Głos stryja Juliusa zaskrzeczał podejrzliwie: „W czym takim nie brałeś udziału?”
„O mój Boże! Ci dwoje i ja siedzieliśmy kiedyś i żartowaliśmy, co by było, gdybym został wdowcem. I oni potraktowali moje słowa poważnie! Boże, co ja teraz zrobię? Ja umywam ręce!”
Stryj Julius zwlekał z odpowiedzią: „Gdybyś został wdowcem… byłbyś bardzo bogaty, prawda?”
„Oczywiście, że nie – odparł ojciec urażony. – Niczego nie dziedziczę. Stary w testamencie zapisał wszystko Magdalenie. Nie mam żadnego powodu, by…”
„Masz, masz – przerwał mu stryj Julius. – Kiedy stary umrze, a nastąpi to niechybnie, twoja córka będzie bardzo bogata. A twoja córka jest jeszcze bardzo, bardzo malutka. Ale ja niczego nie widziałem. Niczego!”
„To dopiero mądre słowa – stwierdził nieznajomy. – No, w każdym razie już po wszystkim”.
Ojciec zaczął szeptać: „Czy zostały jakieś ślady?”
„Żadnych – odparł mężczyzna. – I nie ma powodów do obaw. Jutro rano wezwij mnie, ja ją zbadam”.
„A dziewczynka?”
„Zaraz pójdę zobaczyć” – powiedziała dama.
Ooch, idzie teraz do mojego pokoju, otwiera drzwi i zagląda do środka. A ja leżę tu, schowana pod stołem!
„Nie ma jej w łóżku!”
„Do diabła! Jakeście to załatwili? Gdzie jest dzieciak? Musimy ją znaleźć!”
„Czy… wyprawimy ją w podobną podróż?”
„Nie, do czorta, nie jestem barbarzyńcą!”
„Oczywiście – sucho zauważył mężczyzna. – Nie wolno pozbywać się kury, która znosi złote jaja. Bez dziecka nic nie jesteś wart!”
„Zamknij się! Poszukajcie jej! Julius i ja pójdziemy tędy. I pamiętajcie: ja nie brałem udziału w tym bezeceństwie!”
Odchodzą. Muszę jak najprędzej wrócić do łóżka. O tak! Chcę do mamy, ale oni są groźni! Muszę spać! Pod kołdrą!
Serce uderza mi tak mocno. Zaraz rozpęknie się na kawałki.
Idą!
„Przecież ona tu jest!” – szepnęła pani.
„Znikajcie stąd – równie cicho nakazał ojciec. – Oszaleliście? Chcecie się jej pokazać? Magdaleno? Śpisz? Zaglądałem do ciebie, nie było cię w pokoju”. Nigdy nie mówił do mnie takim miłym głosem.
„Musiałam iść do łazienki.”
Jak dziwnie brzmi mój głos!
Ojciec stoi, jakby chciał mi coś powiedzieć, o coś zapytać, ale nie śmie.
Odchodzi.
Mamo! Mamo! Tak mi źle! Głowa zaraz mi pęknie. Nie wolno mi płakać, nie wolno, nie wolno! Głowa rozpadnie mi się na kawałki, nie mogę, nie mogę…
Nic się nie stało.
Oczywiście, nic się nie stało, to był tylko sen.
Niczego nie widziałam. Muszę to sobie zapamiętać, niczego nie widziałam, niczego nie widziałam, niczego!
Tak mnie boli głowa!
Muszę zapomnieć, zapomnieć, muszę zapomnieć, zapomnieć, zapomnieć… Nic się nie wydarzyło, niczego nie widziałam.
To nic, to był tylko sen.
Kręci mi się w głowie, wszystko dokoła wiruje, tak ciemno, ciemno, odpływam…
– Magdaleno! Zbudź się, Magdaleno!
Kto tak okropnie wrzeszczy, z płaczem? Te straszne, świdrujące w uszach krzyki!
– Magdaleno! Jesteś już bezpieczna.
– Niczego nie widziałam, niczego! Muszę zapomnieć, muszę o wszystkim zapomnieć!
– Magdaleno, kochana, nie krzycz już.
To głos dziadka, taki stary. Ale ten drugi głos, który monotonnie zachęcał ją przez cały czas, by szła dalej, powiedział, że najlepiej będzie, jeśli wykrzyczy swój żal. Zbyt długo był tłumiony.
– To się nie wydarzyło, nie stało, wszystko to sobie wmówiłam, to tylko sen…
Urwała nagle. Głośno jęcząc gwałtownie pochyliła się w przód, widziała tylko włosy, które opadły jej na twarz.
To ona sama tak krzyczała!
Ileż tu ludzi dookoła!
