Andrzej Pilipiuk - Czarownik Iwanow

Здесь есть возможность читать онлайн «Andrzej Pilipiuk - Czarownik Iwanow» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Czarownik Iwanow: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Czarownik Iwanow»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

"Jakub Wędrowycz jest jedną z najlepiej wykrojonych postaci polskiej fantasy. Opowiadania o wielkim egzorcyście łączą wisielczy humor z nader precyzyjną obserwacją obyczajową. Ta ostatnia sprawia, że wszelkie potwory, demony i wampiry trapiące Wędrowycza, są znacznie mniej przerażające niż podejrzenie, które ogarnia w pewnym momencie czytelnika – mianowicie, iż ów wiejski pejzaż krainy Wędrowycza nie jest jedynie fantazją." – Anna Brzezińska

Czarownik Iwanow — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Czarownik Iwanow», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

– A tam na górze za pałacem. Znajdziecie drogę wysadzaną kasztanami, potem będzie pałac i zaraz za pałacem stoi jeszcze resztka z jego chałupy. Taka polepiona gliną.

– Dziękuję bardzo.

Ruszył drogą, gdy tylko zniknął kobiecie z oczu, zrezygnował z kamuflażu. Znowu był złośliwym staruszkiem o chytrych oczkach. Gwizdnął przez zęby. Psy pojawiły się z powietrza. W rzeczywistości były tam cały czas, tyle tylko, że niewidzialne. Koło kapliczki nad źródłem poczuł dziwne mrowienie pod skórą. Przystanął i zaczął nasłuchiwać.

– KTOŚ TY? – Pytanie pojawiło się w jego mózgu znienacka.

Rozejrzał się dookoła. Głos promieniował prosto z powietrza.

– A ty? – Zapytał półgłosem.

– PABLO DE TORRALBA. INKWIZYTOR.

– Nie mamy żadnych wspólnych tematów do rozmowy.

– WYNOŚ SIĘ. NIC TU PO TOBIE.

– Gadaj zdrów. Przyszedłem w odwiedziny.

– JESTEM OPIEKUNEM TEGO MIASTA. WYSTARCZY MI, ŻE MUSIAŁEM ZNOSIĆ TEGO ZAFAJ- DANEGO CZAROWNIKA PRZEZ TYLE LAT. IDŹ STĄD.

– Wiesz co, inkwizytorze, chyba popełniasz błąd. – PRZYPOMNIJ SOBIE JAK ZABIŁEM CIĘ

W CHEŁMIE CZTERYSTA LAT TEMU. JAM CIĄGLE ZMYŚLNY.

Dwa psy eksplodowały jak petardy, zachlapując wszystko wokół strzępkami mięsa. Czarownik skrzywił się lekko.

– Mlgełe. Operłut. Chaprędź. – Wymamrotał, robiąc rękoma osobliwy znak.

Ziemia wokół jego stóp strzeliła na chwilę płomieniem. Gdy wygasła, nie słyszał już żadnego głosu w swojej głowie.

– Postarajcie się o nowego opiekuna – powiedział w przestrzeń.

Echo jego słów dotarło do wioski i zatańczyło wokół kościoła. Przechowywany w jego ołtarzu srebrny sztylet drgnął i pokrył się czarnymi plamami. Relikwia. Sztylet człowieka, który spalił tu kiedyś kobietę w imię miłości. Sztylet człowieka, dzięki któremu ludzie nauczyli się kochać i wybaczać sobie. Sztylet człowieka, który oczyścił się ze swoich grzechów, dobrowolnie oddając swoje ciało na pastwę płomieni.

Iwan Iwanowicz niebawem znalazł się w chacie Karwowskiego. Dach zapadł się już dawno, ale ciągle działał czar chroniący to miejsce przed wilgocią. Czarownik przekopał ruinę, poszukując jakichś notatek, które mogłyby mu się przydać. Nie znalazł nic. Karwowski nie umiał pisać. Los nikomu nie szczędzi rozczarowań.

* * *

Herberto Saleta siedział w swoim pokoju, w niewielkim hoteliku koło dworca. Przeglądał w skupieniu udostępniona mu przez wojewódzkiego konserwatora zabytków dokumentację. Wykopy warstwy kulturowe, ślady osadnicze. Zabezpieczone elementy dekoracyjnej kamieniarki. Wśród nich był kamień przypominający łapę niedźwiedzia. Na karcie dokumentacyjnej podany był numer inwentarzowy. Herberto przepisał go sobie do notesu z zamiarem sprawdzenia później jak to wygląda w rzeczywistości. Teraz bardziej ciekawiło go, co innego. Źródło dziwnego niepokoju zmieniło swoje położenie. Obecnie woń zła dobiegała go bardziej z południa. Nie mógł jednak precyzyjnie określić ani kierunku, ani jej natury. Zmysły, w które wyposażone było jego ciało, nie nadawały się do tego celu. Musiał posłużyć się czymś innym.

Z torby podróżnej wydobył strzykawkę, igłę oraz buteleczkę pełną czegoś. Napis na buteleczce był całkowicie niewinny. Zawartość do napisu miała się tak jak pięść do nosa. Naciągnął trzy centymetry sześcienne i położywszy się na kozetce, wstrzyknął sobie zawartość. W oczach momentalnie mu zmętniało. Mózg otworzył się, a w chwilę później egzorcysta opuścił swoje ciało, udając się na astralną wędrówkę. Wyprysnął do góry jak świeca. Znalazł się wysoko nad miastem. Popatrzył na południe. Nad górą w pobliżu Uchań unosił się słup czarnego światła. Postarał się wyostrzyć nieco wzrok, ale nie udało mu się to. Obawiał się zbliżyć do słupa. Ciało astralne było dość podatne na magiczne uszkodzenia.

