Mar pociągał nosem.
– Ja, wybrany wasal Shamy, też nie mogę mieć dzieci. Ale ja się tym nie przejmuję! Takie głupstwa nic mnie nie obchodzą! Tylko czy zdajesz sobie sprawę z tego, że jeżeli umrzesz w ten sposób, to pójdziesz do Shamy?
– Do jego czarnego ogrodu… Tak, wiem o tym, i właśnie jest moją wolą tam się znaleźć. To będzie moje zadośćuczynienie za wszystko zło, jakiego się dopuściłam. Zrób to, Mar, bardzo cię proszę. Zrób to cicho i wtedy, kiedy nie będę się niczego spodziewać! Zostawię list do dziadka, w którym uwolnię cię od wszelkiej winy.
– Nic mnie nie obchodzi wina.
Przyglądał jej się długo. Ledwo widoczne drżenie warg Mara przypominało uśmiech. Ale czy był to uśmiech szyderstwa, triumfu czy oczekiwania, nie umiałaby powiedzieć.
Stał i stał, a w końcu wzruszył ramionami.
– Jak chcesz! Zrobię to, obiecuję ci.
Shira odetchnęła z ulgą.
– Dziękuję ci, Mar!
Potem odwróciła się i poszła, a on, jakby nie chcąc wypuścić zdobyczy z rąk, ruszył za nią.
– Jesteś okropnie poparzony – powiedziała. – Czy ja w jakiś sposób mam z tym coś wspólnego? Jak to się stało?
– Nie zaczynaj znowu z tą twoją przeklętą dobrocią – uciął cierpko. – Już mnie dostatecznie upokorzyłaś. Czy myślisz, że ja chciałem tam stać? Że chciałem ci pomagać?
Shira westchnęła. Na chwilę ogarnęło ją śmieszne wyobrażenie, że może on ją zaakceptował, skoro z nią rozmawia, ale nie! Odczuła ulgę, kiedy zawołano ją z łodzi.
Postanowiono, że pójdą do górskiej kryjówki w Taran-gai. Potem Strażnicy Gór będą mogli powrócić do swych siedzib, bo przecież intruzi zostali pokonani.
Powoli opuścili wybrzeże. Ze względu na Shirę uczynili to z ulgą.
Irovar stwierdził z troską, że Shira jest coraz bardziej milcząca i udręczona. Najpierw myślał, że wnuczka cierpi z powodu ran, ale potem stwierdził, że udręka ma znacznie głębsze podłoże. Tym bardziej nie podobały mu się czujne spojrzenia, jakie Mar rzucał w jej stronę, i jego złe uśmiechy. Wyglądało na to, że tych dwoje zawarło jakąś umowę, i to przerażało Irovara bardziej, niż był w stanie wyrazić.
Dość szybko dotarli do górskiej siedziby, gdzie czekali na nich Milo i Orin. Wspólnymi siłami przygotowali posiłek, prosty, ale upragniony jak nigdy! Byli tacy wygłodniali, że podczas jedzenia nikt się nie odzywał.
Ale kiedy skończyli, wszyscy patrzyli na Shirę.
– No? Zechcesz nam teraz opowiedzieć o swoich przygodach?
Jeszcze raz przejść przez to wszystko? Oczywiście, mieli prawo oczekiwać opowieści, ale czy nie domyślają się, jaka to dla niej męka?
Daniel rozumiał. Stanął za nią i położył jej ręce na ramionach.
– Spróbuj spojrzeć na wszystko tak, jak ja to widzę, Shiro! To wszystko był sen, bolesny koszmar, który i ty, i my wszyscy przeżyliśmy dlatego, że żujemy te przeklęte korzenie. Ja naprawdę w to wierzę, rozumiesz?
Popatrzyła na swoją ranę, która wciąż krwawiła, a krew przesiąkała przez ubranie, na swoje poobcierane ręce, i spojrzała na niego bezradnie.
Daniel starał się ją przekonać. Ukucnął przed nią i wziął jej poranione dłonie w swoje.
– Część z tego, co przeżyliśmy, jest rzeczywistością. Mar na przykład, a podobnych do niego mamy także w rodzie Ludzi Lodu. Istnieje też Góra Czterech Wiatrów. To straszna góra, ale przecież tylko przypływ sprawił, że udało nam się tam wejść. Byliśmy na tej górze. Dotychczas wszystko jest prawdą, ale dalej już nie. Z drugiej jednak strony wiem, że zjadłaś mnóstwo korzeni, że wszyscy je spożywaliśmy. Spróbuj więc spojrzeć na wydarzenia tak oto: Od momentu kiedy znaleźliśmy się na wyspie, wszystko było narkotyczną wizją. Snem, który możesz nam opowiedzieć. Ponieważ my nie śniliśmy tego samego, co ty.
