Robert Jordan - Ścieżka Sztyletów
Здесь есть возможность читать онлайн «Robert Jordan - Ścieżka Sztyletów» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.
- Название:Ścieżka Sztyletów
 - Автор:
 - Жанр:
 - Год:неизвестен
 - ISBN:нет данных
 - Рейтинг книги:3 / 5. Голосов: 1
 - 
								Избранное:Добавить в избранное
 - Отзывы:
 - 
								Ваша оценка:
- 60
 - 1
 - 2
 - 3
 - 4
 - 5
 
 
Ścieżka Sztyletów: краткое содержание, описание и аннотация
Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Ścieżka Sztyletów»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.
Ścieżka Sztyletów — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком
Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Ścieżka Sztyletów», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.
Интервал:
Закладка:
Abila była całkiem sporym miasteczkiem z kilkoma wysokimi wieżami strażniczymi, wiele budynków liczyło nawet i po cztery piętra, wszystkie pokrywała dachówka. Tu i tam szczelinę w zabudowie wypełniał stos zwalonych na kupę kamieni i belek, znacząc miejsce zburzonej gospody lub kupieckiego domostwa. Prorok nie pochwalał bogactw zdobytych drogą handlu ani zysków ciągniętych z pijackich zabaw, wreszcie tego, co jego zwolennicy określali mianem „lubieżności”. Nie pochwalał wielu rzeczy i dawał to do zrozumienia nauczkami nie pozostawiającymi wątpliwości.
Ulice zatłoczone były ludźmi, ale tylko Perrin i jego towarzysze dosiadali koni. Śnieg już dawno zmienił się pod butami przechodniów w na poły zamarzniętą, sięgającą po kostki papkę. Wśród tłumu przesuwały się liczne wozy zaprzężone w woły, niewiele było konnych i właściwie żadnego powozu. Wyjąwszy tych, którzy mieli na sobie znoszone i wyrzucone przez kogoś, a najpewniej zresztą ukradzione ubrania, reszta odziana była w zgrzebne wełny. Większość najwyraźniej spieszyła za jakimiś sprawami, jednak podobnie jak spotkani na drodze, głowy mieli spuszczone. Natomiast leniwie poruszały się grupki uzbrojonych mężczyzn. Ulice pachniały głównie brudem i strachem. Perrin czuł, jak włosy jeżą mu się na karku. W ostateczności, jeśli już do tego przyjdzie, wydostanie się z miasta nie otoczonego murami; nie będzie to trudniejsze niż wjazd do środka.
— Mój panie... — mruknął Balwer, gdy przejeżdżali obok kolejnej sterty gruzu. Ledwie zaczekał na skinienie głowy Perrina, zanim skręcił swym wierzchowcem o tępym pysku i pojechał w inną stronę, skulony w siodle, ciasno owinięty brązowym płaszczem. Nawet tutaj Perrin nie obawiał się, czy ten wysuszony człowieczek da sobie radę. Jak na zwykłego sekretarza, potrafił dowiedzieć się niezliczonych rzeczy podczas tych swoich wypadów. Teraz chyba również doskonale wiedział, co robi.
Po chwili Perrin przegnał z głowy myśli o Balwerze i zajął się tym, po co tutaj przybyli.
Wystarczyło zadać jedno pytanie, kierując je pod adresem chudego młodzieńca z obliczem pełnym zachwytu, aby dowiedzieć się, gdzie przebywa Prorok, a znalezienie wiadomego domu kupca wymagało tylko trzykrotnego zagadywania o drogę. Dom był okazały — cztery piętra z szarego kamienia zdobione marmurowymi gzymsami i marmurowymi framugami. Masema potępiał gromadzenie bogactw, ale chętnie korzystał z gościny u tych, którzy się parali takim procederem. Z drugiej jednak strony Balwer donosił, że równie często nocował w rozpadających się chatynkach biedaków i też był zadowolony. Masema pił tylko wodę, a dokądkolwiek się udał, zawsze wynajmował biedną wdowę i jadł tylko to, co ona mu ugotowała, dobre czy niesmaczne, bez słowa skargi. Perrin sądził jednak, że człowiek ten przysporzył światu zbyt wielkiej liczby wdów, by jego dobroczynność liczyła się jakoś w ogólnym rozrachunku.
Przed frontem wysokiego domu nie było śladu po ciżbie zapełniającej pozostałe ulice miasteczka, ale liczni uzbrojeni strażnicy — przypominający tamtych na moście — sprawiali, że bynajmniej nie było tu pusto. Jedni patrzyli na Perrina ponuro, inni obraźliwie szczerzyli zęby. Dwie Aes Sedai kryły twarze w głębokich kapturach, spod których unosiły się białe obłoczki pary. Kątem oka Perrin dostrzegł, że Elyas muska kciukiem rękojeść długiego noża. On sam musiał się mocno hamować, by nie gładzić topora.
— Przybywam z wiadomością dla Proroka od Smoka Odrodzonego — oznajmił. Kiedy żaden z mężczyzn nawet nie drgnął, dodał: — Jestem Perrin Aybara. Prorok mnie zna. — Balwer wcześniej przestrzegł go przed ryzykiem, jakie niosło wymienianie prawdziwego imienia Masemy, albo określanie Randa inaczej jak tylko mianem Lorda Smoka Odrodzonego. A nie przybył tutaj przecież po to, by wzniecać rozruchy.
