Margit Sandemo - Woda Zła

Здесь есть возможность читать онлайн «Margit Sandemo - Woda Zła» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Woda Zła: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Woda Zła»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Tengel Zły przygotowuje się do objęcia władzy nad światem. Powoli, lecz stanowczo zbliża się do miejsca, gdzie została ukryta ciemna woda mogąca dać mu nieograniczoną siłę. Tymczasem wybrani z Ludzi Lodu, na czele z Natanielem, których wysłano, by powstrzymali Tengela Złego, zostali zepchnięci do Wielkiej Otchłani – miejsca, z którego jeszcze nikt nigdy się nie wydostał…

Woda Zła — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Woda Zła», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

– Mnie się zdaje, że krążymy w kółko!

– Tak. W jakimś ogromnym kręgu, tak wielkim, że nie jestem w stanie go ogarnąć. Od czasu do czasu wznosimy się też w górę, a od czasu do czasu spadamy w dół. Myślę, że teraz znowu panujemy nad sytuacją – stwierdził Marco, a potem dodał uradowany: – Gabriel! Jacyż my jesteśmy głupi! Tylko że w tym otoczeniu człowiek nie bardzo jest w stanie jasno myśleć. Gabrielu, Nataniel miał przecież twoją alraunę w ręce! Stał z nią przy bramie!

Twarz chłopca rozjaśniła się radością.

– Och, tak, tak! Żeby jej tylko nie zgubił!

Nie widzieli Nataniela od chwili, gdy zniknął im z oczu, a oni znaleźli się w pustej przestrzeni. Bardzo ich to martwiło, bo chociaż Marco był dla nich jak opoka, to jednak tylko Nataniel posiadał wielką siłę, która mogła przechylić szalę zwycięstwa na ich stronę. To on mógł być ich przewodnikiem, bez niego byli zdani na łaskę i niełaskę losu i tej wielkiej nicości.

– Musimy pamiętać, że Nataniel posiada niezwykłą umiejętność radzenia sobie w najbardziej niebezpiecznych okolicznościach – rzekł Marco. – Dlatego proponuję, byśmy najpierw spróbowali odszukać Iana!

Tova odetchnęła z ulgą.

– Kiedy widziałem go po raz ostatni, był w drodze w dół – ciągnął dalej Marco. – Wessał go ten potężny prąd powietrza, któremu ja zdołałem się oprzeć. Nie mogłem Natanielowi pomóc, tak byłem tym wszystkim oszołomiony, takie to było nowe i nieoczekiwane, że musiało minąć trochę czasu, zanim zrozumiałem, iż mogę sam kierować ruchami swego ciała i przesuwać się tam, gdzie chcę.

– Rozumiem – westchnęła Tova. – A zatem powinniśmy zejść w dół.

Nie rozdzielając się, zaczęli się opuszczać poprzez fale ciemności.

Ian opadał coraz niżej i niżej. Był zbyt oszołomiony, by stawiać opór czy też kierować swoimi ruchami. Zresztą nawet gdyby próbował, i tak by mu się to nie udało.

Miecz trzymał jednak w żelaznym uścisku, nawet nie bardzo zdawał sobie z tego sprawę; człowiek często w krytycznych sytuacjach chwyta coś, czasem zupełnie bez sensu, i mocno się tego trzyma. Miecz był dla Iana niczym przysłowiowa ostatnia deska ratunku.

Przez jakiś czas posuwał się za Markiem, chociaż w znacznej od niego odległości, potem jednak przyjaciel zniknął mu z pola widzenia. Przeraziło to Iana okropnie, ale nie mógł nic zrobić. Wyglądało na to, że Marco potrafił jakimś cudem wyhamować pęd.

A Ian wciąż opadał i opadał.

Z dławiącą w gardle rozpaczą myślał o Tovie i małym Gabrielu. Powinien teraz być przy Tovie, objąć ją i dodawać jej odwagi, sprawić, by poczuła się bezpieczna. Ona jednak zniknęła chyba najprędzej. Gdy wszystko ogarnęły ciemności, Ian przez jakiś czas widział przed sobą tylko niebieską poświatę bijącą od Nataniela. Później Marco zapalił swój reflektor, a Ian długo się szamotał, próbując wyjąć latarkę z kieszeni, co nie było takie łatwe z okropnie ciężkim mieczem w ręce. Gdy w końcu udało mu się zapalić reflektor, znajdował się już bardzo daleko od Marca. Tak daleko, że żadne krzyki do tamtego nie docierały.

On sam nie tylko opadał coraz niżej, jego ciało dryfowało też w przestrzeni, co sprawiało, że jeszcze szybciej oddalał się od przyjaciół.

Właściwie jak głęboka była ta otchłań?

Snop światła z reflektora nie był w stanie dać żadnej odpowiedzi. Stanowił jedynie żałosną smugę w nieprzeniknionych ciemnościach.

W bezbrzeżnej, wszechogarniającej ciszy wyczuwał, że coś się w pobliżu porusza.

Ian skierował światło w tamtą stronę.

Nieskończenie daleko przed sobą dostrzegł niewyraźną postać, dryfującą, tak samo jak on, w nicość.

