Margit Sandemo - Głód

Здесь есть возможность читать онлайн «Margit Sandemo - Głód» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Głód: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Głód»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Marit z Głodziska przez całe życie żyła samotnie. Kiedy leżała na łożu śmierci, Christoffer Volden, pragnąc ofiarować jej odrobinę szczęścia w ostatniej godzinie, wyznał jej miłość i obiecał małżeństwo. Gdy Marit, wbrew wszelkim oczekiwaniom, poczuła się lepiej, Christoffer wystraszył się nie na żarty. Honor Ludzi Lodu zabraniał mu cofnąć raz dane słowo, ale był już przecież zaręczony z Lise-Merete Gustavsen…

Głód — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Głód», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Istniało coś, o czym przyjemnie było myśleć. Obudziła się w nastroju radosnym, życie wydawało się jej pełne nadziei, miała po co żyć.

Ciało wydawało się takie lekkie. Z początku nie mogła zrozumieć, dlaczego, ale wreszcie zorientowała się, że minął odwieczny ból. Co prawda kiedy się poruszyła, zakłuło ją w boku, w ranie po operacji, ale gorączka ustąpiła, i Marit czuła się… Jak to nazwać? Piękna?

Zadziwiające uczucie u kogoś, kto chory leży w łóżku! Ale Marit przez ostatnie miesiące czuła się taka zmęczona, zaniedbana, bez względu na to jak często się myła i zmieniała ubranie. Wiecznie dręczący ją ból, obawa o przyszłość, lęk przed samotnością… Widok cienkich jak zapałki ramion nie należał do przyjemnych.

Głód. Głód i zmęczenie.

Zmęczenie otulające ją niczym ciężka kołdra. Teraz także czuła się zmęczona, ale było to dobre zmęczenie. Odczuwała w sobie spokój, jakiego nie zaznała nigdy przedtem.

Co sprawiało jej taką przyjemność? Co dźwięczało w niej jak prześliczna, łagodna piosenka? Wspomnienie? Coś, co się zdarzyło? Coś, co miało się wydarzyć?

Tak, miała ujrzeć swego ubóstwianego doktora Voldena, oczywiście jeśli nadal przebywał w szpitalu…

Doktor Volden?

Serce Marit uderzyło mocniej. Christoffer! Pozwolił, by nazywała go Christofferem! I on…

Nie, nie mogła sobie tego przypomnieć, wspomnienie uciekło. Wszystko wydawało się tak niejasne, odległe jak sen, który przyśnił jej się dawno temu, sen, który czai się gdzieś w głowie, ale nie można go uchwycić.

Było to jednak coś bardzo, bardzo pięknego. Czyżby on coś powiedział?

Inne wrażenia pojawiały się i przemijały. Marit postanowiła przypomnieć sobie to jedno konkretne przeżycie.

Tym razem poszło jej lepiej.

Ktoś u niej był. Kobiecy głos wdzierał się w najgłębsze pokłady woli Marit. Monotonnie mówił o chęci życia, o przyszłości, o trosce o innych.

Troska o innych? Komu potrzebna była troska Marit z Grodziska? Nikomu!

A może?

Czy ktoś jej nie potrzebował? Czy to nie Christoffer powiedział…?

Wspomnienie znów uciekło.

Ogrzewające dłonie, świetnie je pamiętała. Należały do kobiety o zaklinającym głosie. Te dłonie dotykały Marit, trzymały jej ręce, czuła, jak płynie od nich fantastyczna siła. Moc niszcząca w ciele Marit wszystko co złe, opłukująca ją do czysta tak, jak letni deszcz zmywa kurz z kamieni i liści. Moc ta dała Marit cudowną nową wolę życia.

Ale nie tylko ona.

Było coś jeszcze, coś, co wiązało się z Christofferem Voldenem.

Och, gdyby tylko mogła sobie to przypomnieć! To jak poruszanie się w chmurach i we mgle, świadomość, że po drugiej stronie coś się kryje, ale nie można tego odnaleźć.

Powiedział jej coś, a jej sprawiło to taką radość, że płakałaby ze szczęścia, gdyby miała na to dość sił. Podobne uczucie ogarnęło ją teraz.

„Marit! Słyszysz mnie?”

Tak, tak powiedział. A później…?

Powracało słowo po słowie, każde, które wymówił. Może nie wszystko dokładnie, ale w każdym razie pamiętała sens wypowiedzi. Z każdym przypominanym sobie zdaniem oddychała coraz gwałtowniej, na granicy szlochu, serce waliło jej tak mocno, że sama się przestraszyła, ale to, co teraz wyłuskała z pamięci, było tak niesamowite, tak intensywne, tak niebiańsko cudowne!

Doktor Volden, jej ukochany doktor Christoffer Volden, którego uwielbiała ponad życie, powiedział, że chce się z nią ożenić. Najwspanialszy człowiek na świecie pragnął poślubić ją, Marit z Grodziska, takie nic, z którym nikt się nie liczył. Bez wykształcenia, nie umiejącą zachować się wśród ludzi, głupią i biedną jak mysz kościelna!

Jak to możliwe?

