Margit Sandemo - Polowanie Na Czarownice

Здесь есть возможность читать онлайн «Margit Sandemo - Polowanie Na Czarownice» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Polowanie Na Czarownice: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Polowanie Na Czarownice»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Silje, szczęśliwa żona Tengela, zamieszkała wraz z mężem w dolinie Ludzi Lodu. A jednak dziewczyna tęskniła za stronami, które zmuszona była opuścić. Tu, w dolinie, czuła się wyobcowana. Szczególnie obawiała się starej czarownicy Hanny, która z powodzeniem przekazywała swoje diabelskie sztuczki małej Sol. Nad doliną zawisło niebezpieczeństwo. To właśnie Hanna przewidziała tragedię, a Hanna nigdy się nie myliła…

Polowanie Na Czarownice — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Polowanie Na Czarownice», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

– Poczekajcie! Poczekajcie! Nie zostawiajcie mnie!

Nie słyszeli go jednak. A gdyby nawet dotarł do nich jego krzyk, i tak by nie poczekali.

Omal nie potknął się o ciało leżące na zboczu.

To był najmłodszy. Martwymi oczami wpatrywał się w niebo. Twarz pokrywały mu nabrzmiałe pęcherze.

Rudowłosy wydał z siebie rozdzierający krzyk i chwiejnie szedł dalej. Nagle chwycił się za gardło i osunął na kolana. Upadł do przodu i nie wstał więcej.

Czterej pozostali spieszyli naprzód, gnani strachem. Kiedy dotarli do krańca bagniska, poddał się gruby.

– Zaraziłem się! – krzyknął przerażony. – Patrzcie! Patrzcie! – Histerycznie biegał w koło, usiłując zedrzeć pęcherze z dłoni. – To zaraza!

– O nie! – zachłysnął się najstarszy. – Żadna zaraza tak nie wygląda i nie wykańcza człowieka tak szybko. To co innego. To ona! Wiedźma, która zadrasnęła nas swoimi pazurami! Rzuciła urok, sprowadziła chorobę!

– Mnie nie zaatakowała – powiedział Willibert. – Popatrzcie! Moje dłonie są czyste, bo ja prawie jej nie dotykałem. Wyjdę z tego.

– Ja też – powiedział kościsty. – Nic jej nie zrobiłem, to wszyscy możecie zaświadczyć. Nic, byłem dla niej dobry, jestem niewinny, wyjdę z tego.

Najstarszy nie czuł się najlepiej. Tak naprawdę było z nim całkiem źle. Nie śmiał jednak powiedzieć tego głośno. Nie miał odwagi nawet o tym pomyśleć.

– Wyjdę z tego – radował się kościsty, wymawiając te słowa niczym zaklęcie. – Nie zbliżaj się, odejdź! – zawołał do grubasa. – Teraz musisz radzić sobie sam, to ty…

– Zamknij się! – wrzasnął gruby. – Nie mów o tym, co zrobiliśmy i czego nie zrobiliśmy. Wszyscy jesteśmy tak samo winni.

– O nie, nie tak samo! Ja nie.

On również odczuwał swędzenie. Ale to przecież naturalne, to sugestia. Tak bardzo obawiał się symptomów. On naprawdę był miły dla starej, nieprawdaż? Ten mały kuksaniec, jakim ją potraktował, nic przecież nie znaczył…

– Nie, nie uciekajcie ode mnie! – zaskowyczał grubas. – Nie! Nie! Pomóżcie mi! Pomóżcie!

Nie słyszeli go. Wkrótce został daleko za nimi, skazany na samotną śmierć w męczarniach.

Żaden z szóstki nie dotarł do wioski w dolinie.

* * *

Lodowiec okazał się trudnodostępny, a droga przezeń długa – dokładnie tak, jak mówił Tengel.

Silje z przerażeniem wspominała chwilę, gdy po wyjściu z przełęczy zobaczyła lodowiec po raz pierwszy. Ostre, postrzępione szczyty otoczone były przez białe masy, wylewające się w kierunku szczeliny między wierzchołkami jak zastygła rzeka. Żadnej kępki trawy, żadnego źdźbła, na które mogliby stąpnąć. Bladosrebrny sierp wschodzącego właśnie księżyca sprawiał, że kryształki lodu świeciły i błyszczały jak szlachetne kamienie.

Wiedziała, że nigdy nie zapomni przeprawy przez lodowiec. Podczas gdy żal, rozpacz i poczucie beznadziejności trawiły jej wnętrze, niepewnie posuwała się za dziećmi, sprawdzając, czy nic im nie zagraża. Liv była tak zmęczona, że szła pół śpiąc, aż w końcu upadła i głęboko zasnęła w zimnym śniegu. Z niespokojnym sercem przywiązali ją wtedy do konia, zdając sobie sprawę, na jakie niebezpieczeństwo ją narażają. Gdyby załamał się lód lub gdyby zwierzę poniosło… Co stałoby się wówczas z dzieckiem? Żadne z nich nie mogło jednak nieść Liv. Tengel musiał badać drogę przed sobą i prowadzić konia, a obowiązkiem Silje było radzić sobie z bagażem i dwójką starszych dzieci.

Sol i Dag okazali się wyjątkowo wytrzymali, ale zaczynali się niecierpliwić. Chcieli jak najszybciej wyrwać się z ostrego zimna, lecz Tengel nie pozwalał na ryzyko. Każdy krok był dokładnie zbadany i wyliczony.

