Spod ociężałych powiek Brzozowski wydawał się równie wściekły, jak wtedy, gdy Robert oznajmił mu o swej rezygnacji z pracy w Kancelarii.
– Więc to byłeś ty – skinął głową Robert. – To ty byłeś Żelaznym, tak?
– Tak. Nie powinienem ci tego mówić, ale teraz właściwie już to nie ma znaczenia. To ja jestem człowiekiem, który cię wybrał, prowadził przez rok i obmyślił dla ciebie sprawdzian przed zwerbowaniem. To ja podrzuciłem ci Strefy i sprawdziłem tą metodą, że jesteś już dojrzały do przyjęcia nowej wiary… nie próbowałeś krzyczeć, alarmować, poruszać nieba i ziemi, tylko po prostu pogrążyłeś się w apatii. Rozmawialiśmy tyle razy, śledziłem każdy twój ruch w sieci. Patrzę: wszystko jak trzeba, pogodził się, wie, co nieuchronne, no, słowem, siedzi w profilu. I nagle taka wpadka. Wścieka mnie to, wiesz? – Brzozowski z irytacją zdzielił się dłońmi po kolanach. – Tracę na ciebie mnóstwo czasu, przygotowuję znakomity scenariusz wydarzeń, a ty w kluczowym momencie zachowujesz się jak egzaltowany gówniarz. Dlaczego?
– Nigdy się tego nie dowiesz – teraz to Robert powiedział te słowa, uśmiechając się przy tym nieznacznie.
– Uruchamiam plan – ciągnął Brzozowski – z piękną rolą, jak znalazł dla ciebie. Niby to zostaniesz konfidenentem, a naprawdę będziesz utajnionym pod rejestracją TW ekspertem. Jako kataryniarz InterDaty, włączonej w ruskie interesy, podrzucasz młodszej frakcji Firmy mięso do rozwalenia Dasajewa. Jak znalazł dla ciebie: Ruskie dostają po dupie i są wyganiane z Polski, co prawda przez innych Ruskich, ale powinno ci się to spodobać. Teraz żałuję, że próbowałem cię wtajemniczać, zamiast wmówić, że robisz jakąś wielką, niepodległościową robotę.
– Teraz już i tak bym ci nie uwierzył.
– Jasny szlag! Jak ja to teraz rozwiążę? Co ci nagle odbiło? Nie mogę tego zrozumieć.
– Może wybrałeś zły dzień.
– Dlaczego? Te Gwarancje Społeczne tak cię dobiły? Taaa – mruknął przeciągle Brzozowski, pochylając nagle głowę i drapiąc się w podbródek. – To możliwe. Nie uwzględniłem tego. Muszę coś z tym zrobić na przyszłość. Widzisz, ja zupełnie nie potrafię zrozumieć tych twoich odchyleń na punkcie narodowym. Skąd one się biorą?
Nagle zaczął z nim rozmawiać, jakby rozstrzygali jakiś teoretyczny problem na studenckim seminarium.
– Daj temu spokój. Nie jestem egzemplarzem do badań.
– Wybacz, dla mnie tak. Pracuję z ludźmi, powinienem ich rozumieć, a ty dwa razy przewróciłeś mi całą robotę do góry nogami. O co ci mogło chodzić? Nie jesteś głupi, wiesz dobrze, co jest warta demokracja – zastanawiał się na głos. – Musisz się z grubsza domyślać, co się zbliża, czemu będą musiały stawić czoło te rządy, formowane według limitów procentowych dla kobiet i homoseksualistów. Powiedz, Robert: nie odrzuciłeś Corbenicu dlatego, że wierzysz w jawność życia publicznego, prawo ludu do wybierania sobie władzy i tak dalej, prawda?
– Prawda.
– A więc dobrze, idiotą nie jesteś. Czyli aż tak się nie myliłem. Zdajesz też sobie sprawę, że ta fasada jest przeżarta do niemożności. Gdziekolwiek sięgniesz, roją się nieformalne układy, spiski, mafie. Wyznawcy New Agę szykują drogę prorokowi ze Wschodu, który ma rozpocząć erę wodnika; sataniści szykują się do zniszczenia chrześcijaństwa rękami islamu, a potem islamu rękami Antychrysta. Nowe pokolenia rozmaitych plemiennych gangów zawiązują ogólnoświatowe porozumienie wielkich bankierów i kontrolerów międzynarodowych organizacji. Jeśli nie sięgniemy po realną władzę my, kto to zrobi? Na pewno ktoś gorszy. Więc co, u licha, każe ci z nami walczyć? Proszę, wytłumacz mi to, no po prostu nie mogę zrozumieć!
Robert uniósł się na fotelu, senność jak gdyby zaczynała go opuszczać.
