Biedny człowiek! Obiecała sobie, że jeśli tylko on zechce, postara się sprawić mu przyjemność. Nie wiedziała tylko, jak powinna zabrać się do rzeczy.
– Żałuję, że gdzieś zawieruszyłem ten flet – powiedział.
– O, nie szkodzi.
– Gdybym tylko mógł sobie przypomnieć… Mam cały stos rupieci w głębi warsztatu, ale nie przypuszczam, bym tam go rzucił… Muszę poszukać.
– Nie, nie trze… A zresztą, gdybyś zechciał, byłabym wdzięczna. Pomóc ci?
Zdała sobie sprawę, że w ten sposób może przeciągnąć wizytę. Jeśli nie – musiałaby iść, bo nie miała pieniędzy na to, by kupić coś nowego.
– Nie, dziękuję, sam sobie poradzę.
– Ale z przyjemnością będę ci towarzyszyć.
Popatrzył na nią ze wzruszającą bezradnością.
– Straszny tam w środku bałagan.
Słysząc to, Tula wybuchnęła śmiechem.
– Sądzisz, że ja się tym przejmę? Powinieneś posłuchać, co mówi moja matka! Twierdzi, że nie ma bardziej nieporządnego dziecka ode mnie. A więc chodź! Możesz iść pierwszy, jeśli chcesz usunąć sprzed moich oczu coś czego nie powinnam widzieć.
Uśmiechnął się w odpowiedzi i przejechał na wózku przez pozbawione progu drzwi. Miał taki piękny uśmiech. Łagodny, wyrażający zrozumienie dla ludzi. Tula lubiła go coraz bardziej.
Zdążyła dostrzec, że w dół, do kolan, stworzony był, jak się wydawało, całkiem normalnie, od kolan natomiast aż przykro było patrzeć na jego nogi. Uda także sprawiały wrażenie jakby wyschniętych, prawdopodobnie z powodu braku ruchu. Ciekawe, co jeszcze zwiędło w tym młodym ciele…
Ach, Boże, jakże pragnęła poczuć męskie dłonie na swoim ciele! Poczuć bliskość mężczyzny.
– Ile masz lat? – zawołał z sąsiedniego pokoju.
– Szesnaście – skłamała. – A ty?
– Dwadzieścia, tak mi się przynajmniej wydaje. Straciłem rachubę. No, teraz możesz już wejść, jeśli wybaczysz mi ten bałagan. Nikt mnie nigdy nie odwiedza, a ja sam przestałem się nim przejmować.
Tula przeszła do drugiego pokoju. Pomieszczenie było większe, kuchnia połączona z pokojem do pracy. Prawdę powiedziawszy, panował tu straszliwy nieporządek, ale na Tuli nie zrobił żadnego wrażenia.
Wszystkie meble były niskie, nawet stół i ława.
– Tutaj sypiasz?
– Nie, mam jeszcze małą izdebkę w głębi.
Pokiwała głową. Jej wzrok padł na ogromny kopiec usypany z trocin, wiórów i kawałków drewna koło miejsca do pracy.
– Myślisz, że flet może być w tym stosie?
– Możliwe, ale nie wiem tego na pewno.
Podjechał na wózku do stosu rupieci, Tula uklękła obok niego.
– Nie musimy rozrzucać wszystkich trocin po podłodze – stwierdziła, starając się, by zabrzmiało to normalnie, ale czuła, jak intensywnie oddziałuje na nią jego bliskość. Myśl, że on nigdy nie trzymał w ramionach kobiety, ogromnie ją podniecała. – Będziemy musieli robić to bardzo ostrożnie – dodała, mając na myśli jedynie kupkę trocin.
Kiedy grzebali w stosie, zapytała:
– Naprawdę nikt nigdy cię tu nie odwiedza?
– Nie. Przychodzą jedynie klienci do sklepu.
– A czy ty czasami wychodzisz?
– Tylko wtedy, gdy muszę kupić coś do jedzenia. Dzieci z ulicy mają zawsze wielką uciechę, kiedy widzą mnie na wózku. Zbiegają się ze wszystkich stron i pchają z całych sił… – skrzywił się, udając uśmiech. – Ale podoba mi się, że pytasz, czy wychodzę…
– Ach, przepraszam, nie pomyślałam. Jesteś więc tak samo samotny jak ja?
– A ty jesteś samotna?
– Może nie tak dosłownie – odparła Tula, zadowolona, że nareszcie znalazła wątek, który można było ciągnąć i który mógł ją zawieść w jego objęcia, o ile, oczywiście, zdoła nim właściwie pokierować. – Bo widzisz…
Celowo urwała w tym miejscu.
– Tak? – dopytywał się, przerywając poszukiwania w stosie.
– Nie, nie mogę o tym mówić!
– Ależ tak! Proszę cię! Nikt nigdy mi się nie zwierzał. Ja… ja się jakby nie liczę.
