Marina Diaczenko - Szrama

Здесь есть возможность читать онлайн «Marina Diaczenko - Szrama» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Szrama: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Szrama»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

„Szrama” jest drugim tomem kultowego cyklu Tułacze.
Opowieść o zbrodni, karze, pokucie i odkupieniu. Sławny w swoim mieście gwardzista, kobieciarz i hulaka, porucznik Egert Soll zabija w sprowokowanym przez siebie pojedynku niewinnego studenta. Za ten czyn zostaje ukarany przez wędrownego maga, który piętnuje jego twarz niegroźną z pozoru raną.
Szrama zabliźnia się szybko, równie szybko jednak okazuje się, że stała się dla młodego zabijaki przekleństwem: całkowicie zmienia jego psychikę i przydaje mu cechę, którą zawsze gardził, podobnie jak jego otoczenie, mianowicie bezmierne tchórzostwo.
Gwardzista zmuszony jest opuścić pułk i rodzinne miasto. Tułając się po świecie, spotyka kobietę, którą skrzywdził, narzeczoną zabitego studenta. Czy zdoła okupić swą winę i pozyskać przychylność Torii? Magię można pokonać jedynie magią.
W zaskakującym finale Soll stanie przed niezwykle trudnym wyborem.

Szrama — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Szrama», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Egert od razu zorientował się, że nie odnajdzie Lisa. Znalazł na swej drodze sporo martwych ciał. Odwracał oczy, lecz mimo woli wciąż natrafiał spojrzeniem to na dramatycznie wyciągniętą ku niebu kobiecą dłoń, to na włosy rozpostarte na bruku, to na szykowny but strażnika, mokry od kropelek mgły, toteż błyszczący jak na paradzie. Odór rozkładu mieszał się z nadlatująca skądś wonią dymu. Przeszedłszy jeszcze kawałek drogi, Soll wzdrygnął się, rozpoznając znajomy zapach kadzideł.

Wieża Łasza ciągle dymiła dyskretnie, dokonawszy swego strasznego dzieła. Egert przybliżył się do niej, dziwnie obojętny. Do drzwi baszty dobijał się siwy mężczyzna w roboczym fartuchu.

– Otwórzcie!… Otwórzcie…

Opodal siedzieli wprost na jezdni jacyś zobojętniali na wszystko ludzie. Jakaś urodziwa niewiasta w odsuniętym na tył głowy czepeczku wpatrywała się tępym wzrokiem w leżącego na jej kolanach martwego dzieciaka.

– Otwórzcie! – krzyczał dalej staruszek.

Pięści miał odarte ze skóry od bezustannych uderzeń. Na kamienie padały krople krwi. Pod nogami walał się połamany kilof.

– Trzeba się modlić – ktoś zaszeptał. – Modlić… do Świętego Widziadła.

Siwy mężczyzna w fartuchu z nową siłą rzucił się na zamurowane wejście.

– Otwórzcie!… Bydlaki! Grabarze… Nie kryjcie się! Otwierajcie!

Egert ruszył dalej.

Nie znajdzie nigdzie Lisa, przepadł gdzieś w tym śmiertelnym kręgu, Egert też w końcu umrze. Znajomy lęk budził się w nim na taką myśl, szybko jednak zrozumiał, że jest dla niego coś ważniejszego, niż jego życie. Toria. Jej ostatnie dni nie powinny być osnute strachem i rozpaczą. Nie umrze przed nią, zamknie oczy dopiero, gdy będzie przekonany, że jego ukochanej nic nie zagraża.

Starał się obejść jak największym łukiem skurczone ciało, które znalazło się pod jego nogami. Leżący poruszył się jednak i Egert usłyszał cichy brzęk żelaza o kamień. Tamten miał szpadę u boku. Soll przyjrzał się uważniej wymyślnie rzeźbionej rękojeści i pięknie wyszywanym rapciom. Potem spojrzał w twarz tamtego.

Karwer nie mógł mówić. Jego pierś unosiła się spazmatycznie, wysuszone usta chwytały rozpaczliwie powietrze, powieki były ciężkie i opuchnięte. Jedna dłoń w eleganckiej rękawiczce wczepiała się kurczowo w brukowce, druga zaciśnięta była na rękojeści szpady, jakby broń mogła ochronić właściciela przed niechybną śmiercią. Umierający młodzieniec patrzył prosto w oczy Egerta.

Gdzieś z zasnutej mgłami dali dobiegło ich obu przerywane końskie rżenie.

Karwer westchnął gwałtownie. Wargi mu drgnęły. Egert usłyszał cichy szept, jak szelest osypującego się piachu.

– Soll…

Egert milczał, nie wiedząc, co powiedzieć.

– Soll… Kawarren… Co teraz będzie z Kawarrenem?

W głosie młodzieńca zadrgała tragiczna nuta. Egertowi przypomniał się szczupły, nieśmiały chłopak sprzed dwunastu lat, najlepszy przyjaciel jego dzieciństwa.

– Ta zaraza… nie dotrze do Kawarrenu?

– Na pewno nie – odparł Egert z przekonaniem. – To zbyt daleko. Na pewno zdążą się zabezpieczyć, ustanowić kordony…

Karwer odetchnął z ulgą. Odchylił głowę, przymykając powieki.

– Piasek… – zaszeptał z półuśmiechem. – Dołki, ślady… Chłodna woda… Śmialiśmy się.

Egert milczał, uznawszy, że nieszczęśnik majaczy. Karwer nie odrywał odeń wzroku, spoglądając spod ciężkich, przymrużonych powiek.

– Piasek… Rzeka Kawa… Pamiętasz?

Zobaczył przez, chwilę brzeg rzeki zalany słońcem, żółto-biały piasek, kępki zielonej trawy i gromadę chłopaków, wzbijających ku niebu wodne bryzgi…

– Zawsze sypałeś mi piaskiem w oczy. Pamiętasz?

