Marina Diaczenko - Odźwierny

Здесь есть возможность читать онлайн «Marina Diaczenko - Odźwierny» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Odźwierny: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Odźwierny»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Pierwsza część cyklu fantasy Tułacze (Skitalcy). Odźwierny jest debiutem powieściowym Mariny i Sergieja Diaczenków i zarazem pierwszym tomem cyklu Tułacze, opowiadającego o ludziach błąkających się na pograniczu dwóch światów, realnego i nadprzyrodzonego. Wielki czarnoksiężnik traci wszystko: magiczną moc i miłość swego życia. Wystawiony zostaje na pokusy złowrogiej, diabolicznej potęgi, która pragnie przedostać się do ludzkiego świata. Za cenę odzyskania czarodziejskich zdolności miałby się stać tytułowym Odźwiernym, który otworzy wrota wymiarów i sprowadzi na świat niewyobrażalne zło. Czy wybierze drogę zemsty na tych, którzy go odrzucili i potępili? A może znajdzie w sobie dość sił, by oprzeć się demonicznej pokusie?…
Powieść została szybko zauważona i wyróżniona nagrodą Euroconu dla najlepszych europejskich fantastów roku

Odźwierny — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Odźwierny», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Wśród trzasku błyskawic spadała na ziemię nawałnica.

Przypływy i odpływy mórz oszalały.

Przeciwstawne wichry tworzyły szalony wir, zrywając dachy domów i wstrząsając górami, które…

Bawił się Słońcem jak piłką: wschód, zachód…

Jaszczurko, słyszysz mnie? To ja, Marran!

Cicho płynie rzeka. Dwa pstrągi pluskają się w księżycowej poświacie.

Ogień wesoło buzuje w piecyku. Słychać równe oddechy śpiących dzieci. Ich dzieci. Czuje je na swoich policzkach i ogarnia go niezwykła, radosna czułość. Obejmuje ją i oboje roztapiają się w tym słodkim uczuciu…

KRÓL I KRÓLOWA NA WSPÓLNYM TRONIE. WŁADCA I WŁADCZYNI. CHCESZ TEGO, MARRANIE?

Przecież ona ma dziecko z innym…

Chwila ciszy.

MARRANIE, JESTEŚ PRZYTOMNY? POJMUJESZ, O CO IDZIE?

Nie pojmuję. Co chcesz zrobić z tym światem? On ci się nie podoba. Chcesz go zniszczyć, spalić? Jak postąpisz?

TY POSTĄPISZ. TO BĘDZIE TWOJE DZIEŁO, MARRANIE.

No, dobrze. Jak z nim postąpię?

A JAK POSTĘPUJE OGRODNIK Z DZIKIM, ZAPUSZCZONYM OGRODEM? PRZYDADZĄ CI SIĘ NÓŻ I SIEKIERA. MNÓSTWO ZBĘDNYCH GAŁĘZI ZOSTANIE ODCIĘTYCH, ALE SAD SIĘ ODRODZI I OGRODNIK BĘDZIE SZCZĘŚLIWY.

Zwlekał z odpowiedzią.

Co będzie miało prawo rosnąć w tym… oczyszczonym ogrodzie?

O TYM ZADECYDUJE MĄDRY I SPRAWIEDLIWY OGRODNIK.

Zdecyduje ogrodnik… Lecz czy można naprawić to, co nienaprawialne?

NOWE ŻYCIE ODRODZI SIĘ NA ZGLISZCZACH DAWNEGO. Z CHAOSU POWSTANIE HARMONIJNY PORZĄDEK. UCZYŃ TO, MARRANIE.

Na zgliszczach?

Jak bardzo spieczone ma usta, jak mocno kręci mu się w głowie…

Tak. Zgadzam się. Powiedz, co mam robić.

Z otchłani dobiegł odgłos przypominający odległe oklaski.

W ponurym milczeniu doszliśmy do zamkniętego na trzy spusty domu czarodzieja.

