– Dziękuję – szepnęła Tula. – Dziękuję za wszystko. Uwierz mi, opuszcza cię zupełnie inny człowiek.
I, zaiste, była to prawda.
Chłopak szukał czegoś w jej oczach. Pocałował ją ostrożnie w policzek. Tula przez chwilę siedziała w tej samej pozycji, po czym odrobinę przekręciła głowę, zbliżając usta do jego ust. Jedynie napięcie twardych jak kamień mięśni zdradzało, w jak nieprawdopodobny sposób musiał nad sobą panować.
Tula wierzchem dłoni pogładziła go po włosach, otarła się o policzek i szyję. Potem podniosła się i wybiegła ze sklepu, czując pod powiekami palące jak ogień łzy.
Kiedy szła w stronę rynku, cicho mówiła do siebie, podśmiewając się z ironią.
– Przyszłam tu po coś zupełnie innego, po to, by poczuć w sobie tajemniczą męskość. Ale, niech mnie diabli porwą, to było lepsze! O wiele, wiele lepsze! Dużo się jeszcze musisz nauczyć, Tulo Backe z rodu Ludzi Lodu!
Choć nie wolno im było tak nazywać się w Szwecji, Tula nigdy nie zapomniała o swym pochodzeniu. Miała wszak powody, by pamiętać o krwi Ludzi Lodu płynącej w jej żyłach.
Do domu dotarła bez przeszkód i wieczorem, leżąc już w łóżku, myślała o swym przyjacielu ze smutkiem, choć jednocześnie przepojona głęboką radością. Gorączka w podbrzuszu płonęła nadal, ale Tula nigdy nie odkryła, że kobiety same potrafią zgasić ów ogień. Była przekonana, że do tego niezbędny jest mężczyzna.
Dlatego tej nocy nawiedzić ją musiał taki a nie inny sen. Znów znalazła się w warsztacie pełnym instrumentów, leżała na stosie trocin, czuła, że posłanie jest miękkie niczym najdelikatniejszy puch. Młodzieniec zapytał, czy Tula życzy sobie, by posłużył się fletem, ale ona uznała, że brzmi to bardzo brutalnie, nie chciała o tym słyszeć. Potrząsnęła głową, wskazując na jego ciało, aż wreszcie zbliżył się do niej. i gdy jego dłoń ledwie jej dotknęła, Tula osiągnęła pierwsze w życiu spełnienie. Obudziła się zdyszana i przestraszona.
Ratunku, pomyślała. Co ja zrobiłam? Co to było?
Nie zdążyłam nawet zobaczyć ani poczuć, jaki on jest, jak wygląda.
Do diaska!
Ale żar, który w niej płonął, zamienił się w stygnący powoli popiół.
Młody wytwórca instrumentów miał wrażenie, że uszły z niego wszystkie siły, cała chęć i wola życia.
Nigdy już jej nie ujrzeć…
Nie miał żadnego doświadczenia z kobietami, nikt jednak nie odebrał mu marzeń. I dane mu było przeżyć najpiękniejsze z nich. Dziewczyna, która nie zwracała się do niego z krzykiem, jak gdyby był głuchy czy niedorozwinięty, nie zważała na jego uschłe, martwe kończyny, odnosiła się do niego tak, jak do każdego normalnie stworzonego człowieka.
Jak łatwo im było nawiązać rozmowę!
I mógł trzymać ją w ramionach, wolno mu było ją pocieszać, ukoić jej cierpienia spowodowane straszliwym przeżyciem, którego doświadczyła jako dziecko. Prawie ją pocałował, choć oczywiście tak naprawdę nie śmiał tego uczynić, mogło to zniszczyć ów kruchy, niepowtarzalny nastrój, jaki zapanował między nimi.
Był to dla niego niezwykle trudny moment. Musiał oprzeć się drzemiącym w nim siłom, które domagały się swoich praw.
Odeszła.
Ta prawda była niczym krzyk rozpaczy.
Co więcej teraz mu pozostawało?
Nic.
Dopiero kilka dni później Tula przypomniała sobie o flecie.
Nastał bardzo pracowity czas, sam środek żniw, Tula harowała tak ciężko, że wieczorami była śmiertelnie zmęczona, nigdy bowiem nie robiła niczego połowicznie. Albo angażowała wszystkie swoje siły, albo nie robiła w ogóle nic.
Było już późne popołudnie, kiedy zasiedli przy jadalnym stole w domu Erlanda i Gunilli. Spłachetki pola, należące do rodziny, nie były duże i sami mogli sobie z nimi poradzić, nie musieli wynajmować ludzi do pomocy.