Tula popatrzyła na niego badawczo, w końcu skinęła głową.
– Ja… mam miły, ciepły dom. Ale jestem zaręczona z pewnym mężczyzną, którego prawie nie znam.
Dojrzała wyraz zawodu, malujący się na jego twarzy. Rezygnacji… Czegóż innego mógł się spodziewać? Ale Tula skłamała celowo. Chciała przeżyć z nim przygodę, bo był najbardziej sympatycznym młodym człowiekiem, jakiego spotkała od dłuższego czasu, nie mógł jednak mieć żadnych złudzeń co do ich wspólnej przyszłości.
– Gnębi mnie wielki strach – mówiła dalej. – Bo widzisz, nikt o tym nie wie, ale kiedy miałam dwanaście lat, zostałam zgwałcona. I wszystko, co łączy się z mężczyznami i erotyzmem, od tamtego czasu napawa mnie przerażeniem. Nie mogę na to nic poradzić, ale nie znoszę, gdy ktoś się do mnie zbliża. Dlatego jestem tak rozpaczliwie samotna.
Zakryła twarz dłońmi. Poczuła, jak jego współczucie otula ją niczym ciepły koc. Położył dłoń na jej ramieniu, przyjacielską, pocieszającą. Nagle zdjął rękę, jakby przypomniał sobie, iż mówiła mu, że nie znosi, gdy zbliża się do niej mężczyzna.
Nareszcie się o tym dowiedział, pomyślała z triumfem. Teraz już wie, że nie jestem nietknięta. Jestem więc dozwoloną zwierzyną, nie odbierze mi czci, gdyby zechciał…
Ach, jakże on tego pragnął! Tula wyczuwała to w powietrzu, wychwytywała zapach jego pożądania. Nigdy jeszcze nie zbliżał się do kobiety!
Cóż za podniecająca myśl! Tula nie mogła usiedzieć spokojnie, czuła pulsujące gorąco między nogami, była gotowa. To był naprawdę na swój sposób pociągający młodzieniec!
– Nie wszyscy mężczyźni to potwory – powiedział drżącym głosem.
Tula pokręciła głową.
– Nie potrafię odzyskać swej dawnej wiary w miłość – odparła, nie odrywając dłoni od twarzy. – Po tym, jak zostałam brutalnie napadnięta przez tego człowieka. On był taki okrutny! Usiłował mnie później zabić…
Przytulił ją ostrożnie jakby w obawie, że ona się przestraszy i ucieknie. Próbował do niej przemówić, ale wypadło to nie najlepiej. Bezradny, nie wiedział, co powiedzieć albo zrobić.
– Mogę… Nie, nie – poddał się zrezygnowany.
Tula odsłoniła twarz.
– Co chciałeś powiedzieć? – zapytała zduszonym głosem. Kiedy chciała, potrafiła być naprawdę dobrą aktorką.
– O, z pewnością nie chcesz mieć do czynienia z takim kaleką.
– O co ci chodzi?
– O nic – odrzekł, patrząc gdzieś w bok.
– Powiedz przynajmniej, co miałeś na myśli! Nawet jeśli to głupie.
– To nie tylko głupie. To bezwstydne, stanowczo zbyt śmiałe.
– Pozwól mnie o tym zdecydować! Okazałam ci zaufanie, wyznałam coś, o czym nie wie nikt inny, ponieważ cię lubię i ufam ci. Mógłbyś więc chyba…
Zacisnął pięści na martwych kolanach, zagryzł wargi. Wreszcie z pochyloną głową powiedział:
– Myślałem po prostu… że może mógłbym przywrócić ci wiarę w mężczyzn, żebyś, kiedy już wyjdziesz za mąż, nie odwracała się od swego męża z obrzydzeniem… Chciałem tylko być dobry dla ciebie. Nie miałem zamiaru robić niczego, co nie przystoi, jedynie okazać ci, jak bardzo jesteś mi droga, dlatego że chcesz ze mną rozmawiać. Myślałem o tobie we dnie i w nocy…
Ku swemu zdumieniu Tula zobaczyła, że po policzkach spływają mu wielkie łzy.
– Byłeś bardzo samotny – powiedziała łagodnie, nagle czując się dorosła. Jak gdyby w ciągu kilku godzin przybyło jej wiele lat.
Otarł łzy.
– Kiedy przyszłaś tu po raz pierwszy i rozmawiałaś ze mną jak ze zwykłym człowiekiem, żartowałaś i śmiałaś się ze mną, a nie ze mnie, wydawało mi się, jakby słońce nagle przedarło się przez ściany. Od tamtego dnia żyłem tylko twoją wizytą. Nie wierzyłem, że kiedykolwiek tu wrócisz. I nagle stanęłaś dzisiaj przede mną, prawdziwa, żywa, z krwi i kości.
Читать дальше