Ewa Białołęcka - Tkacz Iluzji

Здесь есть возможность читать онлайн «Ewa Białołęcka - Tkacz Iluzji» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Tkacz Iluzji: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Tkacz Iluzji»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Jest samotny, nie słyszy i nie mówi, ale jest za to obdarzony zdolnościami po stokroć potężniejszymi: potrafi tworzyć materialne iluzje. Siłą woli może wyczarować jabłko, ptaki, groźne potwory i… samego siebie. Jego jedyny przyjaciel to smok, razem zgłębiają tajemnice świata wykreowanego przez Pierwszą Damę polskiej fantastyki, Ewę Białołęcką.
Za opowiadanie "Tkacz iluzji", na kanwie którego powstała niniejsza opowieść, autorka dostała prestiżową nagrodę im. Janusza A. Zajdla i przebojem wdarła się do polskiej literatury.

Tkacz Iluzji — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Tkacz Iluzji», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Wdrapywałem się nocami na dach i czytałem, korzystając z darmowego światła lub po prostu rozmyślałem. I właśnie w takiej scenerii, pod gigantyczną, złotą tarczą księżyca zetknąłem się na nowo z Pożeraczem Chmur. Siedział na szczycie dachu, oblany poświatą, jak nagi posąg z metalu. Tylko oczy były żywe, świecące spod zmierzwionej grzywy. Było coś groźnego w zgarbieniu jego ramion, ugięciu łokci, gdy wspierał się na rękach. W nieruchomości i naprężeniu mięśni. Przypominał przyczajoną bestię. Już nie biały kundel i nie chłopak, z którym spędziłem tyle czasu, lecz odmieniec, obcy. Wahałem się parę chwil, zostać czy odejść. Pożeracz Chmur zrobił pierwszy ruch. Niespodzianie, w brutalny sposób zostałem wywleczony z własnego ciała i wciągnięty w otchłanie smoczego umysłu. Uczucie istnienia jednocześnie w dwóch miejscach: ja-człowiek i ja-smok. Nie zdążyłem się z tym oswoić, a już zostałem wypchnięty z powrotem. Chwiałem się, zszokowany, wczepiony kurczowo w kalenicę, by nie spaść. Uporządkowałem chaos w głowie.

Pożeracz Chmur był rozczarowany, zły i smutny. Najbardziej chyba rozczarowany. Szukał w ludzkim ciele, wśród obcego dla siebie gatunku, nowego sposobu na życie. Jego zniechęcenie kładło się stęchłym smakiem w gardle. Po co żyję? Jaki sens ma istnienie przez siedemset lat, gdy pozostawi się po sobie tylko dwoje czy troje szczeniąt i garść kiepskich wierszy?

„Nie wiem, co dalej. Nie chcę wracać na Smoczy Archipelag. Tutaj też nie pasuję. A ty już nie tworzysz iluzji i nie potrzebujesz mnie” – dodał z goryczą.

Było mi przykro i wstyd, bo zrozumiałem, że krzywdziłem Pożeracza Chmur. Nie szanowałem go. Traktowałem jak narzędzie. Z pozoru lekkoduch, łakomczuch i wygodnicki, Pożeracz Chmur miał ambicje i uczucia tak bliskie ludzkim. A ja nawet nie wiedziałem, że lubi poezję. Skoncentrowany na sobie i własnych problemach, wykorzystywałem go. Brałem tylko i nie dawałem nic w zamian.

„Poszedłeś za mną, bo potrzebowałeś oparcia? Szukałeś czegoś?” – skonstruowałem ostrożnie myśl, niepewny, czy zechce ją przechwycić.

„Sensu życia. Ludzie są witalni” – przekazał.

Bogowie wszelkich narodów! Kryzys osobowości? U smoka? W dodatku był jeszcze taki młody. Jego osiemdziesiąt lat przeliczone na ludzki wiek nie dawało nawet moich piętnastu. Przysunąłem się do niego.

„Nikt nie wie, czy życie ma sens. Ale można go szukać.”

„Ty już nie szukasz.”

Trafił. W istocie, miałem to samo poczucie własnej zbędności. Jaki jest pożytek z Tkacza Iluzji, który nie tworzy iluzji? W tym momencie postanowiłem, że wrócę do Zamku Magów. Z pewnością czekały mnie tam same nieprzyjemności, ale wszystko było lepsze od tego beznadziejnego szarpania się na smyczy tchórzostwa. Pożeracz Chmur znów nawiązał kontakt.

„Zauważyłem, że ostatnio często tu wchodzisz. Ładny widok na księżyc.”

„Mocno świeci. Przychodzę tu z książką. Czytanie to też sposób na szukanie sensu” – dodałem w natchnieniu.

Pożeracz Chmur drgnął.

„Ja nie umiem czytać.”

Natchnienie kwitło we mnie nadal. Podałem mu tomik ze zbiorów Miedzianego, który przyniosłem ze sobą.

„Nie jest trudno nauczyć się, jeśli ma się dobrą pamięć. Ty masz świetną. Spróbujesz?”

Patrzył na mnie z posępną miną.

„Pożeracz Chmur? Przepraszam za wszystko. Nie traktowałem cię dobrze. Chciałbym coś dla ciebie zrobić.”

Nic.