– Sam tego do dziś nie rozumiałem. Ten ubek mi wyjaśnił. Niechcący. Powiedział, że tacy ludzie jak ja, nazwijmy ich, romantycy, służą swemu pierwszemu wzruszeniu. Śmiał się ze mnie, ale w sumie przyznaję mu rację. Tak, tak mnie wychowano, w takie rzeczy wierzę, i dzięki temu wiem, czemu służę. A on? Kiedyś mu się pewnie wydawało, że pracuje dla komunizmu, ale sami komuniści zmienili front. Nadymał się przede mną, jaka to potęga, Firma, jak mu się dobrze dzięki niej żyje. Teraz dowiaduję się, że tak naprawdę Firma pracuje dla jakiegoś ruskiego książątka, może dla Corbenicu, w każdym razie ty sobie po niej łazisz jak chcesz. A ty sam wiesz, komu właściwie służysz?
– Sobie – Brzozowski uśmiechnął się z politowaniem.
– Nie. Wcale nie. Te wszystkie wasze wtajemniczenia, ponad którymi może istnieją jakieś inne wtajemniczenia, wzajemne śledzenie każdego przez każdego, to śmierdzi, po prostu. Ja wolę mieć prostą sytuację.
– I gwarancję przegranej.
– A ty jaką masz gwarancję? Może służysz jakiejś nowej, kretyńskiej utopii, która znowu pochłonie miliony istnień i rozpadnie się, tak jak komunizm? A może wasz układ zdążył się już podzielić, bo prędzej czy później to się stanie, jakiś cwaniaczek korzysta ze swego przywileju i po prostu używa takich jak ty do robienia forsy?
– Robert, staraj się być merytoryczny. Podałem ci sporo argumentów, dla których musimy budować to, co budujemy.
– A może mi je podałeś dlatego, że mnie znasz i wiesz, jak ze mną rozmawiać? A gdybyś werbował kogoś innego, obiecywałbyś mu życie w luksusach i tancerki z Tajlandii? Nie wejdę w taki interes, cokolwiek byś gadał. Ojciec by mi tego nigdy nie darował.
– Czekaj, czekaj – zainteresował się Brzozowski. -Dlaczego plączesz w to swojego ojca? On przecież już nie żyje.
– Błąd! On żyje, jak najbardziej. Tutaj – popukał się kciukiem w pierś. – Pewnie dlatego nie potrafisz mnie zrozumieć. Bo ja jestem przyrośnięty do tej ziemi, od całych pokoleń. Ja jestem drzewo. Wrosłem w nią. Mówiąc wzniosie, moi przodkowie zraszali ją potem, krwią i łzami, i powinienem być wdzięczny temu waszemu Corbenicowi, że pomógł mi to sobie uświadomić. A ty?
– A wiesz? – Brzozowski ucieszył się, dokładnie tak, jak musi się cieszyć entomolog, stwierdzający, że ukąsił go zupełnie jeszcze nie znany nauce insekt. – Tak, to może być to. Nawet nie wiem, gdzie żyli moi przodkowie wcześniej, ale w każdym razie pradziadek znalazł się na Litwie. W dwudziestym czy jakoś tam kazali tam wszystkim przyjąć litewskie nazwiska, więc zrobił się, od nazwy wsi, Birulisem. Potem zgarnęli go hitlerowcy, a kiedy jakimś cudem przeżył, dostał taki wybór, że albo przybierze polskie nazwisko i zamieszka w UB na piętrze, albo zostanie w piwnicy. To jest czysty przypadek, że urodziłem się tutaj, a nie w Ameryce, Francji czy na Antylach. Ale to dobrze dla mnie. Dzięki temu mam szersze spojrzenie. Potrafię myśleć o świecie, pracować dla dobra wszystkich ludzi, a nie tylko sąsiadów. To musi być wspólne doświadczenie. Dzięki temu tak wielu nas wszędzie, gdzie się dzieje coś ważnego.
– Dzięki temu tak łatwo was wydymać, użyć do brudnej roboty, a potem pokazać czyste rączki i powiedzieć: wsio czeriez jewrieji – Robert potrząsnął głową, czując, że senność powraca. – Trzeba mnie było zostawić w spokoju.
– Nie licz na to. Żyć sobie mogą malutkie ludziki. A ty, okazało się, masz jakiś talent. Orientujesz się w sieci dwa razy szybciej niż przeciętny kataryniarz. Jakiś szósty zmysł, tak bywa. Zresztą, to nawet nie o to chodzi. Jesteś kataryniarzem. Nie można dopuścić, aby jakiś kataryniarz nie był w ten lub inny sposób w układzie. Prędzej czy później coś by znalazł i narobił kłopotów. Nie możesz się schować, taki twój pieprzony los.
Читать дальше