Rafał Ziemkiewicz - Czerwone dywany, Odmierzony krok

Здесь есть возможность читать онлайн «Rafał Ziemkiewicz - Czerwone dywany, Odmierzony krok» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Czerwone dywany, Odmierzony krok: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Czerwone dywany, Odmierzony krok»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Książka jest swoistego rodzaju wizją przyszłej Europy i Polski, jest to spojrzenie apokaliptyczne, gdyż rzeczywistość, która nadejdzie, będzie zmierzchem świata. Już teraz rozpadają się banki, bankrutują rządy, narastają konflikty etniczne, religijne i społeczne. O tym wszystkim jest mowa w tej książce.

Czerwone dywany, Odmierzony krok — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Czerwone dywany, Odmierzony krok», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

W czasie tej wędrówki po zakresach jeden z punktów odległej drogi co i raz mrugał wielobarwnymi ognikami. Było ich na tyle dużo, że oficer kazał komputerowi odwzorować całość płynącej stamtąd emisji.

Jeszcze nigdy czegoś takiego nie widział. Konwój świecił na wszystkich częstotliwościach jak noworoczna jolka. Błyszczały czerwono emitery fal telewizyjnych, żarzyły się głębokim karminem cztery zakresy UKF, migotała boja pozycjonowania, drgały fioletowe ogniki bekapów komputerów pokładowych potężnych ciężarówek, odprowadzających na bieżąco kopie przetwarzanych informacji do swojej centrali.

A na drugim wozie, licząc od czoła konwoju, aż raniła oczy iskra migocząca wszystkimi barwami, od ciemnego fioletu po jasnożóły. W ten sposób prezentowały się w odwzorowaniach spektrowizualnych szyfrowe radiotelefony satelitarne, których emisja przeskakiwała bezustannie z jednej częstotliwości w drugą, tak aby maksymalnie utrudnić jej wyskanowanie wszystkim, oprócz właściwego odbiorcy, którego przez owo szaleńcze miotanie się po częstotliwościach prowadzono na osobno szyfrowanym paśmie pomocniczym.

Zwykłe konwoje nie miały takiego sprzętu. Oficer polecił komputerowi przeanalizowanie ruchu wielobarwnej iskry i nałożenie go na zapisaną w pamięciach zewnętrznych mapę. Po chwili złote ściegi wyszyły na wewnętrznej stronie przyłbicy szkic orientacyjny. Wynikało z niego, że konwój minął Parachowkę, najdogodniejsze na tej trasie miejsce na nocleg, i posuwał się powoli dalej.

Zapytał komputera o sugestie. Dostał identyfikację boi pozycjonowania i części nadajników. Z rejestru wynikało, że należą do firmy zarejestrowanej we Lwowie, w ich poufnych zapisach wiązanej z niejakim Stawyszynem.

Ten Stawyszyn nie był, z punktu widzenia majora, nikim ważnym ani groźnym i Fedor stracił zainteresowanie sprawą. Odruchowo przelał dane do komputera swojej pancerki, jednej z dwóch, nakazując mu dalsze obserwowanie odcinka między Bojarką a Czarcim Wirażem. Kamery na wieżyczce ożyły, poruszyły się nieznacznie. Dokładnie w tym samym momencie przyłbica oficera uniosła się z ledwie słyszalnym szelestem, znikając w podwójnym pancerzu hełmu.

Fedor Stupak zmrużył oczy. Znowu był słoneczny wieczór po upalnym sierpniowym dniu, znowu była otoczona zwałami śmieci polana pod szczytem wzgórza i wyrudziały krajobraz, w którym z najwyższą trudnością dawało się odróżnić wstęgę odległej drogi.

*

Nazwy Czarci Wiraż nie było na żadnych mapach. Używali jej tylko ludzie przemierzający tę drogę – czumacy, kurierzy i tacy jak Perhat, zarazem przewoźnicy, piloci i strażnicy wynajmujący się do prowadzenia konwojów.

Oczywiście, wyjaśniał zirytowany Perhat, nie zamierza tamtędy dzisiaj przejeżdżać. Tylko skończony idiota pchałby się ciężarówkami na Czarci Wiraż po nocy. Dlaczego więc nie zatrzymał się na noc w Parachowce, jak miała to we zwyczaju większość przejeżdżających na Kijów karawan? – chciał koniecznie wiedzieć głos po drugiej stronie satelitarnego telefonu. Ma swoje powody i nie musi ich wyjaśniać, odpowiadał na to Perhat. To on prowadzi konwój, nie siedzi w biurze geshaftfuhrera pod Kolonią, tylko jest na miejscu, a zresztą zna tę okolicę jak własnych pięć palców. Nie, nie zamierza również zjeżdżać na Radornyśl, nie ma żadnego powodu zbaczać z szerokopasmówki. Czy Biuro może wiedzieć? Pewnie, że może. Na opuszczonym parkingu, za jakieś piętnaście kilometrów. Tak właśnie w szczerym polu. Nie jego interes. Oczywiście, niech informuje. Owszem, Perhat wie, jakie są jego obowiązki, Perhat zna wagę i szczególną sytuację tego zlecenia, owszem zleceniodawca może domagać się wyjaśnień, ale on nie będzie się co pół godziny opowiadał każdemu dupkowi, który akurat dosiadł się do centralki, korzystając z faktu, że wszyscy starsi koledzy poszli już do domu. A informuj sobie, pies ci mordę lizał, i kończmy tę rozmowę, zanim będę zmuszony wyjaśnić, kto cię począł i w jakich okolicznościach.

