Margit Sandemo - Głód
Здесь есть возможность читать онлайн «Margit Sandemo - Głód» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.
- Название:Głód
- Автор:
- Жанр:
- Год:неизвестен
- ISBN:нет данных
- Рейтинг книги:5 / 5. Голосов: 1
-
Избранное:Добавить в избранное
- Отзывы:
-
Ваша оценка:
- 100
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
Głód: краткое содержание, описание и аннотация
Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Głód»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.
Głód — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком
Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Głód», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.
Интервал:
Закладка:
Wiele rozmawiali, ale skrzętnie omijali jeden temat – ich dziwne małżeństwo. Christoffer głównie opowiadał o ich domu w Asker, o swych rodzicach i krewnych. Marit słuchała z zachwytem, nie przestając się uśmiechać, odważyła się nawet na pytania o to, jak należy się zachować przy takiej czy innej okazji. Niezwykle chętnie chłonęła wszelką wiedzę, a jej największym zmartwieniem było ubranie, a właściwie łachmany, w których przybyła do szpitala. Zostały z nich same strzępki. Christoffer poprosił więc młodą pielęgniarkę o to, by kupiła Marit niezbędną bieliznę, ze dwie suknie, płaszcz i inne potrzebne części garderoby. Dziewczyna dostała na zakupy sporo pieniędzy i razem z koleżanką wybrała się do miasta, gdzie bardzo przyjemnie spędziły czas na chodzeniu po sklepach. Najmilej jednak wspominały chwile, kiedy zachwycona Marit przymierzała zakupioną garderobę.
Christoffer wysłał do władz prośbę o przeniesienie do innego szpitala. Najchętniej podjąłby pracę w Drammen, by być niezbyt daleko od domu.
Odpowiedź przysłano bardzo prędko: serdecznie zapraszano go do pracy, wszak chirurga wszędzie przyjmowano z otwartymi ramionami.
List nadszedł tego samego dnia, kiedy wypisał Marit ze szpitala. Od razu więc skierował się do ordynatora i wypowiedział pracę, co zresztą wzbudziło wielką sensację, szpital bowiem nie chciał go tracić. Wreszcie jednak uzyskał zgodę, poproszono go tylko, by pozostał jeszcze przez dwa tygodnie, a później mógł opuścić Lillehammer.
Kiedy wyszedł z gabinetu, Marit czekała na niego w hallu. Choć miała na sobie nowe ubranie i siostry pomogły jej ułożyć włosy, to z oczu wyzierała niepewność, lęk i wiele, wiele ciepła.
Mój Boże, pomyślał. Jaka to piękna kobieta! Ale co ja mam z nią począć?
Wziął jej skromny bagaż i razem wyszli ze szpitala.
– Za dwa tygodnie wyjedziemy stąd – oznajmił z udawaną wesołością. – Dostałem pracę w szpitalu w Drammen, a to znaczy, że będziemy mogli zamieszkać w mojej rodzinnej parafii. Będę tylko musiał mieć jakiś pokój w pobliżu szpitala, żebym tam mógł nocować.
Wspaniały pomysł, pomyślał. Właściwie mogę tam mieszkać prawie przez cały czas. Ale co ja zrobię przez te dwa tygodnie?
Kiedy weszli do jego mieszkania – Christoffer otworzył jej drzwi i puścił ją przodem, co wprawiło ją niemalże w popłoch – Marit stanęła w progu.
– Jak tu pięknie!
Pięknie? Omiótł wzrokiem surowy, po męsku zabałaganiony pokój i nie mógł się w nim dopatrzyć niczego szczególnie pięknego. Zaraz jednak przypomniał sobie o jej pochodzeniu. Niewiele domów miała okazję widzieć w życiu, a już na pewno nie widziała nigdy mieszkania w mieście.
– Dla mnie wystarczy – roześmiał się. – Wejdź do środka, zaraz…
Co wymyślić w tak kłopotliwej sytuacji? Marit dopiero co jadła w szpitalu, gdyby nie to, mógłby przygotować jej kawę, to najlepsze wyjście z sytuacji, kiedy rozmowa się nie klei. Mówił dalej, lekko spanikowany:
– Myślałem, że mogłabyś rozgościć się w sypialni, a ja będę spał na kanapie… Wiesz przecież, że potrzeba ci jeszcze czasu, by dojść do siebie po chorobie.
Nie odpowiedziała, musiał więc wreszcie na nią popatrzeć. Stała ze spuszczonym wzrokiem, na policzkach wykwitły jej rumieńce wstydu. Uosobienie wiejskiej niewinności. I po prawdzie tym właśnie była.
Christoffer poczuł napływającą czułość. I dla niej ta sytuacja nie była łatwa, właściwie nawet o wiele trudniejsza.
Wiedziony spontanicznym odruchem podszedł do niej i otoczył ją ramionami. Nie opierała się, ale wyczuł, że ciało jej się naprężyło.
I nagle rozjaśniło mu się w głowie, nie miał już wątpliwości, jak powinien postąpić. Był wszak lekarzem, a ona najprawdopodobniej niewiele wiedziała o pożyciu małżeńskim.
– Chodź, usiądź koło mnie na kanapie, Marit, porozmawiamy sobie.