Mówił także o dzieciach. Wtedy uczucie bezgranicznego szczęścia sprawiło jej taki ból, była pewna, że już umiera. Ciało nie mogło znieść burzy uczuć.

A potem powiedział, że ją kocha. Wymówił te słowa rzeczywiście, nie był to wcale sen, wiedziała o tym. Pocałował ją w policzek, a nie zrobiłby tego, gdyby jego miłość nie była prawdą.

Marit nikt nigdy jeszcze nie pocałował.

I to w dodatku Christoffer Volden!

Czym zasłużyła sobie na takie szczęście?

Otworzyły się drzwi. Marit przemogła zmęczenie i uniosła powieki.

Do pokoju weszła nieznajoma kobieta.

Ale czy naprawdę był to ktoś obcy? Kiedy zaczęła mówić, Marit rozpoznała jej głęboki, nieco szorstki głos, który krył w sobie tyle ciepła.

– Ależ, Marit, ty płaczesz? Co się stało?

– Nie mogę… przestać. Taka jestem szczęśliwa, taka szczęśliwa! Nie wiedziałam, że radość może tak boleć!

Tak, tak, pomyślała Benedikte. Nigdy jeszcze nie zaznałaś radości. Dziwne, że w ogóle znałaś samo słowo „radość”!

– Ona wie.

Christoffer wbił wzrok w Benedikte.

– Co to znaczy?

– Marit z Grodziska pamięta każde słowo, jakie powiedziałeś. A jeśli zabijesz jej bezgraniczną radość, ja zabiję ciebie!

Christoffer ukrył twarz w dłoniach. Opadł na krzesło, stojące w dyżurce lekarzy.

– Ale co ja mam zrobić?

Nie odpowiedziała, ale ze ściągniętej twarzy można było wyczytać, co myśli.

Nagle Christofferowi przyszedł do głowy pewien pomysł.

– Benedikte… Benedikte, czy nie mogłabyś…

– Co ty próbujesz powiedzieć?

– Nie znam wszystkich twoich zdolności, ale czy nie mogłabyś sprawić, by Marit zapomniała? Może ją zahipnotyzować?

Przez chwilę wpatrywała się w niego bez słowa, cały czas mając na twarzy ów wyraz przygnębienia. Potem nagle obróciła się na pięcie.

– Nie stać mnie na to – odparła krótko i wyszła.

Christoffer siedział nieruchomo; nie był w stanie podjąć jakiegokolwiek działania. Był całkiem załamany.

Ale jego słowa podsunęły pewną myśl Benedikte.

Wiedziała już, co zrobi.

Najpierw jednak musiała pożegnać się z Sanderem Brinkiem, albowiem był to ostatni dzień, jaki miała spędzić w szpitalu, nazajutrz ona i Andre wyruszali w powrotną podróż do domu.

Sander nie chciał jej wypuścić. Pragnął, by została do czasu, aż on zupełnie wyzdrowieje, bo tak bardzo chciał zamienić bodaj parę słów z Andre, nawiązać jakiś kontakt z synkiem. Na razie było to niemożliwe, po co narażać chłopca na kontakt z zarazkami.

Benedikte jednak nie mogła tak długo czekać. Musiała wracać do domu. Sander obiecał więc pisać tak często, jak tylko będzie mógł, i załatwić sprawę rozwodu, gdy tylko wróci do domu. Tym razem nie miał zamiaru ulec napadom histerii żony. Z drogi, którą obrał, nie było powrotu.

Przyciągnął Benedikte do siebie i długo tulił, zanim wreszcie pozwolił jej odejść.

– Pozdrów Andre – szepnął. – Przekaż mu pozdrowienia od człowieka, który kocha go najbardziej na świecie, od jego własnego ojca. Ach, Benedikte, tak dobrze będzie nam razem!

Benedikte leżała spokojnie, otoczona jego ramionami. Kiedy wychodziła od niego, jej twarz promieniała radością.

Tego wieczoru Benedikte musiała dość długo czekać, aż Christoffer zaśnie na swej niewygodnej kanapie. Najwidoczniej nie mógł dojść ze sobą do ładu, a ona milczała. W sytuacji, w jaką się wplątał, każdego dręczyłyby wyrzuty sumienia.

Wreszcie jednak usłyszała głęboki, spokojny oddech. Wysunęła się z łóżka, nie budząc Andre, i stanęła w drzwiach do saloniku. Światło ulicznej latarni przenikało do pokoju na tyle, by mogła widzieć twarz Christoffera. Ostrożnie, bardzo ostrożnie przysiadła na brzeżku kanapy i wyciągnęła ręce kilka centymetrów nad jego głową, tworząc z nich jak gdyby ochronną kopułę.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Głód»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Głód» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Margit Sandemo - Gdzie Jest Turbinella?
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Przeklęty Skarb
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Kobieta Na Brzegu
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Cisza Przed Burzą
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Zbłąkane Serca
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Lód I Ogień
Margit Sandemo
libcat.ru: книга без обложки
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Milczące Kolosy
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Skarga Wiatru
Margit Sandemo
Отзывы о книге «Głód»

Обсуждение, отзывы о книге «Głód» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x