135
skończone, metrowe, stumetrowe, Palce przecinały wstęgi i sieci rozciągające się aż poza pola ich percepcji. Niekiedy uczestniczyły w tych konstruktach anomalijne reprozja, w większości przypadków jednak konstrukty obywały się bez nich. Księżyc wysilał swe podziemne labirynty neural-ne, by odnaleźć w obserwowanym chaosie - życiu-nie-życiu - porządek i wzór; bez skutku. Anomalia ciągnęła się tysiącami, milionami, miliardami kilometrów, to gęstsza, to rzadsza, rozsnuwając się ciemną mgławicą nad oceanami i kontynentami Drugiej, wnikając w jej atmosferę, osiadłszy już na powierzchni jej jedynego satelity.
Zacisnąłem dłoń na karku Anomalii, tuż za łbem, wpychając Palce do samego jej rdzenia. Tu już trwały re-konfiguracje struktur o rozmiarach astronomicznych, syntezowały się i rozpadały w przeciągu sekund, w błyskach gorącego promieniowania, obiekty wielkości planetoid, planet. Posłałem jeden z Palców wprost w konstytuujący się szkielet dwuminutowego behemota próżni; w momencie maksymalnego skupienia Anomalii, sonda, zgodnie z programem, eksplodowała. Struktura rozpadła się. Oczy i Uszy czekały reakcji. Nastąpiła dopiero po prawie minucie, za to równocześnie wzdłuż całej postrzeganej przeze mnie Anomalii: tu i kwadrans świetlny dalej, z dokładnie takim opóźnieniem, nastąpił wzrost natężenia promieniowania, sugerujący intensyfikację wewnętrznych procesów transmutacyjnych. Działo się tak zapewne także i godzinę, tydzień świetlny dalej - nie wiem, gdzie się Anomalia kończy, jeśli kończy się w ogóle.
Księżyc zbierał kolejne dane, przeprowadzał kolejne analizy - ale pozostała część mego mózgu potrafiła już ob-
136
racać jedynie tę pustą myśl: że oto odkryłem (że ja właśnie dokonałem prawdziwego odkrycia!) brakującą Ciemną Ma-
terię wszechświata.
Tak zapisałbym w moim Raporcie, gdybym kiedykolwiek go sporządził: „Pierwszy kontakt z Obcą extensa. Rzeczywiste rozmiary trudne do oceny, prawdopodobnie obejmuje także sąsiednie układy gwiezdne. Być może sięga dalej, przetrawiwszy już materię wcześniej zagarniętych gwiazd; po stosownym rozproszeniu masy, w zawieszeniu funkcji transmutacyjnych, byłaby trudna do wykrycia. Nie potrafię obliczyć. Reaguje na naruszenia struktury z wyraźnym opóźnieniem, lecz - jest to struktura związana repro-zjum. Estymowany wiek: trzy miliony lat”.
Nie popełniłem błędu, klasyfikując Anomalię jako czyjąś extensę -jakże mógłbym pomyśleć inaczej? Wnioskowanie było poprawne. Nieznane zawsze nazywa się imionami znanymi - bo jakimiż innymi?
Z kim właściwie spotkałem się w układzie Meduzy? Kto to jest?
Tak brzmiało pytanie, jakoś instynktownie przyjąłem bowiem, iż mam tam do czynienia z jedną osobą, jednym umysłem - podobnie ja, choć ogarniający cały system planetarny, wciąż byłem przecież pojedynczą osobowością.
Wiedza mnie rozpierała, nosiłem w sobie Odkrycie niczym płód anioła, cienista aureola Tajemnicy obracała się nad moją głową. Bartłomiej dawno już odjechał, nie mogłem z nim porozmawiać - ale na całe lato została na farmie Zuzanna i ona dostrzegła oznaki najszybciej. Jej uniesienia brwi, zawieszenia głosu, pytające spojrzenia - nawet ich nie unikałem, nie maskowałem się. Chciałem się wiedzą podzielić, czym prędzej przekazać; walka z tym imperatywem to jak bezustanne wstrzymywanie oddechu. Było oczywiste, że prędzej czy później będę musiał otworzyć usta.
Dopadło mnie gorącą wrześniową nocą, we wrotach stajni; Jaśmin urodziła właśnie zdrowe źrebię, pomagali-
138
śmy w porodzie blisko dwie godziny i teraz, zmęczeni, ledwo się obmywszy, przysiedliśmy pod odchylonym skrzydłem wrót, ja i Zuzanna. Wyjąłem papierosy. Poprosiła o jednego.
Pa-palisz?
Dopiero zaczynam.
Podałem ogień. Patrzyłem, jak się zaciąga. Nie rozkaszlała się, co stanowiło dobry znak.
Próbo-o-owałaś tytytoniowych?Pokręciła głową.
Wolę nie.
Tak była pochłonięta samą czynnością palenia, że nie zwracała uwagi na mnie i dopiero po kilku minutach zorientowała się, że nie odrywam od niej wzroku.
