Terry Brooks - Druid Shannary

Здесь есть возможность читать онлайн «Terry Brooks - Druid Shannary» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Druid Shannary: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Druid Shannary»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Cztery krainy z wolna umierają, nie mogąc się obronić przed tajemniczymi, potwornymi cieniowcami. Walker Boh, władający magią potomek Shannary, ma za zadanie przywrócić do życia Paranor, dawną wartownię druidów. Potrzebny mu jest do tego Czarny Kamień Elfów, który znajduje się w rękach Uhl Belka, pragnącego cały świat przemienić w kamienną pustynię. W niebezpiecznej wyprawie Walkerowi towarzyszą: Morgan Leah, którego magiczny Miecz został niegdyś złamany, Ożywcza, córka Króla Srebrnej Rzeki, oraz Ell, agent cieniowców. Czy ekspedycja ma szanse powodzenia?

Druid Shannary — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Druid Shannary», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Potem odwróciła się doń, wciągając go w rozmowę z Morganem Leah i mówiąc im obu, że muszą wyruszyć na północ, aby odnaleźć trzeciego mężczyznę. Kiedy go znajdą, wyruszą na poszukiwanie talizmanu, po który ją przysłano. Nie powiedziała im, czym jest talizman, i żaden z nich nie zapytał. To pewnie rezultat jej szczególnego oddziaływania, pomyślał Pe Eli, że nie zadają pytań, tylko po prostu przyjmują wszystko. Wierzyli jej. Pe Eli nigdy nikomu nie wierzył. Instynktownie wyczuwał jednak, że ta dziewczyna, dziecię Króla Srebrnej Rzeki, twór zdumiewającej magii, nie kłamie. Nie wierzył, że byłaby do tego zdolna.

– Potrzebuję cię – odezwała się znowu do górala.

Morgan spojrzał na Pe Ella.

– Idziesz?

Sposób, w jaki zadał to pytanie, ucieszył Pe Ella. W głosie górala słychać było ostrożność. Może nawet lęk. Uśmiechnął się tajemniczo i skinął głową. Oczywiście, góralu, ale tylko po to, żeby zabić was oboje, kiedy tylko zechcę, pomyślał.

Morgan na powrót odwrócił się do dziewczyny i zaczął opowiadać coś o dwóch starych karlicach, które uratował z domów pracy, i że musi się dowiedzieć, czy są bezpieczne, ponieważ obiecał to przyjacielowi. Wciąż wpatrywał się w dziewczynę, jakby od jej widoku zależało jego życie. Pe Eli pokręcił głową. Ten chłopak na pewno mu nie zagraża. Nie pojmował, dlaczego dziewczyna uznała jego obecność za konieczną do odzyskania tajemniczego talizmanu.

Ożywcza powiedziała góralowi, że wśród ludzi, którzy przyszli za nią do domku, jest jeden, który mógłby się dowiedzieć, co się stało ze starszymi paniami. Upewni się, czy wszystko w porządku. Zaraz poprosi go, żeby natychmiast się tym zajął.

– A zatem, jeśli naprawdę mnie potrzebujesz, pójdę z tobą – obiecał Morgan Leah.

Pe Eli odwrócił się. Góral idzie, ponieważ nie ma wyboru; ponieważ dziewczyna nim zawładnęła. Widział to w jego oczach: zrobiłby dla niej wszystko. Pe Eli rozumiał to uczucie. W pewnym stopniu także je podzielał. Z tą różnicą, że każdy z nich chciał przez nie osiągnąć coś zupełnie innego.

Pe Eli znowu zaczął się zastanawiać, co będzie czuł, kiedy w końcu zabije dziewczynę. Był ciekaw, co odkryje w jej oczach.

Ożywcza poprowadziła Morgana do łóżka, żeby mógł odpocząć. Pe Eli cicho wyszedł z pokoju i wyszedł z domku na światło dnia. Stanął z zamkniętymi oczami i pozwolił, aby ciepło słońca pieściło mu twarz.

VIII

Coll Ohmsford od ośmiu dni był więźniem w Strażnicy Południowej, zanim odkrył, kto go uwięził. Cela była jego całym światem. Pomieszczenie o powierzchni dwudziestu stóp kwadratowych znajdowało się wysoko we wnętrzu czarnej, granitowej wieży. W tej klatce z kamienia i cegły znajdowały się stalowe drzwi, które nigdy się nie otwierały, okno przesłonięte metalową żaluzją, siennik, drewniana ława i niewielki stół z dwoma krzesłami. Za dnia światło przenikało przez żaluzję cienkimi, szarymi pasmami, a w nocy znikało. Zerkając przez szczeliny, mógł dojrzeć błękitne wody Tęczowego Jeziora i zielony baldachim drzew. Czasami udawało mu się dostrzec lecące ptaki – żurawie, mewy i rybitwy – i słyszał ich samotne okrzyki.

Czasami słyszał również zawodzenie wiatru wiejącego znad Runne przez kaniony przecinające Mermidon. Raz czy dwa słyszał też wycie wilków.