– Świetnie się dzisiaj spisaliśmy – rzekł Erland zadowolony. – Naprawdę umiesz pracować, Tulo! I taka zrobiłaś się silna!
Gunilla nic nie mówiła, tylko patrzyła na córkę. To prawda, mieli wszelkie powody do dumy ze swego dziecka. Najbardziej zachwycało w Tuli to, że zachowała w sobie dziecięcą czystość i naiwną ufność. To dawało pewność, że nie popełni żadnego głupstwa, wkraczając w pełen intryg i oszustw świat dorosłych. Ale czy nie stanie jej się jakaś krzywda? Tak niewiele wiedziała o ciemnych stronach życia. O złych skłonnościach, o zabójstwie i śmierci, o grzechu i pożądaniu. Mała Tula była taka czysta, taka czysta, wystarczyło spojrzeć w jej kryształowo niewinne oczy!
Gunilla zdawała sobie sprawę, że powinna porozmawiać ze swoją córką o życiu i rozmaitych kobiecych problemach, o tym, na co może zostać narażona, o małżeństwie. Nie mogła jednak się na to zdobyć. Gdy nadarzała się okazja do takiej rozmowy, matce jakby nagle odbierało mowę. Ale nie można obwiniać za to Gunilli z pewnością niewielu ludzi miało tak przykre doświadczenia jak ona. Przecież tylko niezłomna miłość Erlanda wyzwoliła ją od panicznego lęku przed ludźmi. Wymagać od niej, by odbyła poważną rozmowę z córką, to doprawdy za wiele.
Nie mogła też prosić o to Siri. Siri także dręczyły zbyt bolesne wspomnienia. A Ebba, nie ujmując niczego przybranej matce Gunilli, nie była odpowiednią osobą, by pokierować dziewczyną.
Gunilla zadrżała na samą myśl o wychowywaniu Tuli przez Ebbę.
Kiedy wszyscy udali się na poobiednią drzemkę, Tula także umknęła do swego pokoiku.
Szybko przekonała się, że wybrakowany flet absolutnie nie nadaje się do użytku. Nie przypuszczała, by istniało coś takiego jak ćwierć odległości między dźwiękami gamy, ale teraz niczego nie była już pewna. Próby wypadały żałośnie, zrezygnowała więc i podjęła ćwiczenia na swoim starym, dobrym flecie. Uważała, że gra już zupełnie nieźle.
Tej nocy znów nawiedziły ją nieprzyjemne sny, dręczące, dławiące koszmary. Następnego ranka nic jednak nie pamiętała, męczyło ją jedynie niejasne przeczucie, że ktoś od niej czegoś chciał. Miała wrażenie, jakby coś strasznego, przerażającego, kusiło ją i pociągało.
Spiesz się, Tulo! Szybko! Takie przeświadczenie pozostało jej po śnie.
Kaleka?
Nie, nie mogę jechać do niego jeszcze raz, nie wolno mi, broniła się. Wiem, że on mnie potrzebuje, mnie także potrzebna jest jego przyjaźń, ale nasza znajomość nie może przerodzić się w nic więcej. Nie może zmienić się w miłość, w żaden trwały związek. Nie wolno mi dopuścić, by cierpiał z powodu nieodwzajemnionej miłości i marzeń, które legną w gruzach. Bo Tula Backe nie została stworzona do głębszych uczuć ani też do nich nie dojrzała, a on wszystko traktuje tak poważnie! Owszem, nie miałabym nic przeciwko temu, by spędzić z nim noc, poznać go bliżej, czule pieścić. Przypuszczam, że mógłby okazać się świetnym kochankiem, jeśli w ogóle jest do tego zdolny, bo przecież tak naprawdę to nigdy nie wiadomo. Ale muszę się trzymać odeń z daleka, muszę! Zresztą nie będzie to wcale takie trudne, bo matka i ojciec nigdy nie zgodzą się, bym jeszcze raz pojechała do miasta.
Następnego dnia znów nie mogła odnaleźć spokoju. Coś – albo może ktoś – poganiał. Ktoś widać ogromnie się niecierpliwił.
Zwykli ludzie nie odebraliby być może takich subtelnych impulsów, ale Tula różniła się od innych. Była o wiele wrażliwsza, potrafiła na przykład wyczuć niepokój w gromadzie ludzi, a nawet zwierząt, a rozmawiając z kimś odbierała nastawienie rozmówcy do niej, wyczuwała jego stan psychiczny, strach czy też radość, choć starał się tego nie okazywać.
Читать дальше