Margit Sandemo - Przewoźnik

Здесь есть возможность читать онлайн «Margit Sandemo - Przewoźnik» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Przewoźnik: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Przewoźnik»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Benedikte Lind z Ludzi Lodu została wezwana, by pomóc w rozwiązaniu zagadki domu duchów i tajemniczych zwłok. Wyruszyła z garstką towarzyszy do opuszczonej wioski, by stawić czoło nieznanemu złu. W wyprawie uczestniczył też przystojny student, Sander Brink, który podbił serce Benedikte. Ona wiedziała jednak, że jej miłość nie ma szans, była wszak dotkniętą z Ludzi Lodu…

Przewoźnik — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Przewoźnik», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Kiedy ciągnęli cztery bezwładne ciała w stronę dużego domu, Sander uniósł rękę, trzymając nóż przez chusteczkę.

– Popatrz, Benedikte! Tu napisano pismem runicznym: „Lauk i Lin”. W Norwegii jest tylko jeden taki nóż. To dopiero prawdziwy skarb!

Benedikte świetnie mogłaby się obejść bez tego drogocennego znaleziska, ale nie powiedziała tego głośno, nie chciała sprawić Sanderowi zawodu. Wymamrotała jedynie coś na kształt gratulacji. Szczękała przy tym zębami, ale nie ona jedna była w takim stanie.

Powoli, bardzo powoli zaczęło się rozjaśniać. Nie była to bynajmniej żadna orgia światła, ale na niebie pojawił się jaśniejszy o pół tonu wąziutki pasek.

W połowie drogi napotkali Livora, którego w domu zatrzymała choroba jałówki. Kiedy ujrzał Adele w tak żałosnym stanie, padł przy niej na kolana i ujął jej dłonie w swoje. Przerażony słuchał ich opowieści.

– Powinienem był iść z wami – powiedział wzburzony. – Choć wydaje mi się, że i beze mnie dobrze sobie poradziliście.

– Nie dostaliśmy w swoje ręce tego najgorszego – powiedział Sveg zaciskając pięści. – Ale sądzę, że na dzisiejszą noc już wystarczy. Nie mam ochoty, żeby rzucać się w wir walki z tą zjawą.

– Sądziłem, że on już nie istnieje – zdziwił się Livor.

– My też tak myśleliśmy – z goryczą w głosie odparł Sander.

Benedikte nic nie powiedziała. Ona przez cały czas wiedziała, że przewoźnik znajduje się w Fergeoset. Już od chwili, gdy pierwszej nocy ujrzała w ciemności owe straszliwe oczy, podejrzewała, kto przygląda jej się z taką nienawiścią i nieskrywanym okrucieństwem. Kapłan Nerthus!

Kiedy weszli już do wielkiego domu i Livor zapalił świecę, poczuli, jak bardzo są wycieńczeni, zmęczeni nie tylko fizycznie, a przede wszystkim psychicznie. Ciało Gerta ułożono na deskach w szopie, postrzałowa rana Waltera nie wydawała się poważna, zarówno on, jak i Morten zaczynali już przychodzić do siebie, co lensman i jego towarzysze obserwowali z lękiem. Jak będą się zachowywać? Czy nadal pozostają pod wpływem kapłana?

Wydawało się, że nie. Oczy mieli całkiem normalne, a ciche, wyrażające udrękę jęki były bardzo ludzkie. Obaj byli jednak porządnie zamroczeni, zostawiono ich więc w spokoju.

Skoncentrowali się na Adele.

Prawdopodobnie podano jej jakiś środek odurzający, może silny narkotyk, bo źrenice miała nienaturalne, a kiedy zaczęli nią potrząsać, by ją obudzić, wymamrotała tylko coś niewyraźnie i spała dalej.

Livor zapytał, czy nie mają ochoty na coś do jedzenia, i choć w pierwszej chwili byli zaszokowani tą propozycją, poczuli nagle, że są głodni. Nie do pojęcia, po tym wszystkim, co się zdarzyło! Wszyscy troje wciąż nie mogli opanować drżenia rąk.

Sveg wolał, by dla pewności dwaj mężczyźni nadal pozostali związani, podczas gdy oni jedli bardzo prosty posiłek z resztek zapasów, które Livor zostawił poprzednio. Do podziału mieli spory kawałek chleba, popijany cienką, wodnistą kawą. Bardzo im to smakowało i choć jeszcze przed chwilą wydawało im się to całkiem nieprawdopodobne, uspokoili się trochę. Ogień na palenisku dogasał, ale świece płonęły dalej. Czekali, aż wstanie świt.

– Co z nimi zrobimy? – zapytał Sander.

– No, nie mam zamiaru odesłać ich tak po prostu do tej wynajętej zagrody – chłodno powiedział Sveg. – Musimy doprowadzić ich do wioski, do tutejszego lensmana. Niech on się martwi.

– Lensman mieszka w mojej wiosce – wtrącił się Livor. – I tam najkrótsza droga. Zwłaszcza że przyciągnąłem rzeką moją łódź.

– Co takiego? – zdumiał się Sveg. – A przewoźnik?

– Nie miałem pojęcia, że on jeszcze straszy! Poza tym nie widziałem jego promu, ale on przecież miał dzisiaj inne zajęcia. O ile dobrze zrozumiałem, w kościele.

