Pocałowałam go jak przyjaciela. Pocałowałam go, ponieważ nigdy nie uważałam go za brzydkiego. Dorastałam pomiędzy istotami, przy których Uther był nie lada przystojniakiem. Dwór Unseelie uczy jednego: miłości do wszelkich form życia. Piękno jest w każdym z nas. Brzydota to słowo, którego na Dworze Unseelie się nie używa. Na Dworze Seelie ja sama uważana byłam za brzydką, nie dość wysoką, nie dość smukłą i o nieodpowiedniej barwie włosów. Będąc na Dworze Unseelie, nie miałam jednak zbyt wielu „chłopaków”. Nie dlatego, że uważano mnie za nieatrakcyjną, a dlatego, że byłam śmiertelna. Myślę, że sidhe, która była śmiertelna, przerażała ich. Traktowali to jak chorobę zakaźną. Tylko Griffin odważył się spróbować, a i dla niego w końcu nie byłam w wystarczającym stopniu sidhe.
Wiedziałam, jak to jest być wiecznym outsiderem, dziwolągiem. Wszystko to włożyłam w ten pocałunek, zamykając oczy, trzymając jego podbródek w swoich dłoniach.
Uther całował tak, jak mówił, ostrożnie, jego każdy ruch był dobrze przemyślany, jakby sylabizował. Jego ręce ugniatały dół moich pleców. Czułam jego niewiarygodną siłę, potencjał tkwiący w jego ciele i wiedziałam, że mógłby złamać mnie na pół jak lalkę. Tylko bezgraniczne zaufanie mogło cię zaprowadzić do jego łóżka i pozwolić ci przypuszczać, że wyjdziesz z tego bez szwanku. Ja ufałam Utherowi i chciałam, żeby znów uwierzył w siebie.
– Nie chciałbym przeszkadzać – powiedział Jeremy – ale przed nami kolejny wypadek. Na każdej ulicy, którą usiłujemy przejechać, jest jakiś wypadek.
Odwróciłam się. – Co powiedziałeś?
– Mieliśmy już dwa wypadki na dwóch bocznych uliczkach.
– Nie wierzę w takie zbiegi okoliczności – powiedział Uther. Pocałował mnie łagodnie w policzek i pozwolił mi się wyślizgnąć z jego objęć i usiąść przy nim, tak że wciąż pozostawałam w cieniu jego energii. Ból w jego oczach zniknął, zostawiając coś bardziej solidnego, większą pewność siebie. To musiał być cenny pocałunek.
– Wiedzą, że byłam w mieszkaniu Roane’a, ale nie wiedzą, gdzie jestem teraz. Starają się odciąć wszystkie drogi ucieczki.
Jeremy kiwnął głową. – Dlaczego ich nie wyczułaś?
– Była zajęta czymś innym – powiedział Ringo.
– Nieprawda – zaprotestowałam. – Aura Uthera działa w obie strony. Nie pozwala im wykryć mnie, ale też nie pozwala mi wykryć ich.
– Jeśli się od niego odsuniesz, będziesz w stanie ich wyczuć – powiedział Jeremy.
– A oni mnie.
– Więc co mam robić? – spytał Ringo.
– Zdaje się, że stoimy w korku. Nie sądzę, żebyś w tej sytuacji mógł zbyt wiele zrobić – powiedziałam.
– Zablokowali wszystkie ulice – stwierdził Jeremy. – Teraz zaczną przeszukiwać samochody. W końcu nas znajdą. Musimy coś wymyślić.
– Jeśli Uther mnie uniesie, sprawdzę, czy mogę oczami dojrzeć to, czego nie mogę dojrzeć w inny sposób.
– Z przyjemnością – powiedział Uther i uśmiechnął się.
Oboje uśmiechaliśmy się, gdy dałam nurka w drugi rząd siedzeń. Uther wychylił się zza siedzeń, trzymając mnie na swoim ramieniu. Ulica była zablokowana przez trzy samochody. Jeden z nich leżał do góry nogami na środku jezdni. Drugi najwidoczniej uderzył w niego, a trzeci w oba, tak że te trzy auta tworzyły razem stos poskręcanego żelastwa i rozbitego szkła. Mogłam sobie wyobrazić, jak drugi i trzeci samochód uderzyły w pierwszy. Nijak nie mogłam sobie jednak wyobrazić, jakim cudem ten pierwszy samochód znalazł się na dachu na samym środku drogi. Żaden scenariusz nie przychodził mi do głowy. Scenariusz, w którym auto przewróciłoby się ot, tak na samym środku jezdni. Przewróciło się tak, że utworzyło tak dużą przeszkodę w poprzek drogi, że nie można było przejechać obok. Byłam gotowa się założyć, że ktoś przewrócił samochód i sprawił, że inne auta w niego uderzyły, tworząc zaporę z maszyn i rannych ludzi. Co mu tam ranni ludzie, skoro sam był bezpieczny i niewidoczny za osłoną. Moja rodzinka – ależ ja jej czasami nienawidziłam!