Dom czekał na właściciela. Zdawało się, że opuściliśmy go wczoraj. Tylko w przedpokoju, tam gdzie zwykle przystrzygałem sierść, wyrosła bujna kępa.

Lart zerknął na miejsce, w którym dawniej stał pokraczny wieszak i powiedział do mnie z westchnieniem:

– Wino. Obiad. I wszystko inne.

Zaprosił skinieniem Orwina do swego gabinetu.

Nie wiedziałem, co zrobić najpierw. Odsłaniałem wszystkie zasłony na oknach w drodze do kuchni.

Dom ożywał. W kominach zaświszczało, w dawno wygasłym kominku zawirował tuman popiołu, deski podłogi wydawały różne dziwne dźwięki, jakby chciały zagrać ulubioną melodię Larta. Świece zapalały się same z siebie, chociaż na dworze był ciągle słoneczny dzień. Żyrandole kiwały się, kiedy przechodziłem, machając kryształowymi wisiorkami.

Ogromny piec kuchenny rozwarł drzwiczki, niczym głodne pisklę dziób, żądając drew i podpałki. Leżące obok drewniane polana same wpadały mi w ręce. Podczas gdy udałem się do piwnicy, ruchliwe szczypce zdążyły oskubać specjalnie przygotowaną kurę, która trafiła na rożen.

Robota wrzała aż miło. Krzyknąłem na karalucha, który wystawił wąsy z szerokiej dziury w podłodze i udałem się do jadalni nakryć do stołu.

Na mnie padło, że pierwszy się na niego natknąłem.

Siedział w fotelu gospodarza u szczytu długiego stołu, kontemplując ponuro galerię portretów przodków. Ujrzawszy mnie zdziwił się tak, jakby co najmniej uciekł mu z półmiska pieczony prosiak z liściem chrzanu w ryju. Zamarłem.

– No tak – powiedział. – To w stylu pana Larta, kazać czekać na siebie.

– Witaj, Baltazarze – usłyszałem za plecami.

Mag podszedł do stołu i jakby nigdy nic rzucił na blat rękawiczki.

Baltazar Est wstał, przy czym ogromny stół cały się zakołysał. Skrzywił wąskie wargi, nisko opuszczając kąciki ust.

– Jestem totalnie rozczarowany, Legiarze – zasyczał jak rozzłoszczona żmija. – Totalnie! Czy nasza umowa zawierała możliwość uwolnienia Marrana? Czyżbyśmy w swoim czasie nie ustalili sposobu postępowania na wypadek nadejścia zewnętrznego zagrożenia? Czyżbyście w ciągu ostatnich trzech miesięcy nie złamali wszystkich punktów umowy?

Miałem uczucie, jakby nogi wrosły mi w ziemię. Orwin westchnął i zatrzymał się w drzwiach. \

– Alu. – W ustach mego pana to zdrobnienie zabrzmiało bardzo wzruszająco. – Nie spałem wiele nocy. Przez trzy doby pokonałem ogromną odległość. Jestem śmiertelnie zmęczony. Wielkie nieba, nie będziemy chyba znowu zaczynać!

Pod koniec jego spokojny głos przerodził się w krzyk. Pobladły Orwin chwycił mnie za łokieć i wyprowadził z jadalni. Drzwi zatrzasnęły się za nami.

– To sprawa pomiędzy nimi – powiedział, starając się zachować zimną krew. – Podaj to, czego sobie życzył: wino, obiad…

Z jadalni dobiegały przytłumione głosy, co oznaczało, że czarodzieje zaczęli się kłócić. Lart ostro coś warczał, Est syczał jak ognisko polane wodą.

Orwin wydobył miedziaka z kieszeni, który podskoczył mu na dłoni i zawisnął nieruchomo w powietrzu.

– Szkoda Jaszczurki – powiedział jakby do siebie.

Głosy ucichły. Miedziak spadł z brzękiem na podłogę.