Twierdzenie o znajomości z Masemą chyba wzbudziły jakąś iskierkę zainteresowania w oczach strażników. Paru wymieniło spojrzenia zdziczałych oczu, a potem jeden wszedł do środka. Pozostali zaś patrzyli na niego, jakby mieli przed sobą barda co najmniej. Nie minęło dużo czasu, a przed dom wyszła kobieta. Przystojna, o skroniach przyprószonych siwizną, w sukni z niebieskiej wełny z wysokim karczkiem, dobrze skrojonej, choć pozbawionej jakichkolwiek ozdób, mogła nawet być właścicielką tego domu. Masemą tych, którzy oferowali mu gościnę, nie wyrzucał na ulicę, aczkolwiek ich służący lub pomocnicy na farmach zazwyczaj kończyli w szeregach jednej z band, by „szerzyć chwałę Smoka Odrodzonego”.
— Jeśli pozwolisz, panie Aybara — powiedziała spokojnie kobieta — zaprowadzę ciebie i twoich towarzyszy do Proroka Lorda Smoka, oby Światłość opromieniła jego imię. — Może i wydawała się spokojna, jednak przerażenie wyraźnie znać było w zapachu.
Perrin kazał Nealdowi oraz obu Strażnikom zająć się końmi do ich powrotu i wraz z pozostałymi wszedł za kobietą do środka. Ciemne wnętrze domostwa oświetlały nieliczne lampy, było w nim niewiele cieplej niźli na dworze. Nawet Mądre wydawały się przygnębione panującą w nim atmosferą. Nie pachniały strachem wprawdzie, ale, podobnie jak Aes Sedai, czymś do niego zbliżonym, od Grady’ego zaś i Elyasa biła woń czujności, włosów zjeżonych na karku i uszu płasko przylegających do czaszki. Co dziwne, Aram aż pałał zapałem. Perrin ufał tylko, że tamten nie wyciągnie miecza, kiedy spuści go na chwilę z oka.
Wielki, wyłożony dywanem pokój, do którego wprowadziła ich kobieta, z ogniami płonącymi w kominkach na przeciwległych ścianach, równie dobrze mógł być gabinetem jakiegoś generała, ponieważ wszystkie stoły i połowę krzeseł zaścielały mapy oraz rozmaite papiery, upał zaś panował w nim tak przemożny, że Perrin odrzucił poły płaszcza, żałując, że włożył tego dnia aż dwie koszule. Jednak jego spojrzenie — niczym opiłki żelaza przyciągane przez magnetyt — natychmiast przykuła sylwetka Masemy, stojącego pośrodku pomieszczenia. Smagły, posępny mężczyzna z ogoloną głową i bladą trójkątną blizną na policzku, w wymiętym szarym kaftanie i butach z popękanej skóry. Głęboko osadzone oczy płonęły czarnym ogniem, zapach zaś... Jedynym słowem, które mogło określić ten zapach — twardy niczym stal i ostry jak klinga, drżący od dzikiej intensywności — jedynym, jakie się Perrinowi nasuwało, było szaleństwo. To właśnie temu człowiekowi Rand chciał założyć kaganiec?
— A więc to ty — warknął Masemą. — Nie sądziłem, że odważysz się tu pokazać. Wiem, do czego zmierzasz! Hari ostrzegł mnie dobry tydzień temu, a od tego czasu otrzymywałem nieprzerwanie informacje. — W kącie pokoju poruszył się jakiś człowiek, o wydatnym nosie i zmrużonych oczach, Perrin zaś złajał się wewnętrznie za to, że nie dostrzegł go wcześniej. Hari miał na sobie kaftan z zielonego jedwabiu, znacznie lepszy od ubrania, które nosił wówczas, gdy się wypierał obcinania innym uszu. Tamten zatarł dłonie i wyszczerzył się paskudnie na Perrina, jednak nie odzywał się słowem, Masemą zaś ciągnął dalej. Z każdym słowem jego przemowa była coraz gorętsza, i to wcale nie z gniewu, tylko jakby z pragnienia, by każda sylaba wypaliła się ogniem w ciele słuchacza. — Wiem o twoich mordercach, którzy przeszli pod sztandar Lorda Smoka. Wiem, że próbujesz wykroić sobie własne królestwo! Tak, wiem o Manetheren! Znam twoje ambicje! Twoją żądzę chwały! Odwróciłeś się plecami do!...
Nagle oczy Masemy wyszły z orbit i po raz pierwszy w jego woni pojawił się ton gniewu. Z gardła Hariego wydobył się zdławiony odgłos, on sam zaś próbował chyba wtopić się w ścianę. Seonid oraz Masuri odrzuciły kaptury i odsłoniły oblicza, chłodne, spokojne, po których wszakże każdy, kto choć raz w życiu widział podobne, mógł z łatwością rozpoznać Aes Sedai. Perrin zastanawiał się, czy ujmują Moc. Gotów byłby się założyć, że Mądre tak właśnie postąpiły. Edarra i Carelle w milczeniu rozglądały się czujnie na wszystkie strony, a pomijając niewzruszone twarze, jeśli kiedykolwiek widział kogoś gotowego do walki, były to właśnie one. A skoro już o tym mowa, to Grady sprawiał takie wrażenie, jakby gotowość otuliła go szczelnie niczym czarny kaftan, niewykluczone, że on również obejmował Moc. Elyas stał oparty o ścianę przy drzwiach, z pozoru równie opanowany jak siostry, roztaczał wokół siebie woń wilka chętnego w każdej chwili skoczyć do gardła. Aram zaś stał, patrząc na Masemę z otwartymi ustami! Światłości!
Читать дальшеИнтервал:
Закладка:
Похожие книги на «Ścieżka Sztyletów»
Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Ścieżka Sztyletów» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.
Обсуждение, отзывы о книге «Ścieżka Sztyletów» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.