- Spokojnie, spokojnie - wі№czyі siк Schwarz. - Po kolei. Po pierwsze musimy...
- Po pierwsze chcк siк wreszcie dowiedzieж co to wіaњciwie jest - odezwaі siк Yusuf.
- Widziaіeњ zapis - mrukn№і Xien, poniewaї Arab patrzyі wіaњnie na niego. - Wiesz, їe nie jesteњmy w stanie tego wytіumaczyж.
- Dlaczego teraz siк nie zmienia?
- Poniewaї zatrzymaliњmy jego obroty.
- Nieprawda - oњwiadczyі Yusuf. - Obrуt rzecz wzglкdna; obrуt wzglкdem czego? Sk№d wy wiecie, їe wtedy siк obracaі?
- Wzglкdem Sіoсca.
- Nieprawda. Џle patrzycie. Co znaczy: obrуt? Gdybyњcie wуwczas zawiesili kamerк na stacjonarnej ponad nim, widzielibyњcie falк zmiany peіzn№c№ po jego powierzchni, jak noc po powierzchni Ziemi; nadci№gaj№cy poіudnikiem, regularnie niczym puls, terminator metamorfozy. A teraz go nie ma. Pytam wiкc: kiedy siк zatrzymaі? dlaczego siк zatrzymaі?
Pytanie nie byіo takie gіupie, jakim siк w pierwszej chwili zdawaіo. Schwarz spojrzaі ponad ciemn№ bryі№ pseudometeroru na zamkniкtego w bікkitnym skafandrze Araba. Yusuf nie potrafiі tego precyzyjnie wyraziж, lecz w istocie miaі racjк. S№ obroty i obroty. Jeњli postrzegali byli wirowanie owego kamienia poprzez kamery statku pіynnym przesuwem charakterystycznych ksztaіtуw jego powierzchni z jednej strony na drug№, to dlatego, їe krкciі siк on wzglкdem Sіoсca. Jeњli natomiast co okres widzieli tк powierzchniк inn№ i inn№, to juї dlatego, iї w swych niewidzialnych obrotach dokonywanych w pіaszczyџnie s№siedniej rzeczywistoњci wystawiaі on na ich widok kolejno nastкpuj№ce po sobie rуїne trzysta szeњжdziesi№t stopni swego obwodu, czyli uіamki z peіnego, licz№cego zapewne parк tysiкcy, k№ta, jaki odmierzaі naprawdк zamkniкtym, naprawdк dopeіnionym obrotem. I jedno wirowanie nie miaіo nic wspуlnego z drugim, bo ani nie byіo w mocy grawitacji Sіoсca zadawanie gіazom podobnych kopniakуw, po ktуrych іamaіyby prawa geometrii, ani falowe transformacje pseudometeoru nie mogіy mu same z siebie nadaж obserwowanej prкdkoњci k№towej. Chwytaj№c kamieс w swe metalowe іapy i ostro kontruj№c silnikami MAMS zmniejszyі j№ do zera - lecz przecieї tym sposobem nie byі w stanie zastopowaж procesu jego wszechzmian, nie byі w stanie zatrzymaж owego terminatora metamorfozy w jego mozolnej drodze dookoіa obiektu. A jednak, nie da siк ukryж, uczyniі to.
- Zatrzymaі siк w chwili dotkniкcia go przez robota - rzekі Schwarz. - Co zarazem, jak przypuszczam, stanowi odpowiedџ na pytanie o przyczynк.
- Mуwisz mi, їe ten kamerdolec myњli? - zapiaі hrabia.
- W ktуrym miejscu? - spytaі jednoczeњnie Yusuf.
- Co: w ktуrym miejscu?
- Gdzie on siк zatrzymaі? Pokaї.
Niemiec wі№czyі narкkawiczny czerwony punktowiec z palca wskazuj№cego i powiуdі rubinow№ igі№ lasera przez pуі meteoru. Faktycznie, daі siк tam zauwaїyж mniej wiкcej dziesiкciocentymetrowy, bardzo rуwny uskok w materii koњlawego gіazu, gкsto poharatanego w kolizjach z wiкkszymi masami i podziobanego minikraterami zderzeniach z masami mniejszymi.
- W ktуrym kierunku to szіo?
- O tak.
- To znaczy, їe siк powiкkszaі.
- Nie, chyba nie. Ma nieco przesuniкty њrodek masy i z drugiej strony zjadіby to, co tu dodaі.
- Њrodek masy? - zaciekawiі siк Yusuf. - Jakiej masy? Tej czкњci, ktуr№ my widzimy? Jak№ on wіaњciwie ma gкstoњж?
- W ogуle jest bardzo lekki. MAMS zmierzyі go na inercyjce i wyszіo mu jeszcze mniej, niї myњleliњmy, bo szeњжset piкжdziesi№t dziewiкж kilogramуw. To daje gкstoњж w okolicy trzech i pуі setnej grama na centymetr szeњcienny, czyli bita њmietana, a nie kamieс.
- Przeњwietliliњcie go? - wtr№ciіa siк Jaqueritte.
- Pomacam go roentgenem, a on mi wybuchnie - mrukn№і Xien.
- To chociaї czujnikami rezonansowymi...
- I co jeszcze? - prychn№і Xien. - Walnк go mіotkiem, a on...
- ...a on ci wybuchnie, wiem.
- W№tpiк, їeby byі pusty - rzekі Schwarz.
