Robert Jordan - Ścieżka Sztyletów
Здесь есть возможность читать онлайн «Robert Jordan - Ścieżka Sztyletów» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.
- Название:Ścieżka Sztyletów
- Автор:
- Жанр:
- Год:неизвестен
- ISBN:нет данных
- Рейтинг книги:3 / 5. Голосов: 1
-
Избранное:Добавить в избранное
- Отзывы:
-
Ваша оценка:
- 60
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
Ścieżka Sztyletów: краткое содержание, описание и аннотация
Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Ścieżka Sztyletów»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.
Ścieżka Sztyletów — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком
Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Ścieżka Sztyletów», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.
Интервал:
Закладка:
Taim ukłonił się nieznacznie.
— Jak rozkażesz.
Kiedy drzwi zamknęły się za nim, Min wypuściła długo wstrzymywany oddech.
— Nie ma sensu marnować czasu i nie ma czasu do marnowania — mruknął Rand. Ukląkł przed nią, wziął z jej ręki koronę i wsunął ją do tobołka wraz z innymi rzeczami.
— Min, dotąd miałem wrażenie, że jestem stadem psów, które ściga jednego wilka po drugim, teraz jednak wychodzi na to, że to ja jestem wilkiem.
— Ażebyś sczezł — szepnęła. Wczepiła obie dłonie w jego włosy, spojrzała w oczy. Raz błękitne, raz szare, niczym niebo poranka tuż przed świtem. I suche. — Możesz płakać, Randzie al’Thor. Korona ci z głowy nie spadnie, jeśli zapłaczesz.
— Na łzy również nie mam czasu, Min — oznajmił łagodnie. — Czasami psom udaje się schwycić wilka, ale potem tego żałują. A czasami on sam je atakuje albo czeka w zasadzce. Ale wilk przede wszystkim musi uciekać.
— Dokąd pójdziemy? — zapytała. Nie odsunęła jednak rąk od jego włosów. Nie miała zamiaru już nigdy go opuścić. Nigdy.
30
Początki
Perrin jedną ręką przytrzymywał poły podbitego futrem płaszcza i pozwalał, by Stayer szedł swoim własnym tempem. Południowe słońce nie grzało, a zbity śnieg pokrywający drogę do Abili utrudniał jazdę. On i dwunastka jego towarzyszy byli na drodze właściwie sami, nie licząc dwóch tylko, turkoczących wozów zaprzężonych w woły i garstki wieśniaków w prostych ciemnych wełnach. Wszyscy napotkani na drodze brnęli przez śnieg ze spuszczonymi głowami, przy każdym silniejszym podmuchu wiatru przyciskając do głów kapelusze lub czapki. Na nic nie zwracali uwagi, tylko wbijali spojrzenia w ziemię.
Usłyszał, jak jadący za nim Neald opowiada przyciszonym głosem wulgarny dowcip, na co Grady mruknął coś niezrozumiale, Balwer zaś parsknął z naganą. Wydawało się, że nic, co widzieli albo słyszeli w ciągu miesiąca, jaki minął od pokonania granicy amadiciańskiej, nie wywarło na żadnym z tej trójki najmniejszego wrażenia, podobnie zresztą jak to, co ich czekało na końcu drogi. Edarra ostro karciła Masuri za to, że tamta pozwoliła, by kaptur zsunął jej się z głowy. Oprócz płaszczy głowy i ramiona Edarry i Carelle dodatkowo chroniły szale, a jednak odmówiły zdjęcia swych suto marszczonych spódnic i zastąpienia ich czymś bardziej odpowiednim do konnej jazdy, dlatego więc nogi, obnażone po kolana, miały odziane tylko w ciemne pończochy. Ziąb zresztą chyba nie bardzo im dokuczał, dziwowały się tylko śniegowi. Carelle zaczęła cichym głosem przestrzegać Seonid, co się stanie, jeśli nie będzie kryła twarzy.
Oczywiście jeśli zbyt wcześnie odsłoni twarz, to porcja pasów będzie z pewnością najłagodniejszą z kar, jakich powinna się obawiać, o czym zarówno ona, jak i Mądre dobrze wiedziały. Perrin nie musiał oglądać się za siebie, by wiedzieć, że trzej Strażnicy zamykający kolumnę, bez swoich charakterystycznych płaszczy, potwierdzają całym swym wyglądem, że są w każdej chwili gotowi do wydobycia ostrzy i wycięcia sobie drogi przez szeregi napotkanych wrogów. Tak wyglądali od czasu, gdy o świcie opuścili obóz. Musnął kciukiem rękawicy topór wiszący u swego pasa, potem znowu zebrał poły płaszcza, zanim nagły poryw wiatru je rozwiał. Jeśli sprawy przybiorą zły obrót, może się okazać, że postawa Strażników stanowi wzór jak najbardziej godny naśladowania.
