Anna Maria zamilkła na chwilę. W jej oczach pojawił się wyraz rozmarzenia.
– Istnieje jeszcze jedna, mniej znana legenda. O miłości Lucyfera…
– To brzmi intrygująco! Opowiedz!
– Dobrze, jeśli jeszcze coś pamiętam. Czytałam o tym tak dawno temu. W domu w Skenas, Bóg wie, ile to już lat minęło…
– No, no, nie przesadzaj – uśmiechnęła się Saga.
Anna Maria musiała się najpierw zastanowić, nim zaczęła opowiadać:
– W czasach kiedy Lucyfer był jeszcze aniołem Pana i miał za zadanie pilnować, sprawdzać i karać, zobaczył na ziemi piękną kobietę. Tutaj mity różnią się między sobą, jak to zresztą często bywa, bo przecież według najstarszych Lucyfer miał być strącony w otchłań, zanim jeszcze kobieta została stworzona. Więc albo ów piękny potępiony był dżinnem, albo też Lucyfer był aniołem jeszcze przez jakiś czas po stworzeniu ludzi. To jednak bez znaczenia, to przecież tylko baśń. A baśń powiada, że Lucyfer zapałał do tej kobiety wielką miłością.
Saga westchnęła. Uznała, że wszystko to brzmi niezwykle romantycznie.
– Jednak aniołowi nie wolno wchodzić w tego rodzaju związki z mieszkankami Ziemi – mówiła jej matka. – Dlatego Lucyfer mógł jedynie z daleka podziwiać swoją ukochaną, a ona nic o tym nie wiedziała.
Wkrótce potem nadszedł jego upadek i został całkowicie pozbawiony jej widoku, po prostu z dna otchłani nie mógł widzieć powierzchni Ziemi. Ale jeden z archaniołów od dawna domyślał się uczuć Lucyfera do ziemianki i to on zwrócił się do Pana z prośbą o łaskę dla swego byłego przyjaciela.
Pan był początkowo nieubłagany. Nikomu nie wolno sprzeciwiać się Stwórcy, Lucyfer sam jest sobie winien! Kiedy jednak także inni archaniołowie wstawiali się za Lucyferem, Pan ustąpił, choć, jak się okazało, dobrze wiedział, że jego łaska na nic się potępionemu nigdy nie zda.
Pan postanowił bowiem, że Lucyfer będzie miał prawo wędrować po Ziemi raz na sto lat. Zwróć uwagę, Sago, że w tej opowieści Lucyfer nie jest Diabłem, który może pojawiać się wśród ludzi kiedy, gdzie i jak chce. Tutaj jest naprawdę upadłym aniołem. Istotą, której wolno się poruszać jedynie w otchłani. Lub po Gehennie, jak mówi Biblia.
Zresztą tak naprawdę Gehenna jest wypaloną słońcem, pozbawioną wody doliną na południowy zachód od Jerozolimy. Było tam miejsce zwane Tófet, gdzie Żydzi ofiarowywali swoje dzieci Molochowi. Później palono tam zwłoki przestępców i padłych zwierząt. Dlatego nazwa „Gehenna” oznacza też piekło, miejsce, w którym przebywają przeklęci.
– Aha – powiedziała Saga. – Tylko tyle znaczy mit o piekle?
– Tylko tyle. Ale księża są i z tego zadowoleni, bo mają czym straszyć ludzi. Otóż Lucyfer z mitu co sto lat pojawia się na Ziemi i wędruje po niej przez krótki czas. Owej wytęsknionej, kobiety nigdy już nie zobaczył, bo przecież nie mogła żyć tak długo ani tym bardziej zachować młodości. Pan jednak postanowił, że Lucyfer nigdy nie wyzbędzie się tęsknoty ani bólu. Dobrze wiedział, że powtarzające się przez całą wieczność wędrówki nieszczęśnika na zawsze pozostaną daremne. Tym sposobem Pan mimo wszystko zemścił się na nieposłusznym aniele.
Anna Maria skończyła opowieść. Wstała, by odłożyć skarpetki. Saga jednak pozostała skulona na swoim stołeczku. Zapadł już zmrok, matka pozapalała lampy w całym domu.
– Mamo! – zawołała Saga. – Dlaczego ze mną nigdy nic się nie dzieje?
Anna Maria wróciła do pokoju. Wiedziała, o co córka pyta.
– Shira, która także należała do wybranych, moje dziecko, musiała czekać długo, bardzo długo. Ale kiedy otrzymała znak, natychmiast wiedziała, co powinna robić. Nie miała najmniejszych wątpliwości.
Podeszła do córki, która wpatrywała się w dogasający ogień, i położyła jej rękę na ramieniu.