Odwiesił słuchawkę, waląc nią z całej siły o druciane zaczepy na skóropodobnej wyściółce kabiny. Milczał, parując mijającą z wolna złością.

Czemu się właściwie tak wściekł? Że próbują go pilnować jak dziecko? Mógł się tego spodziewać, kiedy się godził do tej roboty. W gruncie rzeczy nawsadzał temu kretynowi tylko za to, że wybrał się dzwonić akurat w momencie, gdy rozmowa z Francuzką zaczynała wreszcie zmierzać w tym najbardziej pożądanym kierunku.

Teraz nastrój prysnął. Doskonale wiedział, że jeśli tylko na nią spojrzy, nie uniknie wyjaśniania, dlaczego i na kogo krzyczał – i znowu zejdzie na głupoty. Wolałby tego uniknąć. Skupił uwagę na zamocowanym w kącie pomiędzy przednią szybą a lewymi drzwiczkami dwunastocalowym, cienkim niczym kartonik wyświetlaczu. Ustawiony, jak zazwyczaj w podróży, na telewizję, pokazywał jakichś wygarniturowanych platfusów, zajadle udowadniających sobie nawzajem, że światowy obrót walutami i papierami wartościowymi wcale nie przeżywa kryzysu, a tylko odzwierciedla naturalne sprzeczności interesów okresu przejściowego.

Przez długą chwilę kabinę wypełniał jedynie ledwie słyszalny szum silnika. Perhat myślał rozpaczliwie, jak podjąć przerwany wątek.

Siedzącą obok niego kobietę miliony ludzi rozpoznałyby na pierwszy rzut oka. Nazywała się Jacqueline Tenard, miała ciemne, lekko pofalowane włosy i właściwie nie była w jego typie. Wolał blondynki, niechby nawet farbowane z dużymi piersiami i ładnymi buziami – mniej więcej takie, jak striptizeriny kręcące się na rurze w kijowskim „Potiomkinie”, gdzie najczęściej trwonił z kumplami zarabiane z narażeniem życia pieniądze. Tymczasem Francuzka miała niewiele więcej biustu niż on, jej ciało, choć zgrabne, było jakby nieco zbyt silnie zbudowane, a śniada twarz miała w rysunku nosa i podbródka coś męskiego. Nie rozumiał, dlaczego zaprosił ją do kabiny swojej ciężarówki ani dlaczego nie potrafił się opędzić od obsesyjnej myśli, jak przyjemnie byłoby zerwać z tej kobiety bluzkę i zielone polowe spodnie, a potem rzucić ją na wąski materac w tyle kabiny i wydusić z niej jęki rozkoszy. Każda taka myśl sprawiała, że mimo klimatyzacji robiło mu się gorąco i musiał czym prędzej skupić uwagę na czymś innym.

– A ci dwaj – zapytała Jacqueline, zanim zdążył coś wymyślić – ci dwaj w pierwszej ciężarówce… Skąd te dziwne przezwiska? Wielki Piątek i Tłusty Czwartek?

– Chyba widziała pani Czwartka – zdecydowanie to nie był ten temat rozmowy, o który chodziło. – Sto trzydzieści kilo żywej wagi.

– Ale dlaczego Czwartek?

– Jakoś tak wyszło. Bo tłusty i jeździ razem z Wielkim Piątkiem.

– No, a Piątek?

Też go pani widziała. Kawał chłopa, dlatego Wielki. A Piątek to po prostu jego nazwisko. Piątek. Po polsku to przecież właśnie – przeszukiwał przez chwilę swój zasób francuskich słówek – vendredi. Nie wiedziała pani?

Fundacja miała swoje główne biura na Europę Środkową w Polsce i Jacqueline, jak mógł się przekonać, rozumiała po polsku całkiem dobrze.

– Ach tak, rzeczywiście. To on też jest Polakiem?

Perhat skinął głową.

– Był w policji, to znaczy w politycznej policji, coś jak wasza Surete. Ale pewnego dnia pozmieniały się układy i musiał na gwałt zmienić miejsce pobytu.

Jadąca na czele kawalkady ciężarówka błysnęła dwu krotnie światłami stopu. Machinalnie, bez udziału świadomości, powtórzył sygnał dla kierowców następnych wozów i ujął gazu. Parę lat temu wybuchł w tym miejscu transporter z amunicją i kilkanaście metrów nawierzchni do dziś pozostawało pokruszone. Oznaczało to, że do parkingu było już tylko paręnaście minut. Jacqueline milczała.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Czerwone dywany, Odmierzony krok»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Czerwone dywany, Odmierzony krok» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Joanna Chmielewska - Wszystko Czerwone
Joanna Chmielewska
Rafał Dębski - Labirynt Von Brauna
Rafał Dębski
Mary Balogh - Niebezpieczny Krok
Mary Balogh
libcat.ru: книга без обложки
James Patterson
Rafał Ziemkiewicz - Wybrańcy bogów
Rafał Ziemkiewicz
Rafał Ziemkiewicz - Polactwo
Rafał Ziemkiewicz
Rafał Ziemkiewicz - Pieprzony Los Kataryniarza
Rafał Ziemkiewicz
Andrzej Pilipiuk - 2586 kroków
Andrzej Pilipiuk
Hans Andersen - Czerwone buciki
Hans Andersen
Отзывы о книге «Czerwone dywany, Odmierzony krok»

Обсуждение, отзывы о книге «Czerwone dywany, Odmierzony krok» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x