Po lewej stronie — w pobliżu miejsca, gdzie droga wchodziła na drewniany most wiszący nad zamarzniętym strumieniem, który wił się wokół miasta — z zasp śniegu okrywających wielką kamienną podmurówkę sterczały zwęglone belki. Jakiś lokalny lord, który ociągał się z ogłoszeniem swego poparcia dla Smoka Odrodzonego, i tak miał szczęście, że wykpił się tylko chłostą oraz utratą posiadanych dóbr. Mała grupka strzegących mostu ludzi przyglądała się konnemu oddziałowi, który się do nich zbliżał. Perrin nie dostrzegł żadnego hełmu czy zbroi, jednak każdy z tamtych ściskał w ręku kuszę równie kurczowo co rozwiane poły płaszcza. Nie rozmawiali ze sobą. Po prostu patrzyli, a mgiełki ich oddechów unosiły się w powietrze. Całego miasta strzegły podobne oddziały, ustawione na każdej wiodącej doń drodze, w każdej szczelinie zwartej zabudowy. To był kraj Proroka, ale armia Białych Płaszczy i króla Ailrona wciąż miała pod swoim zarządem spore części jego terytorium.
— Miałem rację, nie chcąc jej zabierać — mruknął — ale i tak będę musiał za to zapłacić.
— Oczywiście, że będziesz musiał zapłacić — warknął Elyas. Jak na człowieka, który przez większość ostatnich piętnastu lat podróżował dużo i głównie pieszo, zupełnie nieźle radził sobie z myszowatym wałachem. Wygrał w kości od Gallenne’a płaszcz podbity futrem z czarnego lisa. Aram, jadący przy drugim boku Perrina, mierzył Elyasa mrocznymi spojrzeniami, brodacz jednak ignorował je. Nie układało się między nimi dobrze. — Mężczyzna wcześniej czy później zawsze płaci, odnosi się to do każdej kobiety, czy zawinił wobec niej czy nie. Ale miałem rację, nieprawdaż?
Perrin pokiwał głową. Niechętnie. Nie miał jakoś ochoty słuchać od obcego mężczyzny rad na temat postępowania z własną żoną, nawet jeśli były to rady bardzo dyskretne i wyrażone w oględny sposób. Co prawda okazały się skuteczne. Rzecz jasna, podniesienie głosu na Faile było równie trudne, jak podnoszenie go na Berelain, jednak to drugie przychodziło mu z coraz większą łatwością, a to pierwsze udało mu się osiągnąć nawet kilka razy. Do rad Elyasa stosował się dosłownie. Cóż, mniej więcej. Jak tylko potrafił. Ten kłujący zapach zazdrości wciąż drażnił jego nozdrza, gdy tylko Berelain znajdowała się w pobliżu, za to z drugiej strony, gdy tylko rozpoczęli powolną jazdę na południe, zupełnie zniknęła tamta woń znamionująca poczucie krzywdy. Ale nie było mu z tym wygodnie. Kiedy wtedy zdecydowanie oznajmił jej, że tego ranka nie będzie mu towarzyszyła, nie zaprotestowała nawet jednym słowem! Pachniała wręcz... zadowoleniem! Choć była także zaskoczona. A jakim sposobem mogła być równocześnie zadowolona i rozzłoszczona? Oczywiście żadnego z tych uczuć nie wyrażała jej twarz, jednak nos nigdy go nie zawiódł. Niemniej czasami myślał sobie, że im więcej dowiaduje się o kobietach, tym mniej o nich wie!
Kiedy kopyta Stayera zadudniły głucho na drewnianych deskach, strażnicy mostu zmarszczyli brwi, a ich palce zabłądziły w stronę spustów broni. Stanowili zwyczajową zbieraninę, z której składały się rzesze wyznawców Proroka: ludzie o brudnych twarzach w jedwabnych kaftanach zbyt wielkich dla nich, uliczni zabijacy o pokrytych bliznami twarzach i różowolicy neofici, wcześniej zapewne rzemieślnicy lub kupcy, których niegdyś przyzwoite odzienie wyglądało tak, jakby od miesięcy nie zdejmowali go nawet na noc. Broń za to mieli w dobrym stanie. Oczy niektórych płonęły gorączką, ale twarze pozostałych były całkowicie bez wyrazu, jakby nawet na chwilę nie mogli sobie pozwolić na okazanie emocji. Oprócz dominującej woni nie mytych ciał, pachnieli skwapliwością, niepewnością, lękiem, zapałem, obawą — wszystko to wymieszane razem.
Nie uczynili najmniejszego ruchu, by zagrodzić im drogę, tylko patrzeli, prawie nie mrugając. Z tego, co Perrin wcześniej słyszał, wynikało, że do Proroka ściągają ludzie wszelkiego pokroju — od dam w jedwabiach po żebraków — w nadziei, że osobiste oddanie mu hołdu zapewni im dodatkowe łaski. Albo może dodatkową ochronę. Dlatego właśnie on również zdecydował się na tę drogę, zabierając ze sobą tylko garstkę towarzyszy. W razie konieczności gotów był zagrozić Masemie, o ile Masemę można było czymkolwiek przestraszyć, jednak wydawało mu się, że lepiej postąpi, jeśli spróbuje dotrzeć do tego człowieka, nie staczając wcześniej bitwy. Przez cały czas, gdy znajdowali się na krótkim moście, a potem póki nie zniknęli wśród domostw Abili, za zakrętem wybrukowanej kamieniami uliczki, Perrin czuł na swoich plecach wzrok tamtych. Gdy wreszcie uczucie zniknęło, nie mógł powstrzymać westchnienia ulgi.
Читать дальшеИнтервал:
Закладка:
Похожие книги на «Ścieżka Sztyletów»
Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Ścieżka Sztyletów» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.
Обсуждение, отзывы о книге «Ścieżka Sztyletów» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.