Z wolna powracała do rzeczywistości. Dziadek był przy niej, i Christer, i ten, którego nazywali Heikem, i jeszcze parę innych osób.
– Lepiej się teraz czujesz? – cicho zapytał Heike. Przykucnął przy niej, wielki kudłaty stwór o takich dobrych, łagodnych oczach. – Wybacz mi, ale tak było najlepiej dla ciebie.
Wszelkie tamy puściły. Z piersi Magdaleny wydobył się głośny jęk, który przerodził się w cichy, zawodzący płacz.
– Mamo! – żaliła się dziewczynka. – Zabili ją! Zabili!
Dziadek walczył ze łzami.
– Zamordowali moje jedyne dziecko! Nigdy nie podobał mi się ten człowiek, którego żona wybrała dla naszej córki. Ale dziewczyna była w nim taka zakochana i on tak zabiegał o jej rękę, adorował ją, jakby była księżniczką!
– W pewnym sensie tak właśnie było – zauważył Kol. – Jedyna córka najbogatszego człowieka w mieście.
– Pomożemy teraz Magdalenie położyć się do łóżka – łagodnym głosem oznajmiła Anna Maria. – Ktoś z nas będzie czuwał przy jej łóżku przez całą noc, nie odstępując jej nawet na chwilę. Pozwólmy dziewczynce płakać w spokoju, bardzo jej tego potrzeba.
Wszyscy się z nią zgodzili.
Magdalena pozwoliła podnieść się z fotela. Podchodzili do niej kolejno, obdarzali uściskiem albo czule całowali w policzek. Z oczu biła im życzliwość, zrozumienie i współczucie.
Christer był taki kochany. Z powagą pogładził ją po włosach, na moment jego dłoń spoczęła na karku dziewczynki, ale ona była jak ogłuszona. Łzy jednak przestały płynąć. Czuła tylko, że jest śmiertelnie zmęczona, nie miała sił, by dojść do sypialni.
– Dostaniesz środek na uspokojenie, pomoże ci zasnąć – obiecał Heike. – Do jutra rana ból osłabnie, oswoisz się z nim.
– Jeszcze chwileczkę, Magdaleno – poprosił komendant, kiedy dziewczynka stała już w drzwiach podtrzymywana przez Annę Marię. – Jeszcze tylko jedno pytanie, potem naprawdę będziesz już miała spokój. Czy widziałaś tych dwoje później? Mężczyznę i kobietę, którzy przebywali w sypialni twojej matki owej tragicznej nocy?
– Tak – odparła Magdalena zdumiona, jak ochryple zabrzmiał jej głos. – Mężczyzna to doktor Berg. A kobietę poślubił później mój ojciec. To moja macocha.
Stary Molin poprosił wszystkich, by przenocowali w jego wielkim domu. Nikt nie wiedział, kiedy mogą pojawić się Backmanowie albo doktor Berg, a Molin nie chciał być w tym momencie sam z Magdaleną.
– Pierwszy jutrzejszy posiłek zostanie podany o dwunastej – zapowiedział. – Osoba, która wstanie wcześniej, sama sobie będzie winna.
Wyglądało jednak na to, że nikomu to nie grozi. Zanim znaleźli się w łóżkach, nastał już ranek, a ponieważ wieczór i noc obfitowały w wydarzenia, wszyscy byli zmęczeni i do południa dom Molina sprawiał wrażenie wymarłego.
Dzień ciągnął się tak, jak się zaczął, prawdziwy dzień wypoczynku. Magdalena przesypiała kolejne posiłki, ale nikt nie uważał za stosowne jej budzić, dziewczynce należało się wytchnienie.
Jedynym wydarzeniem tego dnia był list do Christera, który od dawna już krążył, nie mogąc trafić do adresata. Przyszedł od dziadka i babci, Gunilla pisała, że Erland znów potrzebuje wnuka do pomocy przy śluzie, bo najwidoczniej nie był wcale tak silny, jak mu się wydawało. Gunilla miała im także do przekazania bardzo przyjemną nowinę. Zostali zaproszeni prze Arvida Mauritza Possego na uroczystą ceremonię otwarcia kanału Gota i towarzyszące temu przyjęcie. Podobne imprezy odbywały się za każdym razem, gdy oficjalnie oddawano do użytku kolejne części kanału, a odcinek przy Motala jakoś nie mógł doczekać się swej uroczystości. W obchodach niedaleko Linkoping mieli uczestniczyć wszyscy wielcy z okolicy.
Zaproszono także rodzinę Ludzi Lodu. Gunilla napisała, że dostąpili tego zaszczytu w podziękowaniu za długą i wierną służbę rodowi Possech, a także dlatego, że Erland i Christer zatrudnieni byli przy obsłudze kanału. Dziadek na wieść o tym mało nie pękł z dumy.
Читать дальше