Jak to niemądrze zabrzmiało! Od czasu, kiedy się poznali, nie robili nic innego, tylko rozmawiali.
Zdziwiona pozwoliła podprowadzić się do kanapy, on, nadal po ojcowsku obejmował ją za ramiona.
Christoffer jeszcze chwilę milczał, aż wreszcie zebrał się na odwagę. Słyszał, jak jej serce trzepocze się w piersi.
– Marit, nigdy jeszcze nie byłaś z żadnym mężczyzną, prawda?
Jej serce uderzało coraz szybciej.
– Razem z mężczyzną? – powtórzyła zdziwiona. – Chodzi ci o to, czy miałam starającego?
– Nie, pytam, czy kochałaś się z kimś. Nigdy nie leżałaś z mężczyzną w objęciach?
Że też mówienie o tym jest takie trudne! Ale przecież nie może używać medycznych określeń albo na dodatek jeszcze łacińskich?
Wydawało się jednak, że Marit zrozumiała, o co mu chodzi. Nisko, bardzo nisko opuściła głowę.
– Nie – szepnęła.
Christoffer znów zebrał się na odwagę. Objął ją mocno i kciukiem gładził po policzku.
– Wiesz o tym, że to należy do obowiązków małżeńskich…
– Tak.
– Ale wiesz również, że z tego biorą się dzieci. A tobie na razie nie wolno mieć dziecka. Po tak długiej chorobie jesteś jeszcze za słaba.
Uczyniła drobny ruch jakby w proteście. Jakby chciała powiedzieć: „Ale ja przecież czuję się dostatecznie silna”. Zacisnął szczęki.
– Nie wezmę na siebie takiej odpowiedzialności. Nie mogę cię teraz tknąć, Marit. To mogłoby się naprawdę źle skończyć. Proponuję, byśmy poświęcili te dwa tygodnie na lepsze wzajemne poznanie. Później opuścimy Lillehammer i zobaczymy, czy nabrałaś sił.
Nadal nie podnosząc głowy skinęła nią tylko kilkakrotnie. Było coś w jej postawie, co mówiło mu, że zrobił jej przykrość. Ale nie mogła żądać, by on…
Nagle zrozumiał, czego w tym wszystkim brakuje. Pomimo łagodnego głosu jego wywody brzmiały zbyt trzeźwo.
Powoli, i choć wcale nie niechętnie, to jednak bez zaangażowania, uniósł jej brodę i głęboko popatrzył w oczy. W te piękne, zasmucone i wyrażające bezbronność oczy, które zawsze dotykały w nim jakiejś czułej struny i wyzwalały to, co najlepsze.
Zdołał nawet swoim wzrokiem wyrazić sympatię.
– Z niecierpliwością czekam na ten dzień, kiedy będziesz już dostatecznie silna.
To nie była prawda, wręcz obawiał się tej chwili, lecz nie miał wątpliwości, że bardzo lubi Marit.
Ale ona najwyraźniej znów mu uwierzyła. Uśmiechnęła się tym swoim uśmiechem, który sprawiał, że jej oczy rozjaśniały się od wewnątrz, i na próbę przysunęła się bliżej niego. Christoffer mocno ją przytulił i ponad jej ramieniem wyglądał przez okno, obserwując śnieg, który nagle zaczął padać.
Powinienem ją teraz pocałować, pomyślał. Ale nie mogę. A przecież tak namiętnie, tak śmiało całowałem Lise – Merete. Dlaczego teraz nie potrafię zbliżyć się do tej wspaniałej kobiety o gorącym sercu, która ma o wiele więcej do zaofiarowania?
Jak się to wszystko ułoży? Tyle ludzi zawiera związki małżeńskie dla korzyści, bez miłości, i jakoś się to plecie. Ale Ludzie Lodu zawsze słuchali głosu uczuć, tego, co podpowiada im serce. Czasami postępowali głupio i nierozważnie, tak jak ja z Lise – Merete. Szczęśliwie wycofałem się w porę. Niestety, na razie nie spotkałem osoby, która byłaby dla mnie właściwa.
Biedna Marit! Moja biedna, krucha żona.
Dwa tygodnie jakoś upłynęły. Christoffer miał sporo pracy w szpitalu, a Marit starała się przyzwyczaić do wszelkich udogodnień, jakie znajdowały się w miejskim mieszkaniu. Christoffer nauczył ją, że po posiłkach powinno się zmywać, a nie wylizywać talerza do czysta, musiał nauczyć ją także, co się robi ze śmieciami – nie należy wyrzucać ich przez okno, bo poniżej jest ulica, a nie podwórko, gdzie kury i świnie uprzątną resztki. Marit nie wiedziała także, co to żelazko – w Grodzisku, jeśli w ogóle już prasowali, używali do tego płaskiego kamienia, z mydła nauczyła się korzystać dopiero w szpitalu, za to piec potrafiła. Co prawda bez drożdży, ale i co do tego Christoffer potrafił udzielić jej wskazówek. Jego nowoczesny piec bardzo jej zaimponował i wreszcie, po wielu próbach, nauczyła się wkładać do środka odpowiednią ilość drewna.
Читать дальшеИнтервал:
Закладка:
Похожие книги на «Głód»
Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Głód» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.
Обсуждение, отзывы о книге «Głód» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.