– Hej! Poczekaj! – krzyknęła jeszcze Iv. – Nie rozumiem cię! Jednak Aki nie zatrzymał się, a po chwili usłyszałyśmy tylko odgłos odjeżdżającego motoru. Nawet się nie obejrzał…
– Kto to był? – spytała Iv, patrząc teraz na mnie.
– To… – zaczęłam, ale urwałam.
A może lepiej nie mówić jej, kim był dla niej Aki ani jak się nazywa. W końcu swoim zachowaniem postanowił chyba przekreślić wszystko, co ich łączyło. Co prawda nie wiem dokładnie, co ich łączyło, ale po minie Akiego i jego czułych gestach sądząc, było to coś bardzo ważnego.
– …przyjaciel – dokończyłam.
– Dziwne – mruknęła Iv. – Nie rozumiem. Czy… my się znamy? Wybacz, ale ciebie też nie pamiętam…
Serce zamarło mi w piersi. Ja też zniknęłam z jej pamięci!
– Ja jestem twoją przyjaciółką. Chodzimy razem do szkoły – powiedziałam. – Mam na imię Margo.
– Margo? – upewniła się i uśmiechnęła przepraszająco.
– Przykro mi, ale ja nie pamiętam. Ale przecież możemy zaprzyjaźnić się jeszcze raz, prawda?
Te wszystkie miesiące naszej przyjaźni, sekretów, wzajemnych spotkań i przeżyć zupełnie przepadły. Poczułam, jak moja nienawiść do Instytutu zaczyna rosnąć. To przez nich Ivette niczego nie pamięta!!! To oni zniszczyli naszą przyjaźń!
– Tak, możemy – odpowiedziałam jednak spokojnym głosem i uśmiechnęłam się.
A przecież wtedy w szpitalu, jeszcze tu, w Wolftown, czuła się dobrze i wszystko pamiętała… Czyżby w tym Nowym Jorku zrobili jej pranie mózgu? I spowodowali utratę pamięci? To zwyrodnialcy!
Nie zamierzałam zdradzić się Iv z tym, co wiem.
Gdy wychodziłam od niej po jakichś dwóch godzinach, jej mama zatrzymała mnie w drzwiach.
– Chciałem wam coś jeszcze powiedzieć. Ivette po wypadku doznała częściowej amnezji. Nie pamięta zupełnie tylko ostatniego roku – powiedziała smutnym głosem. – Ale lekarze mówią, że powoli wszystko sobie przypomni – dodała z nadzieją.
– To dobrze – odpowiedziałam i podeszłam do ogrodzenia, przy którym stał oparty motor Maksa.
Zadzwoniłam do niego, żeby po mnie przyjechał. Poprosiłam go też, żeby nie wchodził do środka. Iv miała dzisiaj aż za dużo wrażeń.
Nie podejrzewam, że Ivette tak po prostu zapomniała to wszystko. W końcu już po wypadku, jeszcze w Wolftown, wszystko dokładnie pamiętała i była zadziwiająco przytomna. Dopiero gdy przyszła tamta pielęgniarka, straciliśmy z nią kontakt.
Instytut musiał się do niej dobrać w Nowym Jorku i pewnie zrobili jej pranie mózgu. Tak, na pewno to zrobili. No, bo jak inaczej można wyjaśnić tę nagłą (i to częściową) utratę pamięci?
W każdym razie, nie miałam już więcej możliwości rozmowy z Iv. Jej rodzice stwierdzili, że dla jej dobra wyjadą na wakacje do Europy, a dokładniej do rodzinnej Francji. Żal mi, bo chciałam spędzić z nią więcej czasu. Co prawda dostałam numer telefonu, pod którym powinnam ją złapać, ale to nie to samo, co prawdziwa rozmowa.
Kiedy się pożegnałyśmy i wracałam powoli do domu, pomyślałam, że może lepiej by było, gdyby Ivette nie przypominała sobie wydarzeń ubiegłego roku. Bardzo mi jej brakowało, no i szkoda mi było Akiego, ale dopóki Iv niczego nie pamięta, jest bezpieczna…
Ta książka nie powstałaby, gdyby nie wsparcie i pomoc życzliwych mi ludzi…
Chciałabym podziękować mojej Rodzinie: Mamie, Babci i Dziadkowi. Przez cały czas, kiedy pisałam, cierpliwie znosiliście wielogodzinne stukanie w klawiaturę, stworzyliście mi warunki do pracy i otoczyliście zrozumieniem, wierząc, że moja praca ma sens.
Serdecznie dziękuję także moim polonistkom, Pani Ewie Litwin, która w gimnazjum zaszczepiła we mnie chęć pisania i czytała każde moje opowiadanie lub wiersz, a także Pani Małgorzacie Świcarz, która w liceum pomogła rozwinąć się moim talentom – gdyby nie Pani rady i pomoc, ta książka nigdy nie ujrzałaby światła dziennego.
Na koniec chciałabym podziękować mojej najlepszej przyjaciółce, Darii Kardyś, za to, że z zapałem czytała mojego Wilka i tak jak ja pokochała stworzonych przeze mnie bohaterów.
Jeszcze raz dziękuję wszystkim za to, że byli przy mnie i wierzyli, że mi się uda…
Katarzyna Berenika Miszczuk
***