Ze wszystkich sił próbował zatrzymać tamto wspomnienie, lecz przed oczami znowu miał tylko wilgotne kamienie jezdni. Czy było tak? Było. Karwer nigdy się nie skarżył, tylko pokornie przemywał zapiaszczone, zaczerwienione oczy.

– Nie chciałem – oznajmił Egert bez sensu.

– Chciałeś – sprzeciwił się cicho tamten.

Długo milczeli. Mgła była nadal gęsta, zewsząd nadciągała śmiertelna zgnilizna.

– Kawarren – szepnął Karwer ledwie dosłyszalnie.

– Nic się z nim nie stanie – odparł Egert.

Karwer spojrzał nań pytająco, próbując unieść się na łokciu.

– Jesteś tego pewien?

Przed oczyma Solla pobłyskiwała rzeczna toń, roziskrzały się na wodzie słoneczne promyki, drgały odbite w niej korony drzew, dachy domów, baszty, chorągiewki…

Rozpoznając ten widok, uśmiechnął się szeroko ze spokojem.

– Oczywiście, że jestem pewien. Kawarren jest bezpieczny. Tamten westchnął głęboko, opadł z powrotem na ziemię, przymykając oczy do połowy.

– Chwała niebiosom…

Były to jego ostatnie słowa na tym świecie.

Mgła rozproszyła się trochę. Przed oczami Solla roztoczył się widok przypominający pobojowisko. Było tu mnóstwo pożywienia dla tysięcy kruków i wron, lecz w mieście nie było ani jednego ptaka, nikt zatem nie niepokoił zmarłych.

A jednak tak. Egert obejrzał się i zobaczył wędrującego między trupami pochylonego, niewysokiego, szczupłego młodzika lat mniej więcej osiemnastu, z workiem na plecach. Do podobnych mieszków żebracy zbierali całodzienną jałmużnę. Egert domyślił się, czego szuka ten chłopiec. Schylony nad nieboszczykiem, zręcznie wyłuskiwał sakiewkę lub kosztowną tabakierkę, czy też coś z biżuterii. Największy problem był z pierścieniami, które ciężko było ściągać z zesztywniałych palców. Chłopak szarpał się z nimi, sapiąc i popatrując z obawą na Egerta, a jednak kontynuował swoje odrażające dzieło, namydlając zmartwiałe dłonie.

Soll chciał krzyknąć na tamtego, lecz strach okazał się silniejszy od gniewu i odrazy. Spluwając na kawałek mydła, grasant ominął obserwatora szerokim łukiem i nagle skulił się, usłyszawszy przenikliwy gwizd.

Egert zobaczył, jak chłopak rzuca się do ucieczki. Na skraju wielkiego placu dopadły go dwie barczyste postaci, jedna w biało-czerwonym uniformie strażnika miejskiego, druga w czerni. Chłopak wrzasnął, skacząc jak umykający zając, miotał się, szarpiąc w rękach napastników, w końcu oddał im worek jako okup. Egert nie chciał na to patrzeć, a jednak dalej obserwował, jak funkcjonariusz walnął młodzika workiem po głowie. Na placu dał się słyszeć przeraźliwy wrzask:

– Nie! Ja nie… Im to przecież już niepotrzebne! Nikomu niepotrzebne! Martwym nie potrzeba… Oj!

Krzyki zamieniły się po chwili w nieartykułowane piski. Na ulicznej latarni zawisło szczupłe ciało z workiem na piersi.

Lis wrócił późnym wieczorem. Egert, mając w owych dniach niezmiernie wyostrzoną intuicję, pierwszy go wypatrzy!.

Kajetan stal przed wejściem, na ganku uniwersyteckim, ściskając ramiona drewnianej małpki. Trójgraniasty kapelusik, wymięty i zniszczony, zjechał mu na czoło. Jego właściciel byt oczywiście pijany. Egert poczuł ogromną ulgę. Chciał zabrać kolegę z zimnego dworu i zaprowadzić do łóżka. Gdy Lis usłyszał jego kroki za plecami, drgnął i odwrócił się. Światło lampy wiszącej nad wejściem padło mu na twarz. Młodzieniec był absolutnie trzeźwy, tak samo jak w dniu egzaminu, lecz piwne oczy wydawały się ciemne, niemal czarne.

– Soll?!

Egert nie zrozumiał, co tak wystraszyło przyjaciela. Ruszył ku niemu, wyciągając rękę.

– Chodźmy…

Kajetan odskoczył. Jego spojrzenie kazało się Egertowi zatrzymać. Podczas ich dosyć długiej znajomości ani razu nie widział w oczach tego chłopaka takiego dziwnego wyrazu. Cóż to jest? Nienawiść?! Pogarda?…

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Szrama»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Szrama» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Marina Diaczenko - Zoo
Marina Diaczenko
Marina Diaczenko - Tron
Marina Diaczenko
Marina Diaczenko - Rytuał
Marina Diaczenko
Marina Diaczenko - Ostatni Don Kichot
Marina Diaczenko
Marina Dyachenko - The Scar
Marina Dyachenko
Marina Diaczenko - Miedziany Król
Marina Diaczenko
Marina Diaczenko - Następca
Marina Diaczenko
Marina Diaczenko - Awanturnik
Marina Diaczenko
Marina Diaczenko - Dzika energia
Marina Diaczenko
Marina Diaczenko - Odźwierny
Marina Diaczenko
libcat.ru: книга без обложки
Marina i Siergiej Diaczenko
libcat.ru: книга без обложки
Marina i Siergiej Diaczenko
Отзывы о книге «Szrama»

Обсуждение, отзывы о книге «Szrama» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x