Robert Jordan - Ścieżka Sztyletów

Здесь есть возможность читать онлайн «Robert Jordan - Ścieżka Sztyletów» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Ścieżka Sztyletów: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Ścieżka Sztyletów»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Ścieżka Sztyletów — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Ścieżka Sztyletów», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Po trzykroć jeszcze musiał korzystać z osłony Mocy, kiedy obok przebiegały Panny z zasłoniętymi twarzami, i raz, kiedy zobaczył Cadsuane sunącą korytarzem na czele co najmniej sześciu Aes Sedai, wśród których żadnej nie rozpoznał. Wyglądały tak, jakby na kogoś polowały. Ściśle rzecz biorąc, nie obawiał się siwowłosej siostry. Nie, oczywiście, że nie! Poczekał jednak, aż ona i jej przyjaciółki na dobre zniknęły mu z oczu, nim uwolnił maskujący splot. Na widok Cadsuane Lewsowi Therinowi jakoś odechciało się śmiać. Milczał jak grób, póki nie zniknęła.

Rand odsunął się od ściany, a wtedy tuż obok otworzyły się drzwi i wyjrzała przez nie Ailil. Nie miał nawet pojęcia, że przydzielono jej kwaterę tak blisko jego pokoi. Tuż za nią stała ciemnoskóra kobieta z grubymi złotymi kolczykami w uszach i licznymi medalionami na złotym łańcuszku biegnącym przez lewy policzek do kółka w nosie. Shalon, Poszukiwaczka Wiatrów Harine din Togara, ambasador Atha’an Miere, która wprowadziła się do Pałacu razem ze świtą nieomal natychmiast po tym, jak Merana poinformowała ją o ratyfikacji umowy. Spotkanie z kobietą, która być może chciała jego śmierci. Oczy tamtych wyszły z orbit na jego widok.

Postąpił z nimi z całą delikatnością, na jaką było go stać, pamiętając jednak, że najważniejszy jest pośpiech. Kilka chwil po tym, jak otworzyły się drzwi, już umieścił cokolwiek stłamszoną Ailil pod łóżkiem w towarzystwie Shalon. Być może wcale nie uczestniczyły w tym, co się działo. Może. Lepiej teraz zadbać o bezpieczeństwo, niż później żałować. Cztery pary kobiecych oczu patrzyły nań wściekle znad ust wypchanych szalami Ailil, dwa ciała szarpały się w więzach pasów zrobionych z kapy na łóżko, których użył do skrępowania ich nadgarstków i kostek. Podwiązana tarcza, którą oddzielił Shalon od Źródła, obezwładni ją na dzień lub dwa, zanim węzeł sam się nie rozpłacze, ale z pewnością ktoś je wcześniej odnajdzie i rozetnie bardziej materialne więzy.

Cały czas przejmując się tą tarczą, uchylił odrobinę drzwi i wyjrzał przez szczelinę — chwilę później wyszedł pośpiesznie na pusty korytarz. Nie mógł pozwolić na to, by Poszukiwaczka Wiatrów zachowała zdolność do przenoszenia, jednak oddzielenie kobiety od Źródła nie było kwestią paru kropel Mocy. Jeśli któryś z napastników był w pobliżu... Ale nawet w głębi krzyżujących się korytarzy nikogo nie zobaczył.

W odległości pięćdziesięciu kroków od pokoi Ailil korytarz wychodził na kwadratowy, otoczony balustradą balkon z błękitnego marmuru, z którego wiódł podwójny szereg szerokich schodów na dół, do kwadratowej komnaty z wysokim łukowym sklepieniem; po drugiej stronie znajdował się identyczny balkon. Długie na dziesięć kroków draperie zwisały ze ścian; przedstawiono na nich ptaki wzbijające się ku niebu, namalowane geometryczną manierą. Pośrodku pomieszczenia stał na czatach Dashiva niepewnie oblizujący wargi. Byli z nim Gedwyn i Rochaid! Lews Therin, zająkując się, zaczął zawodzić o zabijaniu.

— ...mówię ci, że nic nie poczułem — mówił Gedwyn. — On nie żyje!

Ale Dashiva właśnie zobaczył Randa u szczytu schodów.

Jedynym ostrzeżeniem, jakie otrzymał, był nagły grymas, który wykrzywił twarz Dashivy. Tamten przeniósł, Rand zaś nie mając czasu do namysłu, zaczął tkać sploty — i podobnie jak wiek razy wcześniej, nie miał pojęcia, co to będzie. Najwyraźniej coś wydobytego z głębin pamięci Lewsa Therina; nawet nie był do końca pewien, czy sam stworzył splot, czy też Lews Therin wyrwał mu saidina — Powietrze, Ogień i Ziemia oplotły go w jednej chwili. I wtedy uderzył w niego ogień, który wytrysnął z dłoni Dashivy, strzaskał pobliski marmur, a nim cisnął w głąb korytarza — Rand przeleciał kilka kroków, koziołkując i obracając się w swym ochronnym kokonie.

