widzę twoje pozbawione duszy ciało – oznajmił Anioł Śmierci. – Leży w trumnie, przygotowane do złożenia w ziemi.
– Nie – szepnął Móri przestraszony.
– Wokół stoi wielu ludzi. Jakiś chłopiec, na wpół dorosły, czy to twój syn?
– Tak, to musi być Dolg.
– Ale skąd on się taki wziął? Jego rysy wcale nie przypominają twojego rodu, może raczej kogoś, kto zniknął bardzo dawno temu…
Anioł umilkł nagle.
– Tak? – zapytał Móri.
– To, co on trzyma w ręce…
– W ręce? Nie wiem, o czym wasza wysokość mówi.
– To się mieni najpiękniejszą barwą, czystym szafirem… Nie widzę, co to takiego. Teraz składa to w trumnie…
Anioł Śmierci wstrzymał dech.
– Móri… Ja nie chcę na to patrzeć!
Ludzie obok trumny stali w milczeniu. Nawet kawki na kościelnej wieży nie mąciły ciszy.
Dolg czuł, że płacz dławi go w gardle. Nic się nie działo. Ojciec leżał w trumnie tak samo blady jak przedtem. Czarne rzęsy wyraźnie odcinały się od skóry w kolorze kości słoniowej. Wciąż ani jednego drgnienia.
Nie należało się chyba spodziewać, że Dolg w takiej chwili zachowa poczucie czasu, ale miał wrażenie, że wieczność minęła, choć w rzeczywistości trwało to ledwie moment.
Nagle w wielkiej ciszy dał się słyszeć szept:
– Patrzcie!
Rozległy się jęki niedowierzania.
Na razie widzieli, że wielki szafir zmienia barwę, jego kolor staje się głębszy, że mieni się niczym morze w blasku słońca, że wysyła długie promienie, jak fala za falą, niemal oślepiającego, niebieskiego, opalizującego światła.
Ludzie musieli osłaniać oczy.
Powoli, bardzo powoli powieki Móriego się uniosły.
Jego dłonie zacisnęły się na kuli, jakby rozumiał, że stamtąd właśnie płynie życiodajna siła.
Ksiądz uczynił znak krzyża, a wielu parafian poszło za jego przykładem.
– To tylko choroba – powtórzył Erling, żeby ich znowu sprowadzić na Ziemię. Móri raczej by sobie nie życzył zostać ogłoszony świętym. – On czerpie siłę z tej kuli, która została nasycona olejkami eterycznymi. Olejki przenikają przez skórę i wzmacniają go.
Wszyscy przełknęli to kłamstwo. Wszyscy uważali widocznie, że tak jest najlepiej.
Dolg pomógł Móriemu usiąść i troskliwie włożył z powrotem kamień do lnianego woreczka, pociągając przy tym nosem i posapując z ulgą. Ojciec żyje! Wszystko będzie teraz znowu dobrze. Żeby jeszcze tylko odnaleźli mamę, to już naprawdę będzie tak jak przedtem. Z niecierpliwością ocierał łzy. Dwanaście lat! Kto to widział, żeby płakać jak jakie dziecko!
Читать дальшеИнтервал:
Закладка:
Похожие книги на «Bezbronni»
Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Bezbronni» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.
Обсуждение, отзывы о книге «Bezbronni» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.