Drzwi się otwarły. Na progu stał Est. Podskoczyłem, lękając się o los Larta.

– No tak – mruknął Est jakby w roztargnieniu.

Na szczęście po chwili nad jego ramieniem pojawiło się oblicze Legiara. Spojrzał na mnie i zapytał surowo:

– Obiad?

– Natychmiast – odpowiedziałem niepewnie.

– Podawaj – rozkazał mój pan i zawrócił do środka jadalni.

Est pozostał nieruchomy. Świdrował chwilę oczami Orwina, potem rzekł głucho:

– Pokaż to.

Orwin przygryzł wargę i wydobył spod koszuli pociemniały od rdzy łańcuch z medalionem.

Baltazar zerknął na niego przelotnie i odwrócił się. Jego niesympatyczna, pociągła twarz wyciągnęła się jeszcze bardziej i spochmurniała.

Usługiwałem ucztującym magom. Orwin rzucił się łapczywie najedzenie, Lart ponuro dłubał dwuzębnym widelcem zawartość talerza. Est głównie popijał i nie mogłem pozbyć się natrętnej myśli, że dolewając mu ciągle, w końcu zaplamię jego szeroką kryzę.

Wszyscy milczeli. Słychać było tylko zegar, wygrywający kuranty na cześć gospodarza i prezentujący kręcące się figurki ludzi, zwierząt i ptaków.

W końcu Lart uniósł dłoń i kurant urwał się w połowie taktu.

– A zatem – powiedział Legiar, nie zwracając się szczególnie do nikogo – co się właściwie zdarzyło?

Nastąpiła krótka chwila ciszy.

– Krew Marrana na serwetce – odezwał się Orwin. – Jaszczurka cały czas go obserwowała, a jego krew upewniała ją, że żyje i jest zdrowy.

– I szczęśliwy… – mruknął Lart przez zęby.

– Nie sądzę, aby był szczególnie szczęśliwy – zaprzeczył żywo Est. – Byłoby dla wszystkich lepiej, gdyby pozostał tam, gdzie go postawiliśmy.

Lart spojrzał na niego ponuro. Est wzruszył demonstracyjnie ramionami.

– Do dzisiaj Marran żył – zauważył Orwin. – To, co stało się z kroplami jego krwi oznacza więc…

– Jego śmierć? – dokończył domyślnie Legiar.

– Nie łudźcie się – wtrącił Est z krzywym uśmieszkiem. – Gdyby umarł, plamy krwi zrobiłyby się czarne jak smoła. Sądząc zaś po tym, co opowiadaliście, nastąpił jakiś fajerwerk…

– Który mi coś przypomina – wycedził Lart.

Mnie też, pomyślałem. Coś całkiem niedawnego i bardzo nieprzyjemnego. Tak! Właśnie od takiego ognia spłonął dom pewnej szczwanej kupcowej, zupełnie jak zapałka. Tylko dlatego, że wdowa miała słabość do ksiąg magicznych, a jedna z nich wybuchła w dłoniach mego pana…

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Odźwierny»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Odźwierny» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Marina Diaczenko - Zoo
Marina Diaczenko
Marina Diaczenko - Tron
Marina Diaczenko
Marina Diaczenko - Rytuał
Marina Diaczenko
Marina Diaczenko - Ostatni Don Kichot
Marina Diaczenko
Marina Dyachenko - The Scar
Marina Dyachenko
Marina Diaczenko - Miedziany Król
Marina Diaczenko
Marina Diaczenko - Następca
Marina Diaczenko
Marina Diaczenko - Awanturnik
Marina Diaczenko
Marina Diaczenko - Szrama
Marina Diaczenko
Marina Diaczenko - Dzika energia
Marina Diaczenko
libcat.ru: книга без обложки
Marina i Siergiej Diaczenko
libcat.ru: книга без обложки
Marina i Siergiej Diaczenko
Отзывы о книге «Odźwierny»

Обсуждение, отзывы о книге «Odźwierny» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x