Zmarszczył brwi.
– Będziesz dostawał solone śledzie. Trzy razy dziennie. Niestety, studnia w twierdzy wyschła i z wodą mamy pewien problem… – wyjaśniłem pogodnie.
Czasem jeden uśmiech może zdziałać cuda. Więzień poddał się, załamał w jednej chwili.
– Co chcecie wiedzieć?
Zawsze tak jest. Odrobina życzliwości i troska o dobre odżywianie więźnia zazwyczaj otwierają serca nawet zatwardziałych marksistów. Z drugiej strony, gdyby to nie pomogło, możemy i obedrzeć ze skóry.
– Należysz do sekty chłystów. – Dawniej sądziłem, że najdziwaczniejsza nawet wiara jest lepsza od socjalizmu, ale po przesłuchaniu kilku jemu podobnych nie byłem już taki pewien. – Opowiedz nam o tej waszej religii i o Rasputinie.
Stariec podniósł na mnie gorejące oczy.
– On nas zdradził! – syknął.
– Tym lepiej.
Wyjąłem notatnik i ołówek. Więzień zaczął mówić. Zawsze wcześniej czy później zaczynają. Języków nie obcinamy.
– Dawno temu, jeszcze przed Piotrem I, we wsi Makłakow żyło sobie małżeństwo… Po dziewięć krzyżyków nosili na karkach, gdy niebiesa obdarzyły ich synem…
Słuchałem opowiadań sekciarza, notując najważniejsze fragmenty. Cholerna Rosja, kraj dziki, dziwaczny, niezrozumiały dla cywilizowanego człowieka. I jednocześnie kraj, który właśnie wykonywał wielki skok do przodu. Który po raz kolejny stanął przed wyborem. Cywilizacja albo barbarzyństwo. Skończy się wojna, potem dwadzieścia lat pokoju, i nie poznamy tej ziemi.
– …Zrozumiawszy, że Chrystus w jego postaci powraca na świętą ziemię rosyjską, zebrał dwunastu apostołów i wędrował brzegami Wołgi, głosząc swoją naukę. Jednak car nakazał go schwytać i ukrzyżować na murach Kremla. Trzeciego dnia Iwan Susłow zmartwychwstał i objawił się swoim uczniom, car jednak nakazał go schwytać ponownie i obedrzeć żywcem ze skóry. Potem rzucono go na kupę końskiego nawozu, gdzie skonał. Trzeciego dnia raz jeszcze zmartwychwstał i objawił się swoim uczniom, car nakazał go po raz trzeci złapać i tym razem spalić na stosie…
– Rozumiem. – Przerwałem wykład historii. – Powiedz coś na temat tego waszego zbawienia poprzez grzech…
Sekciarze mają dużo szczęścia, że żyją we współczesnej Rosji. Inkwizycja wszystkim zafundowałaby auto da fé. A tutaj? Osiedleniu na Syberii podlegają tylko skopcy. Pozostałych zsyła się na kilka lat do klasztoru i po wybiciu głupot z łbów – wypuszcza.
– Myślenie o grzechu deprawuje duszę człowieka bardziej niż sam grzech, dlatego lepiej czasem zgrzeszyć, aby już o tym nie myśleć… – Więzień ciągnął monotonny hipnotyzujący zaśpiew, przypominający cerkiewne kazania.
Można w to uwierzyć, zwłaszcza jeśli jest się prostym chłopem z zabitej dechami wioski.
– Podsumujmy – poprosiłem.
– A zatem trzy drogi wiodą do zbawienia. Najpierw grzech dla pozbycia się grzesznych myśli. Potem, gdy dusza już się oczyści z żądz, trzeba odbyć surową pokutę.
– Chłoszczecie się rózgami, kablami wykradzionymi z linii kolejowych i łańcuchami – dopowiedziałem.
– Tak. Wreszcie żyje się w stanie oczyszczonym i wtedy można dostąpić śmierci pełnej tajemnic…
Do diaska. Czyżby chłyści zasilali działającą na Syberii sektę samobójców?
– Wyjaśnij to – poprosiłem.
– To rytuał. Ciało umiera, a potem wraca do życia. I człowiek staje się świętym. Otrzymuje moc równą tej, którą mieli apostołowie. Ma dar mówienia językami. Może leczyć dotykiem, nieść ludziom pomoc i pociechę… Ale już do końca życia musi pędzić żywot godny i świątobliwy. Rasputin przeszedł rytuał, a teraz pije, gromadzi bogactwa, hula z kobietami lekkich obyczajów. – Aż się zapluł z oburzenia.
Wyciągnąłem mój raport na temat Rasputina. Usunięty z sekty chłystów za sprzeniewierzenie się zasadom wstrzemięźliwości, zanotowałem.
