Robert Jordan - Dech Zimy

Здесь есть возможность читать онлайн «Robert Jordan - Dech Zimy» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Dech Zimy: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Dech Zimy»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Dech Zimy — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Dech Zimy», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Nagle zdała sobie sprawę, że Zaida wciąż nie powiedziała “pięć”. Rozpaczliwie łapiąc powietrze, jakby właśnie przebiegła dziesięć mil, patrzyła wytrzeszczonymi oczyma. Pot spływał po jej twarzy, po plecach. Jego kropelki łaskotały między piersiami, toczyły się dalej, na brzuch. Drżały pod nią kolana. Mistrzyni Fal zaglądała jej głęboko w oczy, w namyśle dotykając szczupłym palcem pełnych ust. Poświata wciąż otaczała krąg sześciu Poszukiwaczek Wiatrów, Kurin dalej stała niczym pogardliwy kamienny posąg, jednak Zaida nie doliczyła do pięciu.

— Naprawdę walczyła tak mocno, jak się wydawało, Kurin — zapytała na koniec Mistrzyni Fal — czy tylko ciskała się i jęczała dla pozoru? — Nynaeve spróbowała spojrzeć na nią z obrazą. Wcale nie jęczała! A może? Jednak chmurny mars na jej czole nie wywarł na Zaidzie większego wrażenia niż kropla deszczu na skale.

— Wkładając tyle wysiłku, Mistrzyni Fal — niechętnie przyznała Kurin — mogłaby raker przenieść na plecach. — Jednak w płaskich czarnych kamykach jej oczu wciąż lśniła pogarda. Tylko ci co żyli morzem, potrafili zasłużyć sobie na jej szacunek.

— Uwolnij ją, Talaan — rozkazała Zaida, a kiedy się odwróciła i, nie spojrzawszy więcej na Nynaeve, ruszyła na swoje miejsce, więzy zniknęły. — Poszukiwaczki Wiatru, chcę z wami zamienić słowo, gdy ona już sobie pójdzie. Oczekuję cię jutro o tej samej porze, Nynaeve Sedai.

Nynaeve wygładziła pomięte spódnice, ze złością odrzuciła szal i podjęła próbę odzyskania przynajmniej części godności. Niełatwe zadanie, biorąc pod uwagę, że cała była spocona i drżała. Na pewno nie jęczała! Omijała wzrokiem kobietę, która odgrodziła ją tarczą. Dwukrotnie! Stała tam sobie, pokorna jak ciele, ze spojrzeniem utkwionym w dywanie. Ha! Nynaeve zarzuciła szal na ramiona.

— Sareitha Sedai będzie jutro udzielać lekcji, Mistrzyni Fal. — Przynajmniej głos już jej nie drżał. — Ja będę zajęta aż do...

— Twoje lekcje są znacznie bardziej pouczające niż lekcje innych — powiedziała Zaida, wciąż nawet na nią nie spojrzawszy. — O tej samej godzinie, albo przyślę twoje uczennice, żeby cię sprowadziły. Teraz możesz odejść. — I brzmiało to jak: “A teraz odejdziesz”.

Nynaeve z wysiłkiem przełknęła cisnące się na usta słowa protestu. Miały gorzki smak. Bardziej pouczające? Co to miało znaczyć? Nie sądziła, by naprawdę chciała wiedzieć.

Póki nie opuściła pomieszczenia, wciąż była nauczycielką — kobiety Ludu Morza ściśle przestrzegały ustanowionych reguł; podejrzewała, że to przez fakt, iż na wodzie brak wyraźnych zasad mógł przysporzyć kłopotów, niemniej wolałaby, aby pojęły, że to nie pokład statku — wciąż była nauczycielką, a to oznaczało, że nie może po prostu się wymknąć, jak bardzo by tego nie pragnęła. Gorzej, ich reguły wyraźnie określały rolę nauczycielek branych spośród przykutych do brzegu. Podejrzewała, że może po prostu odmówić współpracy, jeśli jednak choć odrobinę naruszy postanowienia umowy, te kobiety rozniosą wieści o tym od Łzy po Światłość Jedna wie jakie miejsca! Cały świat się dowie, że Aes Sedai złamała dane słowo. Jaki to mogłoby mieć wpływ na postawę ludzi wobec Aes Sedai, nawet bała się myśleć. Krew i krwawe popioły! Egwene miała racje, żeby sczezła!

— Dziękuję ci, Mistrzyni Fal, za zaszczyt, jakim było udzielenie ci lekcji — powiedziała, kłaniając się, a potem dotykając palcami czoła, ust i piersi. Nie był to zbyt głęboki ukłon, niemniej na nic więcej nie zasłużyły dzisiaj, jak tylko na przelotne skinienie głowy. No cóż, może dwa. Jedno należało się Poszukiwaczkom Wiatrów. — Dziękuję wam, Poszukiwaczki Wiatrów, za to, że mogłam wam dzisiaj udzielić lekcji. — Siostry, które zdecydowały się na koniec uczyć Atha’an Miere, gotowały się z wściekłości, kiedy zrozumiały, że ich uczennice będą decydować o tym, czego należy je uczyć, kiedy, a nawet o sposobie wypełniania czasu nie przeznaczonego na naukę. Na okręcie Ludu Morza zamieszkujący ląd nauczyciel przewyższał rangą prostego majtka, lecz tylko odrobinę. A siostry nie miały nawet otrzymać tłustych mieszków złota jakimi zazwyczaj kuszono innych nauczycieli.

