Andrzej Pilipiuk - Największa tajemnica ludzkości

Здесь есть возможность читать онлайн «Andrzej Pilipiuk - Największa tajemnica ludzkości» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Największa tajemnica ludzkości: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Największa tajemnica ludzkości»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Andrzej Pilipiuk

Największa tajemnica ludzkości — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Największa tajemnica ludzkości», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Ul. Próżna 14

W bramie krzątał się robot z miotłą. Nie zwrócił na niego uwagi. Wszedł do klatki schodowej. Schody były drewniane. Na liście lokatorów było tylko jedno nazwisko wypisane normalnym alfabetem:

Paweł Koćko prez. Resztę naniesiono jakimiś znaczkami, ale tym razem nic nie usłyszał. Nazwisko było na ostatnim miejscu. Wdrapywał się po drewnianych schodach. To było w jakiś sposób fascynujące. Schody skrzypiały mu pod nogami. Doznał uczucia obcowania z historią. Gdy mijał okna wychodzące na podwórze zobaczył rosnące na nim drzewo. Ćwierkały ptaszki. W powietrzu unosił się zapach kwitnącej lipy, choć drzewo wyglądało na kasztanowiec. Wszedł kondygnację wyżej. Drzewo zmieniło się. Dojrzewały na nim kasztany. Jeszcze jedna kondygnacja. Liście pożółkły. Popatrzył przez szybę na niebo. Snuły się po nim lekkie chmurki. Dotknął twarzy. Nie miał brody. To go trochę uspokoiło. Bał się, że coś się dzieje z czasem. Ostatnie piętro. Drzewo pozbawione liści drzemało pod czapą śniegu. Tu podłoga pokryta była warstwą kurzu. Najwidoczniej robot z miotłą ograniczał się do zamiatania niższych kondygnacji. Pchnął drzwi z mosiężną tabliczką. Nie drgnęły. Nacisnął klamkę. Nic. Zamek znieruchomiał całkowicie skorodowany, choć powietrze było średnio wilgotne. Wsadził lancet pomiędzy drzwi a futrynę i przeciął skobel. Otworzyły się. Wszedł do mieszkania. Parkiet na podłodze ułożono z dwudziestu gatunków drewna. Sztukaterie na ścianach. Kurz panował tu niepodzielnie. Wydeptywał w nim ślady. Wszedł do pierwszego pomieszczenia z brzegu. Kuchnia. Na stole leżał kawałek chleba. Sadząc po wyglądzie mógł mieć sto lat. Podszedł do lodówki w kącie i otworzył ją. Zdumiał się. Lodówka wypełniona była zepsutą żywnością, a w jej górnej części na ściankach był szron. Wyszedł z kuchni i przeszedł do sąsiedniego pokoju. Królowało tu wielkie łoże wyposażone w wymyślne paski i łańcuchy służące do krępowania leżącej na nim ofiary. Pościel była żółta, taką barwą jaką miały bandaże egipskich mumii wydobytych przez ekspedycje badającą ocalałe zabytki w dolinie Nilu. Gdy dotknął pasków okazało się że są zupełnie sparciałe. Łańcuchy, niegdyś błyszczące zmatowiały. Na biurku stał zakurzony komputer. Gdy starł dłonią z ekranu grubą warstwę kurzu okazało się, że nadal pracuje. To wyjaśniało delikatny szum panujący w pomieszczeniu. Wywołał menu i wpatrywał się dłuższą chwilę w spisy programów użytkowych. Sprawdził, czy maszyna jest podłączona do sieci. Nie była. Wszystko było tam w środku. Uśmiechnął się. Wyłączył wtyczkę z kontaktu po czym zdjął obudowę i wypruł z wnętrza twardy dysk.

— To na pamiątkę — powiedział w przestrzeń.

W kącie leżało coś w rodzaju trumny. Kolejny generator pola. Zdmuchnął kurz i odbezpieczył laserowy pistolet. Otworzył ją. Wewnątrz leżała bardzo ładna dziewczyna. Miała ciemne włosy i ciemne oczy. Wyglądała jak rasowa Ormianka z epoki przed załamaniem. Oczy miała otwarte. Była naga. Ślady na nadgarstkach i kostkach stóp świadczyły o tym, że to ona była krepowana tymi paskami w łóżku.

— Kim pan jest? — zapytała w esperanto ze śpiewnym akcentem, jakiego nigdy dotąd nie słyszał.

— Sergiej Susłow — przedstawił się.

Podał jej rękę i pomógł wstać. Zdjął kurtkę i nakrył jej ramiona. Kurtka była na tyle długa, że prawie wystarczyła.

— Zina Jedenichidze — przedstawiła się.

Popatrzyła na niego przekrzywiając dziwnie głowę.

— Który mamy rok?

— Dwa tysiące czterysta osiemdziesiąty szósty. — powiedział. — Przynajmniej oficjalnie. Jeśli wolno zapytać co pani tu robi?

— To chyba widać — wskazała gestem na łóżko. — Zakładam, że nie jest pan moim nowym właścicielem?

— Niewolnictwo zostało niesione trzysta lat temu — powiedział z niejaką dumą.

Zmarszczyła brwi. Widać było, że stara się coś sobie przypomnieć.

— To był rok dwa tysiące siedemnasty — powiedziała w zadumie. — Ale potem ilekroć mnie używał nigdy nie mówił który mamy rok. A było to tak często...