– Czy ty się boisz?
Saga podskoczyła.
– Czy się boję? Nie, wcale nie! Jestem tylko trochę niecierpliwa. Nie mam ochoty się zestarzeć, zanim otrzymam znak.
Anna Maria uśmiechnęła się.
– Myślę, że możesz jeszcze poczekać kilka lat, zanim czas nadejdzie. Możesz mi jednak wierzyć, że i ja, i twój ojciec niepokoimy się jeszcze bardziej niż ty.
Saga ujęła rękę matki.
– Nie musicie się martwić. Moje zadanie nie może być trudniejsze niż zadanie Shiry. A skoro ona sobie poradziła, to i ja powinnam dać radę.
– My się tylko tak strasznie boimy Tengela Złego. A ty będziesz musiała podjąć z nim walkę. Chociaż Heike powiedział, że nie sądzi, byś była tą silną istotą, na którą ród od dawna czeka. On uważał, że twoje zadanie będzie polegało na czym innym. Ale przecież niczego nie można wiedzieć na pewno. Czy ty nigdy nie miałaś żadnych powiązań ani kontaktów ze zmarłymi z naszego rodu? Z naszymi opiekunami?
– Nigdy nie przeżyłam niczego niezwykłego. jestem chyba najmniej interesującym członkiem rodu.
– Nie, nie jesteś – uśmiechnęła się Anna Maria. – Jesteś raczej najbardziej zagadkową istotą. Nawet my, twoi rodzice, cię nie znamy.
– Przyjemnie to brzmi, nie ma co! – zażartowała Saga i wstała.
Zastanawiała się przez chwilę nad miłosną historią Lucyfera i musiała się uśmiechnąć sama nad sobą. Bo czyż nie uważała, że to było bardzo romantyczne? Czarny anioł… Który w tak tragiczny sposób został strącony do otchłani, a potem musiał przeżywać wieczną tęsknotę. Za kobietą, której nigdy nie mógł mieć, ponieważ zmarła przed tysiącami lat.
A jeśli on nie był Szatanem? Jeśli był tylko upadłym aniołem? W takim razie musiał zachować swoją dawną urodę.
Musiał być nieopisanie piękny.
Wrażliwa Saga puściła wodze fantazji, zaczęła marzyć o tym, że to ona pocieszy nieszczęsnego samotnika. Sprawi, by zapomniał o tamtej kobiecie z pradawnych czasów. Przeniesienie się w marzeniach do głębin podziemnej otchłani nie było dla Sagi niczym trudnym. Widziała się w wyobraźni, jak stoi tam, na samym dnie, a Lucyfer siedzi skulony, zakrywając twarz rękami. Podchodzi do niego, wolniutko odsuwa jego dłonie i spogląda mu w oczy z tak wielką miłością, na jaką tylko ją stać. Jego oblicze rozjaśnia się, oczy wpatrują się w nią niczego nie rozumiejąc, ręce dotykają jej twarzy, jakby piękny potępieniec nie wierzył, że jest rzeczywista. Ona zaś mówi: Przyszłam do ciebie i pragnę tu zostać. Jeśli mnie zechcesz.
Tutaj? – zapyta. – W tej otchłani strachu?
Tak. Nie chcę, byś dłużej był sam.
Saga! Jesteś tą, na którą czekałem setki lat! Witaj!
– Nie pomogłabyś mi nakryć do kolacji? Ojca tylko patrzeć – niespodziewanie przerwał jej marzenia głos matki.
Saga potrząsnęła głową, by wrócić do prozaicznej rzeczywistości.
– Tak, oczywiście. Już idę.
Nakrywając do stołu śmiała się pod nosem, aż Anna Maria musiała zapytać, o co chodzi.
– Ach, nic takiego – odparła Saga. – Czasem się po prostu nie mogę nadziwić, jaka jestem głupia i naiwna.
– To bywa niekiedy bardzo zdrowe – powiedziała Anna Maria.
Rozwód…
Dla Sagi samo słowo było jednoznaczne z porażką.
Mimo to jednak nie widziała innego wyjścia.
Szczerze mówiąc, po prostu nie miała wyboru.
Sprawiało jej to dotkliwy ból. Nie myśl o rozstaniu z tym mężczyzną, który uśmiercił w niej wszelką miłość, lecz świadomość, że będzie musiała przyjść do matki i wyznać, iż jej jedyna córka została odesłana do domu jako ktoś, kto się nie nadaje. Kogo się nie chce.
Ojca już nie było. Spodziewano się tego, oczywiście, nie był przecież młody, kiedy Saga się urodziła. Ale ją śmierć ojca pogrążyła w głębokiej żałobie. W smutku, który miał pozostać na długo.
Читать дальше