Cały czas dobiegał doń zapach gotowanych potraw, jaki jednak nigdy nie wydobywał się ze strawy, którą go karmiono. Jedzenie podawano mu na tacy wsuwanej przez klapkę na zawiasach umieszczoną u podstawy stalowych drzwi, niczym ukradkową przesyłkę bez adresu nadawcy. Po posiłku tace zostawały przy drzwiach tak, jak je ułożył. Gdzieś z głębi zamku dochodził nieustanny pomruk, z początku przywodzący na myśl jakąś ogromną maszynerię, a potem coś przypominającego bardziej trzęsienie ziemi. Dźwięk niósł się przez kamień wieży i kiedy Coll przykładał dłonie do ścian, czuł, jak drżą. Wszystko było ciepłe – ściany i podłoga, drzwi i okno, kamień, cegły i metal. Nie rozumiał, jak to możliwe, skoro nocami chłód czasem aż kąsał. Czasami wydawało mu się, że za drzwiami słyszy czyjeś kroki – nie wtedy, kiedy dostarczano mu jedzenie, ale kiedy wszędzie panowała cisza, a jedynym dźwiękiem było brzęczenie owadów w gałęziach odległych drzew. Kroki nie zatrzymywały się, ale nie zwalniając, oddalały się. Zdawało się również, że nie mają jakiegoś określonego źródła. Równie dobrze mogły docierać z góry, jak i z dołu.

Czuł, że ktoś go obserwuje. Nie zdarzało się to często, ale mógł to zauważyć. Czuł na sobie czyjeś spojrzenie, obserwujące go, być może czekające na coś. Nie potrafił określić, skąd go obserwują. Wydawało mu się, że zewsząd. Czasami słyszał czyjś oddech, ale kiedy próbował nasłuchiwać, słyszał jedynie swój własny.

Większość czasu spędzał na rozmyślaniach, ponieważ i tak nie było to robić. Mógł jeść i spać, przemierzać swoją celę albo wyglądać przez szpary w żaluzjach. Mógł słuchać. Mógł wdychać smak i zapach powietrza. Zdecydował jednak, że myślenie jest lepsze, jako ćwiczenie utrzymujące umysł w sprawności. Dawało poczucie wolności. W końcu jego myśli nie były więźniami. Istniało zagrożenie, że odosobnienie, którego doświadczał, pokona go, ponieważ odcięty od wszystkiego i wszystkich, których znał, nie potrafił dostrzec w nim żadnej przyczyny ani celu, a jego prześladowcy starannie się ukrywali. Martwił się o Para tak bardzo, że chwilami zbierało mu się na płacz. Czuł się zapomniany i zaniedbany przez resztę świata. Wszystko działo się teraz bez jego udziału. Być może wszystko, co niegdyś znał, zmieniło się. Czas ciągnął się powolną, nie kończącą się procesją sekund, minut i godzin, a w końcu również i dni. Pogrążony w mroku, półświetle i prawie zupełnej ciszy, tracił sens życia.

Myślenie pozwalało mu przetrwać i nie załamać się.

Bez przerwy myślał o możliwościach ucieczki. Drzwi i okno były solidnie osadzone w kamieniu fortecy, a ściany i podłoga grube i nie do przebicia. Nie miał nawet najdrobniejszego narzędzia, którym mógłby kopać. Próbował nasłuchiwać patrolów na zewnątrz, ale na próżno. Usiłował dojrzeć dostarczających posiłki, ale nigdy się nie pokazywali. Ucieczka wydawała się niemożliwa.

Myślał również o tym, w jaki sposób mógłby powiadomić kogoś, gdzie jest. Mógłby przecisnąć skrawek ubrania lub papieru z nagryzmoloną na nim wiadomością przez okienne żaluzje, ale co z tego? Wiatr prawdopodobnie zmiótłby go do jeziora albo w góry i nikt by go nie odnalazł. A jeśli nawet, to po takim czasie, że nie miałoby to już żadnego znaczenia. Pomyślał, że mógłby krzyczeć, wiedział jednak, że jest tak wysoko i daleko od jakichkolwiek podróżnych, że nikt by go nie usłyszał. Niezmordowanie obserwował okolicę za dnia i nigdy nie ujrzał choćby jednego człowieka. Poczuł się zupełnie opuszczony.

W końcu zaczął sobie wyobrażać, co może się dziać za drzwiami. Wysilał wszystkie zmysły, a kiedy zawiodły, użył wyobraźni. Jego strażnicy przybierali przeróżne postacie i charaktery. Ożywały przeróżne intrygi i spiski, ubarwione gmatwaniną szczegółów. Do czarnej wieży przybywali Par i Morgan, Padishar Creel i Damson Rhee, a także karły, elfy i Sudlandczycy, aby go uwolnić. Podejmowano kolejne próby ratunku. Ale wszystko na próżno. Nikt nie mógł do niego dotrzeć. W końcu wszyscy porzucali nawet próby. Poza murami Strażnicy Południowej upływało jego zapomniane życie.

Po tygodniu samotności Coll Ohmsford zaczął popadać w rozpacz.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Druid Shannary»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Druid Shannary» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Druid Shannary»

Обсуждение, отзывы о книге «Druid Shannary» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x