– Co będzie ze mną? – zapytał stariec. – Powiedziałem, co chcieliście. Dajcie niski wyrok…
Cóż, można go oczywiście zatrzymać w więzieniu. Za przynależność do sekty można skazać. Wiem, że należy go uwięzić, bo tak stanowi prawo. Ale jednocześnie nie wiem: po co? Jeśli wypuszczę tego człowieka, będzie grzeszył, aby się oczyścić. Będzie wciągał do sekty robotników. Ale to obciąża jego sumienie… Sam wybiera swoją drogę przez życie. Poza tym lepiej, żeby należeli do sekty niż do partii. Decyzja należy do mnie.
– Solone śledzie są drogie, a studnia naprawdę wyschła – powiedziałem. Na jego twarzy odmalował się strach. – Jesteś wolny – dodałem, wzruszając ramionami.
Najdalej za tydzień złapią go ponownie.
***
Pawlacz był szeroki, ległem na deskach, obserwując korytarz. Sokołow siadł obok mnie i czytał gazetę.
– W końcu nie powiedziałeś mi najważniejszego – odezwałem się, widząc, że przerwał czytanie i bawi się fajką. – Mamy go ochraniać czy zbierać na niego materiały?
Wyłowił z kieszeni kapciuch z tytoniem i dopiero wtedy się odezwał.
– Pytałem o to generała. Niestety, nie potrafił dać konkretnej odpowiedzi. Mamy pilnować, żeby Rasputinowi nie spadł włos z głowy i jednocześnie badać, kto go odwiedza…
– Śledzić i chronić – mruknąłem.
– I nie zadawać pytań – westchnął. – I raporty pisać.
Skończył nabijać fajkę i z trzaskiem zapalił zapałkę. Po chwili przesłoniła go chmura aromatycznego dymu.
– Gości dzielimy na trzy kategorie. Do pierwszej należą zidentyfikowani przyjaciele Rasputina. Ich fotografie zapełniają już cztery grube albumy. Musisz przejrzeć je w wolnej chwili. Druga kategoria to petenci wszelakiej maści.
– Petenci? – podchwyciłem.
– Chłopi przychodzący po błogosławieństwo, nędzarze pragnący otrzymać pracę lub datek, drobni urzędnicy potrzebujący protekcji, nauczyciele…
– Pomaga im?
– Wszystkim bez wyjątku. Nie, z wyjątkami. Niektórych uznaje za oszustów i spuszcza po schodach.
– Słyszałem, że bierze łapówki…
– I tak, i nie. Sam zobaczysz.
Zamyśliłem się.
– Do kategorii trzeciej zaliczamy przyjaciół, których jeszcze nie udało się zidentyfikować. Tym należy robić zdjęcia – dodał. – Oczywiście, rozróżnienie grupy drugiej i trzeciej wymaga pewnego doświadczenia. Jest i kategoria czwarta: potencjalni wrogowie obiektu.
– Ktoś dybie na jego życie – domyśliłem się.
– Owszem. Mamy takie sygnały. Hierarchia cerkiewna, na przykład, wyklęłaby go już dawno, gdyby nie sprzeciw Najjaśniejszego Pana…
Mówił dalej, przekazując mi niezbędną wiedzę krótkimi, żołnierskimi zdaniami. Na wypadek pojawienia się zamachowców zaraz przy drzwiach wiszą na stelażu cztery nabite rewolwery Nagan. Oczywiście, taka ilość broni może okazać się niewystarczająca. W razie zamachu czuwający na posterunku trzecim agent powinien nacisnąć guzik alarmu. Impuls elektryczny włączy dzwonki na posterunku pierwszym, umieszczonym w stróżówce, drugim – w mieszkaniu po przeciwnej stronie podwórza, oraz czwartym – na strychu nad mieszkaniem. Inny alarm podczepiony jest do nieużywanych nigdy drzwi kuchennych obserwowanego mieszkania. Kolejny kabel biegnie aż na sąsiednią ulicę, gdzie mieści się praktyka lekarska. W razie strzelaniny, gdyby zaszła konieczność udzielenia pomocy rannym agentom, niedobitym sprawcom lub obiektowi, lekarz pojawi się na miejscu w ciągu paru minut… A zatem Rasputina chyba mamy chronić. No to ma pecha.
***
Zaplanowanie egzekucji chłopa nie jest specjalne trudne. Rozkład dnia już znam. Wstaje najpóźniej o dziesiątej. Przepitym głosem intonuje modlitwy lub cerkiewne hymny. Koło jedenastej spożywa śniadanie. Często napływający petenci przeszkadzają mu w posiłku. Nie ma stałych godzin przyjęć. Obiad zazwyczaj je około siedemnastej. Wieczorem schodzą się jego wielbiciele i razem hulają do późna. Kobiety czasami zostają do rana. Często jednak samotnie rusza na nocną włóczęgę po restauracjach i knajpach. Wraca kompletnie pijany i idzie spać.
Читать дальше