– Zgadza się – cierpko potwierdził Sveg. – Przyjrzymy się jeszcze temu kościołowi, kiedy tylko mrok ustąpi, a słońce znów zaświeci nad tym zatraconym Fergeoset. Dobrze, zrobimy tak, jak proponujesz. Podejrzewam, że nie ośmieli się wypłynąć promem, dopóki jest tu Benedikte.

Livor nagle zesztywniał.

– Cicho! Czy ktoś tu przyszedł?

– Niczego nie słyszałem.

– Jakiś słaby dźwięk dobiegł z pierwszej izby, ale nasza rozmowa go zagłuszyła.

Starali się zachowywać jak najciszej.

– Jest tu kto? – zawołał Sveg.

Nie dobiegł ich żaden odgłos.

Wszyscy razem, ze świecami w dłoniach, przeszli do pierwszej izby. Oświetlili kolejno wszystkie kąty i zakamarki, ale izba okazała się kompletnie pusta. Sveg opuścił świecę.

– Mogła być jakaś mysz, coś drapnęła, czymś zaszeleściła – mruknął.

– To było takie niewyraźne – tłumaczył się Livor. – Jakby ktoś wślizgnął się przez drzwi.

– Ale nic tu nie ma – powiedział Sveg. – Chodźmy, wypijemy kawę.

Usiedli wokół prymitywnego stołu i wreszcie spłynął na nich spokój. Zaczęli rozmawiać o bardziej obojętnych sprawach, o tym, co dzieje się na świecie poza Fergeoset, i o tym, jak wspaniale będzie wrócić wreszcie da domu, do cywilizowanego życia.

Świt miał już zamiar zajrzeć do izby, kiedy Benedikte nagle zauważyła, że w domu zaszła jakaś zmiana.

Z początku było to coś bardzo nieokreślonego, zaraz jednak wyczuła kryjącą się gdzieś obcą moc.

Z lękiem powiodła wzrokiem dookoła, lecz oczu, których się obawiała, nigdzie nie dostrzegła.

Było natomiast coś innego…

Zapach, z początku zbyt słaby, by mogła go rozpoznać. Kiedy się jednak zastanowiła, zrozumiała, że unosi się w domu od jakiegoś czasu, tylko że ona zbyt była zajęta innymi myślami, by zareagować. Popatrzyła na pozostałych, ale niczego nie zauważyli.

Ale było tu coś jeszcze, czego nie mogła widzieć…

Zapach stawał się coraz silniejszy. I teraz już mogła go nazwać. Taki sam odór, jaki wydaje zapomniana szmata od podłogi, która pleśnieje i gnije. Wstrętny, duszący smród.

Adele zaczynała przychodzić do siebie. Mężczyźni spokojnie półgłosem rozmawiali między sobą.

Benedikte ogarnęło paraliżujące wrażenie promieniującego skądś zła. A później nadszedł strach pochodzący z głębi jej duszy. Chciała krzyczeć, że muszą odejść stąd jak najspieszniej, ale strach ją dławił i nie mogła nabrać dość powietrza w płuca. Wstała i wyjrzała przez okno. Wiatr przeganiał szarobiałe chmury nad szczytami gór, widocznych na tle jaśniejącego nieba odchodzącej nocy. Wśród zamglonych chałup Fergeoset słychać było zawodzenie wiatru i kiedy weń się wsłuchała, wydało jej się, że słyszy w nim jęki zmarłych.

Ale ten dźwięk nie był straszny. Ogarnął ją smutek, ale wyczuła w nim także coś pięknego. Niebezpieczeństwo znajdowało się w środku, w samym domu.

W nocnym mroku dostrzegła smutne sylwetki domów na tle nieba. Ciągle jeszcze ciemność brała górę nad światłem, jedynie lekkie pasmo na wschodzie zapowiadało poranek.

Poczuła, że coś dzieje się za jej plecami, obróciła się, ale tam przy świecach siedzieli tylko trzej mężczyźni: Sander, Sveg i Livor. Na jednym łóżku Adele ciągle na próżno walczyła ze snem, na drugim leżał Morten, związany i zakneblowany, bo chcieli z nim pomówić dopiero, gdy znajdą się poza wpływem Fergeoset. Walter, unieszkodliwiony podobnie jak Morten, leżał na podłodze.

Ale w tej izbie znajdowało się coś jeszcze, jakaś moc, od której biło śmiertelne niebezpieczeństwo, i ta moc nie chciała się ujawnić. Jakby obawiała się jej, Benedikte. Dziewczyna czuła, że oddziela pozostałych od tej mocy, być może ochrania ich, a maże tylko chwilowo ją wstrzymuje, odsuwa moment wydania wyroku.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Przewoźnik»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Przewoźnik» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Margit Sandemo - W Śnieżnej Pułapce
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Gdzie Jest Turbinella?
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Przeklęty Skarb
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Kobieta Na Brzegu
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Miasto Strachu
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Magiczne księgi
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Zbłąkane Serca
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Lód I Ogień
Margit Sandemo
libcat.ru: книга без обложки
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Milczące Kolosy
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Noc Świętojańska
Margit Sandemo
Отзывы о книге «Przewoźnik»

Обсуждение, отзывы о книге «Przewoźnik» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x