Ta osłona była w stanie wytrzymać wszystko prócz samego ognia. Ale jednocześnie nie przepuszczała powietrza. Rand zaraz więc uwolnił splot i dysząc ciężko, sunął po posadzce, a tymczasem echo eksplozji wciąż jeszcze tłukło się po korytarzach, pył wisiał w powietrzu, toczyły się ostatnie fragmenty rozłupanego marmuru. Nim jego ciało zatrzymało się, przeniósł Ogień i Powietrze, ale splecione zupełnie inaczej niż w przypadku Kokonu Światła. Z lewej dłoni wyskoczyły nici czerwieni — rozwidlając się, kiedy przecinały stający im na drodze kamień, popełzły do miejsca, gdzie stał Dashiva ze wspólnikami. Po jego lewej stronie wytrysnął strumień ognistych kul, kul Ognia splecionego z Powietrzem, tak szybko, że nie nadążał ich liczyć, które wypalały sobie drogę przez kamień, zanim eksplodowały w komnacie. Ciągły ogłuszający ryk sprawiał, że Pałac drżał w posadach.

W jednej chwili był już na nogach i biegł z powrotem w kierunku apartamentów Ailil. Człowiek, który zaatakował, a potem czekał w jednym miejscu na reakcję, sam się prosił o śmierć. Wprawdzie sam gotów był umrzeć, ale jeszcze nie teraz. Wykrzywiając wargi w bezdźwięcznym grymasie, przemknął przez następny korytarz, potem zbiegł po wąskich schodach dla służby i dotarł na niższe piętro.

Zachowując jak najdalej posuniętą ostrożność, zmierzał do miejsca, gdzie wcześniej widział Dashiyę, śmiertelne sploty drżały gotowe do natychmiastowego uwolnienia, gdy któryś bodaj przed nim mignął.

„Powinienem był pozabijać ich na samym początku” — dyszał Lews Therin. — „Trzeba było zabić ich wszystkich!”

Rand pozwolił mu się wściekać.

Wielka komnata wyglądała jak skąpana w ogniu. Z draperii zostały tylko poczerniałe strzępy strawione przez płomienie, w ścianach i na posadzce widniały szerokie na krok, wypalone bruzdy. Schody, po których Rand chciał parę chwil temu zejść, w połowie drogi ziały dziesięciostopową szczeliną. Po trzech mężczyznach nie zostało śladu. Płomienie nie mogły przecież bez reszty pochłonąć ich ciał. Zostałyby jakieś szczątki.

Służący w czarnym kaftanie ostrożnie wysunął głowę przez maleńkie drzwiczki znajdujące się obok schodów w przeciwległej ścianie komnaty. Zobaczył Randa, oczy uciekły mu w głąb czaszki i runął nieprzytomny na ziemię. Inna służąca zerknęła z prześwitu korytarza, w jednej chwili zebrała spódnice i uciekła tam, skąd przyszła, wrzeszcząc co sił w płucach, że Smok Odrodzony morduje wszystkich w Pałacu.

Rand skrzywił się i po chwili opuścił komnatę. Łatwo przerażał ludzi, którzy nie stanowili dlań żadnego zagrożenia. Bardzo dobrze umiał niszczyć.

„Niszczyć czy zostać zniszczonym...” — zaśmiał się Lews Therin. — „Co za różnica, kiedy i jedno, i drugie jest twoim dziełem?”

Gdzieś w Pałacu jakiś mężczyzna przeniósł dość Mocy, by utworzyć bramę. Dashiva i jego wspólnicy uciekali? Czy zastawili zasadzkę, zakładając, że tak pomyśli?

Wędrował po korytarzach Pałacu, nie starając się już dłużej ukrywać. Inaczej niż wszyscy pozostali. Kilkoro służby uciekło z krzykiem na jego widok. W swych poszukiwaniach przemierzał korytarz za korytarzem, gotów w każdej chwili eksplodować przepełniającym go saidinem, pełen ognia i lodu równie żądnych unicestwienia go jak wcześniej Dashiva, oblepiony od środka skazą, która wdzierała się do jego duszy. Nie potrzebował już szaleńczego śmiechu i zawodzeń Lewsa Therina, przepełniała go własna żądza mordu.

Przed sobą dostrzegł przez moment skrawek czarnego kaftana, a z ręki, która uniosła się sama, trysnął ogień. Wybuch rozerwał róg korytarza. Rand zneutralizował splot, ale go nie wypuścił. Czy udało mu się go zabić?

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Ścieżka Sztyletów»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Ścieżka Sztyletów» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Ścieżka Sztyletów»

Обсуждение, отзывы о книге «Ścieżka Sztyletów» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x