„Nauczyć cię czytać” – ciągnąłem, speszony i nieszczęśliwy. – „Pisać, jeśli zechcesz. Łowić ryby na wędkę. Albo zbierać bursztyn na wydmach.”

„Razem z Mgłą?” – zapytał Pożeracz Chmur z drwiną.

Gorąco buchnęło mi na twarz.

„Bez Mgły” – odparłem stanowczo.

Wtedy młody smok rzucił się na mnie! Przeraziłem się śmiertelnie, bo wyglądało to na atak z przegryzaniem gardła włącznie. Sturlaliśmy się po trzcinowej strzesze, spleceni ramionami. Zlecieliśmy prosto na zagon z sałatą, rujnując go doszczętnie. Wiłem się pod ciężarem Pożeracza Chmur, usiłując zrzucić go z siebie, ale złapał mnie za nadgarstki i przycisnął do ziemi.

„Przysięgnij. Przysięgnij, że to wszystko prawda. Czytanie, pisanie i żadnych samic.”

Na wieczny Krąg! On był po prostu zazdrosny.

„Przysięgam” – wycisnąłem ze skołatanej głowy i dopiero wtedy złapałem oddech.

Większą część nocy spędziliśmy na dachu, w powodzi księżycowych promieni. Wyszukiwałem w tekście i objaśniałem Pożeraczowi Chmur co łatwiejsze symbole. Rano zaspaliśmy i ominęła nas potężna awantura o zniszczoną grządkę. Winnego nie znaleziono, lecz my obaj przez cały dzień przezornie unikaliśmy ogrodnika.

***

Znowu zaczęliśmy spędzać ze sobą dużo czasu, Pożeracz Chmur i ja. Młody smok robił zdumiewające postępy. W ciągu kilkunastu dni opanował wystarczającą liczbę znaków, by czytać prostsze teksty. Jeszcze raz miałem okazję przekonać się o pojemności smoczej pamięci. Każda informacja odciskała się w niej dokładnie, wyraźnie i na wieczność. Po czytaniu przyszła kolej na pisanie. Trzeba było widzieć Pożeracza Chmur, skupionego nad woskową tabliczką jak rzeźbiarz tworzący arcydzieło. Lub umazanego atramentem (miał zwyczaj oblizywania pióra), bazgrzącego na kartce okropnymi wołami. Pozazdrościwszy Monecie talentu, próbował też nieśmiało rysować i muszę przyznać, że jego obrazeczki tworzone na marginesach były lepsze niż pismo.

Mijał czas wypełniony pracą, zabawą i nauką. Buszowaliśmy na wydmach. Mocowaliśmy się niegroźnie na ciepłym piachu, a Pożeracz Chmur czasem pozwalał mi wygrać. Podbieraliśmy puch z ptasich gniazd, ryliśmy jamy w poszukiwaniu bursztynu i zbieraliśmy obfite łupy.

Bezpieczny od niepożądanego towarzystwa, znów zacząłem tworzyć iluzje. Lecz nie były to już dawne nudziarstwa, doprowadzające do szału smoczego szczeniaka. Puszczałem wodze wyobraźni, a jej wytwory Pożeracz Chmur nazwał „zdziwiaczkami”. Były tam fioletowe jeże, maleńkie łuskowate smoki ziejące ogniem, śmieszne borsuki w koronkowych sukienkach. Wymyślałem gadające ostrygi, gwiżdżące mandarynki, a nawet całe krajobrazy, pełne drobnych szczegółów. Nie bałem się błędów, bo i kto miałby mnie wykpić lub źle ocenić? To były szczęśliwe dni i życzyłem sobie, by trwały jak najdłużej. Ale czas mijał i kolejne poranki przesuwały się niczym gałki w kosmicznym liczydle, aż do dnia, w którym Pożeracz Chmur umierał.

***

Było to jedno z owych przedpołudni, gdy usiłowałem zorientować się w niechlujnych, pogniecionych papierkach – notatkach Miedzianego. Widniały tam na przykład takie znaki: „Marchew”, „Dwanaście”, „Kosz”, „Kup”, „Kasza”, „Race”, „Osiem”. Zastanawiałem się, co miał znaczyć ów niewyraźny symbol, przypominający „Ręce”, „Ręczny”, a może „Ręcznik”. Osiem ręczników? Kasza ręcznie mielona? Istny śmietnik.

I właśnie wtedy nadeszło to straszne uczucie. Oślepiło mnie na moment jak uderzenie w tył głowy. Strach i ból, lecz nie mój, czyjś, przekazany z oddali. Upadek w chłód i ciemność. Czyjaś świadomość, blednąca, gasnąca jak ostatnia iskra pozostała z ogniska. Pożeracz Chmur!

Zerwałem się, wylewając atrament na stół. Ułowiłem jeszcze przelotnie obraz zdumionej twarzy Miedzianego i dłoni uniesionej w nie dokończonym geście. Wypadłem za drzwi, biegnąc na oślep, prowadzony bladą gwiazdką, tkwiącą mi gdzieś za oczami. Nie wiem, w jaki sposób dotarłem do celu. Niejasno pamiętam, że wpadałem na ludzi, potykałem się o coś, gałęzie biły mnie po głowie.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Tkacz Iluzji»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Tkacz Iluzji» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Tkacz Iluzji»

Обсуждение, отзывы о книге «Tkacz Iluzji» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x