Shira przyglądała mu się długo. Inni milczeli. Co myśleli, nie wiadomo.
W końcu Shira skinęła głową.
– Sen. Dobrze. Mogę opowiedzieć ten sen.
Spojrzała na Mara i napotkała jego niezgłębione spojrzenie. Ulewny deszcz, który spadł, gdy wchodzili na górę, zmoczył mu włosy i ramiona, ale ogień płonął na palenisku, więc wkrótce wszyscy się wysuszą.
Shira zaczęła opowiadać, a tymczasem na dworze zapadł wieczór. Nie był to zmierzch, nie zrobiło się ciemno, po prostu światło dzienne uległo przemianie. Wiele było wtrąconych pytań, wiele wyjaśnień w nawiasach, bo wszyscy chcieli zrozumieć, co mają symbolizować różne zjawiska. Shira czuła, że odwaga opuszcza ją coraz bardziej, w miarę jak wspomina wędrówkę przez kolejne groty. Gdy opowiadała o kolcu, który cudem tylko nie przebił jej serca, musiała znowu pokazać ranę. Rana wyglądała paskudnie, gdy więc Shira podjęła opowiadanie, Daniel ponownie ją opatrzył gojącymi rany liśćmi z Taran-gai i ziołami, jakie udało im się tu znaleźć.
Kiedy doszła do opowieści o walce w ciemnopurpurowej wodzie, spojrzała z żalem na Mara.
– Nie wiedziałam, że moja niechęć do ciebie, Mar, była tak wielka. Wybacz mi, postaram się ci to wynagrodzić.
Mar zacisnął powieki.
– Wolę, żebyś mnie nienawidziła. Wtedy jesteśmy na równej stopie.
– Czy pamiętasz coś z walki pod wodą, Mar? – zapytał Irovar.
– Nie wiem. Zdawało mi się, że to był sen.
– To był sen – powtórzył Daniel z uporem.
Po czym Shira dowiedziała się, jak Mar został poparzony, kiedy ona walczyła z Shamą. Mar parskał ze złością niby dziki kot, nie chciał już słuchać o swoim upokarzającym spotkaniu z duchami. Lecz serce Shiry ścisnęło się ze współczucia. Rozumiała go bardzo dobrze.
– Nie mogę wybaczyć Marowi, że zostawił Shirę własnemu losowi – powiedział Vassar.
– To nie jego wina, że jest taki – zaprotestowała Shira gorączkowo. – Jestem mu winna wielką wdzięczność.
– Och, zamilcz! – warknął Mar brutalnie.
Shira ciągnęła dalej swoją opowieść. Kiedy jednak doszła do ostatniej sali, powiedziała tylko:
– Spotkałam wszystkich, których kiedyś nieświadomie zraniłam. Wybaczcie mi, ale nie mogę o tym mówić.
Daniel pokiwał głową.
– Pomiń to! A co było potem?
Najwięcej chcieli się dowiedzieć o dwóch bohaterach z dawnych czasów, Shira opisywała ich najlepiej, jak umiała. Ale o bogach nie chciała opowiadać. Shama powiedział: „Oni siedzą i trzęsą się w swoich starych, wysuszonych skórach”. I to jest bardzo trafne.
Opowiadała o źródle i o tym, że została przeniesiona przez wodę.
– Musiałam się znajdować bardzo głęboko – rzekła w zadumie. – Bo droga w górę wydawała mi się nieskończenie długa. Zdawało mi się, że tonę.
– Nie byłaś chyba w najlepszym stanie, kiedy dotarłaś do tej groty – rzekł Daniel. – Ale zapewne nie o to chodziło, by cię tam utopić.
– No, a co będzie teraz? – zapytał Orin, gdy Shira zakończyła opowiadanie.
Irovar odpowiedział pospiesznie:
– Teraz wszyscy pójdą spać. Nad przyszłością zastanowimy się później.
Popatrzyli na niego zdumieni. Takiej stanowczości nie można się było przeciwstawić.
Następnego ranka zaskoczony Daniel stwierdził, że na szczytach leży śnieg i że droga do ich kryjówki jest zasypana. Irovar skorzystał z okazji, że pozostali Strażnicy Gór wyszli, i zaczął się żegnać z Sarmikiem.
– Zaraz wyruszamy – oświadczył staremu przyjacielowi. – Nie możemy zastanawiać się nad przyszłością Shiry w obecności Mara. On oczu z niej nie spuszcza, uważam, że nie powinien wiedzieć, co się ma stać.
– Czy ja też nie mogę wiedzieć?
Читать дальше