— Pani się urodziła w dwa tysiące siedemnastym roku?

— Nie. Urodziłam się w tysiąc dziewięćset dziewięćdziesiątym dziewiątym. — Czy ten sukinsyn żyje?

— Jaki sukinsyn?

— Prezydent Polski oczywiście. To bydlę...

— Istnieje ktoś kogo nazywamy Starym Prezydentem, ale nie wiem czy o niego chodzi.

— Jak wygląda?

— Nie pokazuje się publicznie. Nie znamy jego twarzy.

Usiadła na brzegu łóżka i ścisnęła głowę dłońmi. Pościel pod naciskiem jej ciała połamała się. Poderwała się i otworzyła drzwiczki szafki. Wisiała w niej erotyczna bielizna. Podniosła parę prawie normalnych majtek ale rozsypały jej się w palcach.

— Może najlepiej będzie jeśli opowie pani po kolei — zachęcił.

— Dobrze. W tamtych czasach nie był jeszcze Prezydentem ale szefem POF.

— A co to jest POF?

— Polskie Ogniwa Fotoelektryczne. Była blokada gospodarcza ze strony Rosji która chciała podporządkować sobie Gruzję, właściwie to rosyjskie rodziny mafijne chciały zagarnąć tereny w okolicach granicy z Abchazją. Wtedy złożył nam ofertę. Najładniejszą dziewczynę obiecał wymienić na stuletnie dostawy prądu dla naszego kraju. No i padło na mnie, choć jak startowałam w konkursie to nie miałam pojęcia, że chodzi o to, kto wyląduje u tego zboczeńca w łóżku. Chwileczkę. Może pan coś powiedzieć o sobie?

— Jestem zdrajcą ludzkości, renegatem i wrogiem numer jeden Starego Prezydenta, zaocznie skazanym na karę śmierci za posługiwanie się zakazaną teleportacją...

— Teleportacja! Może mnie pan zabrać stąd?

— Hmm, jeśli pani nie lubi starego Prezydenta...

— Nie wiem, czy o niego chodzi ale nie lubię nikogo, kto nazywa się Prezydent.

— Załatwione.

Rzuciła mu się na szyję i ucałowała go w policzek.

— Tu obok ma jeszcze jednego wroga — powiedział. — Złapał go jak wrócił z Proximy.

— Hm?

— Tak. Na Proximie prowadzał mnie gołą w kolczatce na szyi na smyczy, a ci zieloni mieli ubaw po pachy. A więc, jak wrócił i raz chciał sobie poużywać to powiedział, że złapał takiego starego zgreda i jak będzie miał ochotę to może sprawdzi i czy tamten jeszcze może — zarumieniła się.

— Kiedy to było?

— Skąd mogę wiedzieć? Gdy go pytałam ile czasu minęło to tylko się śmiał.

— Dobrze. Posłuchaj. Jesteśmy na stacji orbitalnej...

— Domyślałam się.

— Wedle oficjalnej wersji Stary Prezydent mieszka w polu czasu stojącego i włazi stamtąd...

Zamachała rękami.

— Znajdźmy tego drugiego i uciekajmy.

Weszli do sąsiedniego pomieszczenia. Na stoliku leżał pas do teleportacji. Wszystko pokrywała gruba warstwa kurzu. Pod ścianą stała standardowa lodówka. Dziewczyna otworzyła ją. Wewnątrz siedział skulony staruszek. Był nagi ciało miał pokryte bliznami a jego jedynym strojem była jeansowa szmata owinięta około bioder.

— Chy, to już sąd ostateczny? — zaciekawił się.

— Przypadkiem nie. Jestem Sergiej Susłow. Przybyłem pana uwolnić. A spodziewał się pan...

— Ten gnojek z wąsikami powiedział, że posiedzę tak do dnia sądu ostatecznego. Znaczy rok który mamy? Musi co z siedem tysięcy...

Wyprowadzili go z błędu. Był zdziwiony.

— Nazywam się Dziadek Weteran — powiedział nieoczekiwanie. — To mój pseudonim bojowy. Słyszeliście o oddziale Alfa?

— Nie — odpowiedział Susłow.

Cała sytuacja zaczynała go przerastać.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Największa tajemnica ludzkości»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Największa tajemnica ludzkości» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Andrzej Pilipiuk - Rzeźnik drzew
Andrzej Pilipiuk
Andrzej Pilipiuk - Weźmisz czarną kurę
Andrzej Pilipiuk
Andrzej Pilipiuk - Zagadka Kuby Rozpruwacza
Andrzej Pilipiuk
Andrzej Pilipiuk - Dziedziczki
Andrzej Pilipiuk
Andrzej Pilipiuk - Kuzynki
Andrzej Pilipiuk
Andrzej Pilipiuk - Księżniczka
Andrzej Pilipiuk
Andrzej Pilipiuk - 2586 kroków
Andrzej Pilipiuk
Andrzej Pilipiuk - Czarownik Iwanow
Andrzej Pilipiuk
Andrzej Pilipiuk - Sowie Zwierciadło
Andrzej Pilipiuk
Andrzej Pilipiuk - Triumf lisa Reinicke
Andrzej Pilipiuk
Andrzej Pilipiuk - Zaginiona
Andrzej Pilipiuk
Отзывы о книге «Największa tajemnica ludzkości»

Обсуждение, отзывы о книге «Największa tajemnica ludzkości» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x