Zaida i Poszukiwaczki Wiatrów zareagowały dokładnie w taki sposób, jakby prosty majtek właśnie oznajmił im, że odchodzi. To znaczy, stały spokojnie w milczącej gromadce, najwyraźniej czekając — raczej niecierpliwie — aż sobie pójdzie. Tylko Rainyn zaszczyciła ją bodaj spojrzeniem. Też z lekka zniecierpliwionym. Mimo tego co zostało powiedziane i zrobione, przede wszystkim była Poszukiwaczką Wiatrów. Talaan wciąż stała tam gdzie przedtem, pokorna istotka wpatrzona w dywan pod bosymi stopami.

Nynaeve uniosła głowę, wyprostowała się, zebrała wszystkie strzępy godności, jakie jej jeszcze zostały i opuściła pomieszczenie. Były to spocone, pomięte strzępy. Już w korytarzu schwyciła skrzydło drzwi obiema dłońmi i zatrzasnęła je z całej siły. Potężny łomot, który echem poniósł się po pałacu, był nadzwyczaj satysfakcjonujący. Gdyby ktoś się skarżył, zawsze mogła powiedzieć, że wyślizgnęły jej się z ręki. I naprawdę tak było, tyle że najpierw wprawiła je w ruch.

Odwróciła się, otrzepała z zadowoleniem dłonie. I zaraz wzdrygnęła, widząc, kto na nią czeka.

W prostej ciemnoniebieskiej sukience dostarczonej przez Kuzynki, Alivia na pierwszy rzut okaz wcale nie wyglądała nadzwyczajnie — kobieta trochę tylko wyższa niż Nynaeve, z delikatnymi zmarszczkami w kącikach błękitnych oczu i pasemkami siwizny w złocistych włosach. Jednak w spojrzeniu tych oczu gorzał intensywny płomień, przypominało wzrok jastrzębia utkwiony w zdobyczy.

— Pani Corly wysłała mnie z zaproszeniem na kolację dziś wieczorem — powiedział ten niebieskooki jastrząb rozwlekłym seanchańskim akcentem. — Obecne będą również panie Karistovan, Arroan i Juarde.

— Co ty tu robisz sama? — takie było pierwsze pytanie Nynaeve. Żałowała, że nie potrafi do tej sprawy podchodzić jak inne siostry, które zawsze świadome były siły drugiej kobiety, równocześnie nie poświęcając jej szczególnego namysłu, ale tego dopiero musiała się nauczyć. Może któryś z Przeklętych był silniejszy od Alivii, ale z pewnością nikt inny. I na dodatek była Seanchanką. Nynaeve naprawdę nieswojo czuła się sam na sam z nią w pustym poza tym korytarzu. Nie do końca wierzyła w opowieść tamtej o tym, jak poślizgnęła się na schodach. — Nie wolno ci nigdzie chodzić samej!

Alivia wzruszyła ramionami, co sprowadzało się do nieznacznego uniesienia jednego z nich. Kilka dni temu była tylko kłębkiem głupawych uśmiechów, a Talaan sprawiałaby przy niej wrażenie bezczelnej. Teraz jednak nie uśmiechała się już do nikogo.

— Wszyscy byli zajęci, dlatego wyślizgnęłam się na własną odpowiedzialność. Tak czy siak, jeśli zawsze będziecie mnie pilnować, to nigdy nie zyskam waszego zaufania i nigdy nie zdobędę się na to, by zabić sul’dam . — Słowa te, wypowiedziane tak beztroskim tonem, przeszywały mrozem do szpiku kości. — Powinnyście się ode mnie uczyć. Ci Asha’mani mówią o sobie, że są bronią i zaiste są nieźli, co wiem z doświadczenia, jednak ja jestem lepsza.

— Niewykluczone — ostro odrzekła Nynaeve, poprawiając szal. — Niewykluczone też, że wiemy znacznie więcej, niż sobie wyobrażasz. — Nie miałaby nic przeciwko temu, — gdyby mogła zademonstrować tej kobiecie kilka splotów podpatrzonych u Moghedien. Włączywszy w to takie, co do których uznały, że są zbyt paskudne, aby skazywać na nie najgorszego wroga. Pominąwszy tylko... Nie miała większych wątpliwości, że ta kobieta pokona z łatwością, czegokolwiek by nie zrobiła. Pod jej spojrzeniem powstrzymanie się przed chęcią przestępowania z nogi na nogę nie było rzeczą łatwą. — Póki... o ile!... nie zdecydujemy inaczej nie chcę cię po raz drugi widzieć bez towarzystwa dwu lub trzech Kuzynek. Jeśli rozumiesz, o co mi chodzi.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Dech Zimy»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Dech Zimy» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Robert Jordan - As Chamas do Paraíso
Robert Jordan
Robert Jordan - Het Licht van Weleer
Robert Jordan
Robert Jordan - Hart van de Winter
Robert Jordan
Robert Jordan - Het Pad der Dolken
Robert Jordan
Robert Jordan - Vuur uit de hemel
Robert Jordan
Robert Jordan - De Herrezen Draak
Robert Jordan
Robert Jordan - Srdce zimy
Robert Jordan
Robert Jordan - Cesta nožů
Robert Jordan
Отзывы о книге «Dech Zimy»

Обсуждение, отзывы о книге «Dech Zimy» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x