A jeszcze ten ciągły strach przed prześladowcami. Nie wiedzieli już, ile razy oglądali się za siebie. Z ulgą stwierdzali jednak, że lodowiec za nimi cały czas był pusty i tylko ich własne ślady, przypominające wąską błękitną wstążkę, znaczyły jednostajną płaszczyznę.

Całą pierwszą noc poświęcili na przeprawę przez lodowiec i zejście na nieprzyjazną, bagnistą równinę, gdzie wśród wypełnionych wodą dołów rosły powykręcane, karłowate brzozy. Szli wzdłuż szerokiej, wypływającej spod lodowca rzeki. Dopiero w świetle wstającego poranka, pod szarym niebem, na którym chmury przesłaniały słońce, Tengel spostrzegł, jak bardzo dzieci potrzebują odpoczynku. Przebyli jeszcze szczyty wzgórz i dotarli do doliny sąsiadującej z tą, w której płynął wodospad, gdyż nie chcieli, by zaskoczyli ich żołnierze. Tam przy akompaniamencie świszczącego porannego wiatru Silje przygotowała małe obozowisko. Wszyscy wślizgnęli się pod przykrycia i mocno przytulili do siebie.

Dzieci, wyczerpane, z bolącymi nogami, zasnęły natychmiast.

Silje otoczyła je ramionami. Tengel leżał po drugiej stronie.

– Nie zamierzam dziękować Bogu za to, że zostaliśmy ocaleni – szepnęła.

– Dlaczego?

– Nigdy nie mogłam zrozumieć ludzi, którzy jako jedyni wyszli cało z opresji. Zwykle mówią tak: Opatrzność czuwała nade mną. Bogu niech będą dzięki! A ci, którzy zginęli? Uważam, że nie można być tak samolubnym, by sądzić, że pozostawieni przy życiu są więcej warci niż ci, którzy zginęli. Ja raczej pomodlę się za ich dusze. Czy nie uważasz, że to jest bardziej na miejscu?

Zgodził się z nią.

– Masz całkowitą rację. Nie, ty nigdy nie byłaś samolubna, Silje. Najpierw inni, dopiero potem ty sama. Bogu, czy nie Bogu, ale jestem ogromnie wdzięczny za to, że mam was tutaj wszystkich. Niebezpieczeństwo jeszcze nie minęło, ale żyjemy. Cała piątka.

– Cała ósemka – poprawiła go z sennym uśmiechem. – Zapomniałeś o koniu, kocie i… i o tym, który jeszcze nie ujrzał dziennego światła.

– Cała ósemka – powtórzył, ale w jego głosie zadrgał ból.

Nie mógł sobie pozwolić na sen. Podczas gdy oni spali, Tengel czuwał i nasłuchiwał, czy nie nadchodzą prześladowcy.

Z wielkim trudem zbierali się w dalszą drogę. Byli zesztywniali, zmarznięci i bezradni w nieznanym świecie.

Kociak Sol wykorzystał szansę i wymknął się w splątany gąszcz zarośli; wyruszyli godzinę później, ponieważ musieli go szukać. W końcu jednak wrócił cały i zdrowy.

Kilka razy znaleźli się w prawdziwym niebezpieczeństwie. Tak jak wtedy, gdy nieoczekiwanie napotkali stromą ścianę i koń się spłoszył. Tengel poważnie zastanawiał się, czy nie zakończyć cierpień zwierzęcia. Silje i dzieci wstawiły się za nim i ojciec jak zwykle musiał się poddać. Sprowadzanie konia na dół wymagało od Tengela wprost nadludzkiego wysiłku fizycznego i psychicznego. Silje też była u kresu wytrzymałości, jeszcze chwila takiego napięcia i zgodziłaby się z mężem, że najlepiej uśmiercić zwierzę. O mały włos nie wypowiedziała tej myśli głośno. Koń zszedł jednak na dół i wszyscy krzyknęli „hura!”. Wszyscy oprócz konia, jak z uśmiechem zauważyła Sol. Tengel musiał dokładnie zabandażować rany biednego stworzenia. Silje widziała jednak, że gdy skończył opatrunek, długo stał przytuliwszy głowę do jego grzywy. Z pewnością cieszył się, że został z nimi stary, wierny przyjaciel.

Po pewnym czasie krajobraz się zmienił, a powietrze stało się cieplejsze, gdyż nie dochodził już mroźny powiew od lodowca. Widać było wyraźnie, że pokonali ponad połowę drogi. Tego dnia nie przedłużali już wędrówki, by zbytnio nie zmęczyć dzieci, i wczesnym wieczorem rozbili obóz w wąskiej dolinie. Wokół nich rosły teraz świerki i sosny, a w mchu kwitły nawet kwiaty.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Polowanie Na Czarownice»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Polowanie Na Czarownice» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Margit Sandemo - Gdzie Jest Turbinella?
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Przeklęty Skarb
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Kobieta Na Brzegu
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Miasto Strachu
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Magiczne księgi
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Cisza Przed Burzą
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Zbłąkane Serca
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Lód I Ogień
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Wiosenna Ofiara
Margit Sandemo
libcat.ru: книга без обложки
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Milczące Kolosy
Margit Sandemo
Отзывы о книге «Polowanie Na Czarownice»

Обсуждение, отзывы о книге «Polowanie Na Czarownice» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x