Ludzie stali na chodnikach, przed swoimi samochodami, w otwartych drzwiach. Na środku skrzyżowania stały dwa policyjne radiowozy, wstrzymując samochody, które wciąż usiłowały jakoś się z tego wszystkiego wydostać. Światła radiowozów cięły noc smugami kolorowego światła, jakby rywalizując z neonami i rozświetlonymi oknami firm i klubów po obu stronach ulicy. Słyszałam sygnał zbliżającej się karetki, prawdopodobnie dlatego policjanci wstrzymywali ruch.
Przeszukiwałam oczami tłum i nie widziałam nic niezwykłego. Wypuściłam przed siebie moc. Byłam ograniczona energią Uthera, ale niezupełnie bezbronna. Mogło mi się udać ich dostrzec, zanim mnie zobaczą.
Powietrze zadrgało przed dwoma samochodami przed nami, jak fałda gorąca, tyle że to nie było gorąco, a poza tym po zmroku nie powinno być tego efektu. Coś wielkiego poruszało się pomiędzy samochodami, coś, co nie chciało być widziane. Wytężyłam wszystkie siły i odkryłam jeszcze trzy fałdy – cztery kształty, wszystkie większe od człowieka. Najbliższy zaledwie dwa samochody przed nami.
– Widzisz ich? – spytał Jeremy.
– Nie, tylko falowanie powietrza.
– Niewiele istot magicznych utrzymałoby osłonę, przewracając jednocześnie samochody – powiedział Jeremy.
Najwidoczniej żadne z nas nie wierzyło, że pierwszy samochód sam z siebie wylądował na dachu. – Nawet większość sidhe nie mogłaby tego zrobić, jedynie niektóre z nich.
– Więc są tu cztery istoty magiczne; a z nimi co najmniej jedna sidhe – podsumował Uther.
– Tak.
– Macie jakiś plan? – spytał Ringo.
Dobre pytanie. Niestety, nie miałam równie dobrej odpowiedzi. – Na skrzyżowaniu jest czterech policjantów. Może oni nam pomogą?
– Jeśli zdejmiemy osłonę z tych istot, staną się widoczne dla policjantów, nie wiedząc o tym… – powiedział Jeremy.
– I jeśli wtedy złamią prawo… – weszłam mu w słowo.
– No właśnie.
Ringo odwrócił się do mnie. – Nie wiem zbyt dużo o magii sidhe, ale jeśli Merry nie jest sidhe pełnej krwi, to czy ma tyle mocy, żeby zniszczyć ich osłonę?
Wszyscy spojrzeli na mnie. – Co ty na to? – spytał Jeremy.
– Nie musimy niszczyć ich osłony. Możemy ją przeciążyć – odparłam.
– Słuchamy – powiedział Jeremy.
– Pierwszy samochód został przewrócony, ale reszta po prostu się rozbiła. Przeszukują samochody, szukając mnie, ale nikogo nie dotykają. Jeśli wysiądziemy i zaczniemy z nimi walczyć, sidhe może nie być w stanie utrzymać osłony.
– Myślałem, że mieliśmy unikać otwartej walki – zauważył Ringo.
Fałda powietrza była już prawie przy nas. – Jeśli ktoś ma lepszy pomysł, ma sześćdziesiąt sekund, żeby się nim z nami podzielić. Zaraz nas przeszukają.
– Schowaj się – powiedział Uther.
– Co?
– Merry, schowaj się.
To był dobry pomysł. Wślizgnęłam się na tył samochodu, a Uther odsunął się od ściany akurat na tyle, bym zmieściła się obok niego. Nie sądziłam, żeby to poskutkowało, ale lepsze to niż nic. Walczyć możemy później, jeśli mnie odkryją. Może jednak uda się pozostać w ukryciu… Wciśnięta między chłodną metalową ścianę samochodu i ciepłe ciało Uthera, usiłowałam nie myśleć zbyt intensywnie. Niektóre sidhe mogą usłyszeć twoje myśli, jeśli jesteś zbyt poruszony. Byłam całkowicie ukryta. Nawet jeśli otworzyliby przesuwane drzwi samochodu (a chyba nie ryzykowaliby na tyle), nie zobaczyliby mnie. Ale to nie ich oczy mnie martwiły. Nie wszystkie istoty magiczne polegały na zmyśle wzroku. Nie liczyłabym nawet na sidhe, która zrobiła osłonę. Jeśli byliśmy jedynym samochodem z istotami magicznymi w środku, sidhe z pewnością bacznie się nam przyjrzy. On, lub ona, może chcieć sama sprawdzić.
Читать дальше