– Ona traci władzę, traci znaczenie na dworze. Ostatnie trzy lata nie były dla niej najlepsze. Dwór załamuje się pod ciężarem jej niekonsekwentnych działań, a dorastający książę Cel… – Wydawało się, że nie skończy, ale jednak dodał: – Kiedy Cel Andais zyska moc… Przy Celu Andais będzie wyglądała na normalną. On będzie jak Kaligula po Tyberiuszu.
– Czy chcesz powiedzieć, że jeśli myślimy, że teraz jest źle, mało jeszcze widzieliśmy? – Próbowałam go sprowokować, żeby się uśmiechnął, ale mi się nie udało.
Zwrócił na mnie udręczone spojrzenie. – Królowa nie może sobie pozwolić na utratę wsparcia sluaghów. Wierz mi, Meredith. Jeszcze mniej niż tobie zależy mi na tym, żeby być zdanym na łaskę i niełaskę królowej.
„Na łaskę i niełaskę królowej” – tak pomiędzy sobą mówiliśmy. Gdy, na przykład, ktoś się czegoś bał, mówił: „wolałbym być zdany na łaskę i niełaskę królowej, niż to zrobić”. Nie mogło być nic gorszego.
– Czego ode mnie chcesz, Sholto?
– Chcę ciebie – powiedział, a jego spojrzenie nie pozostawiało wątpliwości, co miał na myśli.
Musiałam się uśmiechnąć. – Ty nie chcesz mnie, ty chcesz sidhe. Nie zapominaj, że Griffin porzucił mnie, bo nie byłam dla niego sidhe w wystarczającym stopniu.
– Griffin to skończony głupiec.
Uśmiechnęłam się, bo przypomniałam sobie, że Uther nieco wcześniej tego wieczoru nazwał głupcem Roane’a. Jeśli wszyscy są głupcami dlatego, że mnie zostawili, dlaczego dalej to robią? Popatrzyłam na niego i spróbowałam być jak najbardziej bezpośrednia. – Nigdy nie byłam z nocnym myśliwcem.
– To jest uważane za zboczenie nawet przez tych, dla których nic nie jest perwersją – powiedział Sholto, a jego głos stał się ostrzejszy. – Mówiąc szczerze, nie spodziewałem się, że miałaś jakieś doświadczenia z nami.
Z nami. Ciekawe stwierdzenie. Gdybyście zapytali mnie, kim jestem, odpowiedziałabym, że sidhe – nie człowiekiem i nie skrzatem. Byłam sidhe, a jeśli byście dalej naciskali, określiłabym się jako Unseelie, nawet jeśli mogłabym przypisać sobie krew obu dworów. Ale nigdy nie powiedziałabym „z nami”, mając na myśli kogoś spoza Unseelie.
– Po tym jak moja ciotka, a nasza ukochana królowa, próbowała mnie utopić, gdy miałam sześć lat, ojciec postanowił, że będę miała strażników. Jednym z nich był kaleki latawiec, Bhatar.
Sholto skinął głową. – Stracił skrzydło w czasie ostatniej prawdziwej bitwy, jaką stoczyliśmy na amerykańskiej ziemi. Większość części ciała zwykle może nam odrosnąć, więc to musiała być poważna rana.
– Bhatar strzegł mojego pokoju w nocy. Nigdy mnie nie opuścił, gdy byłam dzieckiem. Ojciec nauczył mnie grać w szachy, ale to Bhatar nauczył mnie, jak pokonywać w nie ojca. – Uśmiechnęłam się.
– Wciąż o tobie dobrze mówi – powiedział Sholto. Zaczęłam odpowiadać, potem potrząsnęłam głową. – Nie, nigdy nie zaproponował mi tego, co ty. Nigdy nie ryzykowałby mojego albo swojego bezpieczeństwa. Widzisz, o tobie też dobrze mówił, królu Sholto. Najlepszy król, jakiego sluaghowie mieli od dwustu lat – tak właśnie o tobie mówił.
– To mi pochlebia.
– Wiesz, co twoi ludzie o tobie myślą. – Próbowałam czytać z jego twarzy. Wciąż widziałam w jego oczach pożądanie, ale może ono maskować tak wiele rzeczy. – A co z wiedźmami, twoim małym haremem?
– A co ma z nimi być? – spytał, ale jego spojrzenie zadało kłam tym beztroskim słowom.
– Chciały mnie zranić, żeby mnie utrzymać z dala od ciebie. Jak sądzisz, co zrobią, gdy faktycznie pójdziemy do łóżka?
– Jestem ich królem. Zrobią to, co im każę.