- A to czemu? - skrzywiі siк Mњcisіowski. - Ja bym niczego nie byі pewien.
- Toteї nie jestem pewien. W№tpiк sobie. On jest po prostu za maіy; rozleciaіby siк przy pierwszym zderzeniu, a sami widzicie jaki poobijany.
- Zabraі ktoњ kawaіek do analizy? - odezwaіa siк Godiva. - Jaki ma skіad chemiczny i co w ogуle warta; bo moїe to rzeczywiњcie jakiњ superwytrzymaіy styropian...
Xien siк їachn№і. - Spektrometr przecieї dawno juї diabli wziкli, a zreszt№ to i tak byі zabytek z demobilu. A na tej walizeczce naszej pani doktor to sobie moїemy co najwyїej њlinк zbadaж. No i co to znaczy: kawaіek do analizy? Odr№baж mam czy co?
- Czemu ten їуіtek wszystko bierze tak osobiњcie? - zdziwiіa siк ostentacyjnie Godiva. - Albo zakompleksiony, albo, kurwa, megaloman. Mуgіby sobie, komuch jeden, fundn№ж chociaї atrapк kulasуw, pozbyіby siк kompleksu, he he, niїszoњci. Ale woli niewaїkoњж, bo tu zawsze jest u gуry...
- Godivaaa!!
- Jak on z ni№ wytrzymuje w jednej kabinie, pojкcia nie mam - mruknкіa Jaqueritte na zamkniкtym do Schwarza.
- Nie wytrzymuje - parskn№і Schwarz. - Myњlisz, їe do kiosku przeprowadziі siк tylko z powodu grawitacji?
- Pewnie masz racjк. Ale teraz - co? znowu razem mieszkaj№?
- Pуki co, Godiva bezustannie pіywa w zaњlepie, wiкc robi mu tam najwyїej za mebel. Ale jak wreszcie ten jej system ruszy, to chyba krew siк poleje.
Xien i Godiva obrzucali siк gor№cymi wyzwiskami, a tymczasem pozostaіa czwуrka przeszіa w dospeku na kanaі rуwnolegіy.
- ...wiкc mi nie mуwcie, їe nie wiadomo, bo wiadomo - oњwiadczyі hrabia. - Ten kamieс jest mуj.
- Przede wszystkim: to nie jest їaden kamieс - warknкіa Jaqueritte. - Jako pierwszy niepodwaїalny dowуd istnienia obcej cywilizacji nie podlega їadnym konkretnym regulacjom prawnym, poniewaї nie przygotowywano prawa dla niemoїliwoњci. Najpewniej jak tylko o nim usіysz№, znacjonalizuj№ go razem z caіym Armstrongiem i nami, nie wspominaj№c juї o cargo ; i to wszyscy naraz, kaїde paсstwo swoim wіasnym dekretem, juї oni znajd№ odpowiednie preteksty. Na twoim miejscu, Mњcisіowski, siedziaіabym cicho.
- Њwiкte sіowa - przyњwiadczyі Schwarz.
- Ale dajcieї spokуj...! - miotaі siк hrabia. - Taka okazja...! Przecieї on jest bezcenny, mуgіbym zaї№daж kaїdej sumy; co tylko przyszіoby mi do gіowy - daliby bez targуw! Jazu Chryste: artefakt Obcych! Przecie my tu mamy Historiк! Dzieci siк bкd№ o nas uczyж...!
- Idiota.
- Kto idiota, kto idiota?!
- Yusuf, powiedz mu, bo ja juї nie mam siіy.
Arab wydryfowaі wolno zza masy pseudometeoru.
- Trwa wojna, panie hrabio. To coњ - to nie jest Historia, pan siк myli. To jest Polityka. Kaїdy kraj wolaі bкdzie raczej zniszczyж nas razem z tym tu cudem, aniїeli pozwoliж, їebyњmy wpadli w rкce jego nieprzyjaciуі. Bardzo proszк nie popeіniaж samobуjstwa.
Hrabia byі niepocieszony.
- No to co mam zrobiж? Z powrotem wyrzuciж go na zewn№trz?
- Najwaїniejsze, to utrzymaж rzecz caі№ w tajemnicy - powiedziaі Schwarz; miaі juї wszystko dobrze przemyњlane. - Nie staіo siк absolutnie nic niezwykіego. Lecimy do Saturna, zaіatwiamy sprawк na Iapetusie i czekamy na orbicie na nastкpny transport; moїemy normalnie skontaktowaж siк z TraComem na Ziemi i zamуwiж u nich antymateriк, w koсcu kaїdy widzi, їe oberwaliњmy. Przychodzi transport i odpalamy z Iapetusa. Wci№ї ani sіowa o kamieniu. Dopiero jak znajdziemy siк w eksterytorialnym doku okoіoksiкїycowym, іadujemy draсstwo do kontenera jako dar dla fundacji zajmuj№cej siк badaniem meteorуw i wysyіamy L u fthans№ na Ziemiк. Tк fundacjк zaіoїymy sobie przez Internet jakiњ miesi№c wczeњniej. A celnikуw moїemy siк nie baж, bo to dziwo rzeczywiњcie wygl№da jak meteor i nawet wedle jego encyklopedycznej definicji faktycznie nim jest. I dopiero na Ziemi, ostroїnie i przez poњrednikуw, moїemy otworzyж licytacjк...
Читать дальше