Zamiast tego postarał się wsłuchać w rytm życia miasta. Każde skupisko ludzi jest jak wielkie serce. Bije pewnym rytmem generowanym przez ludzkie myśli i uczucia. Są zdrowe miasta, gdzie rytm jest czysty i mocny. Są chore miasta, gdzie żyją źli ludzie. Większość miast, w których rytm wsłuchiwał się podczas astralnych wędrówek, miała bardzo chore dusze. Tu nie było nawet tak źle. Ludzie mieli dobre myśli. Ale było coś jeszcze. Puste przestrzenie pod miastem odbijały rytm, zniekształcając go w chore zawodzenie. Myśli wracały do ludzi skrzywione. W lochach coś było. Zagłębił się pod ziemię.

Atmosfera tam panująca była po prostu straszna. Powietrze naładowane zostało kiedyś nienawiścią, która teraz parowała do góry, między żywych. Nienawiść wciskała im w ręce noże i siekiery i butelki wódki. Postarał się zbliżyć do jej czarnych źródeł. Promieniowała z niewielkiego pomieszczenia w bocznym ciągu galerii. Jej źródłem był szkielet człowieka w resztkach munduru i papasze na głowie. Drugie źródło znajdowało się tuż obok. Nienawiść promieniowała od przeszło trzydziestu szkieletów. Fale jednej i drugiej złości interferowały to wzmacniając się, to słabnąc. Ciało astralne zaczęło niszczeć. Musiał opuścić to miejsce. Przeniósł się w inny korytarz. Tu także coś było. Ukryło się przed nim w ścianie. – Kim jesteś? – zapytał.

Coś ukrytego w ścianie nie udzieliło mu odpowiedzi. Wciskało się głębiej. Aż wreszcie kontakt zerwał się. Wyprysnął na powierzchnię ziemi. Wiedział już dużo, ale ciągle był w nim głód wiedzy. Postanowił odszukać człowieka, którego minął w parku. Przeszukiwał miasto. Nie znalazł. Zdziwiło go to. Czuł, że ten dziwny osobnik jest tu w jakiś sposób przypisany. Odłamki jego myśli tkwiły w murach domów, w korze drzew, w postaci plam paskudziły chodniki. Na niewielkim placyku u zbiegu dwu ulic, znajdowała się bardzo stara plama krwi. Koło niej na ławeczce leżał jakiś starzec. Był martwy. Obok niego stał jakiś młodzieniec i milicjant spisujący protokół. Po chwili nadszedł także lekarz. Umysł nieboszczyka jeszcze pracował. Czaszka odbijała echo jego myśli. Myśli, które miał na chwilę przed śmiercią. Myśli wiązały się z tamtym człowiekiem. Płonęły zimnym błękitnym płomieniem nienawiści. Jak spirytus. Jak spirytus oszałamiały stojących wokoło. Milicjant miał ochotę spałować młodego Niemca. Lekarz miał ochotę zaprzestać prób reanimacji. Młody Niemiec chciał mieć w kieszeni rewolwer i zastrzelić tych dwu niedorajdo w.

Ciało fizyczne ściągnęło jego duszę z powrotem. Wrócił. Otworzył oczy. Ciało pokryte miał kropelkami krwi, które przeniknęły przez skórę. Zdarzało mu się to i wcześniej. Za każdym razem był potem chory przez kilka dni. Poczuł zniechęcenie. Nie dowiedział się właściwie nic ciekawego, a stracił znaczną część swoich sił żywotnych. Sił, które musiał oszczędzać na ostateczną rozgrywkę.

* * *

Zmierzchało się już. Właśnie w tym momencie, w którym Jakub czarował na swoim podwórku, posterunkowy Birski wszedł w opłotki gospodarstwa, w którym od siedemdziesięciu lat mieszkał Semen Korczaszko. Rozejrzał się dookoła. Nic ciekawego nie wypatrzył. Podszedł do drzwi i zapukał. W tej chwili poczuł, że za jego plecami stoi człowiek z siekierą w ręce. Wrażenie to potęgował cień, który zachodzące słońce rzucało na ścianę. Odwrócił się. Za nim istotnie stał jeden z wnuków, a może i prawnuków gospodarza. I faktycznie trzymał siekierę w ręce.

– A ty, tu co? – zapytał. – Zachciało się aresztować dziadka?

Sadząc po wyrazie jego twarzy, gotów był natychmiast użyć siekiery, gdyby otrzymał odpowiedź twierdzącą.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Czarownik Iwanow»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Czarownik Iwanow» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Andrzej Pilipiuk - Rzeźnik drzew
Andrzej Pilipiuk
Andrzej Pilipiuk - Weźmisz czarną kurę
Andrzej Pilipiuk
Andrzej Pilipiuk - Zagadka Kuby Rozpruwacza
Andrzej Pilipiuk
Andrzej Pilipiuk - Dziedziczki
Andrzej Pilipiuk
Andrzej Pilipiuk - Kuzynki
Andrzej Pilipiuk
Andrzej Pilipiuk - Księżniczka
Andrzej Pilipiuk
Andrzej Pilipiuk - 2586 kroków
Andrzej Pilipiuk
Andrzej Pilipiuk - Sowie Zwierciadło
Andrzej Pilipiuk
Andrzej Pilipiuk - Triumf lisa Reinicke
Andrzej Pilipiuk
Andrzej Pilipiuk - Zaginiona
Andrzej Pilipiuk
Отзывы о книге «Czarownik Iwanow»

Обсуждение, отзывы о книге «Czarownik Iwanow» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x