Roześmiałam się, ale to nie był zjadliwy śmiech, co najwyżej ironiczny. – Jesteś królem istot magicznych, a one nigdy nie robią dokładnie tego, co im każesz, albo co myślisz, że zrobią. Wszystkie one, począwszy od skrzata, a na sidhe skończywszy, są wolnymi stworzeniami. Uznaj za pewnik, że będą ci posłuszne, a znajdziesz się w niebezpieczeństwie.
– Jak królowa w ostatnim tysiącleciu? – ni to spytał, ni to stwierdził.
Uśmiechnęłam się, kiwając głową. – Jak król dworu Seelie przez jeszcze dłużej.
– Jestem nowym królem w porównaniu z nimi i nie takim aroganckim.
– Więc powiedz mi prawdę: co zrobią twoje kochanki wiedźmy, gdy porzucisz je dla mnie?
Zdawał się myśleć przez jakąś minutę, po czym spojrzał na mnie. Jego twarz była poważna. – Nie wiem.
Omal się nie roześmiałam. – Naprawdę jesteś nowym królem. Nigdy nie słyszałam, żeby któryś z nich przyznawał się do swojej ignorancji.
– Nie wiedzieć czegoś to jeszcze nie ignorancja. Udawanie, że się wie, podczas gdy się nie wie – o, to jest ignorancja.
– Mądry i skromny; to rzadkość wśród królów istot magicznych. – Przypomniałam sobie, o co chciałam zapytać. – Czy Agnes, która zabrała cię do lasu, gdy byłeś chłopcem, twoja niania, to czarna Agnes?
– Tak – odpowiedział.
Z trudem powstrzymałam się przed zmarszczeniem brwi. – Twoja była niania jest twoją kochanką?
– Ona się nie zestarzała – powiedział – a ja jestem już dorosły.
– Dorastanie wśród nieśmiertelnych jest trochę dziwne, przyznaję, ale ja o istotach, które pomagały mnie wychowywać, nigdy nie myślałam w ten sposób.
– Tak samo jest ze sluaghami i mną, ale Agnes nie jest jedną z nich.
Chciałam zapytać czemu, ale nie zrobiłam tego. Po pierwsze, to nie była moja sprawa; po drugie, mogłabym nie zrozumieć odpowiedzi, nawet gdybym ją otrzymała. – Skąd wiesz, że królowa chce mnie stracić? – Wróciłam do najważniejszego tematu.
– Ponieważ wysłała mnie do Los Angeles, żebym cię zabił. – Powiedział to, jakby to nic nie znaczyło – bez emocji, żalu, po prostu suchy fakt.
Serce zabiło mi nieco szybciej, oddech uwiązł w gardle. Musiałam podjąć pewien wysiłek, żeby zaczerpnąć powietrza bez zwrócenia na to jego uwagi. – Jeśli się nie zgodzę z tobą sypiać, wykonasz wyrok?
– Dałem ci słowo, że nie zrobię ci krzywdy. I nie zrobię.
– Sprzeciwisz się dla mnie królowej?
– Te same powody, które zapewnią nam bezpieczeństwo, gdy zaczniemy ze sobą sypiać, uczynią mnie bezpiecznym, jeśli zachowam cię przy życiu. Królowa potrzebuje moich sluaghów bardziej niż chce zaspokoić swoją mściwość.
Zdawał się pewny tego ostatniego. Pewny jednego, niepewny wszystkiego innego; jak większość z nas. Popatrzyłam na tę silną twarz, szczękę odrobinę za szeroką jak na mój gust, kości policzkowe troszkę zbyt wystające. Wolałam, żeby moi mężczyźni wyglądali trochę łagodniej, ale ten był niezaprzeczalnie przystojny. Jego włosy były idealnie białe, gęste i proste, zebrane z tyłu w kucyk. Włosy sięgały do kolan, jak najstarszym sidhe, mimo że miał zaledwie około dwustu lat. Ramiona były szerokie, pierś prezentowała się dobrze pod białą, rozpiętą koszulą. Koszula leżała całkowicie gładko i zastanawiałam się, czy używał jakiegoś rodzaju osłony, ponieważ wiedziałam, że to, co ukrywa się pod nią, wcale gładkie nie jest. – To naprawdę nieoczekiwana oferta, Sholto. Czy mogę mieć trochę czasu, żeby ją przemyśleć?
– Do jutrzejszego wieczoru – powiedział.
Skinęłam głową i wstałam. On również się podniósł. Przyłapałam się na tym, że wpatruję się w jego pierś i brzuch, próbując dostrzec to wybrzuszenie, które zobaczyłam na ulicy. Nic nie zauważyłam, musiał jednak używać osłony. – Nie wiem, czy mogę to zrobić – powiedziałam.
Читать дальше