- No co?
Prze-prze-szam. To jakoś i-i-intymne. Pierwszypa-a-apieros.
Nie pierwszy.
A-a-ale.
No tak. - Przechyliła głowę, spojrzała na mnieprzez dym. - A o tobie? Co takiego? Pierwszy pocałunek?Pierwsza miłość? - Pchnęła mnie lekko w ramię. - Opowiedz coś.
Więc opowiedziałem jej - extensę. Opowiedziałem jej Meduzę, Anomalię i Czarną Materię. Opowiedziałem moje Odkrycie i sekret wszechświata.
Skończyła jednego, zaczęła następnego papierosa. Ja wciąż mówiłem - od miesięcy nie zdobyłem się na tak długą przemowę. Z biegiem słów rzadziej się potykałem, łatwiej pokonywałem artykulacyjne przeszkody, instynkt
139
brał górę nad przemyślaną gramatyką i coraz płynniejsza stawała się moja opowieść. Wzeszedł Księżyc. Anna, córka Daniela, która znowu cierpiała na bezsenność, zeszła zobaczyć źrebaka; zamilkłem na czas jej obecności. Potem opowiadałem dalej, dodając coraz drobniejsze szczegóły, masą detali próbując oddać ogólne wrażenie, opisać kształt odczucia, którego - wiedziałem przecież - nie da się opisać, trzeba je samemu doświadczyć. Takie rzeczy są nie do opowiedzenia.
Coś jednak - coś poza pustą Wiedzą - przeciekło do Zuzanny w nieporadnych słowach. Słyszałem ekscytację w jej głosie, gdy dopytywała się:
- Co teraz zrobisz? Będziesz próbował się porozumieć? Jak? Mógł tę eksplozję wziąć za atak? Wysyłał jakieśsondy ku tobie?
Śmiałem się i Zuza wkrótce przyłączyła się do tego śmiechu.
Ale powiesz mi, jakby co? Prawda? Powiesz? -naciskała jeszcze, gdyśmy szli do domu.
Po-o-owiem.
Tymczasem jednak musieliśmy (ja i Daniel) pojechać na spotkanie Rady na Targ. Wskutek napływu przesiedleńców ze wschodu powstały liczne spory graniczne, co do praw do ziemi i praw wypasu, i zeszedł nam na ich rozstrzyganiu cały dzień; a i tak ludzie odjeżdżali niezadowoleni, i to przeważnie obie strony. Negocjacje w Krypcie przeciągnęły się swoją drogą, jak to ostatnio zazwyczaj bywało. Wszyscy już wychodzili, gdy Bezimienny zatrzymał mnie cichym słowem:
- Poczekaj.
140
Zawahałem się. Bucher Junior znikał właśnie w przedsionku - chcąc nie chcąc, zostałem sam.
O c-co?
Istnieje sposób, abyście się wykupili.
Wyku...?
Tak.
Przysunąłem sobie krzesło i usiadłem. On stał wpół-oparty o blat stołu, idealnie biała koszula prawie raziła oczy w idealnie monochromatycznym świetle.
Kła-amałeś.
Nie. Po prostu teraz jest coś, co warte tych wyrzeczeń z ich... z naszej strony.
Wyrzecz-czeń! - prychnąłem. - Że nnie zatopicie Kra-kraju.
Nawet nie zdajesz sobie sprawy, jakich zmianw naszych planach to wymaga. Ale nie bierzemy siłą, choćmoglibyśmy, i w istocie większość tak by wolała - tylkochcemy uczciwej wymiany.
- Wwięc c-co tyle dla was w-w-warte?-Ty.
-Jja.
Nic więcej nie powiedział; patrzył mi tylko prosto w oczy, lekko nachylony, nie strojąc już żadnych min, z twarzą tyleż poważną, co szczerą - a przecież wiedziałem, że widzę wyłącznie to, co on chce, żebym widział. I ile z tego, co myślę - myślę pod jego dyktando?
A myślałem (mój księżyc myślał) tak: Skąd nagle zmiana? Co takiego niezwykłego w mojej osobie? Tylko extensa. Ale o niej musieli wiedzieć od dawna, tak jak wiedzieli o wszystkim. Więc co zmieniło się ostatnio? Tylko
141
to: poznałem sekret Anomalii - słyszeli, oczywiście, moją rozmowę z Zuzanną. Lecz dlaczego miałaby Ich interesować Anomalia, manifestacja obcej cywilizacji pół tysiąca lat świetlnych stąd, czyjaś rozbuchana extensa? Dlaczego? Nigdy Ich podobne rzeczy nie ciekawiły; gdyby było inaczej, przede wszystkim nie pozostawiliby Organów na pastwę Bartłomiejów i im podobnych, lecz sami zajęli zbiory re-prozjum komplementarnego; a nie uczynili tego. Teraz natomiast, by je posiąść, gotowi są do „wyrzeczeń”. I niby jak miałoby się to odbyć? Jak mam Im - dać...?
Читать дальше