Zaczął wołać. Po kolei wykrzykiwał imiona tych wszystkich, z którymi tak niedawno został rozdzielony.

Mglista postać oddalała się od niego. Po chwili dotarło do niego zdławione wołanie o pomoc.

Ale tego głosu Ian nie rozpoznawał.

To kobieta, lecz głos w żadnym razie nie należał do Tovy.

Czy znajduje się tu więcej osób?

I co to znaczy „tu”?

Ian już dawno przestał się dziwić wszystkim niezwykłym sprawom, jakie przeżywali Ludzie Lodu. Po prostu przyjmował wszystko do wiadomości, podobnie jak ostatnie, niepojęte wydarzenia.

Nie miał najmniejszej możliwości podążania w ślad za tą oddalającą się nieznajomą. I chyba dobrze, że tak właśnie było. Może to głupie, ale miał nieodparte uczucie, że mogły się tu znajdować również niebezpieczne istoty.

Obiektywnie rzecz biorąc, nie było to chyba takie głupie uczucie. To przecież terytorium Tengela Złego. Jego „drugie miejsce”.

Ale kto mógłby wiedzieć, jak się sprawy mają naprawdę?

Niepojęte, jak głęboko Ian musiał się już znajdować! Czy ta potworna otchłań naprawdę nie ma żadnego dna?

Od czasu do czasu zdawało mu się, że znajduje się w Kosmosie. W jakiejś kosmicznej przestrzeni wypełniającej wnętrze Ziemi.

Ale to przecież kompletne szaleństwo!

Twierdzić, że Ian się nie bał, byłoby grubą przesadą. Przerażenie przyprawiało go niemal o utratę zmysłów. Ze strachu nie mógł oddychać, myśli wirowały w głowie jak oszalałe, nie potrafił się na niczym skupić. Różne pomysły przecinały jego mózg niczym błyskawice i natychmiast gasły w niepamięci.

Jedyne uczucie, które go naprawdę ani na chwilę nie opuszczało, to lęk o Tovę. Raz po raz powracały wyrzuty, że powinien być teraz przy niej.

Żeby oszczędzać baterie, co jakiś czas gasił reflektor. Teraz jednak miał wrażenie, że nieco pod nim rozciąga się jakby stały grunt albo coś w tym rodzaju. Pojęcia nie miał, czy to dzieło człowieka, czy coś innego. Wiedział tylko, że zbliżył się do czegoś w rodzaju dna, przynajmniej w tej części otchłani.

A zatem istnieje mimo wszystko jakieś dno, pomyślał z odrobiną triumfu.

Ponownie włączył reflektor.

I doznał takiego szoku, że ciało zesztywniało mu niczym w lodowatym podmuchu. Na chwilę przestał oddychać.

Owszem, to, co zobaczył, to był grunt. Czarny, kamienisto-piaszczysty grunt. Ale to nie wszystko, co odkrył. Na tym gruncie ktoś stał i czekał na niego. I to nie jeden. Było ich wielu, choć na pierwszy rzut oka nie dawali się oddzielić od tła, byli bowiem równie czarni jak ziemia pod nimi. Ubrani w długie mnisie habity. Wysocy, milczący. Jedynie zwrócone ku górze twarze jaśniały w ciemnościach. Ian nie oczekiwał tak pięknych twarzy, choć wiedział, iż Ludzie z Bagnisk są bardziej urodziwi niż stworzenia, które przejęły świat po nich, czyli ludzie.

W ich skupionych obliczach malował się wyraz złowieszczego wyczekiwania. W czarnych niczym węgiel oczach pojawiały się raz po raz ohydne błyski. Wszystkie rysy w bladych twarzach byłyby perfekcyjne, gdyby nie to zło, które wyrażały.

– O, nie! – jęknął Ian sam do siebie, opadając nieuchronnie ku czekającym na niego Ludziom z Bagnisk. widział, że wśród nich znajdowały się też kobiety. – O, nie!

Dłoń zaciśnięta na mieczu Targenora zbielała z wysiłku. Ian Morahan zamierzał się bronić do ostatniego tchnienia.

Marco zatrzymał Tovę i Gabriela w ich szybkim pędzie w dół.

– Coś w tych okropnych ciemnościach dostrzegam – powiedział cicho.

– Ian? – wrzasnęła Tova.

Marco i Gabriel poszli za jej przykładem. Potem przez chwilę nasłuchiwali w milczeniu, ale żadna odpowiedź nie nadeszła.

– Ja też coś widziałem – stwierdził Gabriel.

– Tak, tak, nie jesteśmy tu sami – mruczał Marco pod nosem.

– Czy myślisz… że to ktoś…? – szepnął chłopiec.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Woda Zła»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Woda Zła» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Margit Sandemo - Gdzie Jest Turbinella?
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Kobieta Na Brzegu
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Cisza Przed Burzą
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Zbłąkane Serca
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Lód I Ogień
Margit Sandemo
libcat.ru: книга без обложки
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Milczące Kolosy
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Światła Elfów
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Skarga Wiatru
Margit Sandemo
Отзывы о книге «Woda Zła»

Обсуждение, отзывы о книге «Woda Zła» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x